Wraca moda na prawdziwych mężczyzn
Jestem przede wszystkim mężczyzną" - tak Zinedine Zidane tłumaczył, dlaczego w finale piłkarskich mistrzostw świata uderzył głową Marca Materazziego. To wystarczyło, by rodacy natychmiast wybaczyli mu wybryk, który prawdopodobnie kosztował Francję utratę tytułu najlepszej drużyny globu. W niedawnym sondażu "Le Journal du Dimanche" Zidane został uznany za najpopularniejszą osobę we Francji. Piosenka "Coup de boule", zainspirowana zachowaniem gwiazdora futbolu, okupuje pierwsze miejsce francuskiej listy przebojów. Kolejne koncerny ustawiają się w kolejce do byłego kapitana reprezentacji "trójkolorowych", by podpisać z nim kontrakty reklamowe. Dlaczego na pierwszy rzut oka "bandyckie" zachowanie ZidaneŐa zostało tak dobrze przyjęte? Dlatego że wpisało się w nowy trend, coraz bardziej widoczny w świecie Zachodu, nazywany menesansem, czyli renesansem prawdziwych mężczyzn.
Menesans oznacza powrót do manifestowania typowo męskich cech i zachowań, które znalazły się w odwrocie pod wpływem mody na metroseksualizm, panującej na przełomie XX i XXI wieku. - Tendencja do zacierania różnic między płciami okazała się ślepą uliczką. Bez typowo męskich zachowań, jak odwaga, chęć przewodzenia, umiejętność podejmowania decyzji, nasz świat pogrąży się w dekadencji. Dlatego męskość jest dziś znów w cenie - mówi "Wprost" prof. Harvey Mansfield z Uniwersytetu Harvarda, autor książki "Manliness" ("Męskość"). Ta właśnie książka zainicjowała dyskusję o menesansie.
Twardziele polityki
Gdy dochodzi do spotkań w trójkącie Jarosław Kaczyński - Andrzej Lepper - Roman Giertych, w opisujących je komentarzach niemal zawsze pojawia się przymiotnik "męski". Żaden z tych polityków nie ukrywa swych przywódczych ambicji. Giertych i Lepper otwarcie przyznają, że w przyszłości zamierzają sięgnąć po prezydenturę. To dlatego te spotkania są zawsze pełne napięcia, utarczek, ostrych słów, a Lepper niczym mantrę powtarza zwrot o potrzebie odbycia "męskiej rozmowy". Również polityka zagraniczna tej bardzo męskiej koalicji jest stanowcza, bezkompromisowa, mało dyplomatyczna.
- Partie rządzące dziś w Polsce cechuje agresja i chęć dominacji nad partnerami, czyli ich przedstawiciele przejawiają cechy typowe dla mężczyzn. Właśnie takie zachowanie jest jedną z przyczyn ich ostatnich politycznych sukcesów. Duża część naszego społeczeństwa powiela patriarchalny schemat rodziny, gdzie decydujący głos należy do mężczyzny. Do tej pory nie było partii reprezentującej taki sposób myślenia. PiS, LPR i Samoobrona zapełniły tę lukę - uważa prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Męski sposób uprawiania polityki to nie wyjątek, ale coraz częściej reguła nawet w krajach rozwiniętych, które wcześniej odeszły od patriarchalnego modelu społeczeństwa. Bardzo męski image ma ekipa zasiadająca obecnie w Białym Domu. Prezydent George Bush na swoim biurku trzyma dwa zdjęcia: własne, na którym widać go spoconego w kowbojskim kapeluszu na głowie, oraz Ronalda Reagana - także w takim kapeluszu. Wiceprezydent Dick Cheney to również twardziel w stylu Johna WayneŐa i zwolennik typowo męskiej rozrywki, jaką jest polowanie. Donald Rumsfeld, szef Pentagonu, we wszelkich przemówieniach szermuje stanowczą, męską terminologią.
