- Wielka radość panowała wśród zwolenników Lecha Kaczyńskiego, kiedy zostawał prezydentem Warszawy. Weselej było tym bardziej, że wpadły gwiazdy show-biznesu. Obecność wypróbowanej fanki Lecha Ewy Dałkowskiej nas nie zaskoczyła. Natomiast pojawienie się Janosika, czyli Marka Perepeczki - owszem. Janosik wylewnie wyrażał swe uczucia, co objawiało się długimi uściskami z prezydentem elektem. Na warszawski establiszment padł strach. Samego Kaczyńskiego może dałoby się jakoś strawić. Ale dwóch Kaczyńskich z Janosikiem na okrasę - tego nie przetrzyma żaden murgrabia.
- Był Janosik, to i Kwiczoła zabraknąć nie mogło. W postać tę doskonale wcielił się rubaszny przywódca SKL-Coś Tam Jeszcze Artur Balazs. Jego pojawienie się w obozie Kaczyńskich ździebko nas zaskoczyło. Ale przypomnieliśmy sobie myśl Jana Marii Jackowskiego: "Artur zawsze wyczuje, którędy wejść do Sejmu". Sądząc z ilości uścisków, na razie Janosik ma większe szanse niż Kwiczoł.
- Jan Łopuszański wraz z grupą bliskich sobie LPR-owców zaprezentował Deklarację Wolnego Polaka. Z deklaracji wynika, że integracja z Unią Europejską to mniej więcej to samo, co targowica. To akurat pół biedy. Gorzej, że dokument zaczyna się od wykrzykników: "Polacy! Kochani!". I odkąd się z nim zapoznaliśmy, dręczy nas ciągle ten sam koszmarny sen: Jan Łopuszański mówi, że nas kocha... Żeby chociaż tak nie łaskotał wąsami.
- Ale to tylko nasze intymne i małe problemy. Gorzej, że problemy ma też Liga Polskich Rodzin. Oto pod jakże szlachetną deklaracją zabrakło podpisów liderów ligi Romana Giertycha i Zygmunta Wrzodaka (niby szefem LPR jest Marek Kotlinowski, ale nikt o nim nigdy nie pamięta, to my też nie będziemy). Posłanka Anna Sobecka ujawniła, że pod deklaracją podpisały się osoby, które "mają przejrzystość intencji i działań". Potwierdzałoby to nasze wcześniejsze domysły: Giertych to Duńczyk. Natomiast Wrzodak... To jest dopiero tajemnica kosmosu!
- Ledwie jeden Kaczyński wygrał, a drugi (a może raczej pierwszy), czyli Jarosław, zaczął kwękać na Unię Europejską. Z baaaardzo nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że te wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego nie spodobały się nie tylko "Gazecie Wyborczej" i Donaldowi Tuskowi, ale także innym liderom PiS. Co więcej, owi niezadowoleni wyrazili swoje niezadowolenie. Z kolei Kaczyński jest niezadowolony z niezadowolenia kolegów. I nie ma co się dziwić - Polska to kraj niezadowolonych.
- Liga Polskich Rodzin chciałaby porządzić Warszawą z PiS-em. Niestety. Lech Kaczyński nie mówi "nie", ale przyznaje, że bliżej mu do Platformy Obywatelskiej. Okropne, prawda? Co gorsza, słyszeliśmy, jak Kaczyński twierdził, że Barbara Labuda to sympatyczna osoba. Czy takie rzeczy może wygadywać polski patriota?
- Na nic nie zdały się heroiczne wysiłki Macieja Pawlickiego. Telewizja Puls, zwana również familijną, żegna się z tym światem. Przy tej okazji przytoczymy opinię naszego kolegi. Otóż twierdzi on, że gdyby "Gazeta Wyborcza" dostała się w 1989 r. w ręce prawicy, to po kilku latach nic by z niej nie zostało, a prawica wzbogaciłaby się o jeden domek zbudowany w bardzo złym guście.
- To oczywiście krzywdząca ocena. Co udowadnia "Rzeczpospolita", która pożegnała się z Pulsem sążnistym tekstem. Dowiadujemy się z niego, że twórca telewizji Waldemar Gasper ma bardzo piękny domek, a jako prezes tego wspaniałego medium pobierał 70 tysięcy złotych miesięcznie. Puls zapłacił za medialne szkolenie Gaspera. Poszło na to pół miliona złotych. I to akurat była głupota. Każdy, kto chociaż raz rozmawiał z Gasperem, wie, że za żadne pieniądze nie da się z niego zrobić człowieka komunikatywnego.
Więcej możesz przeczytać w 47/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.