- Cela dla dziennikarzy
Mimo zapewnień Ministerstwa Sprawiedliwości i deklaracji szefa resortu Grzegorza Kurczuka dziennikarze znaleźli się na celowniku prokuratury. Skala nagonki na tę grupę zawodową jeszcze nigdy nie była tak wielka - ocenia Andrzej Krajewski, szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy. Celem nagonki stało się m.in. troje dziennikarzy "Wprost": Ewa Ornacka, Violetta Krasnowska i Wojciech Sumliński. Centrum Monitoringu Wolności Prasy, zaniepokojone prokuratorsko-sądowym safari urządzonym na dziennikarzy, wystosowało oświadczenie: "Ujawnienie źródeł informacji to najcięższy, bo odbierający zaufanie mediom, grzech dziennikarzy. Dlatego decyzje sędziów, zwalniające ich z zachowania tajemnicy zawodowej, stanowią nowe, poważne zagrożenie dla wolności prasy w Polsce". Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia zwolnił niedawno Ewę Ornacką i Wojciecha Sumlińskiego z tajemnicy dziennikarskiej, oczekując, że ujawnią oni, od kogo uzyskali obciążające polityków zeznania Jarosława Sokołowskiego, pseudonim Masa, najważniejszego świadka koronnego w Polsce. Sprawa jest bezprecedensowa, bo sąd zastrzegł, że zwolnienie dziennikarzy z tajemnicy zawodowej dotyczy "także danych umożliwiających identyfikację osób udzielających informacji". Innymi słowy, po uprawomocnieniu się postanowienia dziennikarze mają popełnić najcięższy grzech zawodowy. W ubieg-łym tygodniu podobne postanowienie wydał Sąd Rejonowy w Płocku w stosunku do naszej dziennikarki Violetty Kras-nowskiej, Macieja Dudy i Daniela Walczaka z "Super Expressu" oraz Oskara Adamskiego z "Trybuny". Postanowienia obu sądów nie mają nic wspólnego z informacjami o przygotowaniach do morderstwa czy ludobójstwa, do ataku na ustrój państwa, prezydenta czy siły zbrojne, a tylko w takich sprawach prawo prasowe dopuszcza zwolnienie z zachowania tajemnicy dziennikarskiej. Od sędziów zależy teraz, czy dziennikarze trafią za kraty, bo przecież żaden nie zdradzi źródeł informacji, gdyż popełniłby zawodowe samobójstwo. Czyżby wymiar sprawiedliwości i organa ścigania chciały ukarać dziennikarzy za to, że nie pozwalają im tuszować niewygodnych spraw, co często okazuje się trampoliną do kariery? - Mózg Małysza
Na 20 sekund Adam Małysz stracił przytomność, krwawił z nosa i czoła - wszystko po upadku mistrza podczas treningu na skoczni w Salt Lake City (dwa lata temu Małysz zdobył na niej dwa olimpijskie medale). Lekarze stwierdzili wstrząśnienie mózgu i na tydzień zakazali skoczkowi startów. Wypadki na skoczniach zdarzają się najlepszym (Sven Hannawald, Sigurd Pettersen, Simon Ammann, Thomas Morgenstern), ale kłopoty Małysza można było przewidzieć. Nasz mistrz jest w przeciętnej formie, do tego na zawody w USA poleciał pierwszy raz bez trenera Apoloniusza Tajnera. Dyscyplina w reprezentacji jest fatalna: skoczek Robert Mateja publicznie skrytykował Tajnera za trenerskie zacofanie, a mistrz świata juniorów Mateusz Rutkowski pokazał wyprostowany palec dziennikarzom proszącym o wywiad. Czy upadek na skoczni to koniec legendy? Prof. Jan Chmura z AWF w Katowicach mówi: Łatwo dostrzec, że najlepsi skoczkowie świata mają zazwyczaj dwa, trzy dobre sezony, a potem się gubią. Małysz potwierdza tę regułę. Nikt się jednak nie zastanawia, dlaczego tak jest. Moim zdaniem, "winny" jest mózg zawodnika. Mnogość oddawanych skoków, stres, ryzyko i zmęczenie powodują zmiany w obrębie kory mózgowej odpowiedzialnej za motorykę, koordynację, za procesy analityczno-decyzyjne. Mówiąc banalnie, mózg skoczka się wypala, a komórki nerwowe ulegają degradacji.
