Beneficjentami sporów lewicy i umiarkowanej prawicy są kontestujący cały system radykałowie
Jeśli wierzyć deklaracjom liderów, wybory samorządowe wygrały wszystkie ugrupowania. SLD i UP podkreślają, że ich koalicja zdobyła najwięcej głosów. Samoobrona i Liga Polskich Rodzin cieszą się z medalowych pozycji osiągniętych w wyborach do sejmików wojewódzkich. PSL nagłaśnia sukces w wyborach wójtów.
PO oraz PiS chlubią się dobrymi wynikami osiągniętymi w wielkich miastach.
Optymistyczne interpretacje są świadectwem dobrego samopoczucia oraz przekonania o potrzebie obwieszczenia sukcesu. Tak naprawdę najpoważniejsi aktorzy sceny politycznej, zarówno na lewicy, jak i na prawicy, nie mają powodów do zadowolenia. Nie ponieśli wprawdzie klęski, ale i do zwycięstwa jest im daleko. O autentycznym triumfie mogą mówić tylko dwa ugrupowania: Samoobrona i Liga Polskich Rodzin.
Warto sobie uświadomić, że rozbicie przez Samoobronę i LPR wyborczego banku jest wyjątkowym doświadczeniem w dziejach III Rzeczypospolitej. Do tej pory w ruchach wyborczego wahadła nie było niczego nadzwyczajnego. Ludzie niezadowoleni z ugrupowań sprawujących władzę przerzucali swoje głosy na drugi, naturalny człon politycznej alternatywy. Zaczęło się to w 1989 r., kiedy kumulowane latami niezadowolenie z PRL przesądziło o triumfalnym zwycięstwie kontestującej stary system "Solidarności".
Wystarczyły jednak dwa lata, aby ludzie odwrócili się od ugrupowań, które obarczali winą za swoje trudne położenie. W 1991 r. Unia Demokratyczna, kierowana przez będącego symbolem nowej epoki Tadeusza Mazowieckiego, zredukowana została do wymiarów partii średniej wielkości i zepchnięta do opozycji. Wybory wygrali jej konkurenci z solidarnościowej prawicy, którzy utworzyli rząd Jana Olszewskiego.
Rządy prawicy rozczarowały obywateli i w 1993 r. wybory zamieniły się w prawdziwy triumf SLD i PSL. Bilans ich rządów nie był wcale zły, ale i tak nie dorastał do oczekiwań większości Polaków. W 1997 r. znowu zagłosowali oni na prawicową alternatywę, czyli AWS.
Po kolejnych czterech latach, w 2001 r., wyborcze wahadło ponownie wychyliło się w lewo, i to tak zdecy-dowanie, że AWS i współrządząca z nią Unia Wolności nie wprowadziły do Sejmu ani jednego posła. Nową prawicę, w sporej części złożoną ze starych działaczy, stworzyły PO oraz PiS. Do Sejmu - w znaczącej liczbie prawie stu posłów - weszły również ugrupowania radykalne: Samoobrona i LPR, przedstawiające się jako alternatywa zarówno dla lewicy, jak i dla prawicy.
AWS zostawiła gospodarkę w tak rozpaczliwym stanie, że rządy nowej koalicji, złożonej z SLD, PSL i UP, nie przysporzyły popularności tym ugrupowaniom. Ludzie poczęli wycofywać poparcie dla nich i zwracać się ku nowym siłom. Zupełnie inaczej niż we wszystkich dotychczasowych wypadkach wyborcze wahadło nie przesunęło się jednak z lewej na prawą stronę. Prawdziwymi zwycięzcami okazali się radykałowie z Samoobrony i LPR. Chociaż na ostateczne ustalenia trzeba będzie jeszcze poczekać, to już dzisiaj zdaje się nie ulegać wątpliwości, że lewica straciła część dotychczasowego poparcia na rzecz Samoobrony, a tradycyjna, umiarkowana prawica na rzecz LPR.
Wszystkich, którzy nie wiążą przyszłości Polski z politycznym radykalizmem, zmusza to do wyciągnięcia wniosków. Trzeba się zastanowić nad sensem dalszego zwalczania się przez rządzącą lewicę i opozycyjną, umiarkowaną prawicę, skoro beneficjentem tej rywalizacji nie jest żadna ze stron, tylko kontestujący cały system radykałowie. Warto też pomyśleć, co zrobić, żeby odzyskać zaufanie wyborców, dziś omamionych radykalnymi receptami. Niezbędny jest dialog z tymi ludźmi, choć nie będzie to łatwe.
