Powoli dołączamy do elity ludzi prawidłowo się odżywiających. Spożycie ryb i ich przetworów wśród osób wykształconych i dobrze sytuowanych, które intensywnie pracują i dbają o dietę, jest już prawie trzykrotnie większe od przeciętnej. Polacy przestali jeść wyłącznie szprotki z puszki, śledzie z beczki i smażone karpie na wigilię. Na naszych stołach coraz częściej goszczą tuńczyk, halibut i dostępny niemal we wszystkich sklepach łosoś, który już w XVII wieku zyskał miano ryby królewskiej. Właśnie spożywanie ryb za najkorzystniejszą dietę uznało 81,5 proc. Polaków - wynika z badań przygotowanych dla "Wprost" przez Pentor. Od ponad 20 lat spożycie ryb systematycznie zwiększa się w Unii Europejskiej i USA (we Włoszech wzrosło o 71 proc., a w Austrii o 50 proc.). Wyjątkiem do niedawna była Polska.
Badania szczątków homo sapiens sprzed 20 tysięcy lat wykazały, że 50 procent ich pożywienia stanowiły ryby
Powoli dołączamy do elity ludzi prawidłowo się odżywiających. Spożycie ryb i ich przetworów wśród osób wykształconych i dobrze sytuowanych, które intensywnie pracują i dbają o dietę, jest już prawie trzykrotnie większe od przeciętnej. Polacy przestali jeść wyłącznie szprotki z puszki, śledzie z beczki i smażone karpie na wigilię. Na naszych stołach coraz częściej goszczą tuńczyk, halibut i dostępny niemal we wszystkich sklepach łosoś, który już w XVII wieku zyskał miano ryby królewskiej. Właśnie spożywanie ryb za najkorzystniejszą dietę uznało 81,5 proc. Polaków - wynika z badań przygotowanych dla "Wprost" przez Pentor.
Od ponad 20 lat spożycie ryb systematycznie zwiększa się w Unii Europejskiej i USA (we Włoszech wzros-ło o 71 proc., a w Austrii o 50 proc.). Wyjątkiem do niedawna była Polska - u nas konsumpcja ryb w tym czasie się zmniejszyła. Przeciętny Polak zjadał o połowę mniej ryb niż mieszkańcy innych krajów europejskich i kilkakrotnie mniej od światowych liderów - Japończyków (rocznie 65,8 kg na osobę), Norwegów (46,3 kg) i Amerykanów (22 kg).
Dieta jaroszów, czyli dieta "złotego środka"
Do rybnej diety przekonuje się zarówno wielu wegetarian, jak i osób preferujących mięso. Jedzenie zbyt dużych ilości bogatych w białko, tłustych potraw mięsnych, do czego przekonują zwolennicy tzw. diety Atkinsa (znanej w Polsce jako dieta Kwaśniewskiego), zwiększa ryzyko zawału serca, raka i cukrzycy. Niekorzystna dla zdrowia okazała się również dieta niskotłuszczowa, do której dietetycy przekonywali nas przez ponad 30 lat! Badania prof. Michaela Gibneya z Akademii Medycznej w Dublinie wykazały, że wśród mężczyzn, którzy zmniejszyli spożycie wszystkich tłuszczów w diecie, poziom cholesterolu spadł tylko o 3-4 proc. Natomiast u tych, którzy w ostatnich dwóch latach jedli więcej ryb, był niższy o 29 proc.!
Na całym świecie coraz większą popularność zdobywa dieta "złotego środka", za jaką uznawana jest dieta jaroszów (czyli tzw. semiwegetarianizm). Polega ona na takim komponowaniu codziennego jadłospisu, by oprócz warzyw i owoców znalazły się w nim głównie obfitujące w tłuszcze ryby, m.in. łosoś, makrela i tuńczyk. Madonna po kilku latach ograniczania się wyłącznie do warzyw i owoców coraz częściej sięga po ryby i owoce morza. Również inne gwiazdy zachodniej popkultury - Drew Barrymore i Liv Tyler - coraz częściej jedzą zalecane przez lekarzy i dietetyków dania z łososia, soli i tuńczyka.
