8 miliardów złotych kosztują nas co roku zmowy cenowe producentów Ludzie tej samej profesji nawet podczas towarzyskich spotkań nie mogą się powstrzymać przed uzgadnianiem podwyżek cen" - zauważył już w 1773 r. Adam Smith. Ustawę pozwalającą karać zmowy cenowe (tzw. Sherman Act) przyjęto w Stanach Zjednoczonych w 1892 r. Zmiażdżono tam trust kolejowy, stalowy, mięsny czy słynny Standard Oil Company Johna Rockefellera. Cztery lata temu dzięki tej samej ustawie Departament Sprawiedliwości rozbił największy w historii USA kartel. Szwajcarski koncern farmaceutyczny Roche, niemiecki BASF i sześć mniejszych firm ukarano grzywnami w łącznej wysokości 725 mln USD za trwającą 10 lat zmowę w sprawie cen witamin. Były szef pionu chemicznego BASF Reinhard Steinmetz spędził 3,5 miesiąca w więzieniu i zapłacił z własnej kieszeni 125 tys. USD kary. Jego następcę Dietera Sutera skazano na 3 miesiące więzienia i 75 tys. USD grzywny.
Czy podobnej zmowy cenowej dopuściły się polskie spółki farmaceutycznych gigantów Janssen-Cilag (część koncernu Johnson & Johnson) i Roche? Jak dowiedział się nieoficjalnie "Wprost", Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wkrótce nałoży na nie karę za ustalanie w porozumieniu cen leków i nieformalne podzielenie rynku. W Polsce od trzech lat udziały wspomnianych firm w rynku nie zmieniają się, a wiele ich produktów kosztuje tyle samo (na przykład tysiąc jednostek erytropoetyny, leku podawanego przy niewydolności nerek, obie spółki sprzedają po 52 zł). Jeśli podejrzenia się potwierdzą, będzie to największy ujawniony do tej pory w Polsce kartel drenujący kieszenie klientów!
Szansa dla zniewolonego rynku
Ograniczające konkurencję zmowy cenowe na Zachodzie są uważane za zwyczajną kradzież i surowo traktowane. Kary pozbawienia wolności dla szefów firm uzgadniających ceny, a więc tworzących kartel, orzekają sądy m.in. w Norwegii (do 6 lat więzienia), Słowacji (do 5 lat), Kanadzie (do 5 lat), Japonii (do 3 lat), USA (do 3 lat) czy Irlandii (do 2 lat). W ostatnich kilku latach w piętnastu najbardziej rozwiniętych państwach należących do OECD wykryto 250 zmów cenowych. Tylko w wyniku 16 największych z nich konsumenci stracili 55 mld USD! W Polsce kartele ograbiają nas nawet z 8 mld zł rocznie (1 proc. PKB).
Paradoksalnie, to, co wydaje się zaprzeczeniem wolnego rynku, leży w interesie działających na nim podmiotów. Po co konkurować, skoro można zdobyć monopol i dyktować warunki albo przynajmniej dogadać się z rywalami, podzielić rynek i ujednolicić ceny? Dlatego w państwach zachodnich urzędy antymonopolowe dysponują potężnymi środkami represji. Działalność państwowych regulatorów kłóci się z liberalną filozofią, lecz jest niezbędna - dla obrony wolnego rynku, klientów i przedsiębiorców przed nimi samymi. Wolny rynek pozbawiony zasad przestrzeganych przez wszystkich graczy szybko doprowadziłby do "kapitalistycznego komunizmu" - jeden kartel, jedna cena, jeden produkt danego rodzaju.
