Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tę starą prawdę potwierdzili członkowie władz PiS. Najpierw pożądali członkostwa Ludwika Dorna. Zdobyli je, zawiesili, dyndało ponad pół roku, a im to nie wystarczyło. Tak im się Dornowe członki spodobały, że zamarzyła im się głowa. Podobno chcą ją przeszczepić Suskiemu.
Jak zwykle czegoś nie zrozumieliśmy. Owszem, chcą głowy Dorna, ale tak bardziej metaforycznie, czyli chcą Dorna z partii wyrzucić. Wyrzucać mają go zasłużeni pisowcy: prócz Kaczorka – Suski, Gosiewski, Kuchciński, Brudziński i inni tacy. Uff, jakby nas stamtąd wylali, pilibyśmy z radości przez dwie niedziele.
Poszło oczywiście, wszyscy to wiedzą, o alimenty. Dorn chciałby płacić mniejsze, co niesamowicie oburzyło Jarosława Kaczyńskiego, który jął przeciw temu gorąco protestować publicznie. Wszystkiego się spodziewaliśmy, ale nie tego, że Dorn te alimenty Kaczorowi płaci!
Jeszcze nie tym razem Dorna wyleją. Pisowcy zebrali się co prawda, naradzali, naradzali, aż Gosiewskiemu dym uszami poszedł, ale nic nie uradzili. Ani w sprawie Dorna, ani TVN, do której tęsknią, ale którą ciągle twardo bojkotują. Oznajmili tylko, że sprawdzą, dlaczego dawali lipne zwolnienia marszałkowi Sejmu. Sami siebie sprawdzą. Ale żeby nie było zbyt surowo, to Kaczyńskiego sprawdzać nie będą. Poddajemy się – na taki absurd w życiu nie znajdziemy zabawnej riposty.
A sam Gosiewski sprawę wyjaśnił. Otóż, Kaczyńskiego sprawdzać nie będę, bo on na usprawiedliwieniu napisał, że nie mógł głosować ze względu na „niemożliwe do przewidzenia przeszkody". Po czym przyniósł zaświadczenie od mamy, że nie mógł, bo miał świnkę. Morską.
Czołowy macho polskiej polityki, Zbychu Ziobro, nie zamordował laptopa. To znaczy laptop do niczego się nie nadaje, ale trudno orzec, czy Zbychu go specjalnie młotkiem traktował. Wiadomo jednak, że w ten sposób upadł zarzut największej zbrodni kaczyzmu-ziobryzmu. Minister Ćwiąkalski zarządził jednak kontrolę i wyszło, że w 2003 r. Ziobro przechodził na czerwonym świetle, a kiedy był ministrem, nie gasił światła w toalecie, czym naraził skarb państwa na utratę 17,48 zł, a planetę na globalne ocieplenie.
Aleksander Kwaśniewski nie dał się namówić i nie zamierza kandydować do Parlamentu Europejskiego. Jak oznajmił, nie wyobraża sobie, że miałby być jednym z 700 deputowanych. Olek, bez obaw, ty byłbyś wyjątkowy! Byłbyś wszak jedynym reprezentantem Filipin.
Za to, jak można było przewidzieć, Włodzimierz Cimoszewicz postanowił służyć swym talentem i wiedzą (jak tanio leśniczówkę wynająć) całemu kontynentowi, dlatego chciałby kandydować do Strasburga i Brukseli. Nawet to oznajmił, tylko nie tak prosto, jak my to napisaliśmy, ale tak bardziej naokoło, używając różnych trudnych słów, których znaczenia ani my, ani on nie znamy. Cóż, jak się dnie całe tylko z żubrami gada, to człowiek może zapomnieć ludzkiej mowy.
Srogie kary spotkały aktywistów pisowskiej młodzieżówki, którzy podczas pamiętnej balangi składali premierowi Tuskowi propozycję pieszczot oralnych. Rozgniewało to duży PiS, który zabronił szczeniakom urządzania popijaw. Starszaki nie znoszą konkurencji?
Zagrzewana codziennie przez „Gazetę Wyborczą" lewica dogaduje się z platformą w sprawie mediów. Najbardziej prą do tego Olejniczak i Szmajdziński. W ramach dealu PO prócz Polsatu i TVN będzie miała również TVP, a czerwoni dostaną oddział radia w Kielcach. Tęgie łby, nie ma co. Clausewitz się chowa, a Talleyrand mógłby im buty czyścić.
A Kaczor osiągnął to, czego chciał. Brawo! Teraz wszyscy interesują się tylko tym, czy przeprosi Dorna, czy nie, tudzież, ile kto w PiS alimentów płaci i czemu Jarosław nie czepia się Gosiewskiego, który daje na dzieci jeszcze mniej niż Dorn, a była żona (była posłanka PiS) wytoczyła mu właśnie proces. Po prostu Syf i Brud. A Kaczor mądry jak Szmajdziński.