Objawy zmężnienia polityki widać coraz wyraźniej także w Europie. Nawet we Francji, pod wpływem stylu lidera skrajnej prawicy Jeana-Marie Le Pena, od pewnego czasu męskie cechy prezentuje w publicznej debacie Nicolas Sarkozy, zapowiadający twarde rozprawienie się z nielegalnymi imigrantami i radykalne ukrócenie przestępczości w wielkich miastach. W Wielkiej Brytanii opinią prawdziwego mężczyzny cieszy się wicepremier John Prescott. Zasłużenie - dzięki hartowi ducha, konsekwencji i pracowitości - wyrwał się z północnej Walii, gdzie dorastał w biednej, rozbitej rodzinie i doszedł aż na Downing Street. Brytyjczycy cenią go właśnie za determinację. Najlepiej widać to było w 2001 r., gdy Prescott - w odruchu rewanżu - uderzył w twarz demonstranta, który obrzucił go jajkami w czasie wizyty w rodzinnej Walii. Jak wykazały później sondaże, dzięki temu zachowaniu wicepremier bardzo zyskał w oczach Brytyjczyków.
Popyt na męskość
- Coraz większa popularność polityków podkreślających własną męskość to reakcja na zamachy z 11 września. Stan wojny, w jakim znaleźliśmy się w ich wyniku, wymaga męskich zachowań: agresywności, zdecydowania, szybkich decyzji. W obliczu zagrożenia terroryzmem nie można sobie pozwolić na wątpliwości i okazywanie słabości - tłumaczy prof. Harvey Mansfield. Takie postawy znajdują odbicie w sferze kultury. Po 2001 r. regularnie powstają filmy gloryfikujące męskie zachowania: "Troja" - wskrzeszająca mit Achillesa, "Aleksander Wielki" - przypominający słynnego wodza antycznej Grecji, czy "Superman:Powrót". W USA zaroiło się od "męskiej literatury" - w ciągu ostatniego roku pojawiły się takie książki, jak "Prawdziwi mężczyźni nie przepraszają", "Alfabet męskości" i "Mam nadzieję, że w piekle serwują piwo". Na zakończonym niedawno festiwalu filmowym w Wenecji swoje pięć minut miał typowo męski gatunek, jakim jest western, mimo że jego koniec ogłaszano już wielokrotnie. Na przekór tym przepowiedniom na Lido pokazano nową wersję klasyka "Za garść dolarów" Sergia Leone, a Polak Piotr Uklański zaprezentował western "Summer Love".
Feministyczna inżynieria
"Mężczyźni zawsze byli dumni z tego, że są mężczyznami, ich płeć dawała im poczucie pewności siebie. Jednak w ostatnich latach to się zmieniło. Zabiegi inżynierii społecznej zachwiały tym poczuciem dumy" - napisał prof. Waller Newell z Uniwersytetu Carleton w książce "Kod mężczyzny". Owocem inżynierii społecznej, o której pisze Newell, były narodziny mężczyzny metroseksualnego. Jako pierwszy tego terminu użył kulturoznawca Mark Simpson w 1994 r., który nowy męski typ określił jako "młodego człowieka posiadającego sporo pieniędzy i żyjącego w metropolii, gdzie ma możliwość odwiedzania najlepszych sklepów, najlepszych sal do ćwiczeń, najlepszych klubów i najlepszych fryzjerów". Termin "metroseksualizm", którego ikoną stał się gogusiowaty David Beckham, zrobił wielką karierę: zaczęły nawet powstawać specjalne linie metroseksualnych kosmetyków i ubrań. Apogeum nowego trendu przypadło na 2003 r., gdy "metroseksualizm" został uznany za słowo roku. Zaczęły powstawać jego mutacje: technoseksualizm, uberseksualizm czy heteropolitarność, które miały być kolejnymi określeniami uładzonych chłopców i panów mieszkających w wielkich miastach Zachodu.
Narodziny metroseksualizmu były konsekwencją zmian w życiu społecznym i kulturze. - Kultura staje się coraz bardziej kobieca, czyli coraz większe znaczenie mają w niej zgoda i harmonia, a mniejsze agresja i stawianie na swoim. Coraz więcej czasu spędzamy w biurach i centrach handlowych, coraz rzadziej musimy o coś walczyć. To właśnie prowadzi do feminizacji naszego codziennego życia - tłumaczy dr Tomasz Szlendak, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Okazało się jednak, że nie tak łatwo wtłoczyć mężczyzn w sfeminizowane ramy. Metroseksualną konwencję, którą żyły media, podchwyciła tylko część najlepiej zarabiających panów z wielkich miast, przeważnie zresztą gejów. - Wizerunek mężczyzn zawsze tworzyli sami mężczyźni: to oni wykreowali Achillesa, Tarzana czy Jamesa Bonda. Metroseksualizm to przykład męskiej ikony kulturowej wymyślonej pod wpływem kobiet - uważa prof. Roch Sulima, antropolog kulturowy z Uniwersytetu Warszawskiego. Kobieca wizja współczesnego mężczyzny okazała się jednak zbyt wyidealizowana.
