Niestety, na dworze robi się coraz chłodniej. Nie przejmowałbym się tym zbytnio, mamy się z rodziną w co ubrać, a i pies ma futro grube i puszyste, ale te biedactwa przy drogach! Sukienki do pępka, nogi na wierzchu, bez odzieży ochronnej, aż dziw, że zwykle tak głośne organizacje obrończyń praw kobiet się tym nie zajmą. Zatrzymują setki samochodów, ale tylko nieliczni kierowcy stają w odruchu serca. Taka znieczulica! Trzeba z przykrością stwierdzić, że często jej przyczyną są żony kierowców, które - nie wykazując żadnej kobiecej solidarności - z trudem dają się przekonać, że to wstyd się nie zatrzymać i nie zaprosić zziębniętego człowieka na nocleg do domu, nie ogrzać, nie nakarmić...
Nawet ubierać specjalnie nie trzeba. Podawana zwykle przez żony przyczyna niechęci do samarytańskich działań, że jakoby nie można się z taką dogadać, to naprawdę przesada. Są tacy, co się dogadują, i to jeszcze jak! To prawda, że istnieje problem językowy i że ta grupa nie była reprezentowana podczas ogólnopolskiego dyktanda, mimo specjalnych nagród przewidzianych dla obcokrajowców, ale kiedy one się mają uczyć ortografii? I gdzie - na poboczu? Dlatego nieliczni chętni do nauczania skręcają w boczną drogę i w ten sposób nauka idzie w las. A wielu rezygnuje jeszcze z innego powodu - bez ubezpieczenia strach, a one nie są ubezpieczone. Co najwyżej ubezpieczane, a to jest też niebezpieczne.
Normalnie powinien do takiego dziewczątka podejść policjant i zapytać: "Skąd ty jesteś, dziecko, masz jakiś adres?". Ale często jedyny adres, jaki mają, to coś w rodzaju [email protected]. A policji jakoś, dziwnym trafem, nigdy się nie spotyka na odcinkach drogowych, gdzie sierotki się błąkają, więc kierowcy wiedzą, że mogą tam grzać, ile fabryka dała, co dodatkowo zmniejsza szanse dziewcząt na otrzymanie pomocy. Bywa zresztą, że same jej honorowo odmawiają. Znana jest rozmowa z taką panienką, która zapytana: "Podwieźć cię?", odpowiedziała: "Po dwieście pięćdziesiąt". Nie wiem, o jakiej walucie była mowa, ale podobno wicepremier Pol już to bada i chce panienki obłożyć podatkiem, który ma się nazywać po staropolsku - podymne. Podatniczki zostaną oklejone winietami z mieniącym się hologramem, co w nocy zwiększy dodatkowo bezpieczeństwo ich i kierowców, bo nareszcie będzie widać, gdzie jest pobocze. Te na mostach i w tunelach będą zaś płacić myto. I słusznie. Im częściej się myto, tym czystszy interes. Państwowy, ma się rozumieć.
Normalnie powinien do takiego dziewczątka podejść policjant i zapytać: "Skąd ty jesteś, dziecko, masz jakiś adres?". Ale często jedyny adres, jaki mają, to coś w rodzaju [email protected]. A policji jakoś, dziwnym trafem, nigdy się nie spotyka na odcinkach drogowych, gdzie sierotki się błąkają, więc kierowcy wiedzą, że mogą tam grzać, ile fabryka dała, co dodatkowo zmniejsza szanse dziewcząt na otrzymanie pomocy. Bywa zresztą, że same jej honorowo odmawiają. Znana jest rozmowa z taką panienką, która zapytana: "Podwieźć cię?", odpowiedziała: "Po dwieście pięćdziesiąt". Nie wiem, o jakiej walucie była mowa, ale podobno wicepremier Pol już to bada i chce panienki obłożyć podatkiem, który ma się nazywać po staropolsku - podymne. Podatniczki zostaną oklejone winietami z mieniącym się hologramem, co w nocy zwiększy dodatkowo bezpieczeństwo ich i kierowców, bo nareszcie będzie widać, gdzie jest pobocze. Te na mostach i w tunelach będą zaś płacić myto. I słusznie. Im częściej się myto, tym czystszy interes. Państwowy, ma się rozumieć.
Więcej możesz przeczytać w 48/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.