W Polsce tymczasem twórcy karteli są praktycznie bezkarni. Grożą im tylko grzywny (do 5 mln euro, pod warunkiem że kara nie przekroczy równowartości 10 proc. przychodów firmy). UOKiK, który powinien zwalczać kartele i pełnić - jak we wszystkich krajach zachodnich - funkcję potężnego urzędu monopolowego, jest de facto wygodnym alibi dla władzy, atrapą zaspokajającą deklarowaną przez polityków potrzebę "ujmowania się" za oszukiwanymi konsumentami. Cały budżet urzędu, łącznie z dziewięcioma delegaturami zamiejscowymi, nie przekracza 12 mln zł rocznie i jest (w przeliczeniu na mieszkańca) ponadczterokrotnie mniejszy niż budżet podobnego urzędu na Węgrzech (sic!). Dotychczas w jego sieci wpadały więc tylko płotki - mali armatorzy, taksówkarze, pośrednicy nieruchomości - na ogół zresztą przypadkowo.
- Ujawniane w Polsce kartele stanowią tylko wierzchołek góry lodowej - przyznaje Cezary Banasiński, prezes UOKiK.
Silna karta przetargowa
Gdyby ktoś chciał w Polsce kupić samochód za 30 tys. zł i zapłacić za niego kartą Visa Electron, to opłata za użycie karty zwiększyłaby cenę auta prawie o 600 zł. W krajach Unii Europejskiej ta opłata wyniosłaby 1,28 zł! Polscy handlowcy muszą bowiem wnosić tzw. opłatę interchange - od każdej transakcji przy użyciu karty debetowej - w wysokości 1,7 proc. wartości transakcji, podczas gdy w unii opłata jest stała (28 eurocentów). Dlatego Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji (zrzesza duże sieci handlowe) oskarżyła 26 polskich banków oraz firmy obsługujące systemy kart płatniczych Visa i MasterCard o zmowę cenową. Sprawa toczy się przed UOKiK już 2,5 roku, a klienci jak płacili, tak płacą (bo naprawdę to oni, a nie handlowcy, ponoszą koszty wyższych opłat).
Nigdy nie wyjaśniono poważnych podejrzeń wobec holdingów cukrowniczych. UOKiK stwierdził tylko, że po nieoficjalnej naradzie szefów czterech cukrowni (kontrolujących 70 proc. rynku) w połowie maja 2001 r. sprzedaż tych zakładów na rynku krajowym gwałtownie spadła i utrzymała się na niskim poziomie do 22 czerwca. W tym czasie cena kilograma cukru w sklepach wzrosła z 1,92 zł do 2,10 zł.
"Porządkują" rynki
Wobec bezradności UOKiK kartele narażają się w Polsce organom ścigania co najwyżej przez własną głupotę. Część ich przedstawicieli nie wie nawet, że podobne praktyki są ścigane prawem, większość nie widzi w nich nic złego.
Marketing Syndicate, Europlakat Polska, Ströer Polska i Outdoor Promocja Plakat, czyli cztery największe w Polsce firmy reklamy zewnętrznej, same doniosły o swoim przestępstwie, ujawniając je 10 kwietnia 2002 r. podczas... konferencji prasowej "Platforma porozumienia". Porozumienie miało służyć "podniesieniu jakości usług" i "uporządkowaniu rynku"; szefowie firm postanowili zdemontować 9600 billboardów (jedną piątą należących do nich tablic) do końca 2002 r. i zarazem podnieść ceny za wynajem powierzchni reklamowej o 10 proc. Uprzejmie donieśli na siebie także właściciele statków wycieczkowych z Kołobrzegu, którzy zmowę cenową zawarli w 1998 r. Rok później założyli spółkę T-A-M Poland, której zadaniem było koordynowanie polityki cenowej wszystkich przewoźników. Niezależnie od tego, jaki statek wybierali klienci, pieniądze trafiały do wspólnej kasy, więc nikt się nie przejmował obniżaniem cen czy poprawianiem jakości usług. Na koniec miesiąca każdy z członków kartelu otrzymywał jedną czwartą zysków (razem opanowali 95 proc. rynku przewozów pasażerskich w Kołobrzegu). Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z założycieli kartelu zgłosił się do UOKiK ze skargą na partnerów, którzy łamali porozumienie cenowe!
