Niemieccy przywódcy nie powinni mieć już wątpliwości, jakie są prawdziwe zamiary Eriki Steinbach
Jestem przeciwna pokazywanej w różnych telewizjach radosnej paplaninie publicystów znających się na wszystkim. Rozumiem, że tzw. parcie na szkło bywa silniejsze od wiedzy. Eksperci od wszystkiego nie biorą pod uwagę słuchaczy i widzów, oni chcą być na wizji. Otóż nie jest prawdą to, co powiedział w TVN 24 jeden z nich, że kanclerze i prezydenci Republiki Federalnej Niemiec zawsze uczestniczą w imprezach ziomkostw. Do roku 2000 żaden kanclerz nie wziął udziału w takiej imprezie. Zrobił to dopiero socjaldemokrata Gerhard Schršder, czym w znaczący sposób przyczynił się do eksplozji aktywności Eriki Steinbach. Z prezydentów swoją obecnością zaszczycił zjazd wysiedlonych wywodzący się z SPD Johannes Rau, a dziesięć dni temu chadek Horst Kšhler.
Niepisaną zasadą od dziesięcioleci było unikanie przez czołowych polityków niemieckich angażowania się w rewizjonistyczne imprezy BdV. Nie robił tego kanclerz Kohl, choć "wypędzeni" należeli do jego klienteli wyborczej. Erika Steinbach wykorzystała przychylność Schršdera, a ostatnio prezydenta Kšhlera do rozpętania kolejnej kampanii nienawiści wobec Polski i Polaków. Jej wywiad dla publicznej rozgłośni Deutschlandfunk jest tak obrzydliwy, że aż niewart komentarza. Co się stało, że po wzruszających do łez zapewnieniach o współczuciu dla polskich ofiar nazizmu Erika Steinbach powróciła do dawnego stylu rozprawiania się z naszym narodem? Moim zdaniem, Steinbach puściły nerwy, bo natrafiła na mur nie do przebicia, a jest nim stanowczy sprzeciw polskiej strony wobec planów utworzenia w Berlinie Centrum przeciw Wypędzeniom.
Pełne arogancji i wręcz pogardy dla ofiar powstania warszawskiego słowa, z których szczególnie bezczelne jest stwierdzenie, iż Niemcy mają prawo do szacowania strat Warszawy, bo to oni ją zburzyli, wystarczą, by w głowach niemieckich przywódców odezwał się dzwonek alarmowy. Jeśli ktoś z nich przypuszczał, że Erika Steinbach pragnie jedynie zgodnie z historyczną prawdą uczcić wysiedlonych po wojnie rodaków, musi dojść do wniosku, że jej celem jest doprowadzenie do "ostatecznego rozwiązania" kwestii krzywd wyrządzonych Niemcom przez Polaków. Bo jak stwierdziła: Czesi i Polacy zawsze chcieli wypędzić Niemców z ich ziem ojczystych.
Należy pozytywnie ocenić reakcję na ten wywiad Klubu Parlamentarnego SPD w Bundestagu. Rzecznik klubu oświadczył, że Steinbach zdyskredytowała swą koncepcję budowy centrum z pomocą rządu niemieckiego. Pozostaje mieć nadzieję, że głos zabiorą również czołowi politycy frakcji CDU/CSU. Może i oni zauważą, że lekkomyślnością jest dopuszczenie do tego, by stosunki z Polską kształtowała Erika Steinbach.
Niepisaną zasadą od dziesięcioleci było unikanie przez czołowych polityków niemieckich angażowania się w rewizjonistyczne imprezy BdV. Nie robił tego kanclerz Kohl, choć "wypędzeni" należeli do jego klienteli wyborczej. Erika Steinbach wykorzystała przychylność Schršdera, a ostatnio prezydenta Kšhlera do rozpętania kolejnej kampanii nienawiści wobec Polski i Polaków. Jej wywiad dla publicznej rozgłośni Deutschlandfunk jest tak obrzydliwy, że aż niewart komentarza. Co się stało, że po wzruszających do łez zapewnieniach o współczuciu dla polskich ofiar nazizmu Erika Steinbach powróciła do dawnego stylu rozprawiania się z naszym narodem? Moim zdaniem, Steinbach puściły nerwy, bo natrafiła na mur nie do przebicia, a jest nim stanowczy sprzeciw polskiej strony wobec planów utworzenia w Berlinie Centrum przeciw Wypędzeniom.
Pełne arogancji i wręcz pogardy dla ofiar powstania warszawskiego słowa, z których szczególnie bezczelne jest stwierdzenie, iż Niemcy mają prawo do szacowania strat Warszawy, bo to oni ją zburzyli, wystarczą, by w głowach niemieckich przywódców odezwał się dzwonek alarmowy. Jeśli ktoś z nich przypuszczał, że Erika Steinbach pragnie jedynie zgodnie z historyczną prawdą uczcić wysiedlonych po wojnie rodaków, musi dojść do wniosku, że jej celem jest doprowadzenie do "ostatecznego rozwiązania" kwestii krzywd wyrządzonych Niemcom przez Polaków. Bo jak stwierdziła: Czesi i Polacy zawsze chcieli wypędzić Niemców z ich ziem ojczystych.
Należy pozytywnie ocenić reakcję na ten wywiad Klubu Parlamentarnego SPD w Bundestagu. Rzecznik klubu oświadczył, że Steinbach zdyskredytowała swą koncepcję budowy centrum z pomocą rządu niemieckiego. Pozostaje mieć nadzieję, że głos zabiorą również czołowi politycy frakcji CDU/CSU. Może i oni zauważą, że lekkomyślnością jest dopuszczenie do tego, by stosunki z Polską kształtowała Erika Steinbach.
Więcej możesz przeczytać w 37/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.