Bilet lotniczy na Lazurowe Wybrzeże można kupić już za równowartość hamburgera
Nie chcecie zapłacić 200 euro za lot z Berlina do Kolonii - przesiądźcie się do samolotu Germanwings - zapłacicie jedyne 29 euro. Za drogo? Żaden problem, od przyszłej niedzieli Germanwings będzie latać już za 19 euro!" - tak brzmi najnowsza oferta taniej niemieckiej linii lotniczej. "Nie jesteście w stanie tyle zjeść, ile możecie zaoszczędzić, kupując bilet na samolot Deutsche BA" - głosi z kolei slogan reklamowy z adresem internetowym, pod którym można kupić bilet. - To dopiero początek walki o klienta, która rozstrzygnie o przyszłości europejskich linii lotniczych - przekonuje Ray Webster, szef brytyjskich linii EasyJet, jednego z największych tanich przewoźników.
Może sobie na to pozwolić. Koszty jego działalności są kilkakrotnie niższe niż tradycyjnych linii. Samolot linii EasyJet do Londynu startuje z bazy wojskowej Hahn, oddalonej o sto kilometrów od Frankfurtu nad Menem. Ląduje w małym podlondyńskim porcie Stansted, gdzie opłaty lotniskowe są kilkakrotnie niższe od pobieranych przez centralny port Heathrow. Boeing 737-300, który na liniach British Airways zabiera 130 osób, na rejsach Ryanaira ma wmontowanych 190 foteli. Pasażer sam taszczy swój bagaż, a w czasie lotu zamiast posiłku może dostać najwyżej herbatę z cytryną. Przewoźnik zapewnia tylko lot z portu do portu bez żadnych dogodnych przesiadek, nie gwarantuje nawet tego, że samolot przyleci punktualnie.
Kiedy boeing irlandzkich linii Ryanair po raz pierwszy startował z dawnego lotniska wojskowego Hahn, biorąc kurs na Liverpool, znaleźli się tacy, którzy ostrzegali prezesa Michaela O'Leary'ego, że przywykli do wygód klienci nie dadzą się namówić na korzystanie z taniej linii. Pomylili się. Ryanair, który ma 46 samolotów, przewozi 11 mln ludzi rocznie (dla porównania LOT - 3,2 mln osób 50 samolotami). Czym wytłumaczyć tę popularność? - Ludzie chcą jak najszybciej i najtaniej dotrzeć do celu, a luksus w podróży to zbytek - twierdzi O'Leary. Okazało się, że ma rację. Aż 70 proc. pasażerów irlandzkiego przewoźnika to nowi klienci, resztę zabiera liniom tradycyjnym. - Nasze przychody ze sprzedaży biletów rosną o 20 proc. rocznie - informuje Ray Webster, prezes EasyJet. Jego firma zamówiła już 120 nowych airbusów (za dziesięć lat ma ich mieć 250) i przymierza się do przejęcia należącej do British Airways linii Deutsche BA. EasyJet przygotowuje się w ten sposób do ostrej walki o dochodowy niemiecki rynek. Nie będzie mu już jednak tak łatwo. Deutsche BA obniżyła ceny niemal na wszystkie rejsy. - Teraz z Niemiec do Wenecji lub Neapolu można polecieć nawet za 19 euro, a bilet do Perpignan na francuskim Środkowym Wybrzeżu jest tańszy od pary skarpetek lub hamburgera w McDonaldzie - informuje Adrian Hunt, szef Deutsche BA.
W ciągu najbliższych ośmiu lat tanie linie mogą przejąć aż połowę rynku przewozów lotniczych na naszym kontynencie. Największy ruch mają najlepiej rozwinięte gospodarczo kraje Europy, głównie Wielka Brytania, Niemcy i Francja. Łakomym kąskiem jest jednak rynek polski, szczególnie po otwarciu naszego nieba na przewozy lotnicze, co nastąpi w 2004 r. Ryanair złożył już ofertę Górnośląskiemu Towarzystwu Lotniczemu (GTL) w Katowicach-Pyrzowicach, interesuje się też lotniskami w Gdańsku Rębiechowie, Poznaniu, Wrocławiu i Szczecinie. GTL powołało własną linię Silesian Air. - Już mamy klientów na tańsze bilety - twierdzi Eugeniusz Piechoczek, prezes Silesian Air. Jego linia zaoferuje nowe połączenia krajowe i zagraniczne między innymi do Zagłębia Ruhry w Niemczech. LOT na razie lekceważy konkurencję. - To dwa oddzielne rynki - kwituje Marek Serafin, dyrektor biura planowania lotów i siatki połączeń LOT. Zdaniem dyrektora, tanie linie będą istniały obok tradycyjnych - jak kino i teatr. Zawsze znajdą się tacy, którzy wybierając przewoźnika, będą zwracali uwagę na sieć dalszych połączeń, dogodne przesiadki i komfort w podróży. Serafin może się jednak przeliczyć w oszacowaniu proporcji pomiędzy zwolennikami "kina" i "teatru".
- Z niecierpliwością czekam, kiedy za 20 euro będę mógł polecieć z Poznania na przykład do Mediolanu - mówi Andrzej Zawistowski, prezes Seco/Warwick, który specjalnie dojeżdża ze Świebodzina na berlińskie lotnisko Tegel, by tanią linią Buzz polecieć do Londynu. Zależy mu nie tylko na czasie, a w podróży służbowej nie potrzebuje luksusów. I nie widzi potrzeby, by za bilet płacić dziesięć razy drożej.
Więcej możesz przeczytać w 47/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.