Rozerwę pajęczynę oplatającą biznes Rozmowa z ARNOLDEM SCHWARZENEGGEREM, gubernatorem Kalifornii
Ludwik M. Bednarz: W pana gabinecie stoi popiersie Ronalda Reagana, kto wie, czy nie największego w historii republikańskiego prezydenta USA. Co sprawiło, że stał się pan republikaninem?
Arnold Schwarzenegger: Kiedy w 1968 r. przyjechałem do USA, zbliżały się wybory prezydenckie. Wysłuchałem wówczas dwóch przemówień: Huberta Humphreya, kandydata Partii Demokratycznej, oraz Richarda Nixona, kandydata republikanów. Humphrey mówił o protekcjonizmie i planowaniu życia ludzi przez rząd. Brzmiało to dla mnie jak socjalizm w Austrii, skąd właśnie przybyłem. Nixon z kolei mówił: mniej rządu, niższe podatki, wolny rynek, handel międzynarodowy, siła militarna USA. Zdałem sobie sprawę, że jestem republikaninem.
- Krótko po tym powiedział pan: "Myślę, że Milton Friedman ma rację, a Karol Marks był w błędzie". Europa tak naprawdę ciągle ma wątpliwości, kto miał rację.
- Filozofia Friedmana oraz książka "Free to Choose" ("Wolny wybór"), napisana przez Miltona i Rose Friedmanów, są moimi drogowskazami w polityce, nie tylko ekonomicznej. Tezy Friedmana o wolności ekonomicznej, choć powstały kilkadziesiąt lat temu, są najbardziej przekonujące teraz, w dobie globalizacji, głębokich przemian ekonomicznych, szybkich zmian w technice i technologii.
- Co sprawiło, że Kalifornia kilka lat temu stała się jednym z najmniej przyjaznych biznesowi stanów?
- Złożyła się na to masa błędów jak pajęczyna oplatających biznes. Ja tę pajęczynę rozerwę. Są to tysiące, dosłownie tysiące przepisów regulujących, co wolno i czego nie wolno, najwyższe w USA składki ubezpieczeniowe od wypadków w pracy i niewspółmiernie wysokie odszkodowania nawet za bardzo lekkie wypadki, a nade wszystko wysokie podatki.
- Które elementy polityki Reagana, pańskiego wielkiego poprzednika na stanowisku gubernatora, zamierza pan wprowadzić w Kalifornii?
- Niższe podatki dla obywateli i biznesu. Poza tym będę robił, co w mojej mocy, by w Kalifornii przywrócić probiznesowy, proinnowacyjny klimat. Zamierzam doprowadzić do zmniejszenia obciążenia firm wysokimi składkami ubezpieczeniowymi i uwolnienia ich od przepisów krępujących swobodę przedsiębiorczości. Będę zabiegał o to, by więcej pieniędzy z podatku stanowego pozostawało w okręgach i miastach, a mniej w rządzie stanowym w Sacramento. Ludzie w terenie lepiej potrafią wykorzystać te fundusze.
- Konstytucja Stanów Zjednoczonych stanowi, że prezydentem może zostać wyłącznie osoba urodzona na ziemi amerykańskiej. Orrin Hatch, pański przyjaciel i wpływowy senator z Utah, zaproponował ostatnio w Kongresie poprawkę do konstytucji otwierającą drogę do prezydentury dla tych, którzy spędzili w Ameryce co najmniej 25 lat. Czy pan to popiera?
- Tak! Uważam, że każdy obywatel naszego kraju, niezależnie od miejsca urodzenia, powinien mieć szanse zostać wybranym na najwyższy urząd, zwłaszcza jeśli przez ćwierć wieku przyczyniał się do wzrostu potęgi Ameryki i do zwiększenia dobrobytu jej mieszkańców.
- Czy chciałby pan, wykorzystując swoje doświadczenie, zostać politykiem w Austrii i sprawić, by stała się w pełni wolnorynkowym krajem?