Jak zwykle czegoś nie zrozumieliśmy. Owszem, chcą głowy Dorna, ale tak bardziej metaforycznie, czyli chcą Dorna z partii wyrzucić. Wyrzucać mają go zasłużeni pisowcy: prócz Kaczorka – Suski, Gosiewski, Kuchciński, Brudziński i inni tacy. Uff, jakby nas stamtąd wylali, pilibyśmy z radości przez dwie niedziele.
Poszło oczywiście, wszyscy to wiedzą, o alimenty. Dorn chciałby płacić mniejsze, co niesamowicie oburzyło Jarosława Kaczyńskiego, który jął przeciw temu gorąco protestować publicznie. Wszystkiego się spodziewaliśmy, ale nie tego, że Dorn te alimenty Kaczorowi płaci!
Jeszcze nie tym razem Dorna wyleją. Pisowcy zebrali się co prawda, naradzali, naradzali, aż Gosiewskiemu dym uszami poszedł, ale nic nie uradzili. Ani w sprawie Dorna, ani TVN, do której tęsknią, ale którą ciągle twardo bojkotują. Oznajmili tylko, że sprawdzą, dlaczego dawali lipne zwolnienia marszałkowi Sejmu. Sami siebie sprawdzą. Ale żeby nie było zbyt surowo, to Kaczyńskiego sprawdzać nie będą. Poddajemy się – na taki absurd w życiu nie znajdziemy zabawnej riposty.
A sam Gosiewski sprawę wyjaśnił. Otóż, Kaczyńskiego sprawdzać nie będę, bo on na usprawiedliwieniu napisał, że nie mógł głosować ze względu na „niemożliwe do przewidzenia przeszkody". Po czym przyniósł zaświadczenie od mamy, że nie mógł, bo miał świnkę. Morską.
Czołowy macho polskiej polityki, Zbychu Ziobro, nie zamordował laptopa. To znaczy laptop do niczego się nie nadaje, ale trudno orzec, czy Zbychu go specjalnie młotkiem traktował. Wiadomo jednak, że w ten sposób upadł zarzut największej zbrodni kaczyzmu-ziobryzmu. Minister Ćwiąkalski zarządził jednak kontrolę i wyszło, że w 2003 r. Ziobro przechodził na czerwonym świetle, a kiedy był ministrem, nie gasił światła w toalecie, czym naraził skarb państwa na utratę 17,48 zł, a planetę na globalne ocieplenie.
Aleksander Kwaśniewski nie dał się namówić i nie zamierza kandydować do Parlamentu Europejskiego. Jak oznajmił, nie wyobraża sobie, że miałby być jednym z 700 deputowanych. Olek, bez obaw, ty byłbyś wyjątkowy! Byłbyś wszak jedynym reprezentantem Filipin.
Za to, jak można było przewidzieć, Włodzimierz Cimoszewicz postanowił służyć swym talentem i wiedzą (jak tanio leśniczówkę wynająć) całemu kontynentowi, dlatego chciałby kandydować do Strasburga i Brukseli. Nawet to oznajmił, tylko nie tak prosto, jak my to napisaliśmy, ale tak bardziej naokoło, używając różnych trudnych słów, których znaczenia ani my, ani on nie znamy. Cóż, jak się dnie całe tylko z żubrami gada, to człowiek może zapomnieć ludzkiej mowy.
Srogie kary spotkały aktywistów pisowskiej młodzieżówki, którzy podczas pamiętnej balangi składali premierowi Tuskowi propozycję pieszczot oralnych. Rozgniewało to duży PiS, który zabronił szczeniakom urządzania popijaw. Starszaki nie znoszą konkurencji?
Zagrzewana codziennie przez „Gazetę Wyborczą" lewica dogaduje się z platformą w sprawie mediów. Najbardziej prą do tego Olejniczak i Szmajdziński. W ramach dealu PO prócz Polsatu i TVN będzie miała również TVP, a czerwoni dostaną oddział radia w Kielcach. Tęgie łby, nie ma co. Clausewitz się chowa, a Talleyrand mógłby im buty czyścić.
A Kaczor osiągnął to, czego chciał. Brawo! Teraz wszyscy interesują się tylko tym, czy przeprosi Dorna, czy nie, tudzież, ile kto w PiS alimentów płaci i czemu Jarosław nie czepia się Gosiewskiego, który daje na dzieci jeszcze mniej niż Dorn, a była żona (była posłanka PiS) wytoczyła mu właśnie proces. Po prostu Syf i Brud. A Kaczor mądry jak Szmajdziński.
Więcej możesz przeczytać w 40/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.