Kichnięcie jeszcze nikogo nie zaraziło sepsą
Sepsa była bezpośrednią przyczyną śmierci Andy'ego Warhola (artysta zmarł po zabiegu wycięcia wyrostka robaczkowego), a także Jima Hensona, twórcy Muppetów, oraz prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta. Chorowali na nią Vaclav Havel, były prezydent Czech, i Rudolf Schuster, prezydent Słowacji. "Dysponujemy technologią i umiejętnościami pozwalającymi leczyć większość chorób, tymczasem sepsa, która zabija ludzi od zarania dziejów, wciąż się nam wymyka" - mówi prof. Graham Ramsay, prezes European Society of Intensive Care Medicine, jeden z największych światowych autorytetów w dziedzinie sepsy.
15-letni Bartek z Sobieszewa jest trzecią ofiarą sepsy w województwie pomorskim od listopada ubiegłego roku. Od kwietnia 2003 r. do lutego 2004 r. w województwie zachodniopomorskim odnotowano 18 przypadków tej choroby, ostatnio u dwuipółlatka i trzymiesięcznego niemowlęcia. Nie ma jednak powodów do paniki - epidemia sepsy nam nie grozi, ale schorzenia w żadnym razie nie wolno lekceważyć.
Sepsa, zwana też posocznicą, to uogólnione zakażenie całego organizmu, związane z zaburzeniami pracy narządów wewnętrznych i krzepnięcia krwi. Mogą ją wywoływać jednokomórkowe grzyby lub wirusy, ale najczęstszą przyczyną są oporne na wiele leków bakterie, na przykład Pseudomonas czy Acinetobacter. Bardzo groźne są także meningokoki, które są przyczyną ostatnich przypadków sepsy w województwie zachodniopomorskim. Choroba nie jest jednak przenoszona drogą kropelkową - jak podały niektóre media.
Co roku na świecie sepsa uśmierca pół miliona ludzi, zapada na nią około 18 mln osób. W Polsce rocznie diagnozuje się około 100 tys. przypadków, a 30-40 proc. chorych umiera (podobnie jak w wypadku zawału serca). Lekarze mają trudności z wczesnym zdiagnozowaniem tego schorzenia. Aż trzy czwarte chorych umiera na skutek zbyt późnego rozpoznania. - Wiele osób można by uratować, gdyby wcześniej trafiły do szpitala, na oddział intensywnej terapii - mówi prof. Jacek Jastrzębski, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala im. prof. W. Orłowskiego w Warszawie, członek Grupy Roboczej ds. Posocznicy.
W ostatnich dziesięciu latach w USA liczba przypadków sepsy się podwoiła. W Polsce nie ma dokładnych statystyk, ale - jak wynika z szacunków powołanej przed trzema laty Grupy Roboczej ds. Posocznicy - w naszym kraju liczba chorych także rośnie. "Główną przyczyną jest starzenie się społeczeństw (starsze osoby są bardziej podatne na zarażenie), coraz większa liczba zabiegów operacyjnych, coraz częstsze stosowanie leków sterydowych, a także nadużywanie antybiotyków, powodujące powstawanie drobnoustrojów opornych nawet na najsilniejsze leki" - przekonuje prof. Margaret Parker z Society of Critical Care Medicine w Chicago. Prof. Parker wraz ze specjalistami z 11 największych światowych towarzystw medycznych opracowała nowe zalecenia dotyczące leczenia sepsy. Chodzi o to, by stosować jeszcze bardziej agresywne niż dotychczas terapie antybiotykowe i by interweniować jeszcze wcześniej.
Sepsa może dotknąć każdego. Szczególnie narażone są małe dzieci oraz osoby osłabione chorobą. Leczenie pacjenta kosztuje zwykle 2-3 tys. zł dziennie, ale w szczególnie ciężkich przypadkach potrzebne są leki za kilkaset tysięcy złotych. W dodatku polskie szpitale na ogół nie badają na bieżąco tego, jakie drobnoustroje występują na ich terenie. Sepsa często powstaje więc jako zakażenie wewnątrzszpitalne.
