Czy policjanci chronili zdemaskowany przez reporterów "Wprost" i telewizji Polsat gang handlarzy kobiet? W trzy dni reporterzy "Wprost" i telewizji Polsat wspierani przez detektywa Krzysztofa Rutkowskiego zrobili to, czego prokuratura i policja z Koła nie mogły zrobić przez kilka miesięcy. Zebraliśmy dowody wystarczające do zatrzymania członków gangu sutenerów i handlarzy kobiet, działającego w Dąbrowicach koło Koła, na trasie z Warszawy do Poznania. Na razie zatrzymano czterech przestępców. O działalności gangu sutenerów pisaliśmy w artykule "Hurtownia seksu" ("Wprost", nr 37). Informacje o przestępcach przekazaliśmy policji w Kole. Funkcjonariusze zatrzymali szefa grupy Sławomira G. i jego dwóch synów. Wkrótce jednak ich zwolnili, nie stawiając żadnych zarzutów. Prostytutki i ich opiekunowie wrócili do Dąbrowic, a policyjne śledztwo sprowadzało się do przesłuchań dziennikarzy. Według naszych informacji, w najbliższym czasie miało zostać umorzone. Nasza ubiegłotygodniowa akcja zmusza policję i prokuraturę do ponownego zajęcia się tą sprawą.
Jak funkcjonowała hurtownia seksu?
Dziennikarskie śledztwo rozpoczęliśmy kilka miesięcy temu - po otrzymaniu listu od wykorzystywanej, upokarzanej i bitej prostytutki. Wraz z reporterami telewizji Polsat oraz detektywami Krzysztofa Rutkowskiego przez kilka tygodni obserwowaliśmy gang handlarzy kobiet spod Koła. Rozmawialiśmy też ze zmuszanymi do nierządu kobietami. Ustaliliśmy, że po pracy przetrzymywano je w szopie, w której szef gangu wcześniej trzymał psy. Kobiety były bite, okaleczane i gwałcone, żeby złamać ich opór i przygotować do wywozu do tanich domów publicznych na Zachodzie, głównie w Niemczech.
Prostytutka, która zwróciła się do nas o pomoc, opowiadała, że ona i koleżanki spały po trzy, cztery godziny na dobę: w ciągu dnia pracowały jako tirówki, a wieczorem i nocą świadczyły usługi nocującym w okolicy kierowcom ciężarówek. Każdy przejaw niesubordynacji był karany torturami lub gwałtem. Wkładano im na przykład do pochwy różne przedmioty albo karano grzywną w wysokości 2-3 tys. zł, co oznaczało konieczność pracy przez kilka tygodni za darmo. Dziewczyny nie mogły chorować, menstruacja zwalniała je z obowiązków tylko na dobę. Gdy jedna z prostytutek kilka miesięcy temu uciekła i wróciła do rodzinnego domu, gangsterzy odnaleźli ją i groźbami zmusili do powrotu. - Byłam bita nawet za to, że odezwałam się per "ty" do pilnującego mnie sutenera. Byłam już tak zdesperowana, że chciałam, by przejęli mnie jacyś inni bandyci, byle ten koszmar się skończył - opowiadała nam.
Kryptonim żaneta
Widząc nieudolność kolskiej policji i prokuratury, sami postanowiliśmy zebrać dowody obciążające przestępców. W ubiegły poniedziałek podstawiona przez Krzysztofa Rutkowskiego agentka (przyjęła pseudonim Żaneta) znalazła się w motelu Europa w okolicach Dąbrowic, by zatrudnić się jako prostytutka. Już po pięciu minutach przysiadło się do niej dwóch mężczyzn, którzy zaproponowali jej pracę. Miała zarabiać 500 zł tygodniowo. Przez trzy dni pracowała na parkingu przy motelu Europa. Jej klientami były osoby przez nas podstawione. Płaciły Żanecie za rzekomą usługę, żeby nie wzbudzać podejrzeń sutenerów. Banknoty, które otrzymywała i przekazywała swoim opiekunom, zostały wcześniej skserowane i sfotografowane.