Odpłyń od zawału serca!
- Rybi tłuszcz to najlepsza profilaktyka chorób serca - mówi prof. Zbigniew Religa. Epidemiolodzy zwrócili na to uwagę już w latach 70., gdy badali tzw. paradoks Eskimosów w Grenlandii, nadzwyczaj rzadko chorujących na serce. Okazało się, że codziennie zjadają oni aż 400 g mięsa ryb, fok i wielorybów. Na zawały serca rzadziej chorują także mieszkańcy japońskiej Okinawy (spożywający codziennie około 250 g ryb). Z najnowszych badań wynika, że zawarte w rybach kwasy omega-3 działają jak leki: podobnie jak aspiryna zmniejszają krzepliwość krwi, tak jak preparaty nasercowe zmniejszają ryzyko arytmii serca i podobnie jak statyny podwyższają poziom tzw. dobrego cholesterolu, a jednocześnie eliminują zły cholesterol i obniżają poziom trójglicerydów. - Niedobór kwasów omega-3 może być przyczyną tzw. nagłej śmierci sercowej - mówi prof. Marek Naruszewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Miażdżycą. Nawet palacze papierosów, jedzący dużo ryb, są mniej narażeni na choroby układu krążenia niż inni uzależnieni od nikotyny - wykazały badania prof. Davida Bouchiera-Hayesa z Beaumont Hospital w Dublinie. Instytut Żywności i Żywienia w Warszawie zaleca, by wszystkie osoby zagrożone zawałem serca uzupełniały codzienną dietę rybami lub przynajmniej kwasami rybimi (400 mg tygodniowo). Podobnie powinni postępować chorzy na depresję i cukrzycę, nadpobudliwe dzieci, kobiety w ciąży, karmiące matki i zagrożeni demencją ludzie starsi.
Głowa zdrowieje od ryby
Tłuszcze rybie poprawiają ukrwienie mózgu, usprawniają przesyłanie sygnałów nerwowych i zwiększają poziom serotoniny, neuroprzekaźnika wpływającego na samopoczucie. Ludzie w wieku powyżej 68 lat, którzy przynajmniej raz w tygodniku jedzą ryby i owoce morza, rzadziej niż ich rówieśnicy cierpią na chorobę Alzheimera - wykazały zakończone niedawno obserwacje prof. Pascale Barberger-Gateau z Uniwersytetu Victora Segalena w Bor-deaux. Rybie tłuszcze są nawet skuteczniejsze od niektórych leków przeciwdepresyjnych, jak sugerują badania Malcolma Petta z Sheffield University. Uczony podawał duże dawki kwasów omega-3 siedemdziesięciu pacjentom, u których kuracja prozakiem nie dała oczekiwanych efektów. Po dwunastu tygodniach zaobserwował, że poprawił się stan zdrowia 69 proc. pacjentów zażywających kwasy omega-3 (podobną poprawę zanotował zaledwie u 25 proc. chorych przyjmujących placebo). Tak samo wypadły badania Borisa Nemetza z Ben-Gurion University w Izraelu, który przez cztery tygodnie podawał olej z ryb dziesięciu osobom (pozostałe dziesięć przyjmowało placebo). Sześciu pacjentów stosujących dietę bogatą w kwasy omega-3 wykazało 50-procentowe zmniejszenie objawów depresji, takich jak złe samopoczucie, niska samoocena, bezsenność (podobne rezultaty osiągnięto tylko u jednego pacjenta w grupie stosującej placebo).