- Moja żona Maria Shriver, moje dzieci i ja związaliśmy życie z Ameryką. Co nie znaczy, że nie życzę Austrii, by stała się liberalnym liderem Europy.
Arnold Schwarzenegger: Kiedy w 1968 r. przyjechałem do USA, zbliżały się wybory prezydenckie. Wysłuchałem wówczas dwóch przemówień: Huberta Humphreya, kandydata Partii Demokratycznej, oraz Richarda Nixona, kandydata republikanów. Humphrey mówił o protekcjonizmie i planowaniu życia ludzi przez rząd. Brzmiało to dla mnie jak socjalizm w Austrii, skąd właśnie przybyłem. Nixon z kolei mówił: mniej rządu, niższe podatki, wolny rynek, handel międzynarodowy, siła militarna USA. Zdałem sobie sprawę, że jestem republikaninem.
- Krótko po tym powiedział pan: "Myślę, że Milton Friedman ma rację, a Karol Marks był w błędzie". Europa tak naprawdę ciągle ma wątpliwości, kto miał rację.
- Filozofia Friedmana oraz książka "Free to Choose" ("Wolny wybór"), napisana przez Miltona i Rose Friedmanów, są moimi drogowskazami w polityce, nie tylko ekonomicznej. Tezy Friedmana o wolności ekonomicznej, choć powstały kilkadziesiąt lat temu, są najbardziej przekonujące teraz, w dobie globalizacji, głębokich przemian ekonomicznych, szybkich zmian w technice i technologii.
- Co sprawiło, że Kalifornia kilka lat temu stała się jednym z najmniej przyjaznych biznesowi stanów?
- Złożyła się na to masa błędów jak pajęczyna oplatających biznes. Ja tę pajęczynę rozerwę. Są to tysiące, dosłownie tysiące przepisów regulujących, co wolno i czego nie wolno, najwyższe w USA składki ubezpieczeniowe od wypadków w pracy i niewspółmiernie wysokie odszkodowania nawet za bardzo lekkie wypadki, a nade wszystko wysokie podatki.
- Które elementy polityki Reagana, pańskiego wielkiego poprzednika na stanowisku gubernatora, zamierza pan wprowadzić w Kalifornii?
- Niższe podatki dla obywateli i biznesu. Poza tym będę robił, co w mojej mocy, by w Kalifornii przywrócić probiznesowy, proinnowacyjny klimat. Zamierzam doprowadzić do zmniejszenia obciążenia firm wysokimi składkami ubezpieczeniowymi i uwolnienia ich od przepisów krępujących swobodę przedsiębiorczości. Będę zabiegał o to, by więcej pieniędzy z podatku stanowego pozostawało w okręgach i miastach, a mniej w rządzie stanowym w Sacramento. Ludzie w terenie lepiej potrafią wykorzystać te fundusze.
- Konstytucja Stanów Zjednoczonych stanowi, że prezydentem może zostać wyłącznie osoba urodzona na ziemi amerykańskiej. Orrin Hatch, pański przyjaciel i wpływowy senator z Utah, zaproponował ostatnio w Kongresie poprawkę do konstytucji otwierającą drogę do prezydentury dla tych, którzy spędzili w Ameryce co najmniej 25 lat. Czy pan to popiera?
- Tak! Uważam, że każdy obywatel naszego kraju, niezależnie od miejsca urodzenia, powinien mieć szanse zostać wybranym na najwyższy urząd, zwłaszcza jeśli przez ćwierć wieku przyczyniał się do wzrostu potęgi Ameryki i do zwiększenia dobrobytu jej mieszkańców.
- Czy chciałby pan, wykorzystując swoje doświadczenie, zostać politykiem w Austrii i sprawić, by stała się w pełni wolnorynkowym krajem?
- Moja żona Maria Shriver, moje dzieci i ja związaliśmy życie z Ameryką. Co nie znaczy, że nie życzę Austrii, by stała się liberalnym liderem Europy.
Więcej możesz przeczytać w 31/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.