(PZ) - Ostatnia mowa obrończa Papona
Denis Demonpion: Co pana łączyło z Chirakiem?
Maurice Papon: Na początku mieliśmy bardzo serdeczne stosunki, szybko przeszliśmy na "ty". Tak było do dnia, gdy zostałem skarbnikiem gaullistów. Potem nasze stosunki były coraz gorsze. Teraz mam wrażenie, że on mnie wręcz nienawidzi. Uważam, że nienawiść to strata czasu, pomijając już aspekt moralny tego uczucia.
- Co sprawiło, że Chirac tak pana nie cierpi?
- Nie mówmy o tym, on jest w końcu prezydentem republiki. Mam szacunek dla tej funkcji.
- Jak pan wytłumaczy to, że Chirac nie skorzystał z prawa łaski wobec pana mimo trzykrotnie ponawianej prośby?
- Może przestrzegał jakichś umów?
- W 1995 r., w rocznicę obławy w Vel d'Hiv, Chirac przyznał, że Francja ponosi odpowiedzialność za deportację Żydów.
- Zacząłem wtedy rozumieć, że zbierają się nade mną czarne chmury. Ważniejsze jest jednak to, że Chirac obciążył Francję winą za tę akcję. Tego mu nie wybaczę.
- Dlaczego nie wyraził pan publicznie skruchy w związku z deportacją francuskich Żydów do obozów śmierci?
- Nie padłem na kolana, ponieważ wyrażenie żalu to bierna forma przyznania się do winy. Żeby wyrazić żal, trzeba najpierw zrobić coś złego. Odczuwam wyrzuty sumienia za różne popełnione czyny, ale nie związane z deportacją Żydów. To ciekawe, że z Francji, która współpracowała z nazistami, deportowano najmniej Żydów - 25 proc., podczas gdy z Holandii - 80 proc. za francuskim tygodnikiem "Le Point"Maurice Papon był podczas II wojny światowej urzędnikiem kolaborującego z Niemcami rządu Vichy. Był odpowiedzialny za region Gironde: podpisywał rozkazy deportacji tamtejszych Żydów do obozów koncentracyjnych. Po wojnie Papon był urzędnikiem administracji kolonialnej w Afryce, potem prefektem policji w Paryżu, a w 1976 r. został ministrem finansów w gabinecie Raymonda Barre'a. Zbrodniczą przeszłość francuskiego polityka ujawniono dopiero na początku lat 80. - wcześniej twierdzono, że Papon jako urzędnik Vichy wspomagał ruch oporu. Sąd skazał go na dziesięć lat więzienia. 93-letni dziś Papon opuścił więzienie w 2002 r. - z powodu złego stanu zdrowia. - Dialog z Polską
Günter Verheugen, komisarz Unii Europejskiej ds. rozszerzenia, dla "Wprost"
Formalnie jadę do Polski, by wziąć udział w kongresie "Deutsche Gesellschaft für Osteuropakunde" (Społeczeństwo niemieckie dla Europy Wschodniej) i odebrać w Szczecinie dyplom doktora honoris causa tamtejszego uniwersytetu. Przede wszystkim podejmę jednak na nowo przyjacielski dialog z premierem Millerem, prezydentem Kwaśniewskim oraz innymi polskimi partnerami. Będziemy rozmawiać o wyzwaniu, jakim dla nas wszystkich jest rozszerzona Europa, oraz o kluczowej roli, jaką Polska powinna w niej odgrywać.
