Microsoft niewinny - Ameryka przyspiesza
Bill Gates budzi Amerykę. Po tym jak sąd apelacyjny oczyścił Microsoft z zarzutu praktyk monopolistycznych, nastąpił nagły wzrost notowań na Wall Street. Amerykańska gospodarka znów zacznie się rozwijać tak jak przed 2000 r. - uważają ekonomiści z Cato Institute z Waszyngtonu, jednej z najbardziej prestiżowych instytucji analitycznych świata.
Śledztwo w sprawie rzekomej monopolizacji rynku przez Microsoft zostało wszczęte przez administrację Billa Clintona w 1998 r. po serii skarg przedstawicieli konkurencji (firm Sun Microsystems, IBM, Netscape i kilku innych). Zarzucano w nich software'owemu gigantowi, że zmusza producentów komputerów do transakcji wiązanej. Microsoft dostarczał bowiem system operacyjny Windows razem z przeglądarką internetową Explorer. W rzeczywistości jednak korzystanie z systemu operacyjnego Windows nie wykluczało zastosowania innych przeglądarek. Trudno więc mówić o przymusie, a tym bardziej o monopolu. Microsoft nie był także monopolistą w dziedzinie systemów operacyjnych, a tego dotyczył kolejny zarzut. Wprawdzie system Windows opanował w pewnym momencie aż 72 proc. rynku, nigdy jednak 100 proc., a tylko wtedy można mówić o monopolu. Konkurencji chodziło o to, że firma Gatesa dostarczała Explorer gratis czyli taniej niż konkurencja.
- Ustawodawstwo antytrustowe czy antymonopolowe - w tym ustawa Shermana - to ulubione narzędzie polityków, za którego pomocą okazują oni społeczeństwu, jak bardzo o nie dbają. W rzeczywistości jednak postępowania antymonopolowe prowadzą do samych strat - mówi "Wprost" Thomas Sowell, profesor Stanford University. W 1903 r. istniało w USA ponad 2700 fabryk samochodowych. Z punktu widzenia konkurencji była to sytuacja wręcz wymarzona. Co z tego, skoro produkowane przez nie samochody kosztowały 20 tys. dolarów - na owe czasy majątek. Sytuacja zmieniła się, kiedy na rynku pojawił się Henry Ford, który dzięki linii produkcyjnej wykończył konkurencję, doprowadzając przy okazji do obniżenia ceny samochodu do... 300 dolarów. Dla urzędników Departamentu Sprawiedliwości liczyło się jednak tylko to, że zniszczył konkurencję. Wytoczono mu proces, ukarano. Ceny fordów poszły w górę.
350 mld dolarów to cena, jaką zapłacili akcjonariusze za trwającą dwa i pół roku nagonkę. Samo śledztwo i procedury sądowe przeciwko Microsoftowi kosztowały kilkaset milionów dolarów. Załamało się zaufanie do biznesu, do giełdy. Sprawa Microsoftu przyczyniła się do wywołania w 2000 r. recesji. Od momentu ogłoszenia wyroku pierwszej instancji (3 kwietnia 2000 r.) ceny większości akcji nieprzerwanie spadały!
Nic więc dziwnego, że korzystny dla Microsoftu wyrok powitano jako sygnał zmiany nastawienia aparatu państwowego do biznesu. W komunikacie opublikowanym przez Cato Institute z Waszyngtonu, liberalny trust mózgów, czytamy m.in.: "Spodziewamy się, że najbardziej przedsiębiorczy ludzie tego kraju powrócą do tworzenia projektów, dzięki którym gospodarka wzniesie się na wyższy etap". Podobnego zdania jest większość amerykańskich ekonomistów, dla których 4 listopada rozpoczęła się nowa hossa.
Więcej możesz przeczytać w 47/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.