"Osoby, które w dzieciństwie jadły dużo ryb, są mniej agresywne, o 64 proc. rzadziej niż inni figurują w kartotekach policyjnych i o 35 proc. rzadziej popełniają przestępstwa" - twierdzi Joseph Hibbeln, psychiatra i biochemik z National Institutes of Health. W Wielkiej Brytanii w ostatnim czasie dramatycznie zmniejszyło się spożycie ryb, czemu towarzyszy wzrost zachorowań na depresję - ujawniły badania opublikowane przez "Lancet". W Nowej Zelandii, gdzie przeciętny mieszkaniec zjada rocznie 18 kg ryb, aż 6 proc. populacji cierpi na depresję. Japończyk rocznie spożywa około 65 kg ryb, a wskaźnik chorych na depresję w Japonii nie przekracza procentu.
Rybą w schabowego
Dania z ryb powinno się jadać przynajmniej dwa razy w tygodniu (około 20 dkg podczas każdego posiłku), a przynajmniej jedna porcja powinna zawierać rybę tłustą (na przykład makrelę, sardynkę lub łososia).
- Nie ma powodu bać się, że dostępne w kraju ryby są poważnie zanieczyszczone - mówi dr Lucjan Szponar. Takiego rodzaju obawy pojawiły się w styczniu tego roku, gdy toksykolodzy z uniwersytetów Indiany, Michigan i Nowego Jorku stwierdzili, że łososie hodowlane zawierają więcej szkodliwych substancji, takich jak rtęć, polichlorowane bifenole (PCB), dioksyny i pestycydy, niż łososie dziko żyjące. Ponad połowa zjadanych łososi pochodzi z hodowli, głównie z Europy Północnej (Norwegii, Szwecji i Szkocji) oraz Kanady, USA i Chile. Ich spożycie w ciągu ostatnich 20 lat wzrosło na świecie aż czterdziestokrotnie. W latach 1987-1999 w krajach UE co roku zwiększało się o 14 proc., a w USA o 23 proc. Korzyści ze spożywania tych ryb są nieporównywalnie większe niż ewentualne zagrożenia, jakie mogą powodować.
W Polsce nie stwierdzono nadmiernego skażenia produktów rybnych - potwierdzają badania Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Przekroczenie zawartości tzw. kontaminantów stwierdzono jedynie w 3 proc. próbek, z których większość stanowiły wątroby dorszowe. Co więcej, okazuje się, że co roku zmniejsza się zawartość ołowiu i rtęci w rybach odławianych w Bałtyku.
Największe ryzyko związane ze spożywaniem ryb polega na tym, że możemy się zadławić ością. Wykryte w łososiach zanieczyszczenia są mniejsze od tych, jakie dopuszczają normy amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków. Spośród wszystkich badanych ryb łosoś i śledź są najmniej zanieczyszczone rtęcią przenikającą do wód morskich i oceanicznych - wynika z badań przeprowadzonych przez prof. Andersona z University of Queensland w Australii. Do najbardziej pod tym względem skażonych ryb należą: miecznik (200 mikrogramów na 200 gramów mięsa), rekin (192 mikrogramy) oraz tuńczyk (64 mikrogramy).
Ryby były głównym pożywieniem naszych praprzodków. Badania odkrytych w Europie szczątków homo sapiens sprzed 20 tys. lat wykazały, że dieta ówczesnych ludzi w 50 proc. składała się z ryb i owoców morza (neandertalczycy jedli głównie mięso zwierząt). Taki sposób odżywiania się, jak sądzą antropolodzy, sprzyjał rozwojowi mózgu. Ryby są łatwo strawne i zawierają wiele składników mineralnych i witamin, przede wszystkim z grupy A, D i B (B1, B2, B6, PP, B12) oraz dużo korzystnych dla zdrowia tzw. wielo- i jednonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3. Są to tzw. dobre tłuszcze - w odróżnieniu od złych, w które obfituje czerwone mięso. Dobrych tłuszczów nie można zastąpić innymi tłuszczami, nawet roślinnymi, znajdującymi się m.in. w orzechach, niektórych warzywach, głównie strączkowych, i oliwie z oliwek.