Kierowcy monopolu
W Opolu 7 marca 2002 r. 25 korporacji taksówkowych jednocześnie podniosło stawkę za kilometr do 2,1 zł, a tzw. opłatę początkową z 1,5-2 zł do 3,5 zł. Okazało się, że dwa dni wcześniej w siedzibie Zrzeszenia Transportu Prywatnego w Opolu spotkali się przedstawiciele większości korporacji. Doszli do wniosku, że rywalizacja o klientów nikomu nie służy. Z kolei w Bydgoszczy właściciele kilku szkół nauki jazdy podnieśli tego samego dnia ceny kursów o 150 zł, czyli o jedną czwartą! Roman Bednarz, prezes bydgoskiego Stowarzyszenia Właścicieli Ośrodków Szkolenia Kierowców, uznał, że godzina nauki powinna kosztować 35 zł. Za 20 godzin klient powinien więc zapłacić 700 zł (w tym samym czasie XV Liceum Ogólnokształcące w Bydgoszczy uczyło kierowców za 450 zł miesięcznie). By omówić sprawę, szefowie szkół jazdy spotykali się regularnie w siedzibie stowarzyszenia. Sporządzali protokoły i listę obecności, a każdy z nich podpisał oświadczenie, w którym zobowiązał się do stosowania uzgodnionej ceny. Powołano nawet komitety kontrolne, które miały sprawdzać przestrzeganie umowy!
Kartele są u nas niezwykle opłacalne, bo nawet jeśli zostaną wykryte - co należy do rzadkości - to wysokość grzywny jest śmiesznie niska albo zmowa w ogóle uchodzi płazem.
20 agencji nieruchomości z Poznania, które dwa lata temu uzgodniły, że będą pobierać prowizję w wysokości 6 proc. wartości sprzedanego mieszkania (ale nie mniej niż 2 tys. zł) lub - przy umowach najmu - półtoramiesięcznego czynszu (ale nie mniej niż 500 zł) nigdy nie zostało ukarane.
Przerwać milczenie wilków
Do Sejmu trafił w tym tygodniu projekt ustawy zwiększającej uprawnienia UOKiK oraz wprowadzającej instytucję świadka koronnego w walce ze zmowami cenowymi (tzw. program leniency). Ci, którym udowodni się winę, zapłacą nawet 50 mln euro grzywny. Firma, która wyda wspólników zmowy cenowej, nie poniesie kary. W USA w ten sposób ujawnia się większość karteli. Po wprowadzeniu podobnego programu w krajach UE tylko od 2001 r. rozbito 50 karteli. Komisja Europejska nałożyła na nie grzywny w wysokości 1,8 mld euro (to więcej niż wyniosły wszystkie kary przez ostatnie 47 lat). W Wielkiej Brytanii, gdzie program funkcjonuje najdłużej, pierwszy skruszony członek kartelu zgłosił się do prokuratury w listopadzie 2000 r., cztery miesiące po wejściu w życie nowego prawa. Czy podobnie będzie i u nas?
Aleksander Piński
Jan Piński
Szansa dla zniewolonego rynku
Ograniczające konkurencję zmowy cenowe na Zachodzie są uważane za zwyczajną kradzież i surowo traktowane. Kary pozbawienia wolności dla szefów firm uzgadniających ceny, a więc tworzących kartel, orzekają sądy m.in. w Norwegii (do 6 lat więzienia), Słowacji (do 5 lat), Kanadzie (do 5 lat), Japonii (do 3 lat), USA (do 3 lat) czy Irlandii (do 2 lat). W ostatnich kilku latach w piętnastu najbardziej rozwiniętych państwach należących do OECD wykryto 250 zmów cenowych. Tylko w wyniku 16 największych z nich konsumenci stracili 55 mld USD! W Polsce kartele ograbiają nas nawet z 8 mld zł rocznie (1 proc. PKB).