Współczesne kobiety coraz częściej dobrze zarabiają, zajmują prestiżowe stanowiska w wielkich koncernach i w ten sposób stają się coraz bardziej niezależne od swoich partnerów. Stąd wziął się pomysł wykreowana mężczyzny metroseksualnego, którego głównym zadaniem było dbanie o własny wygląd - miał on być raczej ozdobą u boku samodzielnej współczesnej kobiety, a nie realnym partnerem dzielącym z nią odpowiedzialność. Okazało się jednak, że taki model związku nie odpowiada żadnej ze stron. - Panie są coraz bardziej zmęczone osiągnięciami ruchu feministycznego, dzięki któremu zyskały tyle wolności. Potrzebują partnerów, którzy ich wesprą w trudnych chwilach i będą potrafili choćby naprawić kran, a nie niedojrzałych facetów myślących tylko o sobie. To dlatego z takim podziwem kobiet spotkało się zachowanie ZidaneŐa. One szukają mężczyzn, którzy bez wahania staną w obronie własnej rodziny - mówi "Wprost" Ann OŐReilly, współautorka książki "Przyszłość mężczyzn".
Męskie mocarstwo
Głodu konserwatywnych zachowań - nie tylko zresztą męskich, ale i kobiecych - dowodzi popularność serialu "Lost: Zagubieni" (emisję jego drugiej serii właśnie rozpoczęła telewizyjna Jedynka). Film opowiada o rozbitkach z samolotu, którzy zostali skazani na życie na opuszczonej wyspie. Pozostawieni sami sobie w sytuacji ekstremalnej natychmiast odtwarzają tradycyjne modele zachowań: kobiety zajmują się gotowaniem i sprzątaniem, mężczyźni dbają o bezpieczeństwo i poszukują żywności. Serial spodobał się na tyle, że prawa jego emisji wykupiły telewizje 180 krajów. Został on uznany za drugi pod względem popularności program telewizyjny na świecie w głosowaniu przeprowadzonym wśród widzów 20 państw przez firmę Intorma Telecoms and Media.
Powrót do bardziej tradycyjnych męskich zachowań jest ewidentny, ale nie brak głosów, że nie będzie to zjawisko trwałe. Dr Tomasz Szlendak uważa, że jest to po prostu łabędzi śpiew osób wychowanych według klasycznych patriarchalnych wzorów. - Obecnie rządzące w Polsce partie zwyciężyły w wyborach, zdobywając poparcie w małych miejscowościach oraz wśród ludzi starszych, czyli wśród wyborców wychowanych według wzorców męskiej dominacji. Młodzi i mieszkańcy wielkich miast wolą polityków mniej samczych, bardziej stonowanych, jak choćby Donald Tusk - podkreśla dr Szlendak. Prof. Roch Sulima także nie wierzy w trwałość menesansu, określając go jako kolejną modę, która przeminie.
Dobitnych argumentów w obronie menesansu używa jednak prof. Harvey Mansfield. - Deficyt męskości, w jakim tak łatwo pogrąża się Europa, może być zwyczajnie niebezpieczny: za jakiś czas nie będzie miał kto bronić waszego kontynentu, a wtedy zostaniecie zwyczajnie podbici. Podzielicie los chociażby Imperium Rzymskiego - ostrzega prof. Mansfield. Łatwo wskazać potencjalnego zwycięzcę: obowiązująca w Chinach polityka jednego dziecka sprawia, że już teraz w Państwie Środka na 100 kobiet przypada 119 mężczyzn (światowa średnia to 100 kobiet na 106 mężczyzn). Ta dysproporcja będzie się ciągle powiększała, a łatwo sobie wyobrazić, jak zachowają się mężczyźni, którzy nie mogą sobie znaleźć żony, i jaką politykę będzie prowadzić zdominowane przez nich mocarstwo. Oznacza to, że tylko menesans może nas uchronić przed chińską dominacją.
