Media robią ogromny szum z powodu deklaracji Pawła Małaszyńskiego, że gdyby scenariusz był ciekawy, to mógłby zagrać scenę łóżkową mano a mano. Nie wiem, o co cała ta afera. Po pierwsze, nie pali mi się, by obejrzeć polską wersję „Brokeback Mountain", po drugie, interesujące by było, gdyby taką deklarację złożył na przykład Janusz Rewiński, a nie jakiś laluś.
Polskie kino rzeczywiście gnije, jeśli Marek Kondrat rozpowiada z uporem po gazetach, że już nie jest aktorem, tylko pracownikiem banku. Co gorsza, na jego miejsce zaraz wskoczy banda tancerek i konferansjerów rozpowiadających z uporem, że aktorami są. Panie Marku, piwniczka z winem to bezpieczne schronienie, ale Polska naprawdę pana potrzebuje.
Artystka Maria Peszek zorganizowała pogrzeb swojej scenicznej postaci Marii Awarii. Zgromadzonej tłumnie publiczności obwieściła z właściwą sobie elokwencją, że „zaj**ała tę sukę", ale i tak wszyscy wiemy, że Maria Awaria umarła z nudów, bo teraz wszystko robi za nią Inteligo.
Rafał Maserak wytańczył już tyle dojrzałych gwiazd płci pięknej, że chyba doszedł do wniosku, że czas przenieść swój czar amanta na duży ekran. Tancerz ma zagrać jedną z ról w debiutanckim thrillerze braci Skolimowskich. Podobno ma grać detektywa zakochanego w krwiożerczej mumii, którą z kolei pięknie nam wygra Małgorzata Foremniak.
W „Gali" wstrząsająca porcja złotych myśli Izy Miko. Aktorka twierdzi, że nie ma parcia na Oscara i że wolałaby dostać Nobla. Mamy święta, więc może ktoś z rodziny spełni marzenie Izy. Wydaje mi się, że wystarczy kupić Izie pod choinkę pekińczyka albo innego ćwierć psa tego typu i nazwać go Nobel. A potem już tylko łzy szczęścia, kolędy i ryba po grecku.
Maciej Stuhr wyznał w wywiadzie, że niedocenienie filmu „Mistyfikacja", w którym zagrał razem z ojcem, jest jego zawodową zadrą. Jeśli Maciek rzeczywiście nie rozumie, dlaczego film o Witkacym nie dostał Złotej Palmy w Cannes, niech po prostu pojedzie na stację, wygrzebie DVD z kosza, zapłaci 10 złociszy, wróci do domu i obejrzy. Nie, tu nie ma żadnej mistyfikacji.
Szczere gratulacje dla Moniki Brodki za 30 tysięcy sprzedanych egzemplarzy ostatniej płyty. Nie to, że jestem jakimś gorącym wielbicielem. Ale każdy dowód na to, że Polacy lubią też rzeczy trochę barwniejsze i bardziej wykręcone niż kolędy w wykonaniu Feela i Turnaua z Jopek grających Młynarskiego, cieszy jak pierwsza gwiazdka.
Na koniec, skoro to numer świąteczny „Wprost", chciałbym naprawdę szczerze i bez cynizmu życzyć wesołych świąt wszystkim bohaterom tej rubryki. Nie wiem, czego dokładnie wam życzyć, bo jesteście piękni, bogaci, utalentowani i wszystko już macie. Raczej chciałbym wam podziękować. Gwarantujecie mi wypłatę, i to tylko dlatego, że po prostu jesteście, jacy jesteście. Tak trzymać.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.