Tłuszcze rybie są niezbędne dla rozwoju organizmu i funkcjonowania układu nerwowego, a także mózgu, zmysłów wzroku i słuchu. Ryby morskie zawierają również dużo jodu, co jest istotne w Polsce, gdzie większość osób, szczególnie na południu kraju, cierpi na niedobory tego pierwiastka grożące powiększeniem tarczycy. Czy to oznacza śmierć schabowego w Polsce? Raczej tak - schabowy skazany jest na zagładę, przynajmniej przez te osoby, które chcą żyć dłużej i bardziej komfortowo.
Powoli dołączamy do elity ludzi prawidłowo się odżywiających. Spożycie ryb i ich przetworów wśród osób wykształconych i dobrze sytuowanych, które intensywnie pracują i dbają o dietę, jest już prawie trzykrotnie większe od przeciętnej. Polacy przestali jeść wyłącznie szprotki z puszki, śledzie z beczki i smażone karpie na wigilię. Na naszych stołach coraz częściej goszczą tuńczyk, halibut i dostępny niemal we wszystkich sklepach łosoś, który już w XVII wieku zyskał miano ryby królewskiej. Właśnie spożywanie ryb za najkorzystniejszą dietę uznało 81,5 proc. Polaków - wynika z badań przygotowanych dla "Wprost" przez Pentor.
Od ponad 20 lat spożycie ryb systematycznie zwiększa się w Unii Europejskiej i USA (we Włoszech wzros-ło o 71 proc., a w Austrii o 50 proc.). Wyjątkiem do niedawna była Polska - u nas konsumpcja ryb w tym czasie się zmniejszyła. Przeciętny Polak zjadał o połowę mniej ryb niż mieszkańcy innych krajów europejskich i kilkakrotnie mniej od światowych liderów - Japończyków (rocznie 65,8 kg na osobę), Norwegów (46,3 kg) i Amerykanów (22 kg).
Dieta jaroszów, czyli dieta "złotego środka"
Do rybnej diety przekonuje się zarówno wielu wegetarian, jak i osób preferujących mięso. Jedzenie zbyt dużych ilości bogatych w białko, tłustych potraw mięsnych, do czego przekonują zwolennicy tzw. diety Atkinsa (znanej w Polsce jako dieta Kwaśniewskiego), zwiększa ryzyko zawału serca, raka i cukrzycy. Niekorzystna dla zdrowia okazała się również dieta niskotłuszczowa, do której dietetycy przekonywali nas przez ponad 30 lat! Badania prof. Michaela Gibneya z Akademii Medycznej w Dublinie wykazały, że wśród mężczyzn, którzy zmniejszyli spożycie wszystkich tłuszczów w diecie, poziom cholesterolu spadł tylko o 3-4 proc. Natomiast u tych, którzy w ostatnich dwóch latach jedli więcej ryb, był niższy o 29 proc.!
Na całym świecie coraz większą popularność zdobywa dieta "złotego środka", za jaką uznawana jest dieta jaroszów (czyli tzw. semiwegetarianizm). Polega ona na takim komponowaniu codziennego jadłospisu, by oprócz warzyw i owoców znalazły się w nim głównie obfitujące w tłuszcze ryby, m.in. łosoś, makrela i tuńczyk. Madonna po kilku latach ograniczania się wyłącznie do warzyw i owoców coraz częściej sięga po ryby i owoce morza. Również inne gwiazdy zachodniej popkultury - Drew Barrymore i Liv Tyler - coraz częściej jedzą zalecane przez lekarzy i dietetyków dania z łososia, soli i tuńczyka.
Odpłyń od zawału serca!
