W jakim wieku warto się udać na pierwsze zabiegi medycyny estetycznej?
Nie ma wieku metrykalnego, jest biologiczny. Czasami już 20-latka pilnie potrzebuje takich podstawowych zabiegów. Bo od 16. roku życia paliła, chodziła na solarium, imprezowała do białego rana. I efekty tego widać na skórze. Zawsze podchodzę do pacjenta indywidualnie, długo konsultuję, żeby omówić jego potrzeby. Chcę wiedzieć, co mu przeszkadza, nad czym warto popracować.
A co poleca pani zazwyczaj? Są jakieś zabiegi, które cieszą się wyjątkową popularnością?
Generalizując: młodym osobom proponuję zwykle mezoterapię, fotoodmładzanie, peelingi, ewentualnie powiększanie ust, jeśli są bardzo wąskie. Ale już wypełnianie czy zabiegi na wiotkość są przeznaczone są dla starszej grupy.
Czytaj też:
Sprawdź, czy możesz cierpieć na niedobór witaminy D
Co w takim razie dla 30i 40-latek?
To wiek, w którym warto się zastanowić nad zabiegami bardziej inwazyjnymi, np. skinbooster/hydromax w serii trzech zabiegów. To są zabiegi z kwasem stabilizowanym, który powoduje nawilżenie skóry i przywraca jej elastyczność, pobudza komórki do produkcji kolagenu. Ten kwas szybko zanika, po trzech-czterech miesiącach już go nie ma, ale pojawił się nowy kolagen i o to chodziło. Po przekroczeniu czterdziestki polecam wypełniacze do zmarszczek. Na przykład bruzdy wokół ust wypełnia się kwasem, który jest sieciowany. To znaczy, że cząsteczki są łączone. I tak jak kwas do mezoterapii znika po paru dniach, ten sieciowany utrzymuje się przez mniej więcej 12 miesięcy. I taki preparat wypełnia bruzdę w sposób naturalny. Są różne rodzaje gęstości tego kwasu – bardziej wypychające i mniej, to zależy, gdzie trzeba zaaplikować. Do drobniutkich zmarszczek są inne niż do wypełniania policzków. Oczywiście bardzo ważne, żeby te preparaty zostały wyprodukowane przez renomowane firmy.
Co z botoksem?
Na polskim rynku są trzy rodzaje toksyny botulinowej: botoks, azzalure, bocouture. Wszystkie powodują relaksację mięśni. Nie wypełniają zmarszczek, ale są świetne w okolicach mimicznych, na przykład przy lwiej zmarszczce czy przy kurzych łapkach. To są często zabiegi dodatkowe. Chodzi o to, żeby praca mięśni nie zniweczyła od razu wstrzykniętych wypełniaczy.
Czytaj też:
Jak uzupełnić niedobór witaminy D?
A co po pięćdziesiątce?
Wszystkie zabiegi na wiotkość. To też jest sprawa płynna, bo czasami przydają się już 35-latce. Są to zabiegi ujędrniające, rozgrzewające, zwykle aparaturowe, które bazują na podczerwieni albo na technologii RF, ultradźwięków. Wszystkie te zabiegi pobudzają skórę do produkcji kolagenu i powodują podciągnięcie owalu twarzy. Nie zastępują liftingu, ale nie są też tak inwazyjne jak operacja. Poza tym często proponuję tzw. rozpuszczanie chomiczków. Najlepiej oczywiście połączyć te zabiegi ze sobą, wtedy efekt jest najbardziej widoczny.
Po czym najbardziej widać wiek?
Po szyi i rękach, po łokciach. Na to też są zabiegi. Szyja jest najtrudniejsza do „wyprowadzenia”. Z nią nie czekałabym do ostatniej chwili, bo wtedy zostanie tylko chirurgia.
Co najbardziej postarza skórę?
Opalanie i palenie. Palaczki nie dość, że przychodzą do mnie z większymi problemami, to zabiegi na ich skórze dają mniejszy efekt.
Jak bardzo można poprawić wygląd?
Zabiegi podtrzymujące sprawiają, że cera jest promienna, wypoczęta. Natomiast przy zabiegach regenerujących można cofnąć wizualny wiek o 10, a nawet 15 lat. Oczywiście w zależności księga od tożsamości tego, jaki był znaku punkt wyjściowy.
15 lat?! To poprawia samopoczucie!
Tak. Świadczy o tym grono stałych pacjentek, które do mnie wracają. Wiedzą, że warto, a co ważniejsze, że można zatrzymać urodę.
Rozmawiała
Anita Czech
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.