Martha Stewart przegrała batalię w sądzie, ale wygrywa wojnę o serca Amerykanów Tylko Oprah Winfrey cieszy się w USA większą popularnością niż Martha Stewart. Tę popularność może jeszcze wzmocnić wtrącenie Stewart za kraty. Bo Martha, najbardziej znana Amerykanka polskiego pochodzenia (z domu Kostyra), będzie najsłynniejszą penitencjariuszką Ameryki. Tak się stanie, jeśli w sądzie wyższej instancji uprawomocni się wyrok pięciu miesięcy więzienia dla arbiter elegantiarum, wyroczni w sprawach kuchni, urządzania domów, pielęgnacji ogrodów i organizowania przyjęć weselnych.
Proces pokazowy
Proces Marthy Stewart, który na wiele miesięcy stał się ulubionym serialem Amerykanów, był najbardziej spektakularnym rozdziałem w krótkiej historii rozprawiania się z przestępstwami gospodarczymi prezesów wielkich korporacji. Nie tylko matactwa finansowe znanych menedżerów znalazły się w centrum uwagi, ale także ich wieloletnia bezkarność, hedonistyczny styl życia oraz brak umiaru w wydatkach na przyjemności. Kiedy rozpoczęło się dochodzenie w sprawie Marthy Stewart, prasa opisywała nie tylko jej przewinienia, ale również zwyczaj obciążania firmy rachunkami za luksusowe wycieczki czy fryzjera. Gdzież jednak kulinarnej diwie do Dennisa Kozlowskiego, prezesa firmy Tyco. Wzburzył on opinię publiczną tym, że zdołał wyprowadzić z własnej firmy 170 mln dolarów i nielegalnie sprzedać akcje za następne 430 mln USD.
Na podstawie tzw. aktu Sarbanesa-Oxleya w maju 2004 r. zapadł wyrok skazujący na 24 lata więzienia Jamiego Olisa, menedżera z teksańskiej firmy Dynegy. Udowodniono mu manipulacje księgowe, które spowodowały wzrost przepływów gotówkowych spółki o 300 mln dolarów. Ale Jamie Olis, Dennis Kozlowski czy były prezes Enronu Kenneth Lay to mimo wszystko mało znane osoby. Martha Stewart była idealną kandydatką na mistrzynię przekrętu, mimo że jej przewiny przy grzechach tamtych to drobnostka. Wielka popularność Marthy gwarantowała głośny i widowiskowy proces, czyli wielomiesięczne zainteresowanie mediów. W dodatku sprawa Marthy Stewart odciągnęła uwagę opinii publicznej od procesu Kennetha Laya, do którego prokuratorzy zabierali się wyjątkowo opieszale.
Proces Stewart stał się przebojowym reality show. Oprócz samej sprawy komentowano kostiumy, buty czy fryzury Marthy. Mimo że jej skazanie nie jest wielkim sukcesem wymiaru sprawiedliwości, istotniejsze jest to, że medialne nagłośnienie tego procesu pozwoliło wymiarowi sprawiedliwości zaprezentować nieugiętość w ściganiu bohaterów kreatywnej księgowości.
Kłamstwo Marthy
Oczywiście Stewart nie jest niewinną ofiarą, chociaż jest w pewnym sensie kozłem ofiarnym. W sądzie udowodniono, że nie była nieświadoma skutków swoich decyzji. - Stewart sama była kiedyś maklerem na Wall Street i musiała zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli narazi się na postępowanie sądowe, to narazi też na straty swoją firmę, jej pracowników, udziałowców i partnerów - mówi "Wprost" Mark Spradley z waszyngtońskiego biura UBS, jednego z najbardziej znanych globalnych banków inwestycyjnych.
W jaki sposób Martha Stewart naruszyła prawo? Jej makler Peter Bacanovic powiadomił ją o tym, że Samuel Waksal, szef ImClone, wyprzedaje swoje akcje. Waksal zdawał sobie sprawę, że stracą one gwałtownie na wartości, ponieważ otrzymał poufną informację, iż erbitux, lek produkowany przez jego firmę, nie otrzyma licencji FDA - Komisji ds. Leków i Żywności, czyli nie zostanie dopuszczony do sprzedaży. Stewart dzięki informacji otrzymanej od Bacanovica również sprzedała swój pakiet akcji, zanim ich cena spadła.
Pierwszy zarzut, jaki postawiono Stewart, to insider trading, czyli posłużenie się poufną informacją. Sama sprzedaż akcji na podstawie informacji otrzymanych od maklera nie jest jednak jeszcze przestępstwem w świetle amerykańskiego prawa. Sąd musiał uznać, że skoro Stewart nie była pracownikiem firmy ImClone, a informację o tym, że wartość akcji spadnie, otrzymała od Bacanovica, a nie od samego Waksala, to nie było insider trading. W tym czasie oskarżenie zebrało dowody w innych sprawach. Ostatecznie Stewart została skazana za utrudnianie śledztwa i próby ukrycia dowodów.