Fot: Z. Furman
Menesans oznacza powrót do manifestowania typowo męskich cech i zachowań, które znalazły się w odwrocie pod wpływem mody na metroseksualizm, panującej na przełomie XX i XXI wieku. - Tendencja do zacierania różnic między płciami okazała się ślepą uliczką. Bez typowo męskich zachowań, jak odwaga, chęć przewodzenia, umiejętność podejmowania decyzji, nasz świat pogrąży się w dekadencji. Dlatego męskość jest dziś znów w cenie - mówi "Wprost" prof. Harvey Mansfield z Uniwersytetu Harvarda, autor książki "Manliness" ("Męskość"). Ta właśnie książka zainicjowała dyskusję o menesansie.
Twardziele polityki
Gdy dochodzi do spotkań w trójkącie Jarosław Kaczyński - Andrzej Lepper - Roman Giertych, w opisujących je komentarzach niemal zawsze pojawia się przymiotnik "męski". Żaden z tych polityków nie ukrywa swych przywódczych ambicji. Giertych i Lepper otwarcie przyznają, że w przyszłości zamierzają sięgnąć po prezydenturę. To dlatego te spotkania są zawsze pełne napięcia, utarczek, ostrych słów, a Lepper niczym mantrę powtarza zwrot o potrzebie odbycia "męskiej rozmowy". Również polityka zagraniczna tej bardzo męskiej koalicji jest stanowcza, bezkompromisowa, mało dyplomatyczna.
- Partie rządzące dziś w Polsce cechuje agresja i chęć dominacji nad partnerami, czyli ich przedstawiciele przejawiają cechy typowe dla mężczyzn. Właśnie takie zachowanie jest jedną z przyczyn ich ostatnich politycznych sukcesów. Duża część naszego społeczeństwa powiela patriarchalny schemat rodziny, gdzie decydujący głos należy do mężczyzny. Do tej pory nie było partii reprezentującej taki sposób myślenia. PiS, LPR i Samoobrona zapełniły tę lukę - uważa prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Męski sposób uprawiania polityki to nie wyjątek, ale coraz częściej reguła nawet w krajach rozwiniętych, które wcześniej odeszły od patriarchalnego modelu społeczeństwa. Bardzo męski image ma ekipa zasiadająca obecnie w Białym Domu. Prezydent George Bush na swoim biurku trzyma dwa zdjęcia: własne, na którym widać go spoconego w kowbojskim kapeluszu na głowie, oraz Ronalda Reagana - także w takim kapeluszu. Wiceprezydent Dick Cheney to również twardziel w stylu Johna WayneŐa i zwolennik typowo męskiej rozrywki, jaką jest polowanie. Donald Rumsfeld, szef Pentagonu, we wszelkich przemówieniach szermuje stanowczą, męską terminologią.
Objawy zmężnienia polityki widać coraz wyraźniej także w Europie. Nawet we Francji, pod wpływem stylu lidera skrajnej prawicy Jeana-Marie Le Pena, od pewnego czasu męskie cechy prezentuje w publicznej debacie Nicolas Sarkozy, zapowiadający twarde rozprawienie się z nielegalnymi imigrantami i radykalne ukrócenie przestępczości w wielkich miastach. W Wielkiej Brytanii opinią prawdziwego mężczyzny cieszy się wicepremier John Prescott. Zasłużenie - dzięki hartowi ducha, konsekwencji i pracowitości - wyrwał się z północnej Walii, gdzie dorastał w biednej, rozbitej rodzinie i doszedł aż na Downing Street. Brytyjczycy cenią go właśnie za determinację. Najlepiej widać to było w 2001 r., gdy Prescott - w odruchu rewanżu - uderzył w twarz demonstranta, który obrzucił go jajkami w czasie wizyty w rodzinnej Walii. Jak wykazały później sondaże, dzięki temu zachowaniu wicepremier bardzo zyskał w oczach Brytyjczyków.
Popyt na męskość
- Coraz większa popularność polityków podkreślających własną męskość to reakcja na zamachy z 11 września. Stan wojny, w jakim znaleźliśmy się w ich wyniku, wymaga męskich zachowań: agresywności, zdecydowania, szybkich decyzji. W obliczu zagrożenia terroryzmem nie można sobie pozwolić na wątpliwości i okazywanie słabości - tłumaczy prof. Harvey Mansfield. Takie postawy znajdują odbicie w sferze kultury. Po 2001 r. regularnie powstają filmy gloryfikujące męskie zachowania: "Troja" - wskrzeszająca mit Achillesa, "Aleksander Wielki" - przypominający słynnego wodza antycznej Grecji, czy "Superman:Powrót". W USA zaroiło się od "męskiej literatury" - w ciągu ostatniego roku pojawiły się takie książki, jak "Prawdziwi mężczyźni nie przepraszają", "Alfabet męskości" i "Mam nadzieję, że w piekle serwują piwo". Na zakończonym niedawno festiwalu filmowym w Wenecji swoje pięć minut miał typowo męski gatunek, jakim jest western, mimo że jego koniec ogłaszano już wielokrotnie. Na przekór tym przepowiedniom na Lido pokazano nową wersję klasyka "Za garść dolarów" Sergia Leone, a Polak Piotr Uklański zaprezentował western "Summer Love".
