Gospodarka rynkowa integruje obywateli bardziej niż "trzecia droga" Nawiązując do Boya, powiedzmy na początku, że populizm - jak "paraliż postępowy - najzacniejsze chwyta głowy". Pokusa składania mniej lub bardziej cynicznych obietnic bez pokrycia obliczonych na naiwność maluczkich jest szczególnie silna u polityków dążących do władzy. Treść haseł bywa różna, ale niemal z reguły jest przeciwstawna rzeczywistym zamiarom ich głosicieli. Partie totalitarne, jak bolszewicy czy hitlerowcy, z reguły rozpoczynają od obiecywania wolności. "Niewola nie potrwa już długo" - to słowa z hitlerowskiej "Das Horst Wessel Lied". Największym zinstytucjonalizowanym oszustwem w tej dziedzinie były marksizm i bolszewizm, które opanowały umysły milionów, nie tylko prostaczków.
Tam, gdzie populistom udało się zdobyć władzę, szybko następowała negatywna weryfikacja obietnic. Ich głosiciele traktują je z reguły jako narzędzie umożliwiające dalsze zniewalanie mas. Inaczej wygląda sytuacja w państwie demokratycznym, gdzie szanse zwycięstwa totalitaryzmu są minimalne. Roztaczając miraże rozmaitych korzyści, populistyczne ugrupowania chciałyby, choćby chwilowo i częściowo, spełnić swoje obietnice. Dobre chęci zderzają się jednak z realiami, chociażby z brakiem środków budżetowych. Normalną reakcją zwycięskich populistów na te przeszkody bywa najpierw odwoływanie się do negatywnie zweryfikowanych, przebrzmiałych koncepcji polityki gospodarczej połączonych z lekceważeniem problemu. Uruchamia się wydatki publiczne i nikt (w sferach rządowych) nie myśli o zmianie polityki społeczno-gospodarczej i jej punktów ciężkości. Kolejny etap to chowanie głowy w piasek i wreszcie, gdy już wszystko się sypie - poszukiwanie winowajców załamania. Ostrość kryzysu i koszty jego przezwyciężenia są tym wyższe, im dłużej się łudzimy, że jakoś to będzie, nawet jeśli nie wycofamy się z populistycznych rozwiązań obrażających logikę finansów publicznych. W takiej sytuacji znajduje się polski fiskus, zagrażając stabilności rynku i pieniądza.
Populizm jest niebezpieczny nie tylko dlatego, że mami słabsze części społeczeństwa złudzeniami natychmiastowego spełnienia żądań kosztem gospodarki i jej rozwoju. Populizm odrzuca dotychczasowy podział produktu społecznego w imię sprawiedliwości i jednakowych żołądków, nie troszcząc się o takie sprawy jak wzrost produktu społecznego, który powinni zapewnić ci wredni kapitaliści. Ulubiony chwyt populistów to eksponowanie nierówności podziału jako dowodu nędzy tych, którzy otrzymują ileś razy mniej niż Bill Gates. Chociaż to żaden dowód, populistyczne hasła nieźle mącą w głowach niedokształconej części społeczeństwa. Populiści odrzucają fundamentalną tezę o nierówności materialnej jako warunku rozwoju i postępu. Unika się oczywiście mówienia o ekonomicznych konsekwencjach populistycznej polityki, takich jak destabilizacja gospodarki, upadek pieniądza i rynku, na czym najwięcej tracą najubożsi. Kłamliwe jest twierdzenie populistów, że tzw. sprawiedliwy podział zintegruje podzielone społeczeństwo i umożliwi ukształtowanie się społeczeństwa obywatelskiego. Doświadczenie wskazuje, że gospodarka rynkowa USA lepiej zintegrowała obywateli tego kraju niż socjaldemokratyczna, zachodnioeuropejska "trzecia droga" (wyjątkiem jest Szwecja, która ostatnie 200 lat przeżyła w cieplarnianych warunkach, czerpiąc korzyści z obu wojen światowych).
Polska jest - niestety - słabym ogniwem w walce o rozsądek ekonomiczny i społeczny. Zamiast cnót obywatelskich mamy roszczenia, brakuje poczucia odpowiedzialności. Polski budżet jest konsekwencją ulegania populizmowi kolejnych rządów wpędzających nas w rosnący dług publiczny, o którym w pewnych środowiskach nie wypada wspominać. Sektor prywatny i ci, którzy płacą podatki, muszą utrzymywać izolowane od rynku sektory w przemyśle i rolnictwie. Mamy więc niską stopę inwestycji, rośnie bezrobocie. Populistyczna polityka ma bowiem to do siebie, że znakomicie utrudnia walkę z bezrobociem. Obawiam się, że zrozumienie i akceptacja tej tezy przekracza możliwości wielu polityków.
Populizm jest niebezpieczny nie tylko dlatego, że mami słabsze części społeczeństwa złudzeniami natychmiastowego spełnienia żądań kosztem gospodarki i jej rozwoju. Populizm odrzuca dotychczasowy podział produktu społecznego w imię sprawiedliwości i jednakowych żołądków, nie troszcząc się o takie sprawy jak wzrost produktu społecznego, który powinni zapewnić ci wredni kapitaliści. Ulubiony chwyt populistów to eksponowanie nierówności podziału jako dowodu nędzy tych, którzy otrzymują ileś razy mniej niż Bill Gates. Chociaż to żaden dowód, populistyczne hasła nieźle mącą w głowach niedokształconej części społeczeństwa. Populiści odrzucają fundamentalną tezę o nierówności materialnej jako warunku rozwoju i postępu. Unika się oczywiście mówienia o ekonomicznych konsekwencjach populistycznej polityki, takich jak destabilizacja gospodarki, upadek pieniądza i rynku, na czym najwięcej tracą najubożsi. Kłamliwe jest twierdzenie populistów, że tzw. sprawiedliwy podział zintegruje podzielone społeczeństwo i umożliwi ukształtowanie się społeczeństwa obywatelskiego. Doświadczenie wskazuje, że gospodarka rynkowa USA lepiej zintegrowała obywateli tego kraju niż socjaldemokratyczna, zachodnioeuropejska "trzecia droga" (wyjątkiem jest Szwecja, która ostatnie 200 lat przeżyła w cieplarnianych warunkach, czerpiąc korzyści z obu wojen światowych).
Polska jest - niestety - słabym ogniwem w walce o rozsądek ekonomiczny i społeczny. Zamiast cnót obywatelskich mamy roszczenia, brakuje poczucia odpowiedzialności. Polski budżet jest konsekwencją ulegania populizmowi kolejnych rządów wpędzających nas w rosnący dług publiczny, o którym w pewnych środowiskach nie wypada wspominać. Sektor prywatny i ci, którzy płacą podatki, muszą utrzymywać izolowane od rynku sektory w przemyśle i rolnictwie. Mamy więc niską stopę inwestycji, rośnie bezrobocie. Populistyczna polityka ma bowiem to do siebie, że znakomicie utrudnia walkę z bezrobociem. Obawiam się, że zrozumienie i akceptacja tej tezy przekracza możliwości wielu polityków.
Więcej możesz przeczytać w 31/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.