VI Konfrontacje Naukowe "Wprost": socjologia groźniejsza niż fizyka jądrowa!
Tyranie trwałyby wiecznie, gdyby udało się w socjologii zbudować formułę, dzięki której z niezawodną pewnością moglibyśmy przewidywać zjawiska społeczne. Sprawujący władzę mogliby manipulować odpowiednimi czynnikami, aby zapobiegać na przykład rewolucjom - powiedział prof. Edmund Wnuk-Lipiński z Polskiej Akademii Nauk podczas VI Konfrontacji Naukowych "Wprost". Temat dyskusji brzmiał "Czy nauki społeczne są nauką?". Naukowcy społeczni (nieco ironicznie nazywający samych siebie społecznikami) nie byli przekonani, jak należy odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Nie mieli jednak wątpliwości, że ich badania wywierają większy wpływ na codzienne życie niż najnowsze odkrycia fizyczne czy chemiczne.
Najczęstszym zarzutem pod adresem nauk społecznych jest to, że nie mogą przewidzieć, co się stanie w przyszłości, a eksperymenty społeczne nie są powtarzalne. - Błędem jest jednak utożsamianie nauki z eksperymentem. Udowodniono, jak łatwo jest manipulować interpretacją wyników doświadczeń - mówiła prof. Mirosława Marody z UW. "Nieprecyzyjność" nauk społecznych nie musi być ich wadą. - Możliwe jest przewidywanie przynajmniej niektórych zjawisk społecznych, gdyż niektóre eksperymenty z dziedziny nauk społecznych są powtarzalne - powiedział dr Ryszard Pieńkowski z Pracowni Badań Społecznych w Sopocie.
Świadomość elektronów Leppera
- Sukces nauk przyrodniczych wynika z tego, że polegają na opisywaniu jedynie prostych układów. Naukowcy społeczni zaś opisują najbardziej złożony układ, jaki znamy w tej części wszechświata, czyli ludzi i ich wzajemne relacje - mówił prowadzący spotkanie prof. Łukasz Turski z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN. - Elektrony prof. Turskiego nie różnią się między sobą, podczas gdy "elektrony" socjologa różnią się od siebie tak znacznie, jak na przykład Lepper i Balcerowicz. Gdyby elektrony miały świadomość Leppera i Balcerowicza, wszystkie równania fizyczne trzeba by wyrzucić do kosza - dodał prof. Wnuk-Lipiński.
Socjologia wywiera coraz większy wpływ na nasze życie. Wpływ ten stał się wręcz niebezpiecznie duży - twierdził prof. Ryszard Legutko z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Naukowcy społeczni łatwo przechodzą od opisu tego, co jest, do stwierdzenia, jak być powinno, wyciągając zupełnie nieuprawnione wnioski. Wypowiadają się na tematy, które od wieków były zarezerwowane dla filozofów - krytykował prof. Legutko. Skutek jest taki, że na przykład normy społeczne czy obyczajowe są coraz silniej modyfikowane przez poglądy większości. - Każdy wniosek jest dziś uprawniony. Opierając się na badaniach socjologicznych, nie bylibyśmy w stanie sformułować żadnej normy moralnej takiej jak dekalog! - mówił prof. Legutko. Jego zdaniem, naukom społecznym szkodzi chęć włączenia ich w program zbawiania świata i walki o słuszność.
Rząd dusz i mediów
- Nauki społeczne, znajdujące się na pograniczu nauki i ideologii, potrafią wyrządzić ogromne szkody, gdyż wywołują reakcje społeczne o masowym zasięgu i mogą prowadzić do śmierci milionów ludzi - przyznał prof. Wnuk-Lipiński. Psycholodzy doradzają, jak żyć, a socjolodzy opisują, jakie jest społeczeństwo i jakie ma oczekiwania, a tego pilnie słucha świat polityki i biznesu. Mimo że to fizycy wymyślili bombę atomową, zastosowania dla niej wymyślają politycy, którzy nie zawsze słuchają naukowców.
- Zdołaliśmy ludziom wmówić, że nauka wie lepiej. Tymczasem to się zdarza tylko czasami - dodała prof. Marody. Przyznała, że nauki społeczne stały się bardzo modne. W czasach, gdy do wszystkiego dopisuje się kontekst społeczny, socjolodzy, zwłaszcza utytułowani, stale proszeni są przez media o komentarze. - Ile można w tygodniku napisać na temat fizyki? Najwyżej krótki artykuł. Idee socjologiczne zaś dają się przerabiać na długie i dość łatwe do zrozumienia teksty. Dlatego media nagłaśniają różne teorie i często podtrzymują je przy życiu, choć już udowodniono, że były błędne - powiedział dr Pieńkowski.
- Ludziom najbardziej nie podobają się teorie społeczne pokazujące tzw. drugie dno ich zachowań, na przykład to, że mężczyźni o wyższej pozycji zazwyczaj żenią się z kobietami o nieco niższej pozycji. Tymczasem każdy może sprawdzić, że najwięcej kawalerów jest wśród mężczyzn o najniższej pozycji zawodowej i społecznej, a najwięcej starych panien wśród kobiet o najwyższej pozycji - tłumaczyła prof. Marody. Wyniki badań społecznych najczęściej nie podobają się politykom, zwłaszcza gdy są dla nich niekorzystne. Klasa polityczna, szczególnie w Polsce, i tak zawsze wie lepiej niż naukowcy, co się dzieje, co bywa dla niej samobójcze - skonstatowano.
