Robił precyzyjne, doskonałe pod względem formalnym fotografie pięknych modelek w wytwornych kreacjach. Robił też fotografie nagich kobiet przy lśniących karoseriach nowoczesnych samochodów lub zdjęcia samych bajecznie długich kobiecych nóg odzianych w buciki.
Wszystko to może się dzisiaj wydawać nazbyt stereotypowe, warto jednak sobie uświadomić, że owe wizje niepokojącej elegancji, wystudiowanej zmysłowości czy luksusu nasyconego erotyzmem stworzył właśnie Helmut Newton. To on nadał im formę, która utrwaliła się w sztukach wizualnych XX wieku. Kilkanaście dni temu Helmut Newton zabił się w Hollywood, jadąc swoim cadillakiem. Miał 83 lata.
Tułacz i Żigolak
Helmut Newton urodził się w 1920 r. w Niemczech. W młodości zetknął się z poetyką awangardy dwudziestolecia. Od jej mistrzów nauczył się dyscypliny w ukazywaniu kształtu i pewnej - jakby rzeźbiarskiej - zwięzłości. Pracował w atelier fotograficznym Elsy Simon (znanej pod pseudonimem Yva), Żydówki, która potem zginęła na Majdanku. Newton, również z pochodzenia Żyd, po "nocy kryształowej" w 1938 r. wyemigrował do Singapuru. Tam, jak później opowiadał, był żigolakiem. Tuż przed japońską inwazją na Singapur przeniósł się do Australii, gdzie podczas II wojny walczył w szeregach armii. W latach 50. osiadł w Paryżu, a następnie wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie wielkie wrażenie wywarła na nim rewolucja seksualna lat 60. Hipisem jednak nie został.
Sławę i pozycję zdobywał fotografując dla luksusowych magazynów, m.in. "Vogue'a", "Elle", "Queen", "Sterna" i "Playboya". Wszedł w kosmopolityczny świat pokazów mody, ekskluzywnych premier i wielkich skandali towarzyskich. Nie pozostawał tu jednak bierny i oszołomiony. Świadomie i metodycznie tworzył idole tego świata.
Pracował z najlepiej opłacanymi modelkami, m.in. z Cindy Crawford i Claudią Schiffer. Uczył je, jak się poruszać, jak przybierać fascynujące pozy czy myślący wyraz twarzy. Pozostawił wiele fotograficznych portretów osób z olimpu kultury masowej, kina, sztuki i teatru. Pozowali mu m.in. Salvador Dali, Andy Warhol, Jack Nicholson czy Luciano Pavarotti. Niektóre z tych portretów uważa się - błędnie, jak sądzę - za psychologiczne, na przykład wizerunek Anthony'ego Hopkinsa. Newton sfotografował wyrazistą twarz aktora, czy jednak chciał wniknąć w jego duszę? Helmut Newton powiedział kiedyś: "Jestem powierzchowny, moje prace nie są głębokie. Dobry smak jest przeciw modzie, przeciw fotografii, przeciw kobiecie i przeciw erotyce. Wulgarność jest życiem, jest zabawą, jest pragnieniem doznań skrajnych".
Newton zwycięzca
W poszukiwaniu skrajnych efektów Newton wprowadził do swych fotografii elementy przemocy, niebezpieczeństwa, lęku. Nie starał się, by to wyglądało na prawdziwą przemoc. Piękne i eleganckie kobiety spinał kajdankami, jakby to były bransoletki. Ciało krępował paskami kostiumu plażowego, lecz zawsze było widać, że paski są welurowe, a ciało wypielęgnowane. Nagą modelkę z obrożą na szyi stawiał na czworakach, lecz był to jawny pozór, kuszenie. Obroża, gdzie indziej łańcuchy, pistolet, protezy kończyn, pejcz - były rekwizytami sztucznego świata wystudiowanej erotyki, chłodnej namiętności. Sama płeć jest w fotografiach Newtona dwuznaczna, bo nagie kobiety bywają niepokojąco męskie. Nagich mężczyzn nie fotografował bodaj nigdy.
Helmut Newton, fotograf mody, czyli zjawiska sezonowego, nie zmieniał swego stylu co sezon. Miał stałe fascynacje, indywidualność silniejszą niż mody. Lubił fotografować wysokie modelki o prostych ramionach, wysmukłe, lecz o urodzie posągowej, triumfującej. Duże wrażenie robi charakterystyczny dla jego stylu dyptyk z roku 1981 "They are coming" ("Nadchodzą"). Cztery modelki są pokazane frontalnie, raz ubrane w kurteczki, płaszcze, innym razem w tym samym układzie ciał - nagie. Ta fotografia przywodzi na myśl podwójny obraz Goi "Maja ubrana" i "Maja naga". Tam jednak dziewczyna jest jedna i leży bez ruchu. Tu widzimy cztery kobiety idące śmiało w kierunku widza. Te kobiety - niespodziewanie obnażone modelki z wybiegu - dumną postawą przypominają boginki, lecz nie boginki miłości, ale raczej zwycięstwa. I sam Newton był zwycięzcą: on nie musiał się liczyć z przemijającymi modami, mody z nim - bardzo.
