Zamiast Kościoła Jednej Prawdy powstałyby sekty wyznające prawdę tę czy inną. Zwalczające się nawzajem, walące przeciwnika własną prawdą po głowie. Powstałby taki gąszcz prawd, że prawda prawdziwa stałaby się całkowicie niewidoczna. A po latach, nawet nie stuleciach, ludzkość wiedziałaby być może, że Jezus Chrystus ukrzyżował Annasza, Kajfasza i Poncjusza Piłata, a potem wygrał ich szaty w kości od świętych Jana i Piotra.
Jak z tego wywodu para-historycznego ("co by było, gdyby" jest ulubioną zabawą historyków) wynika, jestem sceptyczny co do powodzenia prac komisji śledczej w sprawie Orlenu. Mimo że na czele tej komisji stoi Gruszka. Nie lepiej idzie ustalanie prawdy Prokuraturze Apelacyjnej. W przedszkolach dzieci zamiast w złodziei i policjantów bawią się w grupę trzymającą władzę i liczą "raz, dwa, trzy, Jakubowską będziesz ty", a prokuratorzy nie mogą ustalić, skąd się wzięły słowa "lub czasopisma". Warto by teraz ustalić, skąd się wzięli tacy prokuratorzy. Może to byłoby łatwiejsze. Nie jest do tego potrzebna nawet jakaś nowa komisja.
Znacznie łatwiejsze od opisywania tego, co było, jest ustalanie tego, co będzie. Tu nie ma żadnych ograniczeń. Można sobie pohulać. Lech Nikolski, w którego dzieci w przedszkolu podobno nie chcą się bawić ("Jasiu, nie psuj zabawy, wczoraj byłeś Czarzastym, to dziś możesz być Nikolskim"), został mianowany przez premiera Marka Belkę pełnomocnikiem rządu do spraw planu narodowego na lata 2007-2013. Piękna posada. Plan sześcioletni. Nie wiadomo, co będzie w najbliższą środę, ale Nikolski ustali, co będzie w roku 2012. Aż mnie świerzbi, żeby pełnomocnikowi do spraw przyszłości narodu trochę pomóc. Mniej więcej wiem, czego w latach 2007-2013 nie będzie. Nie będzie Nikolskiego, rządu Belki, nie będzie nawet SLD. To już ułatwia planowanie, a plany mogą być optymistyczne. Wiadomo też z najwyższym prawdopodobieństwem, co będzie - będą reformy. Systemu zdrowia, finansów publicznych, świadczeń emerytalnych i podatków. Łatwo da się również przewidzieć cel tych reform. Celem każdej reformy jest nieodmiennie reforma. Ruch jest wszystkim, cel niczym. Z konkretów zostaną podjęte wysiłki. W ten sposób wykonałem tutaj większość pracy za Nikolskiego i powinienem dostawać teraz jego wynagrodzenie. Takie są teoretyczne zasady sprawiedliwości społecznej. Za równą pracę równa płaca.
Ale nie dadzą. Nie dopuszczą do stanowisk. Nie mam szans, by zostać szefem Agencji Wywiadu, mimo że jestem bardziej apolityczny od Ananicza, znam parę języków, czytam prasę zagraniczną, mam nożyczki i mogę robić wycinki. Jestem w takiej samej sytuacji w Warszawie jak Geremek w Strasburgu. Mogę się tylko, patrząc na nominacje, awanse i apanaże innych pocieszać językiem sprawozdawców sportowych - mam więcej z gry, imponuję postawą, walczę do końca i stale odnoszę zwycięstwa moralne.
To u nas dość powszechne zjawisko. "Tygodnik Powszechny" z niezwykłą pompą obszedł 70. urodziny swego redaktora naczelnego księdza Adama Bonieckiego. Jest w ostatnim numerze laurka, wywiad z Bonieckim, wspomnienia o Bonieckim i artykuł Bonieckiego. Są też podziękowania redakcji dla papierni w Kwidzynie za współpracę przy wydaniu tego numeru. Innymi słowy, za papier na druk pisma. Typowe zwycięstwo moralne chrześcijaństwa według postmodernizmu nad ponurą materią opornego czytelnictwa. Więcej, nad ludowym, niepogłębionym katolicyzmem polskim tkwiącym w tradycji. Jeśli ewangelia kiedyś zostanie napisana komisyjnie na nowo, to pierwodruk pojawi się w "Tygodniku Powszechnym". Będzie to moralne zwycięstwo Chrystusa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.