Bush kontra Kerry?
Superwtorek (w tym roku wypada 2 marca) to jeden z najważniejszych momentów w amerykańskich prawyborach. W tym dniu głosują równocześnie mieszkańcy dziesięciu stanów, między innymi Kalifornii, Massachusetts, Ohio i stanu Nowy Jork. W Minnesocie odbywa się w tym samym czasie caucus - minikonwencja wyborcza.
Kalifornia ma około 35 milionów mieszkańców i jest tradycyjną twierdzą liberałów. Wprawdzie to, że jej gubernatorem został republikanin Arnold Schwarzenegger, może świadczyć o zmianach politycznych preferencji "złotego stanu", ale lokalne sondaże wskazują na ogromną popularność senatora Kerry'ego i jego znaczną przewagę w stosunku do pozostałych kandydatów. Kerry może również liczyć na wygraną w swoim rodzinnym Massachusetts.
Zdobyć Florydę
O głosy wyborców w dziesięciu stanach ubiega się wciąż czterech kandydatów: senator John Edwards z Karoliny Północnej, Dennis Kucinich, kongresman z Ohio, wielebny Al Sharpton oraz niekwestionowany faworyt w tych wyścigach - senator John Kerry.
Komentatorzy polityczni w zasadzie wykluczyli już Sharptona i Kucinicha. Biały Dom za głównego przeciwnika politycznego uznał Kerry'ego. Czy superwtorek może jeszcze czymś zaskoczyć? Luminarze Partii Demokratycznej nawołują do poparcia kandydata, który mógłby pokonać prezydenta Busha. Wszystko wskazuje na to, że powinien to być senator Kerry. On zaś ma nadzieję, że po superwtorku wykluczy z konkursu jedynego poważnego kontrkandydata - Johna Edwardsa.
Co więcej, Kerry uzyskał poparcie niezwykle wpływowego i popularnego senatora Boba Grahama z Florydy. To istotny głos, ponieważ może zdecydować o wyniku wyborów na Florydzie, najważniejszym spośród tak zwanych stanów wahadeł (nie sposób przewidzieć, czy opowiedzą się po stronie republikanów, czy demokratów). Warto przypomnieć, że to Floryda przesądziła o wyniku ostatnich wyborów, a prezydent Bush uzyskał tam przewagę zaledwie 537 głosów. Wsparcie Boba Grahama (czytaj: szanse na zdobycie Florydy) jest tak istotne, że to on może zostać desygnowany na kandydata na wiceprezydenta u boku Kerry'ego. Senator Graham twierdzi, że skorzysta z takiego zaproszenia.
Przed superwtorkiem Kerry nie tylko wydaje się najmocniejszym kandydatem demokratów. Ma też - dzięki Grahamowi - większe szanse na choćby częściowy sukces na Południu oraz w stanach wahadłach. Teraz może się uruchomić mechanizm politycznej samospełniającej się przepowiedni: ponieważ wyborcy sądzą, że ma szansę zostać wybrany, będzie wybrany...
A może Edwards?
Jeśli na obecnym etapie Kerry pokona przeciwników, nastąpi efekt domina. W kolejnych stanach, w których będą się odbywać prawybory, elektorat demokratów weźmie pod uwagę wyniki superwtorku i postawi znowu na Kerry'ego. Coraz bardziej popularny kandydat przyciągnie nie tylko wyborców niezdecydowanych. Będzie miał również szanse na głosy tych republikanów, którzy stracili wiarę we "współczujący konserwatyzm" obecnej administracji, oraz osób obawiających się utraty pracy.
W prawyborach zwycięstwa napędzają zwycięstwa. Superwtorek może przynieść Kerry'emu nominację nie tylko w dziesięciu stanach, które zagłosują 2 marca. Może określić preferencje w następnych turach wyborczych - zgodnie z zasadą, którą wyznają maklerzy giełdowi: jeśli mówi się, że giełda spadnie, to giełda spadnie.
Co może przerwać dobrą passę senatora z Massachusetts? Rozmiłowana w ekologii Kalifornia może przyznać jakąś część głosów niezależnemu kandydatowi, który pojawił się ostatnio. "Zielony i nie zrzeszony" Ralph Nader nie ma szansy na wygraną, ale może odciągnąć uwagę od faworyta, zyskując choćby marginalne poparcie. To on cztery lata temu odebrał Alowi Gore'owi 2,7 proc. głosów - być może decydujących.
Demokraci, którzy popierali wcześniej Howarda Deana, skłaniają się ku Johnowi Edwardsowi, zwłaszcza w Minnesocie. Edwards może również liczyć na głosy Południa. W Kalifornii postawi na wizerunek polityka "spoza układów". W Senacie zaliczył dopiero jedną kadencję. W konfrontacji z politycznym weteranem, jakim jest Kerry, wygląda na kogoś, kto nie należy do "grupy trzymającej władzę".
Wątpliwe jednak, by Edwards mógł ostatecznie zdobyć prezydencką nominację demokratów. Jeżeli utrzyma się na ringu po superwtorku, a "zielony" Ralph Nader będzie z uporem walczył o swoich kilka głosów, to ich determinacja zaszkodzi nie tylko senatorowi Kerry'emu. Zaszkodzi całej Partii Demokratycznej, która nie zdoła zewrzeć szeregów przed wyborami powszechnymi. Spełnią się wtedy nadzieje Białego Domu na to, że przeciwnicy prezydenta Busha zamęczą się nawzajem, podczas gdy on zyska cenny czas na skonsolidowanie własnej bazy wyborczej i zabieganie o głosy politycznego centrum.