W ubiegłym tygodniu, w nocy ze środy na czwartek, kilkunastoosobowa grupa detektywów Krzysztofa Rutkowskiego wkroczyła do motelu Europa. Było tam czterech gangsterów. Dwóch powalono na ziemię i skuto, dwaj inni zdołali uciec na dach budynku. Detektywi wspięli się na dach po rynnie. Po kilku minutach wszyscy przestępcy leżeli skuci na parkingu przed motelem. Mieli przy sobie banknoty, które przekazała im Żaneta. To wystarczający dowód, by oskarżyć ich o czerpanie korzyści z nierządu.
Spolegliwi policjanci
Z Żanetą sutenerzy postępowali tak samo jak z prostytutkami, z którymi kontaktowaliśmy się wcześniej. Musiała stać przy trasie A-2, a wieczorem i nocą (do trzeciej nad ranem) pozostawać do dyspozycji kierowców tirów i innych klientów z okolicy. W tym czasie miała zarobić co najmniej 300 zł, w przeciwnym razie musiałaby pracować do skutku. Opiekunowie zabierali jej wszystko, co zarobiła. Gdy mówiła, że jest zmęczona, grozili pobiciem. Żaneta złożyła na policji i w prokuraturze zeznania obciążające przestępców. Z tych zeznań wynika także, że sutenerzy byli chronieni przez policjantów z Koła. - Często opowiadali, że mają swoich policjantów, więc nic nie można im zrobić, a gdyby którejś przyszło do głowy pójść na policję, zaraz się o tym dowiedzą i odpowiednio ukarzą winną - mówi Żaneta. Inne dziewczyny potwierdzają, że tak się rzeczywiście działo.
Od kiedy zajęliśmy się sprawą wykorzystywania i maltretowania prostytutek działających w okolicach Koła, nie mogliśmy zrozumieć opieszałości, a wręcz nieudolności tamtejszych policjantów. - Dziewczyny nie chciały nic powiedzieć, więc co mieliśmy zrobić? - tłumaczy opieszałość swoich ludzi komisarz Grzegorz Gibaszek, zastępca komendanta powiatowego policji w Kole. Tyle że dziewczyny nie składały zeznań, bo bały się zemsty. Zwłaszcza że podczas pierwszego zatrzymania przewieziono je do komendy razem z gangsterami. - Przewożenie do siedziby policji ofiar i oprawców razem jest karygodnym naruszeniem wszelkich zasad służby - komentuje Marek Biernacki, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jerzego Buzka.
Zastanawiające jest to, że na policji zaginął ważny dowód w tej sprawie - kaseta VHS z zeznaniami jednej z prostytutek, zarejestrowanymi przez reporterów "Wprost" i telewizji Polsat. W rozmowie z nami dziewczyna potwierdziła, że w Dąbrowicach dochodziło do maltretowania kobiet i zmuszania ich do prostytucji. Kasetę oddaliśmy policjantom, a ci obiecali, że zwrócą ją następnego dnia. Potem odmówili jej wydania, tłumacząc, że zakazał tego prokurator. Ten stanowczo zaprzeczył, twierdząc, że nie widział jej na oczy. Ślad po kasecie zaginął.
Funkcjonariusze pod lupą
Policjanci z Koła, którym Krzysztof Rutkowski przekazał zatrzymanych gangsterów, nie będą występować o ich aresztowanie. Zadowala ich dozór policyjny. - Decyzja należy jednak do sądu - uspokaja inspektor Władysław Maj, zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu. Kierownictwo poznańskiej policji obiecało skontrolować funkcjonariuszy z Koła, którzy zajmowali się sprawą gangu sutenerów. - Podziękowania należą się, niestety, tylko dziennikarzom i detektywowi Rutkowskiemu. Dziwi mnie, że przez tyle czasu policja z Koła tak mało zrobiła w tej sprawie. Nieskuteczność tej dość dobrej dotychczas jednostki jest co najmniej zastanawiająca - mówi Władysław Maj.