- Rybi tłuszcz to najlepsza profilaktyka chorób serca - mówi prof. Zbigniew Religa. Epidemiolodzy zwrócili na to uwagę już w latach 70., gdy badali tzw. paradoks Eskimosów w Grenlandii, nadzwyczaj rzadko chorujących na serce. Okazało się, że codziennie zjadają oni aż 400 g mięsa ryb, fok i wielorybów. Na zawały serca rzadziej chorują także mieszkańcy japońskiej Okinawy (spożywający codziennie około 250 g ryb). Z najnowszych badań wynika, że zawarte w rybach kwasy omega-3 działają jak leki: podobnie jak aspiryna zmniejszają krzepliwość krwi, tak jak preparaty nasercowe zmniejszają ryzyko arytmii serca i podobnie jak statyny podwyższają poziom tzw. dobrego cholesterolu, a jednocześnie eliminują zły cholesterol i obniżają poziom trójglicerydów. - Niedobór kwasów omega-3 może być przyczyną tzw. nagłej śmierci sercowej - mówi prof. Marek Naruszewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Miażdżycą. Nawet palacze papierosów, jedzący dużo ryb, są mniej narażeni na choroby układu krążenia niż inni uzależnieni od nikotyny - wykazały badania prof. Davida Bouchiera-Hayesa z Beaumont Hospital w Dublinie. Instytut Żywności i Żywienia w Warszawie zaleca, by wszystkie osoby zagrożone zawałem serca uzupełniały codzienną dietę rybami lub przynajmniej kwasami rybimi (400 mg tygodniowo). Podobnie powinni postępować chorzy na depresję i cukrzycę, nadpobudliwe dzieci, kobiety w ciąży, karmiące matki i zagrożeni demencją ludzie starsi.
Głowa zdrowieje od ryby
Tłuszcze rybie poprawiają ukrwienie mózgu, usprawniają przesyłanie sygnałów nerwowych i zwiększają poziom serotoniny, neuroprzekaźnika wpływającego na samopoczucie. Ludzie w wieku powyżej 68 lat, którzy przynajmniej raz w tygodniku jedzą ryby i owoce morza, rzadziej niż ich rówieśnicy cierpią na chorobę Alzheimera - wykazały zakończone niedawno obserwacje prof. Pascale Barberger-Gateau z Uniwersytetu Victora Segalena w Bor-deaux. Rybie tłuszcze są nawet skuteczniejsze od niektórych leków przeciwdepresyjnych, jak sugerują badania Malcolma Petta z Sheffield University. Uczony podawał duże dawki kwasów omega-3 siedemdziesięciu pacjentom, u których kuracja prozakiem nie dała oczekiwanych efektów. Po dwunastu tygodniach zaobserwował, że poprawił się stan zdrowia 69 proc. pacjentów zażywających kwasy omega-3 (podobną poprawę zanotował zaledwie u 25 proc. chorych przyjmujących placebo). Tak samo wypadły badania Borisa Nemetza z Ben-Gurion University w Izraelu, który przez cztery tygodnie podawał olej z ryb dziesięciu osobom (pozostałe dziesięć przyjmowało placebo). Sześciu pacjentów stosujących dietę bogatą w kwasy omega-3 wykazało 50-procentowe zmniejszenie objawów depresji, takich jak złe samopoczucie, niska samoocena, bezsenność (podobne rezultaty osiągnięto tylko u jednego pacjenta w grupie stosującej placebo).
"Osoby, które w dzieciństwie jadły dużo ryb, są mniej agresywne, o 64 proc. rzadziej niż inni figurują w kartotekach policyjnych i o 35 proc. rzadziej popełniają przestępstwa" - twierdzi Joseph Hibbeln, psychiatra i biochemik z National Institutes of Health. W Wielkiej Brytanii w ostatnim czasie dramatycznie zmniejszyło się spożycie ryb, czemu towarzyszy wzrost zachorowań na depresję - ujawniły badania opublikowane przez "Lancet". W Nowej Zelandii, gdzie przeciętny mieszkaniec zjada rocznie 18 kg ryb, aż 6 proc. populacji cierpi na depresję. Japończyk rocznie spożywa około 65 kg ryb, a wskaźnik chorych na depresję w Japonii nie przekracza procentu.
Rybą w schabowego
Dania z ryb powinno się jadać przynajmniej dwa razy w tygodniu (około 20 dkg podczas każdego posiłku), a przynajmniej jedna porcja powinna zawierać rybę tłustą (na przykład makrelę, sardynkę lub łososia).