Marta Fita-Czuchnowska
Kalifornia ma około 35 milionów mieszkańców i jest tradycyjną twierdzą liberałów. Wprawdzie to, że jej gubernatorem został republikanin Arnold Schwarzenegger, może świadczyć o zmianach politycznych preferencji "złotego stanu", ale lokalne sondaże wskazują na ogromną popularność senatora Kerry'ego i jego znaczną przewagę w stosunku do pozostałych kandydatów. Kerry może również liczyć na wygraną w swoim rodzinnym Massachusetts.
Zdobyć Florydę
O głosy wyborców w dziesięciu stanach ubiega się wciąż czterech kandydatów: senator John Edwards z Karoliny Północnej, Dennis Kucinich, kongresman z Ohio, wielebny Al Sharpton oraz niekwestionowany faworyt w tych wyścigach - senator John Kerry.
Komentatorzy polityczni w zasadzie wykluczyli już Sharptona i Kucinicha. Biały Dom za głównego przeciwnika politycznego uznał Kerry'ego. Czy superwtorek może jeszcze czymś zaskoczyć? Luminarze Partii Demokratycznej nawołują do poparcia kandydata, który mógłby pokonać prezydenta Busha. Wszystko wskazuje na to, że powinien to być senator Kerry. On zaś ma nadzieję, że po superwtorku wykluczy z konkursu jedynego poważnego kontrkandydata - Johna Edwardsa.
Co więcej, Kerry uzyskał poparcie niezwykle wpływowego i popularnego senatora Boba Grahama z Florydy. To istotny głos, ponieważ może zdecydować o wyniku wyborów na Florydzie, najważniejszym spośród tak zwanych stanów wahadeł (nie sposób przewidzieć, czy opowiedzą się po stronie republikanów, czy demokratów). Warto przypomnieć, że to Floryda przesądziła o wyniku ostatnich wyborów, a prezydent Bush uzyskał tam przewagę zaledwie 537 głosów. Wsparcie Boba Grahama (czytaj: szanse na zdobycie Florydy) jest tak istotne, że to on może zostać desygnowany na kandydata na wiceprezydenta u boku Kerry'ego. Senator Graham twierdzi, że skorzysta z takiego zaproszenia.
Przed superwtorkiem Kerry nie tylko wydaje się najmocniejszym kandydatem demokratów. Ma też - dzięki Grahamowi - większe szanse na choćby częściowy sukces na Południu oraz w stanach wahadłach. Teraz może się uruchomić mechanizm politycznej samospełniającej się przepowiedni: ponieważ wyborcy sądzą, że ma szansę zostać wybrany, będzie wybrany...
A może Edwards?
Jeśli na obecnym etapie Kerry pokona przeciwników, nastąpi efekt domina. W kolejnych stanach, w których będą się odbywać prawybory, elektorat demokratów weźmie pod uwagę wyniki superwtorku i postawi znowu na Kerry'ego. Coraz bardziej popularny kandydat przyciągnie nie tylko wyborców niezdecydowanych. Będzie miał również szanse na głosy tych republikanów, którzy stracili wiarę we "współczujący konserwatyzm" obecnej administracji, oraz osób obawiających się utraty pracy.
W prawyborach zwycięstwa napędzają zwycięstwa. Superwtorek może przynieść Kerry'emu nominację nie tylko w dziesięciu stanach, które zagłosują 2 marca. Może określić preferencje w następnych turach wyborczych - zgodnie z zasadą, którą wyznają maklerzy giełdowi: jeśli mówi się, że giełda spadnie, to giełda spadnie.
Co może przerwać dobrą passę senatora z Massachusetts? Rozmiłowana w ekologii Kalifornia może przyznać jakąś część głosów niezależnemu kandydatowi, który pojawił się ostatnio. "Zielony i nie zrzeszony" Ralph Nader nie ma szansy na wygraną, ale może odciągnąć uwagę od faworyta, zyskując choćby marginalne poparcie. To on cztery lata temu odebrał Alowi Gore'owi 2,7 proc. głosów - być może decydujących.
Demokraci, którzy popierali wcześniej Howarda Deana, skłaniają się ku Johnowi Edwardsowi, zwłaszcza w Minnesocie. Edwards może również liczyć na głosy Południa. W Kalifornii postawi na wizerunek polityka "spoza układów". W Senacie zaliczył dopiero jedną kadencję. W konfrontacji z politycznym weteranem, jakim jest Kerry, wygląda na kogoś, kto nie należy do "grupy trzymającej władzę".
Wątpliwe jednak, by Edwards mógł ostatecznie zdobyć prezydencką nominację demokratów. Jeżeli utrzyma się na ringu po superwtorku, a "zielony" Ralph Nader będzie z uporem walczył o swoich kilka głosów, to ich determinacja zaszkodzi nie tylko senatorowi Kerry'emu. Zaszkodzi całej Partii Demokratycznej, która nie zdoła zewrzeć szeregów przed wyborami powszechnymi. Spełnią się wtedy nadzieje Białego Domu na to, że przeciwnicy prezydenta Busha zamęczą się nawzajem, podczas gdy on zyska cenny czas na skonsolidowanie własnej bazy wyborczej i zabieganie o głosy politycznego centrum.
Marta Fita-Czuchnowska
Więcej możesz przeczytać w 10/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.