- Mam wielkie pretensje do kolskich policjantów. Spotkają ich surowe kary, jeśli się okaże, że sprawę zignorowali - obiecał nadinspektor Henryk Tusiński, komendant wojewódzki policji w Poznaniu.
O tym, jak policjanci chronili gangsterów, także w "Informacjach" telewizji Polsat w poniedziałek 24 listopada o 18.30.
Dziennikarskie śledztwo rozpoczęliśmy kilka miesięcy temu - po otrzymaniu listu od wykorzystywanej, upokarzanej i bitej prostytutki. Wraz z reporterami telewizji Polsat oraz detektywami Krzysztofa Rutkowskiego przez kilka tygodni obserwowaliśmy gang handlarzy kobiet spod Koła. Rozmawialiśmy też ze zmuszanymi do nierządu kobietami. Ustaliliśmy, że po pracy przetrzymywano je w szopie, w której szef gangu wcześniej trzymał psy. Kobiety były bite, okaleczane i gwałcone, żeby złamać ich opór i przygotować do wywozu do tanich domów publicznych na Zachodzie, głównie w Niemczech.
Prostytutka, która zwróciła się do nas o pomoc, opowiadała, że ona i koleżanki spały po trzy, cztery godziny na dobę: w ciągu dnia pracowały jako tirówki, a wieczorem i nocą świadczyły usługi nocującym w okolicy kierowcom ciężarówek. Każdy przejaw niesubordynacji był karany torturami lub gwałtem. Wkładano im na przykład do pochwy różne przedmioty albo karano grzywną w wysokości 2-3 tys. zł, co oznaczało konieczność pracy przez kilka tygodni za darmo. Dziewczyny nie mogły chorować, menstruacja zwalniała je z obowiązków tylko na dobę. Gdy jedna z prostytutek kilka miesięcy temu uciekła i wróciła do rodzinnego domu, gangsterzy odnaleźli ją i groźbami zmusili do powrotu. - Byłam bita nawet za to, że odezwałam się per "ty" do pilnującego mnie sutenera. Byłam już tak zdesperowana, że chciałam, by przejęli mnie jacyś inni bandyci, byle ten koszmar się skończył - opowiadała nam.
Kryptonim żaneta
Widząc nieudolność kolskiej policji i prokuratury, sami postanowiliśmy zebrać dowody obciążające przestępców. W ubiegły poniedziałek podstawiona przez Krzysztofa Rutkowskiego agentka (przyjęła pseudonim Żaneta) znalazła się w motelu Europa w okolicach Dąbrowic, by zatrudnić się jako prostytutka. Już po pięciu minutach przysiadło się do niej dwóch mężczyzn, którzy zaproponowali jej pracę. Miała zarabiać 500 zł tygodniowo. Przez trzy dni pracowała na parkingu przy motelu Europa. Jej klientami były osoby przez nas podstawione. Płaciły Żanecie za rzekomą usługę, żeby nie wzbudzać podejrzeń sutenerów. Banknoty, które otrzymywała i przekazywała swoim opiekunom, zostały wcześniej skserowane i sfotografowane.
W ubiegłym tygodniu, w nocy ze środy na czwartek, kilkunastoosobowa grupa detektywów Krzysztofa Rutkowskiego wkroczyła do motelu Europa. Było tam czterech gangsterów. Dwóch powalono na ziemię i skuto, dwaj inni zdołali uciec na dach budynku. Detektywi wspięli się na dach po rynnie. Po kilku minutach wszyscy przestępcy leżeli skuci na parkingu przed motelem. Mieli przy sobie banknoty, które przekazała im Żaneta. To wystarczający dowód, by oskarżyć ich o czerpanie korzyści z nierządu.