- Nie oszukujmy się - zachorowania na sepsę były, są i będą. Chodzi jednak o to, by zminimalizować ich skutki - wykrywać nosicieli i prowadzić intensywną terapię kliniczną chorego już kilka godzin po wystąpieniu pierwszych objawów - mówi prof. Józef Knap, doradca głównego inspektora sanitarnego. W ten sposób można ograniczyć liczbę ciężkich przypadków sepsy nawet o 25 procent.
15-letni Bartek z Sobieszewa jest trzecią ofiarą sepsy w województwie pomorskim od listopada ubiegłego roku. Od kwietnia 2003 r. do lutego 2004 r. w województwie zachodniopomorskim odnotowano 18 przypadków tej choroby, ostatnio u dwuipółlatka i trzymiesięcznego niemowlęcia. Nie ma jednak powodów do paniki - epidemia sepsy nam nie grozi, ale schorzenia w żadnym razie nie wolno lekceważyć.
Sepsa, zwana też posocznicą, to uogólnione zakażenie całego organizmu, związane z zaburzeniami pracy narządów wewnętrznych i krzepnięcia krwi. Mogą ją wywoływać jednokomórkowe grzyby lub wirusy, ale najczęstszą przyczyną są oporne na wiele leków bakterie, na przykład Pseudomonas czy Acinetobacter. Bardzo groźne są także meningokoki, które są przyczyną ostatnich przypadków sepsy w województwie zachodniopomorskim. Choroba nie jest jednak przenoszona drogą kropelkową - jak podały niektóre media.
Co roku na świecie sepsa uśmierca pół miliona ludzi, zapada na nią około 18 mln osób. W Polsce rocznie diagnozuje się około 100 tys. przypadków, a 30-40 proc. chorych umiera (podobnie jak w wypadku zawału serca). Lekarze mają trudności z wczesnym zdiagnozowaniem tego schorzenia. Aż trzy czwarte chorych umiera na skutek zbyt późnego rozpoznania. - Wiele osób można by uratować, gdyby wcześniej trafiły do szpitala, na oddział intensywnej terapii - mówi prof. Jacek Jastrzębski, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala im. prof. W. Orłowskiego w Warszawie, członek Grupy Roboczej ds. Posocznicy.
W ostatnich dziesięciu latach w USA liczba przypadków sepsy się podwoiła. W Polsce nie ma dokładnych statystyk, ale - jak wynika z szacunków powołanej przed trzema laty Grupy Roboczej ds. Posocznicy - w naszym kraju liczba chorych także rośnie. "Główną przyczyną jest starzenie się społeczeństw (starsze osoby są bardziej podatne na zarażenie), coraz większa liczba zabiegów operacyjnych, coraz częstsze stosowanie leków sterydowych, a także nadużywanie antybiotyków, powodujące powstawanie drobnoustrojów opornych nawet na najsilniejsze leki" - przekonuje prof. Margaret Parker z Society of Critical Care Medicine w Chicago. Prof. Parker wraz ze specjalistami z 11 największych światowych towarzystw medycznych opracowała nowe zalecenia dotyczące leczenia sepsy. Chodzi o to, by stosować jeszcze bardziej agresywne niż dotychczas terapie antybiotykowe i by interweniować jeszcze wcześniej.
Sepsa może dotknąć każdego. Szczególnie narażone są małe dzieci oraz osoby osłabione chorobą. Leczenie pacjenta kosztuje zwykle 2-3 tys. zł dziennie, ale w szczególnie ciężkich przypadkach potrzebne są leki za kilkaset tysięcy złotych. W dodatku polskie szpitale na ogół nie badają na bieżąco tego, jakie drobnoustroje występują na ich terenie. Sepsa często powstaje więc jako zakażenie wewnątrzszpitalne.
- Nie oszukujmy się - zachorowania na sepsę były, są i będą. Chodzi jednak o to, by zminimalizować ich skutki - wykrywać nosicieli i prowadzić intensywną terapię kliniczną chorego już kilka godzin po wystąpieniu pierwszych objawów - mówi prof. Józef Knap, doradca głównego inspektora sanitarnego. W ten sposób można ograniczyć liczbę ciężkich przypadków sepsy nawet o 25 procent.
Objawy sepsy |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 10/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.