Najczęstszym zarzutem pod adresem nauk społecznych jest to, że nie mogą przewidzieć, co się stanie w przyszłości, a eksperymenty społeczne nie są powtarzalne. - Błędem jest jednak utożsamianie nauki z eksperymentem. Udowodniono, jak łatwo jest manipulować interpretacją wyników doświadczeń - mówiła prof. Mirosława Marody z UW. "Nieprecyzyjność" nauk społecznych nie musi być ich wadą. - Możliwe jest przewidywanie przynajmniej niektórych zjawisk społecznych, gdyż niektóre eksperymenty z dziedziny nauk społecznych są powtarzalne - powiedział dr Ryszard Pieńkowski z Pracowni Badań Społecznych w Sopocie.
Świadomość elektronów Leppera
- Sukces nauk przyrodniczych wynika z tego, że polegają na opisywaniu jedynie prostych układów. Naukowcy społeczni zaś opisują najbardziej złożony układ, jaki znamy w tej części wszechświata, czyli ludzi i ich wzajemne relacje - mówił prowadzący spotkanie prof. Łukasz Turski z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN. - Elektrony prof. Turskiego nie różnią się między sobą, podczas gdy "elektrony" socjologa różnią się od siebie tak znacznie, jak na przykład Lepper i Balcerowicz. Gdyby elektrony miały świadomość Leppera i Balcerowicza, wszystkie równania fizyczne trzeba by wyrzucić do kosza - dodał prof. Wnuk-Lipiński.
Socjologia wywiera coraz większy wpływ na nasze życie. Wpływ ten stał się wręcz niebezpiecznie duży - twierdził prof. Ryszard Legutko z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Naukowcy społeczni łatwo przechodzą od opisu tego, co jest, do stwierdzenia, jak być powinno, wyciągając zupełnie nieuprawnione wnioski. Wypowiadają się na tematy, które od wieków były zarezerwowane dla filozofów - krytykował prof. Legutko. Skutek jest taki, że na przykład normy społeczne czy obyczajowe są coraz silniej modyfikowane przez poglądy większości. - Każdy wniosek jest dziś uprawniony. Opierając się na badaniach socjologicznych, nie bylibyśmy w stanie sformułować żadnej normy moralnej takiej jak dekalog! - mówił prof. Legutko. Jego zdaniem, naukom społecznym szkodzi chęć włączenia ich w program zbawiania świata i walki o słuszność.
Rząd dusz i mediów
- Nauki społeczne, znajdujące się na pograniczu nauki i ideologii, potrafią wyrządzić ogromne szkody, gdyż wywołują reakcje społeczne o masowym zasięgu i mogą prowadzić do śmierci milionów ludzi - przyznał prof. Wnuk-Lipiński. Psycholodzy doradzają, jak żyć, a socjolodzy opisują, jakie jest społeczeństwo i jakie ma oczekiwania, a tego pilnie słucha świat polityki i biznesu. Mimo że to fizycy wymyślili bombę atomową, zastosowania dla niej wymyślają politycy, którzy nie zawsze słuchają naukowców.
- Zdołaliśmy ludziom wmówić, że nauka wie lepiej. Tymczasem to się zdarza tylko czasami - dodała prof. Marody. Przyznała, że nauki społeczne stały się bardzo modne. W czasach, gdy do wszystkiego dopisuje się kontekst społeczny, socjolodzy, zwłaszcza utytułowani, stale proszeni są przez media o komentarze. - Ile można w tygodniku napisać na temat fizyki? Najwyżej krótki artykuł. Idee socjologiczne zaś dają się przerabiać na długie i dość łatwe do zrozumienia teksty. Dlatego media nagłaśniają różne teorie i często podtrzymują je przy życiu, choć już udowodniono, że były błędne - powiedział dr Pieńkowski.
- Ludziom najbardziej nie podobają się teorie społeczne pokazujące tzw. drugie dno ich zachowań, na przykład to, że mężczyźni o wyższej pozycji zazwyczaj żenią się z kobietami o nieco niższej pozycji. Tymczasem każdy może sprawdzić, że najwięcej kawalerów jest wśród mężczyzn o najniższej pozycji zawodowej i społecznej, a najwięcej starych panien wśród kobiet o najwyższej pozycji - tłumaczyła prof. Marody. Wyniki badań społecznych najczęściej nie podobają się politykom, zwłaszcza gdy są dla nich niekorzystne. Klasa polityczna, szczególnie w Polsce, i tak zawsze wie lepiej niż naukowcy, co się dzieje, co bywa dla niej samobójcze - skonstatowano.
"Ludziom najbardziej nie podobają się teorie społeczne pokazujące tzw. drugie dno ich zachowań" Prof. Mirosława Marody, kierownik Zakładu Psychologii Społecznej Instytutu Socjologii UW oraz Ośrodka Badań Politycznych Instytutu Studiów Społecznych UW. Od 1996 r. pracuje w interdyscyplinarnym zespole zajmującym się integracją europejską "Opierając się na badaniach socjologicznych, nie bylibyśmy w stanie sformułować żadnej normy moralnej!" Prof. Ryszard Legutko z Instytutu Filozofii UJ zajmuje się starożytną i nowożytną myślą polityczną "Idee socjologiczne dają się przerabiać na łatwe do zrozumienia teksty, dlatego media nagłaśniają różne teorie i często podtrzymują je przy życiu, choć już udowodniono, że były błędne" Dr Ryszard Pieńkowski, współzałożyciel i wiceprezes Pracowni Badań Społecznych w Sopocie "Gdyby elektrony miały świadomość Leppera i Balcerowicza, wszystkie równania fizyczne trzeba by wyrzucić do kosza" Prof. Edmund Wnuk-Lipiński, kierownik Zakładu Systemów Społeczno-Politycznych Instytutu Studiów Politycznych PAN, współtwórca niepaństwowej uczelni Collegium Civitas, w której kieruje Katedrą Socjologii |
Więcej możesz przeczytać w 6/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.