- Nie ma powodu bać się, że dostępne w kraju ryby są poważnie zanieczyszczone - mówi dr Lucjan Szponar. Takiego rodzaju obawy pojawiły się w styczniu tego roku, gdy toksykolodzy z uniwersytetów Indiany, Michigan i Nowego Jorku stwierdzili, że łososie hodowlane zawierają więcej szkodliwych substancji, takich jak rtęć, polichlorowane bifenole (PCB), dioksyny i pestycydy, niż łososie dziko żyjące. Ponad połowa zjadanych łososi pochodzi z hodowli, głównie z Europy Północnej (Norwegii, Szwecji i Szkocji) oraz Kanady, USA i Chile. Ich spożycie w ciągu ostatnich 20 lat wzrosło na świecie aż czterdziestokrotnie. W latach 1987-1999 w krajach UE co roku zwiększało się o 14 proc., a w USA o 23 proc. Korzyści ze spożywania tych ryb są nieporównywalnie większe niż ewentualne zagrożenia, jakie mogą powodować.
W Polsce nie stwierdzono nadmiernego skażenia produktów rybnych - potwierdzają badania Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Przekroczenie zawartości tzw. kontaminantów stwierdzono jedynie w 3 proc. próbek, z których większość stanowiły wątroby dorszowe. Co więcej, okazuje się, że co roku zmniejsza się zawartość ołowiu i rtęci w rybach odławianych w Bałtyku.
Największe ryzyko związane ze spożywaniem ryb polega na tym, że możemy się zadławić ością. Wykryte w łososiach zanieczyszczenia są mniejsze od tych, jakie dopuszczają normy amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków. Spośród wszystkich badanych ryb łosoś i śledź są najmniej zanieczyszczone rtęcią przenikającą do wód morskich i oceanicznych - wynika z badań przeprowadzonych przez prof. Andersona z University of Queensland w Australii. Do najbardziej pod tym względem skażonych ryb należą: miecznik (200 mikrogramów na 200 gramów mięsa), rekin (192 mikrogramy) oraz tuńczyk (64 mikrogramy).
Ryby były głównym pożywieniem naszych praprzodków. Badania odkrytych w Europie szczątków homo sapiens sprzed 20 tys. lat wykazały, że dieta ówczesnych ludzi w 50 proc. składała się z ryb i owoców morza (neandertalczycy jedli głównie mięso zwierząt). Taki sposób odżywiania się, jak sądzą antropolodzy, sprzyjał rozwojowi mózgu. Ryby są łatwo strawne i zawierają wiele składników mineralnych i witamin, przede wszystkim z grupy A, D i B (B1, B2, B6, PP, B12) oraz dużo korzystnych dla zdrowia tzw. wielo- i jednonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3. Są to tzw. dobre tłuszcze - w odróżnieniu od złych, w które obfituje czerwone mięso. Dobrych tłuszczów nie można zastąpić innymi tłuszczami, nawet roślinnymi, znajdującymi się m.in. w orzechach, niektórych warzywach, głównie strączkowych, i oliwie z oliwek.
Tłuszcze rybie są niezbędne dla rozwoju organizmu i funkcjonowania układu nerwowego, a także mózgu, zmysłów wzroku i słuchu. Ryby morskie zawierają również dużo jodu, co jest istotne w Polsce, gdzie większość osób, szczególnie na południu kraju, cierpi na niedobory tego pierwiastka grożące powiększeniem tarczycy. Czy to oznacza śmierć schabowego w Polsce? Raczej tak - schabowy skazany jest na zagładę, przynajmniej przez te osoby, które chcą żyć dłużej i bardziej komfortowo.
Ryby tłuste - bardzo korzystne dla zdrowia |
---|
|
Ryby średnio tłuste - średnio korzystne dla zdrowia |
---|
|
Ryby chude - mało korzystne dla zdrowia |
---|
|
Aktywność rekina |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 6/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.