Tułacz i Żigolak
Helmut Newton urodził się w 1920 r. w Niemczech. W młodości zetknął się z poetyką awangardy dwudziestolecia. Od jej mistrzów nauczył się dyscypliny w ukazywaniu kształtu i pewnej - jakby rzeźbiarskiej - zwięzłości. Pracował w atelier fotograficznym Elsy Simon (znanej pod pseudonimem Yva), Żydówki, która potem zginęła na Majdanku. Newton, również z pochodzenia Żyd, po "nocy kryształowej" w 1938 r. wyemigrował do Singapuru. Tam, jak później opowiadał, był żigolakiem. Tuż przed japońską inwazją na Singapur przeniósł się do Australii, gdzie podczas II wojny walczył w szeregach armii. W latach 50. osiadł w Paryżu, a następnie wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie wielkie wrażenie wywarła na nim rewolucja seksualna lat 60. Hipisem jednak nie został.
Sławę i pozycję zdobywał fotografując dla luksusowych magazynów, m.in. "Vogue'a", "Elle", "Queen", "Sterna" i "Playboya". Wszedł w kosmopolityczny świat pokazów mody, ekskluzywnych premier i wielkich skandali towarzyskich. Nie pozostawał tu jednak bierny i oszołomiony. Świadomie i metodycznie tworzył idole tego świata.
Pracował z najlepiej opłacanymi modelkami, m.in. z Cindy Crawford i Claudią Schiffer. Uczył je, jak się poruszać, jak przybierać fascynujące pozy czy myślący wyraz twarzy. Pozostawił wiele fotograficznych portretów osób z olimpu kultury masowej, kina, sztuki i teatru. Pozowali mu m.in. Salvador Dali, Andy Warhol, Jack Nicholson czy Luciano Pavarotti. Niektóre z tych portretów uważa się - błędnie, jak sądzę - za psychologiczne, na przykład wizerunek Anthony'ego Hopkinsa. Newton sfotografował wyrazistą twarz aktora, czy jednak chciał wniknąć w jego duszę? Helmut Newton powiedział kiedyś: "Jestem powierzchowny, moje prace nie są głębokie. Dobry smak jest przeciw modzie, przeciw fotografii, przeciw kobiecie i przeciw erotyce. Wulgarność jest życiem, jest zabawą, jest pragnieniem doznań skrajnych".
Newton zwycięzca
W poszukiwaniu skrajnych efektów Newton wprowadził do swych fotografii elementy przemocy, niebezpieczeństwa, lęku. Nie starał się, by to wyglądało na prawdziwą przemoc. Piękne i eleganckie kobiety spinał kajdankami, jakby to były bransoletki. Ciało krępował paskami kostiumu plażowego, lecz zawsze było widać, że paski są welurowe, a ciało wypielęgnowane. Nagą modelkę z obrożą na szyi stawiał na czworakach, lecz był to jawny pozór, kuszenie. Obroża, gdzie indziej łańcuchy, pistolet, protezy kończyn, pejcz - były rekwizytami sztucznego świata wystudiowanej erotyki, chłodnej namiętności. Sama płeć jest w fotografiach Newtona dwuznaczna, bo nagie kobiety bywają niepokojąco męskie. Nagich mężczyzn nie fotografował bodaj nigdy.
Helmut Newton, fotograf mody, czyli zjawiska sezonowego, nie zmieniał swego stylu co sezon. Miał stałe fascynacje, indywidualność silniejszą niż mody. Lubił fotografować wysokie modelki o prostych ramionach, wysmukłe, lecz o urodzie posągowej, triumfującej. Duże wrażenie robi charakterystyczny dla jego stylu dyptyk z roku 1981 "They are coming" ("Nadchodzą"). Cztery modelki są pokazane frontalnie, raz ubrane w kurteczki, płaszcze, innym razem w tym samym układzie ciał - nagie. Ta fotografia przywodzi na myśl podwójny obraz Goi "Maja ubrana" i "Maja naga". Tam jednak dziewczyna jest jedna i leży bez ruchu. Tu widzimy cztery kobiety idące śmiało w kierunku widza. Te kobiety - niespodziewanie obnażone modelki z wybiegu - dumną postawą przypominają boginki, lecz nie boginki miłości, ale raczej zwycięstwa. I sam Newton był zwycięzcą: on nie musiał się liczyć z przemijającymi modami, mody z nim - bardzo.
Ryszard Horowitz nowojorski fotografik: Odkryłem Helmuta Newtona w latach 60. To był świetny fotograf o niesamowitej umiejętności pokazywania tego, co go naprawdę interesowało. Później Newton miał wielu naśladowców. Oni jednak zwulgaryzowali seks, który dla Helmuta był zawsze czymś tajemniczym, prawie mistycznym. Chociaż Newton miał żydowskie pochodzenie, nie miał oporu, by przedstawiać swoje modelki w manierze germańskich blond piękności. Pamiętam, jak zrobił zdjęcie klęczącej dziewczyny, na której plecach umocował siodło. Wiele lat później pracowałem z tą samą modelką, kobietą o bardzo niewinnej urodzie i pięknym ciele. Zwierzyła mi się, że zgodziła się na wszystko, o co prosił ją Newton, bo miała wielki szacunek dla niego. Pochwalę się, że dla mnie też zgodziła się pozować nago. Newton to był facet, który nieźle zamieszał w światku mody, a także w świecie wydawniczym. Tak naprawdę dopiero po latach funkcjonowania na rynku zrobiono z niego artystę. Czas pokaże, czy jego prace przetrwają w sensie artystycznym. |
Więcej możesz przeczytać w 6/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.