Notowała Inga Rosińska, Bruksela - Patelnia Jaruzelskiego
Starzy profesorowie w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego zwykli mawiać, że historiografia dzieli się na mediewistykę i publicystykę. Nawet jeśli nie całkiem mieli rację, to historyk z UJ Antoni Dudek podjął duże ryzyko, opisując "reglamentowaną rewolucję" lat 1988-1990. Kiedy Dudek cytuje gen. Kiszczaka, deklarującego w lutym 1989 r.: "Nie możemy stracić władzy przy pomocy kartki wyborczej. (...) idziemy na rzeź jak barany", pamięta współczesne opowieści Kiszczaka o jego zasługach i miłości do demokracji. Podobnie działa przypomnienie myśli gen. Jaruzelskiego: "Jeśli zaczniemy się bawić w prawo, to zginiemy". Największą wartością książki "Reglamentowana rewolucja" jest opis mechanizmów władzy, siatki wpływów bezpieki, miotania się kierownictwa PZPR i wreszcie roli nieformalnych grup doradczych gen. Jaruzelskiego. Intuicyjnie wysuwana teza, że Polska stanu wojennego była jednoosobową dyktaturą wspieraną przez służby specjalne, znajduje u Dudka pełne potwierdzenie. Bez przeczytania tej książki nie będzie już można kontynuować debaty o Magdalence, "okrągłym stole" czy bilansie win i zasług.
(JMN) - Nagrody Fikusa
Anna Marszałek, dziennikarka śledcza "Rzeczpospolitej", oraz Józef Jerzy Jurecki, założyciel i wydawca "Tygodnika Podhalańskiego", są tegorocznymi laureatami Nagród im. Dariusza Fikusa. Zmarły w 1996 r. Fikus był pierwszym redaktorem naczelnym niezależnej "Rzeczpospolitej". Jurecki otrzymał wyróżnienie w kategorii "twórca mediów" - za założenie i wydawanie z sukcesami największego w Polsce pisma regionalnego, czytanego i na Podhalu, i w Ameryce. Anna Marszałek, nagrodzona w kategorii "twórcy w mediach", to najbardziej zasłużona w III RP demaskatorka afer. - Mam nadzieję, że ta nagroda pomoże nam utrwalić przekonanie, że niezależna i silna prasa lokalna jest niezbędna społeczności tak samo jak lekarze czy służby oczyszczania - powiedział "Wprost" Józef Jerzy Jurecki.
(SS) - Trójka zmienia głos
Od poniedziałku słuchacze programu trzeciego Polskiego Radia mogą rozpoznawać prowadzących poszczególne audycje po indywidualnych dżinglach. Trójka wprowadza nową oprawę zgodnie z najnowszymi trendami nowoczesnego radia. Znikną charakterystyczne chórki, a na ich miejsce pojawią się głosy lektorów - kobiety i mężczyzny. Nowa linia melodyczna będzie krótsza i zgrabniejsza, dzięki czemu szybciej i na dłużej zapadnie w pamięć słuchających. - Nowe dźwięki zdynamizują i uporządkują stację. Przeprowadzaliśmy próby dżingli i ludziom ich słuchającym bardzo się podobały. Mamy nadzieję, że przypadną do gustu wszystkim naszym odbiorcom - mówi "Wprost" Witold Laskowski, szef Trójki.
(SS) - Go(ło)dło
Najseksowniejszego orła świata wymyś-liła grupa artystyczna Łódź Kaliska. 19-letnia Iwona Byczyk, ubrana tylko w koronę i szpilki, zastąpiła tułów królewskiego ptaka w naszym godle. Łódź Kaliska, czyli Marek Janiak, Andrzej Kwietniewski, Adam Rzepecki, Andrzej Świetlik i Andrzej Wielogórski, już od ćwierćwiecza prowokuje happeningami i hasłami w stylu: "Szybkie pipki", "Każdy artysta jest producentem gówna" czy "Trzeba wykorzystać fakt, że Matka Boska jest królową Polski". Teraz artyści z Łodzi Kaliskiej, zainspirowani nagością warszawskiej Syrenki, częściowo oskubali orła z piór. Patronat nad przedsięwzięciem objął magazyn "Playboy". - Wierzę, że większej części społeczeństwa spodoba się ten pomysł. Stworzenie nowego godła nie kończy akcji. Liczymy na reakcje polityków i mediów. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Na pewno różne ligi nam tego nie wybaczą - mówi z nadzieją Marek Janiak. Zanim pojawią się pierwsze pozwy sądowe, może warto zarejestrować pomysł Łodzi Kaliskiej w Brukseli? Przecież Polska nie jest jedynym krajem w Europie, który ma orła w herbie.
Więcej możesz przeczytać w 10/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.