Martha, we love you!
Pozbywając się akcji ImClone, Martha Stewart uniknęła straty w wysokości 270 tys. dolarów. Od początku skandalu związanego z tą sprzedażą jej firma Omnimedia, wyceniana w najlepszym okresie na 2 mld dolarów, straciła 60 proc. wartości (w ostatnich dniach, po ogłoszeniu wyroku, cena akcji podskoczyła o ponad 30 proc). Stewart musiała zrezygnować z zarządzania firmą, funkcji jej szefa kreatywnego, miejsca w radzie nadzorczej i pisania artykułów publikowanych w 230 gazetach. Jej telewizyjny show został zawieszony. Omnimedia zwolniły 200 pracowników. Koncern Marthy jednak przetrwa, bo swego czasu zatrudniła dobrych menedżerów. Gdy ogłoszeniodawcy opuścili "Martha Stewart Living" (flagowy tytuł jej wydawnictwa), na rynku pojawiły się dwa inne pisma o pokrewnej tematyce, nie kojarzące się z jej nazwiskiem, ale do niej należące. I odniosły sukces. W dodatku jej produkty do kuchni, łazienki i sypialni cały czas się dobrze sprzedawały.
Opinia publiczna miała w końcu dość nagonki na Marthę. Na jej adres mailowy wysłano 170 tys. maili z wyrazami poparcia. W obronie Marthy wystąpiły gwiazdy Hollywood - Meryl Streep i Sigourney Weaver. Sama Stewart, skazana na pięć miesięcy więzienia i tyleż aresztu domowego, przyjęła dwojaką strategię: z jednej strony jej prawnicy zamierzają wnieść apelację, z drugiej - potencjalna penitencjariuszka zatrudniła doradcę, który specjalizuje się w przygotowywaniu korporacyjnych przestępców do psychicznych dyskomfortów związanych z odsiadywaniem wyroku. Każda z tych strategii da się dobrze sprzedać medialnie, nic więc dziwnego, że Martha Stewart zapowiada nie tylko powrót do swojej firmy i publikację książki, ale też nowe pomysły. Na razie przegrała bitwę w sądzie, ale wygrywa wojnę o serca Amerykanów.
Proces Marthy Stewart, który na wiele miesięcy stał się ulubionym serialem Amerykanów, był najbardziej spektakularnym rozdziałem w krótkiej historii rozprawiania się z przestępstwami gospodarczymi prezesów wielkich korporacji. Nie tylko matactwa finansowe znanych menedżerów znalazły się w centrum uwagi, ale także ich wieloletnia bezkarność, hedonistyczny styl życia oraz brak umiaru w wydatkach na przyjemności. Kiedy rozpoczęło się dochodzenie w sprawie Marthy Stewart, prasa opisywała nie tylko jej przewinienia, ale również zwyczaj obciążania firmy rachunkami za luksusowe wycieczki czy fryzjera. Gdzież jednak kulinarnej diwie do Dennisa Kozlowskiego, prezesa firmy Tyco. Wzburzył on opinię publiczną tym, że zdołał wyprowadzić z własnej firmy 170 mln dolarów i nielegalnie sprzedać akcje za następne 430 mln USD.
Na podstawie tzw. aktu Sarbanesa-Oxleya w maju 2004 r. zapadł wyrok skazujący na 24 lata więzienia Jamiego Olisa, menedżera z teksańskiej firmy Dynegy. Udowodniono mu manipulacje księgowe, które spowodowały wzrost przepływów gotówkowych spółki o 300 mln dolarów. Ale Jamie Olis, Dennis Kozlowski czy były prezes Enronu Kenneth Lay to mimo wszystko mało znane osoby. Martha Stewart była idealną kandydatką na mistrzynię przekrętu, mimo że jej przewiny przy grzechach tamtych to drobnostka. Wielka popularność Marthy gwarantowała głośny i widowiskowy proces, czyli wielomiesięczne zainteresowanie mediów. W dodatku sprawa Marthy Stewart odciągnęła uwagę opinii publicznej od procesu Kennetha Laya, do którego prokuratorzy zabierali się wyjątkowo opieszale.
Proces Stewart stał się przebojowym reality show. Oprócz samej sprawy komentowano kostiumy, buty czy fryzury Marthy. Mimo że jej skazanie nie jest wielkim sukcesem wymiaru sprawiedliwości, istotniejsze jest to, że medialne nagłośnienie tego procesu pozwoliło wymiarowi sprawiedliwości zaprezentować nieugiętość w ściganiu bohaterów kreatywnej księgowości.