Feministyczna inżynieria
"Mężczyźni zawsze byli dumni z tego, że są mężczyznami, ich płeć dawała im poczucie pewności siebie. Jednak w ostatnich latach to się zmieniło. Zabiegi inżynierii społecznej zachwiały tym poczuciem dumy" - napisał prof. Waller Newell z Uniwersytetu Carleton w książce "Kod mężczyzny". Owocem inżynierii społecznej, o której pisze Newell, były narodziny mężczyzny metroseksualnego. Jako pierwszy tego terminu użył kulturoznawca Mark Simpson w 1994 r., który nowy męski typ określił jako "młodego człowieka posiadającego sporo pieniędzy i żyjącego w metropolii, gdzie ma możliwość odwiedzania najlepszych sklepów, najlepszych sal do ćwiczeń, najlepszych klubów i najlepszych fryzjerów". Termin "metroseksualizm", którego ikoną stał się gogusiowaty David Beckham, zrobił wielką karierę: zaczęły nawet powstawać specjalne linie metroseksualnych kosmetyków i ubrań. Apogeum nowego trendu przypadło na 2003 r., gdy "metroseksualizm" został uznany za słowo roku. Zaczęły powstawać jego mutacje: technoseksualizm, uberseksualizm czy heteropolitarność, które miały być kolejnymi określeniami uładzonych chłopców i panów mieszkających w wielkich miastach Zachodu.
Narodziny metroseksualizmu były konsekwencją zmian w życiu społecznym i kulturze. - Kultura staje się coraz bardziej kobieca, czyli coraz większe znaczenie mają w niej zgoda i harmonia, a mniejsze agresja i stawianie na swoim. Coraz więcej czasu spędzamy w biurach i centrach handlowych, coraz rzadziej musimy o coś walczyć. To właśnie prowadzi do feminizacji naszego codziennego życia - tłumaczy dr Tomasz Szlendak, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Okazało się jednak, że nie tak łatwo wtłoczyć mężczyzn w sfeminizowane ramy. Metroseksualną konwencję, którą żyły media, podchwyciła tylko część najlepiej zarabiających panów z wielkich miast, przeważnie zresztą gejów. - Wizerunek mężczyzn zawsze tworzyli sami mężczyźni: to oni wykreowali Achillesa, Tarzana czy Jamesa Bonda. Metroseksualizm to przykład męskiej ikony kulturowej wymyślonej pod wpływem kobiet - uważa prof. Roch Sulima, antropolog kulturowy z Uniwersytetu Warszawskiego. Kobieca wizja współczesnego mężczyzny okazała się jednak zbyt wyidealizowana.
Współczesne kobiety coraz częściej dobrze zarabiają, zajmują prestiżowe stanowiska w wielkich koncernach i w ten sposób stają się coraz bardziej niezależne od swoich partnerów. Stąd wziął się pomysł wykreowana mężczyzny metroseksualnego, którego głównym zadaniem było dbanie o własny wygląd - miał on być raczej ozdobą u boku samodzielnej współczesnej kobiety, a nie realnym partnerem dzielącym z nią odpowiedzialność. Okazało się jednak, że taki model związku nie odpowiada żadnej ze stron. - Panie są coraz bardziej zmęczone osiągnięciami ruchu feministycznego, dzięki któremu zyskały tyle wolności. Potrzebują partnerów, którzy ich wesprą w trudnych chwilach i będą potrafili choćby naprawić kran, a nie niedojrzałych facetów myślących tylko o sobie. To dlatego z takim podziwem kobiet spotkało się zachowanie ZidaneŐa. One szukają mężczyzn, którzy bez wahania staną w obronie własnej rodziny - mówi "Wprost" Ann OŐReilly, współautorka książki "Przyszłość mężczyzn".