Sygnału alarmowego, którego dostarczyły ostatnie wybory samorządowe, nie wolno zlekceważyć. Kto bagatelizuje sygnały o awarii, chcąc nie chcąc, pomnaża skalę katastrofy.
PO oraz PiS chlubią się dobrymi wynikami osiągniętymi w wielkich miastach.
Optymistyczne interpretacje są świadectwem dobrego samopoczucia oraz przekonania o potrzebie obwieszczenia sukcesu. Tak naprawdę najpoważniejsi aktorzy sceny politycznej, zarówno na lewicy, jak i na prawicy, nie mają powodów do zadowolenia. Nie ponieśli wprawdzie klęski, ale i do zwycięstwa jest im daleko. O autentycznym triumfie mogą mówić tylko dwa ugrupowania: Samoobrona i Liga Polskich Rodzin.
Warto sobie uświadomić, że rozbicie przez Samoobronę i LPR wyborczego banku jest wyjątkowym doświadczeniem w dziejach III Rzeczypospolitej. Do tej pory w ruchach wyborczego wahadła nie było niczego nadzwyczajnego. Ludzie niezadowoleni z ugrupowań sprawujących władzę przerzucali swoje głosy na drugi, naturalny człon politycznej alternatywy. Zaczęło się to w 1989 r., kiedy kumulowane latami niezadowolenie z PRL przesądziło o triumfalnym zwycięstwie kontestującej stary system "Solidarności".
Wystarczyły jednak dwa lata, aby ludzie odwrócili się od ugrupowań, które obarczali winą za swoje trudne położenie. W 1991 r. Unia Demokratyczna, kierowana przez będącego symbolem nowej epoki Tadeusza Mazowieckiego, zredukowana została do wymiarów partii średniej wielkości i zepchnięta do opozycji. Wybory wygrali jej konkurenci z solidarnościowej prawicy, którzy utworzyli rząd Jana Olszewskiego.
Rządy prawicy rozczarowały obywateli i w 1993 r. wybory zamieniły się w prawdziwy triumf SLD i PSL. Bilans ich rządów nie był wcale zły, ale i tak nie dorastał do oczekiwań większości Polaków. W 1997 r. znowu zagłosowali oni na prawicową alternatywę, czyli AWS.
Po kolejnych czterech latach, w 2001 r., wyborcze wahadło ponownie wychyliło się w lewo, i to tak zdecy-dowanie, że AWS i współrządząca z nią Unia Wolności nie wprowadziły do Sejmu ani jednego posła. Nową prawicę, w sporej części złożoną ze starych działaczy, stworzyły PO oraz PiS. Do Sejmu - w znaczącej liczbie prawie stu posłów - weszły również ugrupowania radykalne: Samoobrona i LPR, przedstawiające się jako alternatywa zarówno dla lewicy, jak i dla prawicy.
AWS zostawiła gospodarkę w tak rozpaczliwym stanie, że rządy nowej koalicji, złożonej z SLD, PSL i UP, nie przysporzyły popularności tym ugrupowaniom. Ludzie poczęli wycofywać poparcie dla nich i zwracać się ku nowym siłom. Zupełnie inaczej niż we wszystkich dotychczasowych wypadkach wyborcze wahadło nie przesunęło się jednak z lewej na prawą stronę. Prawdziwymi zwycięzcami okazali się radykałowie z Samoobrony i LPR. Chociaż na ostateczne ustalenia trzeba będzie jeszcze poczekać, to już dzisiaj zdaje się nie ulegać wątpliwości, że lewica straciła część dotychczasowego poparcia na rzecz Samoobrony, a tradycyjna, umiarkowana prawica na rzecz LPR.
Wszystkich, którzy nie wiążą przyszłości Polski z politycznym radykalizmem, zmusza to do wyciągnięcia wniosków. Trzeba się zastanowić nad sensem dalszego zwalczania się przez rządzącą lewicę i opozycyjną, umiarkowaną prawicę, skoro beneficjentem tej rywalizacji nie jest żadna ze stron, tylko kontestujący cały system radykałowie. Warto też pomyśleć, co zrobić, żeby odzyskać zaufanie wyborców, dziś omamionych radykalnymi receptami. Niezbędny jest dialog z tymi ludźmi, choć nie będzie to łatwe.
Sygnału alarmowego, którego dostarczyły ostatnie wybory samorządowe, nie wolno zlekceważyć. Kto bagatelizuje sygnały o awarii, chcąc nie chcąc, pomnaża skalę katastrofy.
Więcej możesz przeczytać w 47/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.