Ameryka, aby stawić czoło politycznym wyzwaniom i zagrożeniom XXI wieku, powinna odbudować swoje sojusze polityczne. Wobec zagrożenia rozprzestrzenianiem się broni masowego rażenia, terroryzmem czy choćby niestabilnością polityczną pewnych regionów Ameryka nie może pozostać sama.
Jednym z najistotniejszych założeń polityki zagranicznej Partii Demokratycznej jest budowanie bezpieczeństwa narodowego na silniejszych międzynarodowych sojuszach. Chcemy bardziej otwartej polityki, nastawionej na współpracę z Europą. Europą zintegrowaną i nie zapatrzoną w siebie. Potrzebujemy wspólnej strategii globalnej, która pozwoli nam się skoncentrować na najpoważniejszych problemach. Zaliczam do nich konieczność ustabilizowania sytuacji na Bliskim Wschodzie.
Wypracowania nowej formuły w polityce zagranicznej zdecydowanie wymaga kwestia Rosji. Sądzę, że jesteśmy w przededniu nowej, ważnej debaty na ten temat. Dobra współpraca z Europą i dialog na ten temat są konieczne. Dotychczasowa strategia Zachodu - Ameryki i Europy - wobec Rosji się nie sprawdziła. Polityka "rosyjska" w takim kształcie, w jakim została sformułowana przez administrację Clintona i kontynuowana - pod nieco innymi hasłami - przez prezydenta Busha, nie odniosła zamierzonych skutków. Do niedawna myślano o Rosji, by użyć metafory giełdowej, jak o spółce, której akcje powoli rosną - owszem, czasem spadają, ale generalnie utrzymuje się tendencja wzrostowa. Dziś coraz więcej ekspertów uważa, że Rosja zmierza w złym kierunku. Proces demokratyzacji został zahamowany, polityka zagraniczna Putina jest coraz twardsza i bardzo niepokojąca, zwłaszcza w odniesieniu do krajów i regionów, których destabilizacja może stanowić kolosalne zagrożenie. Kurs polityczny Rosji wobec Białorusi, Ukrainy, Gruzji, Czeczenii, Azji Środkowej i Kaukazu jest niebezpieczny. Podkreślam więc, że szczególnie ważnym założeniem polityki zagranicznej demokratów jest zażegnanie sporów z Europą i wypracowanie wspólnej wizji, która pozwoli nam zająć stanowisko wobec tych problemów.
Jesteśmy niezmiernie wdzięczni Polsce za to, że wsparła Amerykę w wojnie w Iraku, że opowiedziała się po stronie USA w naszych nieporozumieniach z Niemcami i Francją. Polska jest ważnym sojusznikiem, ale by być naprawdę fair wobec Polaków, nie możemy oczekiwać, że będą ciągle stawali przed wyborem: dobre stosunki z Ameryką lub z Europą. Polska weszła do NATO, licząc na to, że ten sojusz zagwarantuje jej bezpieczeństwo, ułoży stosunki z Niemcami, umocni jej pozycję wobec Rosji. Przyjmując Polskę do NATO, złożyliśmy polityczną obietnicę. By ją spełnić, musimy poprawić nasze stosunki z Niemcami.
Podział na tak zwaną "starą" i "nową" Europę istniał od dawna. Konflikt wokół interwencji w Iraku zapewne go pogłębił. Błędem byłoby jednak, gdyby następna administracja Białego Domu nie była przychylna dalszej integracji Europy lub wręcz starała się te stare podziały wykorzystać. Według Partii Demokratycznej, sposobem na zapewnienie Ameryce bezpieczeństwa narodowego w kontekście zagrożenia terroryzmem jest poszerzenie współpracy międzynarodowej. W interesie Europy i Ameryki leży wypracowanie modus operandi, który pozwoli nam nie tylko stawić czoło terroryzmowi, ale również wygasić ogniska zapalne tlące się na Bliskim Wschodzie, w Azji i w strefie wpływów Rosji.