Paradoksalnie, to, co wydaje się zaprzeczeniem wolnego rynku, leży w interesie działających na nim podmiotów. Po co konkurować, skoro można zdobyć monopol i dyktować warunki albo przynajmniej dogadać się z rywalami, podzielić rynek i ujednolicić ceny? Dlatego w państwach zachodnich urzędy antymonopolowe dysponują potężnymi środkami represji. Działalność państwowych regulatorów kłóci się z liberalną filozofią, lecz jest niezbędna - dla obrony wolnego rynku, klientów i przedsiębiorców przed nimi samymi. Wolny rynek pozbawiony zasad przestrzeganych przez wszystkich graczy szybko doprowadziłby do "kapitalistycznego komunizmu" - jeden kartel, jedna cena, jeden produkt danego rodzaju.
W Polsce tymczasem twórcy karteli są praktycznie bezkarni. Grożą im tylko grzywny (do 5 mln euro, pod warunkiem że kara nie przekroczy równowartości 10 proc. przychodów firmy). UOKiK, który powinien zwalczać kartele i pełnić - jak we wszystkich krajach zachodnich - funkcję potężnego urzędu monopolowego, jest de facto wygodnym alibi dla władzy, atrapą zaspokajającą deklarowaną przez polityków potrzebę "ujmowania się" za oszukiwanymi konsumentami. Cały budżet urzędu, łącznie z dziewięcioma delegaturami zamiejscowymi, nie przekracza 12 mln zł rocznie i jest (w przeliczeniu na mieszkańca) ponadczterokrotnie mniejszy niż budżet podobnego urzędu na Węgrzech (sic!). Dotychczas w jego sieci wpadały więc tylko płotki - mali armatorzy, taksówkarze, pośrednicy nieruchomości - na ogół zresztą przypadkowo.
- Ujawniane w Polsce kartele stanowią tylko wierzchołek góry lodowej - przyznaje Cezary Banasiński, prezes UOKiK.
Silna karta przetargowa
Gdyby ktoś chciał w Polsce kupić samochód za 30 tys. zł i zapłacić za niego kartą Visa Electron, to opłata za użycie karty zwiększyłaby cenę auta prawie o 600 zł. W krajach Unii Europejskiej ta opłata wyniosłaby 1,28 zł! Polscy handlowcy muszą bowiem wnosić tzw. opłatę interchange - od każdej transakcji przy użyciu karty debetowej - w wysokości 1,7 proc. wartości transakcji, podczas gdy w unii opłata jest stała (28 eurocentów). Dlatego Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji (zrzesza duże sieci handlowe) oskarżyła 26 polskich banków oraz firmy obsługujące systemy kart płatniczych Visa i MasterCard o zmowę cenową. Sprawa toczy się przed UOKiK już 2,5 roku, a klienci jak płacili, tak płacą (bo naprawdę to oni, a nie handlowcy, ponoszą koszty wyższych opłat).
Nigdy nie wyjaśniono poważnych podejrzeń wobec holdingów cukrowniczych. UOKiK stwierdził tylko, że po nieoficjalnej naradzie szefów czterech cukrowni (kontrolujących 70 proc. rynku) w połowie maja 2001 r. sprzedaż tych zakładów na rynku krajowym gwałtownie spadła i utrzymała się na niskim poziomie do 22 czerwca. W tym czasie cena kilograma cukru w sklepach wzrosła z 1,92 zł do 2,10 zł.
"Porządkują" rynki
Wobec bezradności UOKiK kartele narażają się w Polsce organom ścigania co najwyżej przez własną głupotę. Część ich przedstawicieli nie wie nawet, że podobne praktyki są ścigane prawem, większość nie widzi w nich nic złego.