Spolegliwi policjanci
Z Żanetą sutenerzy postępowali tak samo jak z prostytutkami, z którymi kontaktowaliśmy się wcześniej. Musiała stać przy trasie A-2, a wieczorem i nocą (do trzeciej nad ranem) pozostawać do dyspozycji kierowców tirów i innych klientów z okolicy. W tym czasie miała zarobić co najmniej 300 zł, w przeciwnym razie musiałaby pracować do skutku. Opiekunowie zabierali jej wszystko, co zarobiła. Gdy mówiła, że jest zmęczona, grozili pobiciem. Żaneta złożyła na policji i w prokuraturze zeznania obciążające przestępców. Z tych zeznań wynika także, że sutenerzy byli chronieni przez policjantów z Koła. - Często opowiadali, że mają swoich policjantów, więc nic nie można im zrobić, a gdyby którejś przyszło do głowy pójść na policję, zaraz się o tym dowiedzą i odpowiednio ukarzą winną - mówi Żaneta. Inne dziewczyny potwierdzają, że tak się rzeczywiście działo.
Od kiedy zajęliśmy się sprawą wykorzystywania i maltretowania prostytutek działających w okolicach Koła, nie mogliśmy zrozumieć opieszałości, a wręcz nieudolności tamtejszych policjantów. - Dziewczyny nie chciały nic powiedzieć, więc co mieliśmy zrobić? - tłumaczy opieszałość swoich ludzi komisarz Grzegorz Gibaszek, zastępca komendanta powiatowego policji w Kole. Tyle że dziewczyny nie składały zeznań, bo bały się zemsty. Zwłaszcza że podczas pierwszego zatrzymania przewieziono je do komendy razem z gangsterami. - Przewożenie do siedziby policji ofiar i oprawców razem jest karygodnym naruszeniem wszelkich zasad służby - komentuje Marek Biernacki, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jerzego Buzka.
Zastanawiające jest to, że na policji zaginął ważny dowód w tej sprawie - kaseta VHS z zeznaniami jednej z prostytutek, zarejestrowanymi przez reporterów "Wprost" i telewizji Polsat. W rozmowie z nami dziewczyna potwierdziła, że w Dąbrowicach dochodziło do maltretowania kobiet i zmuszania ich do prostytucji. Kasetę oddaliśmy policjantom, a ci obiecali, że zwrócą ją następnego dnia. Potem odmówili jej wydania, tłumacząc, że zakazał tego prokurator. Ten stanowczo zaprzeczył, twierdząc, że nie widział jej na oczy. Ślad po kasecie zaginął.
Funkcjonariusze pod lupą
Policjanci z Koła, którym Krzysztof Rutkowski przekazał zatrzymanych gangsterów, nie będą występować o ich aresztowanie. Zadowala ich dozór policyjny. - Decyzja należy jednak do sądu - uspokaja inspektor Władysław Maj, zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu. Kierownictwo poznańskiej policji obiecało skontrolować funkcjonariuszy z Koła, którzy zajmowali się sprawą gangu sutenerów. - Podziękowania należą się, niestety, tylko dziennikarzom i detektywowi Rutkowskiemu. Dziwi mnie, że przez tyle czasu policja z Koła tak mało zrobiła w tej sprawie. Nieskuteczność tej dość dobrej dotychczas jednostki jest co najmniej zastanawiająca - mówi Władysław Maj.
- Mam wielkie pretensje do kolskich policjantów. Spotkają ich surowe kary, jeśli się okaże, że sprawę zignorowali - obiecał nadinspektor Henryk Tusiński, komendant wojewódzki policji w Poznaniu.
O tym, jak policjanci chronili gangsterów, także w "Informacjach" telewizji Polsat w poniedziałek 24 listopada o 18.30.
Więcej możesz przeczytać w 48/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.