Kłamstwo Marthy
Oczywiście Stewart nie jest niewinną ofiarą, chociaż jest w pewnym sensie kozłem ofiarnym. W sądzie udowodniono, że nie była nieświadoma skutków swoich decyzji. - Stewart sama była kiedyś maklerem na Wall Street i musiała zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli narazi się na postępowanie sądowe, to narazi też na straty swoją firmę, jej pracowników, udziałowców i partnerów - mówi "Wprost" Mark Spradley z waszyngtońskiego biura UBS, jednego z najbardziej znanych globalnych banków inwestycyjnych.
W jaki sposób Martha Stewart naruszyła prawo? Jej makler Peter Bacanovic powiadomił ją o tym, że Samuel Waksal, szef ImClone, wyprzedaje swoje akcje. Waksal zdawał sobie sprawę, że stracą one gwałtownie na wartości, ponieważ otrzymał poufną informację, iż erbitux, lek produkowany przez jego firmę, nie otrzyma licencji FDA - Komisji ds. Leków i Żywności, czyli nie zostanie dopuszczony do sprzedaży. Stewart dzięki informacji otrzymanej od Bacanovica również sprzedała swój pakiet akcji, zanim ich cena spadła.
Pierwszy zarzut, jaki postawiono Stewart, to insider trading, czyli posłużenie się poufną informacją. Sama sprzedaż akcji na podstawie informacji otrzymanych od maklera nie jest jednak jeszcze przestępstwem w świetle amerykańskiego prawa. Sąd musiał uznać, że skoro Stewart nie była pracownikiem firmy ImClone, a informację o tym, że wartość akcji spadnie, otrzymała od Bacanovica, a nie od samego Waksala, to nie było insider trading. W tym czasie oskarżenie zebrało dowody w innych sprawach. Ostatecznie Stewart została skazana za utrudnianie śledztwa i próby ukrycia dowodów.
Martha, we love you!
Pozbywając się akcji ImClone, Martha Stewart uniknęła straty w wysokości 270 tys. dolarów. Od początku skandalu związanego z tą sprzedażą jej firma Omnimedia, wyceniana w najlepszym okresie na 2 mld dolarów, straciła 60 proc. wartości (w ostatnich dniach, po ogłoszeniu wyroku, cena akcji podskoczyła o ponad 30 proc). Stewart musiała zrezygnować z zarządzania firmą, funkcji jej szefa kreatywnego, miejsca w radzie nadzorczej i pisania artykułów publikowanych w 230 gazetach. Jej telewizyjny show został zawieszony. Omnimedia zwolniły 200 pracowników. Koncern Marthy jednak przetrwa, bo swego czasu zatrudniła dobrych menedżerów. Gdy ogłoszeniodawcy opuścili "Martha Stewart Living" (flagowy tytuł jej wydawnictwa), na rynku pojawiły się dwa inne pisma o pokrewnej tematyce, nie kojarzące się z jej nazwiskiem, ale do niej należące. I odniosły sukces. W dodatku jej produkty do kuchni, łazienki i sypialni cały czas się dobrze sprzedawały.
Opinia publiczna miała w końcu dość nagonki na Marthę. Na jej adres mailowy wysłano 170 tys. maili z wyrazami poparcia. W obronie Marthy wystąpiły gwiazdy Hollywood - Meryl Streep i Sigourney Weaver. Sama Stewart, skazana na pięć miesięcy więzienia i tyleż aresztu domowego, przyjęła dwojaką strategię: z jednej strony jej prawnicy zamierzają wnieść apelację, z drugiej - potencjalna penitencjariuszka zatrudniła doradcę, który specjalizuje się w przygotowywaniu korporacyjnych przestępców do psychicznych dyskomfortów związanych z odsiadywaniem wyroku. Każda z tych strategii da się dobrze sprzedać medialnie, nic więc dziwnego, że Martha Stewart zapowiada nie tylko powrót do swojej firmy i publikację książki, ale też nowe pomysły. Na razie przegrała bitwę w sądzie, ale wygrywa wojnę o serca Amerykanów.
Biznes zza krat |
---|
Andrew Fastow, szef finansowy Enronu, został skazany na 10 lat więzienia, ale nie uszczupli to jego pokaźnego majątku. Steve Madden, były szef firmy obuwniczej, której modna linia sprzedawana jest pod jego nazwiskiem, został skazany na 41 miesięcy więzienia za oszustwa giełdowe, ale firmowanie butów własnym nazwiskiem będzie mu przynosić - nawet podczas odbywania wyroku - 700 tys. dolarów rocznie. "Proces Kennetha Laya przeciągnie się w nieskończoność, aż utknie na zarzucie obrony o naruszenie procedur lub technicznych błędach oskarżenia" - mówi Mark Spradley z waszyngtońskiego biura UBS. Oznacza to, że spektakularny upadek gigantów jest de facto miekkim lądowaniem. |
Więcej możesz przeczytać w 31/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.