Męskie mocarstwo
Głodu konserwatywnych zachowań - nie tylko zresztą męskich, ale i kobiecych - dowodzi popularność serialu "Lost: Zagubieni" (emisję jego drugiej serii właśnie rozpoczęła telewizyjna Jedynka). Film opowiada o rozbitkach z samolotu, którzy zostali skazani na życie na opuszczonej wyspie. Pozostawieni sami sobie w sytuacji ekstremalnej natychmiast odtwarzają tradycyjne modele zachowań: kobiety zajmują się gotowaniem i sprzątaniem, mężczyźni dbają o bezpieczeństwo i poszukują żywności. Serial spodobał się na tyle, że prawa jego emisji wykupiły telewizje 180 krajów. Został on uznany za drugi pod względem popularności program telewizyjny na świecie w głosowaniu przeprowadzonym wśród widzów 20 państw przez firmę Intorma Telecoms and Media.
Powrót do bardziej tradycyjnych męskich zachowań jest ewidentny, ale nie brak głosów, że nie będzie to zjawisko trwałe. Dr Tomasz Szlendak uważa, że jest to po prostu łabędzi śpiew osób wychowanych według klasycznych patriarchalnych wzorów. - Obecnie rządzące w Polsce partie zwyciężyły w wyborach, zdobywając poparcie w małych miejscowościach oraz wśród ludzi starszych, czyli wśród wyborców wychowanych według wzorców męskiej dominacji. Młodzi i mieszkańcy wielkich miast wolą polityków mniej samczych, bardziej stonowanych, jak choćby Donald Tusk - podkreśla dr Szlendak. Prof. Roch Sulima także nie wierzy w trwałość menesansu, określając go jako kolejną modę, która przeminie.
Dobitnych argumentów w obronie menesansu używa jednak prof. Harvey Mansfield. - Deficyt męskości, w jakim tak łatwo pogrąża się Europa, może być zwyczajnie niebezpieczny: za jakiś czas nie będzie miał kto bronić waszego kontynentu, a wtedy zostaniecie zwyczajnie podbici. Podzielicie los chociażby Imperium Rzymskiego - ostrzega prof. Mansfield. Łatwo wskazać potencjalnego zwycięzcę: obowiązująca w Chinach polityka jednego dziecka sprawia, że już teraz w Państwie Środka na 100 kobiet przypada 119 mężczyzn (światowa średnia to 100 kobiet na 106 mężczyzn). Ta dysproporcja będzie się ciągle powiększała, a łatwo sobie wyobrazić, jak zachowają się mężczyźni, którzy nie mogą sobie znaleźć żony, i jaką politykę będzie prowadzić zdominowane przez nich mocarstwo. Oznacza to, że tylko menesans może nas uchronić przed chińską dominacją.
TRENDYMANIA |
---|
Od połowy lat 90. ubiegłego wieku zrodziło się co najmniej kilka koncepcji opisujących nowe męskie typy zachowań: Metroseksualizm - ten trend opisuje młodych i bogatych miesz-kańców zachodnich metropolii. Ich życie polega na ciągłym szu-kaniu przyjemności, nieustannym hedonizmie, który umożliwiają wielkomiejskie rozrywki: kluby, restauracje, salony piękności, centra handlowe. Najbardziej znanym przykładem mężczyzny uznawanego za metroseksualnego jest David Beckham. Technoseksualizm - typ bardzo podobny do mężczyzny metro-seksualnego. Jedyna różnica polega na tym, że ciągle goni on za nowościami technicznymi - zawsze ma najnowszy model komór-ki, laptopa czy telewizora plazmowego. Ikoną tego trendu jest szwedzki piłkarz Fredrik Ljungberg. Uberseksualizm - mężczyzna zachowuje pierwotny męski cha-rakter, ale jednocześnie rozumie kobiecą część swojej psychiki. Charakteryzuje go duża empatia i wrażliwość. Przykładami takich mężczyzn są podobno: Bono, George Clooney, Bill Clinton. Heteropolitarność - w ten sposób nazwano mężczyzn, którzy umieją łączyć życie rodzinne z typowo męskimi rozrywkami; wieczorem wykąpać swoje dziecko, a potem wyskoczyć do pubu na piwo z kolegami. Wzorcem mężczyzny heteropolitarnego jest Jamie Oliver. |
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 37/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.