Wypracowania nowej formuły w polityce zagranicznej zdecydowanie wymaga kwestia Rosji. Sądzę, że jesteśmy w przededniu nowej, ważnej debaty na ten temat. Dobra współpraca z Europą i dialog na ten temat są konieczne. Dotychczasowa strategia Zachodu - Ameryki i Europy - wobec Rosji się nie sprawdziła. Polityka "rosyjska" w takim kształcie, w jakim została sformułowana przez administrację Clintona i kontynuowana - pod nieco innymi hasłami - przez prezydenta Busha, nie odniosła zamierzonych skutków. Do niedawna myślano o Rosji, by użyć metafory giełdowej, jak o spółce, której akcje powoli rosną - owszem, czasem spadają, ale generalnie utrzymuje się tendencja wzrostowa. Dziś coraz więcej ekspertów uważa, że Rosja zmierza w złym kierunku. Proces demokratyzacji został zahamowany, polityka zagraniczna Putina jest coraz twardsza i bardzo niepokojąca, zwłaszcza w odniesieniu do krajów i regionów, których destabilizacja może stanowić kolosalne zagrożenie. Kurs polityczny Rosji wobec Białorusi, Ukrainy, Gruzji, Czeczenii, Azji Środkowej i Kaukazu jest niebezpieczny. Podkreślam więc, że szczególnie ważnym założeniem polityki zagranicznej demokratów jest zażegnanie sporów z Europą i wypracowanie wspólnej wizji, która pozwoli nam zająć stanowisko wobec tych problemów.
Jesteśmy niezmiernie wdzięczni Polsce za to, że wsparła Amerykę w wojnie w Iraku, że opowiedziała się po stronie USA w naszych nieporozumieniach z Niemcami i Francją. Polska jest ważnym sojusznikiem, ale by być naprawdę fair wobec Polaków, nie możemy oczekiwać, że będą ciągle stawali przed wyborem: dobre stosunki z Ameryką lub z Europą. Polska weszła do NATO, licząc na to, że ten sojusz zagwarantuje jej bezpieczeństwo, ułoży stosunki z Niemcami, umocni jej pozycję wobec Rosji. Przyjmując Polskę do NATO, złożyliśmy polityczną obietnicę. By ją spełnić, musimy poprawić nasze stosunki z Niemcami.
Podział na tak zwaną "starą" i "nową" Europę istniał od dawna. Konflikt wokół interwencji w Iraku zapewne go pogłębił. Błędem byłoby jednak, gdyby następna administracja Białego Domu nie była przychylna dalszej integracji Europy lub wręcz starała się te stare podziały wykorzystać. Według Partii Demokratycznej, sposobem na zapewnienie Ameryce bezpieczeństwa narodowego w kontekście zagrożenia terroryzmem jest poszerzenie współpracy międzynarodowej. W interesie Europy i Ameryki leży wypracowanie modus operandi, który pozwoli nam nie tylko stawić czoło terroryzmowi, ale również wygasić ogniska zapalne tlące się na Bliskim Wschodzie, w Azji i w strefie wpływów Rosji.
Technologia demokracji |
---|
Wybory prezydenckie w USA przebiegają dwuetapowo. Pierwszy etap - prawybory - trwa od stycznia do czerwca. Drugi to jednodniowe wybory powszechne. Prawybory (primaries) to proces nominowania partyjnych kandydatów na stanowisko prezydenta. W niektórych stanach w wyborach wstępnych wyłania się również kandydatów na urzędy stanowe oraz polityków ubiegających się o miejsca w Kongresie lub Senacie. Nominowani w prawyborach kandydaci prezydenccy zostają oficjalnie namaszczeni podczas konwencji wyborczych partii. Otrzymawszy ten mandat, ubiegają się o fotel prezydencki w wyborach ogólnych. Inną metodą wybierania kandydatów stanowych są caucuses, rodzaj minikonwencji partyjnych przeprowadzanych w 14 stanach. Wyborcy nie oddają głosów bezpośrednio. W serii spotkań - organizowanych zazwyczaj na poziomie hrabstw - wyłania się kandydata, potem delegaci z okręgu prezentują go w wyborach ogólnostanowych. Tam też ustala się, który kandydat otrzyma poparcie delegatów stanu na konwencji krajowej. Minikonwencje były najważniejszym procesem wyborów prezydenckich w pierwszej połowie XIX wieku. Przez następne 150 lat o nominacji kandydatów decydowały partyjne konwencje wyborcze, które dziś jedynie ratyfikują wyniki prawyborów. Kolejność prawyborów określa tradycja. Stan New Hampshire musi pierwszy przeprowadzić prawybory - takie jest prawo stanowe. Pierwsza minikonwencja odbywa się w stanie Iowa. W ostatnich latach prawybory nabierają tempa. Sondaże wskazują, że wyniki uzyskane przez kandydatów w poszczególnych stanach determinują preferencje wyborców w kolejnych etapach kampanii. |
Więcej możesz przeczytać w 10/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.