Marketing Syndicate, Europlakat Polska, Ströer Polska i Outdoor Promocja Plakat, czyli cztery największe w Polsce firmy reklamy zewnętrznej, same doniosły o swoim przestępstwie, ujawniając je 10 kwietnia 2002 r. podczas... konferencji prasowej "Platforma porozumienia". Porozumienie miało służyć "podniesieniu jakości usług" i "uporządkowaniu rynku"; szefowie firm postanowili zdemontować 9600 billboardów (jedną piątą należących do nich tablic) do końca 2002 r. i zarazem podnieść ceny za wynajem powierzchni reklamowej o 10 proc. Uprzejmie donieśli na siebie także właściciele statków wycieczkowych z Kołobrzegu, którzy zmowę cenową zawarli w 1998 r. Rok później założyli spółkę T-A-M Poland, której zadaniem było koordynowanie polityki cenowej wszystkich przewoźników. Niezależnie od tego, jaki statek wybierali klienci, pieniądze trafiały do wspólnej kasy, więc nikt się nie przejmował obniżaniem cen czy poprawianiem jakości usług. Na koniec miesiąca każdy z członków kartelu otrzymywał jedną czwartą zysków (razem opanowali 95 proc. rynku przewozów pasażerskich w Kołobrzegu). Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z założycieli kartelu zgłosił się do UOKiK ze skargą na partnerów, którzy łamali porozumienie cenowe!
Kierowcy monopolu
W Opolu 7 marca 2002 r. 25 korporacji taksówkowych jednocześnie podniosło stawkę za kilometr do 2,1 zł, a tzw. opłatę początkową z 1,5-2 zł do 3,5 zł. Okazało się, że dwa dni wcześniej w siedzibie Zrzeszenia Transportu Prywatnego w Opolu spotkali się przedstawiciele większości korporacji. Doszli do wniosku, że rywalizacja o klientów nikomu nie służy. Z kolei w Bydgoszczy właściciele kilku szkół nauki jazdy podnieśli tego samego dnia ceny kursów o 150 zł, czyli o jedną czwartą! Roman Bednarz, prezes bydgoskiego Stowarzyszenia Właścicieli Ośrodków Szkolenia Kierowców, uznał, że godzina nauki powinna kosztować 35 zł. Za 20 godzin klient powinien więc zapłacić 700 zł (w tym samym czasie XV Liceum Ogólnokształcące w Bydgoszczy uczyło kierowców za 450 zł miesięcznie). By omówić sprawę, szefowie szkół jazdy spotykali się regularnie w siedzibie stowarzyszenia. Sporządzali protokoły i listę obecności, a każdy z nich podpisał oświadczenie, w którym zobowiązał się do stosowania uzgodnionej ceny. Powołano nawet komitety kontrolne, które miały sprawdzać przestrzeganie umowy!
Kartele są u nas niezwykle opłacalne, bo nawet jeśli zostaną wykryte - co należy do rzadkości - to wysokość grzywny jest śmiesznie niska albo zmowa w ogóle uchodzi płazem.
20 agencji nieruchomości z Poznania, które dwa lata temu uzgodniły, że będą pobierać prowizję w wysokości 6 proc. wartości sprzedanego mieszkania (ale nie mniej niż 2 tys. zł) lub - przy umowach najmu - półtoramiesięcznego czynszu (ale nie mniej niż 500 zł) nigdy nie zostało ukarane.
Przerwać milczenie wilków
Do Sejmu trafił w tym tygodniu projekt ustawy zwiększającej uprawnienia UOKiK oraz wprowadzającej instytucję świadka koronnego w walce ze zmowami cenowymi (tzw. program leniency). Ci, którym udowodni się winę, zapłacą nawet 50 mln euro grzywny. Firma, która wyda wspólników zmowy cenowej, nie poniesie kary. W USA w ten sposób ujawnia się większość karteli. Po wprowadzeniu podobnego programu w krajach UE tylko od 2001 r. rozbito 50 karteli. Komisja Europejska nałożyła na nie grzywny w wysokości 1,8 mld euro (to więcej niż wyniosły wszystkie kary przez ostatnie 47 lat). W Wielkiej Brytanii, gdzie program funkcjonuje najdłużej, pierwszy skruszony członek kartelu zgłosił się do prokuratury w listopadzie 2000 r., cztery miesiące po wejściu w życie nowego prawa. Czy podobnie będzie i u nas?
Aleksander Piński
Jan Piński
|
Więcej możesz przeczytać w 48/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.