Oglądałem niedawno w gronie rodzinnym "Wakacje pana Hulot". Ta komedia - zrealizowana przez Jacques'a Tati w latach 50. - była moim ulubionym filmem. Tymczasem, widząc ją teraz w TV, nie posiadałem się ze zdumienia, jak zestarzało się to dziełko. Moje córki przypomniały mi, że jeszcze w 1975 r., oglądając wspólnie w kinie Polonia "Pana H.", bawiliśmy się doskonale. Cóż więc stało się przez te ćwierć wieku, że tak się zmienił nasz odbiór? Otóż na naszych oczach nastąpiła rewolucja elektroniczna. Powstały w 1971 r. Intel 40004, pierwszy mikroprocesor, przetwarzał dane, operując 4 bitami, a w tym roku mają już powstać procesory 64-bitowe (i to do komputerów domowych).
No dobrze, ale co to ma wspólnego z "Panem H."? Otóż ma! Współczesna kamera filmowa tak się ma do tej, której używał Jacques Tati, jak 64-bitowy procesor do liczydła. Stąd jej lekkość, ruchliwość, zmienność ogniskowej, wszędobylskość. Dochodzi do tego komputerowa obróbka obrazu i dźwięku, tworząca cuda niewidy tzw. rzeczywistości wirtualnej, i czułość taśmy filmowej pozwalająca oświetlić aktora zapałką, i to bez tapetowania twarzy kilogramem szminki.
Zmienił się też sposób grania w kinie. Coraz rzadziej mamy do czynienia z nadmierną gestykulacją i strojeniem min. Współczesny aktor nie tyle gra, ile z kamienną twarzą sugeruje swój stan ducha. Tzw. montaż atrakcji sprawia, że zbliżenie kobiety następujące po obrazie chleba znaczy głód, zmontowane z dzieckiem w kołysce jest odbierane jako miłość macierzyńska, a zderzone z półnagim, atrakcyjnym mężczyzną oznacza pożądanie.
Od dobrych paru lat najwybitniejsze filmy pojawiają się na polskich ekranach niemal jednocześnie ze swymi światowymi premierami; stacje telewizyjne prezentują nam największe dzieła światowej kinematografii. Nasi aktorzy wyciągnęli z tego wnioski: co jak co, ale ich gra jest mocną stroną polskich filmów. Również publiczność docenia nowy trend. Jedynie nasi politycy sprawiają wrażenie, jakby ich ulubionym kinem był Iluzjon, a ich procesory operowały jednym big bitem.
To, co wyprawia Jan M. Rokita w komisji śledczej, nosi w żargonie teatralnym nazwę "wielka gra Bernarda Żbika". O aktorstwie marszałka Nałęcza Dymsza powiedziałby: "Pan grasz jak Bodo. Bo do d...". Mae West mogłaby pozazdrościć seksapilu w oczach posłance Beger, a Anita Ekberg intelektu swojej imienniczce. Gdyby nie żyrardowski akcent, ponure oblicze premiera Millera zasługiwałoby na porównanie z Busterem Keatonem, a gestykulacja red. Michnika z burleską Flipa i Flapa. Na tym tle przyjemne wrażenie robi Marek Pol jako głupkowato uśmiechnięty i stale popełniający gafy pana H. Politycy, do kina!
Zmienił się też sposób grania w kinie. Coraz rzadziej mamy do czynienia z nadmierną gestykulacją i strojeniem min. Współczesny aktor nie tyle gra, ile z kamienną twarzą sugeruje swój stan ducha. Tzw. montaż atrakcji sprawia, że zbliżenie kobiety następujące po obrazie chleba znaczy głód, zmontowane z dzieckiem w kołysce jest odbierane jako miłość macierzyńska, a zderzone z półnagim, atrakcyjnym mężczyzną oznacza pożądanie.
Od dobrych paru lat najwybitniejsze filmy pojawiają się na polskich ekranach niemal jednocześnie ze swymi światowymi premierami; stacje telewizyjne prezentują nam największe dzieła światowej kinematografii. Nasi aktorzy wyciągnęli z tego wnioski: co jak co, ale ich gra jest mocną stroną polskich filmów. Również publiczność docenia nowy trend. Jedynie nasi politycy sprawiają wrażenie, jakby ich ulubionym kinem był Iluzjon, a ich procesory operowały jednym big bitem.
To, co wyprawia Jan M. Rokita w komisji śledczej, nosi w żargonie teatralnym nazwę "wielka gra Bernarda Żbika". O aktorstwie marszałka Nałęcza Dymsza powiedziałby: "Pan grasz jak Bodo. Bo do d...". Mae West mogłaby pozazdrościć seksapilu w oczach posłance Beger, a Anita Ekberg intelektu swojej imienniczce. Gdyby nie żyrardowski akcent, ponure oblicze premiera Millera zasługiwałoby na porównanie z Busterem Keatonem, a gestykulacja red. Michnika z burleską Flipa i Flapa. Na tym tle przyjemne wrażenie robi Marek Pol jako głupkowato uśmiechnięty i stale popełniający gafy pana H. Politycy, do kina!
Więcej możesz przeczytać w 48/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.