Ojciec Hejmo to Dominik i Hejnał. Czy ksiądz Maliński to Delta?
Nasi przyjaciele [z SB] mają do dyspozycji poważnych agentów, mających bezpośredni dostęp do papieża i Kurii Rzymskiej. Poza agentami, wobec których Jan Paweł II jest dobrze nastawiony i którzy mogą zostać przez niego przyjęci w dowolnej chwili, nasi przyjaciele mają też aktywnych agentów w środowisku studentów katolickich. Ci ostatni są w stałym kontakcie z kręgami watykańskimi, mają dostęp do radia watykańskiego i papieskiego sekretariatu". To fragment raportu, który 16 czerwca 1980 r. warszawska rezydentura KGB wysłała do Moskwy. Dokument znajduje się dziś w tzw. archiwum Wasilija Mitrochina, byłego oficera KGB. Czy sowieccy agenci mieli na myśli ojca Konrada Hejmę? Opis pasuje do niego jak ulał. Opiekun polskich pielgrzymów w latach 80. był studentem watykańskiego Angelicum, próbował nawiązać współpracę z radiem watykańskim, przez lata znał też sekretarza papieskiego ks. Stanisława Dziwisza.
Z dokumentu, do którego dotarli dziennikarze "Wprost", wynika, że zarówno Jaruzelski, jak i Rakowski otrzymywali informacje sporządzone na podstawie raportów agentów z Watykanu. Zdobyty przez nas dokument pochodzi z kwietnia 1988 r. i jest opatrzony klauzulą "tajne". Jest relacją z narady, która odbyła się w Watykanie 29 marca 1988 r. z udziałem Jana Pawła II, kard. Casarolego, abp. Silvestriniego, abp. Colasuonno oraz prałatów Saint-Munoza i Bolonka. Z dokumentu podpisanego przez gen. Zdzisława Sarewicza, ówczesnego dyrektora wywiadu, wynika, że był on przeznaczony dla dwunastu osób, w tym generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, ówczesnego premiera Zbigniewa Messnera i wicepremiera Mieczysława Rakowskiego. Uwagę zwraca dopisek: "Informacja ze względu na źródło wywiadowcze podlega szczególnej ochronie". To źródło wywiadowcze musiało mieć dostęp do najwyższych dostojników Watykanu, czyli raczej nie był to ojciec Hejmo.
Sekcja Watykan
W strukturze PRL-owskiego MSW rozpracowywaniem Watykanu zajmowała się kilkuosobowa sekcja Watykan działająca w ramach III wydziału I Departamentu MSW. Polskie służby były elementem nadzorowanej w Moskwie struktury do walki z Kościołem i Stolicą Apostolską. Raporty w tej sprawie, wysyłane z Warszawy do Moskwy, znajdują się m.in. w archiwum Mitrochina. Śladem tej działalności jest "Grafik spotkań roboczych delegacji Dep. I MSW i bratnich służb wywiadowczych w 1989 r.". W dokumencie z 7 marca 1989 r. jest mowa o "naradzie roboczej w celu oceny i wymiany doświadczeń w pracy przeciwko USA, RFN, NATO i Watykanowi". Do udziału w czterodniowej naradzie w Budapeszcie w III kwartale 1989 r., czyli już po wyborach czerwcowych w Polsce, MSW oddelegowało aż pięciu funkcjonariuszy, w tym wiceszefa wywiadu. Razem z węgierskimi towarzyszami zajęli się oni uzgodnieniem "wspólnych akcji na odcinku przedsięwzięć aktywnych".
Dowodem na to, że tajne służby PRL były tylko trybikiem w machinie KGB, jest tzw. połączony system ewidencji danych o przeciwniku (PSED). Sygnatariusze porozumienia dotyczącego PSED byli zobligowani do przekazywania danych do centrali w Moskwie raz na dwa tygodnie. Część polskiej dokumentacji systemu - zgodnie z sugestią rezydentury KGB w Warszawie - SB zniszczyła na przełomie lat 1989/1990. Kopie pozostały w moskiewskiej centrali.
Hejmo pod obcą flagą
Z dokumentów IPN dotyczących o. Konrada Hejmy wynika, że o swojej watykańskiej współpracy z SB dowiedział się dopiero po śmierci papieża. Był przekonany, że zwerbował go zachodnioniemiecki wywiad (BND). Był to typowy przykład werbunku pod obcą flagą. Dominikanin dostawał wynagrodzenie w markach, w RFN miał kontakty wywiadowcze, podpisywał sporządzoną w języku niemieckim dokumentację. Jak ustalili dziennikarze "Wprost", ojciec Hejmo informował SB o relacjach papieża z polskimi biskupami. Szczególnie wnikliwie rozpracowywał prymasa Józefa Glempa. Inwigilował też polską emigrację, a w raportach często wymieniał publicystę Bohdana Cywińskiego. W latach 80. Cywiński mieszkał w Szwajcarii, gdzie wydawał emigracyjne pismo "Widnokrąg". - W tym czasie dość często spotykałem się z o. Hejmą, stąd nie jestem tym faktem szczególnie zaskoczony - mówi "Wprost" Cywiński. Nie przypuszczał jednak, że jednym ze źródeł donosów mógł być pracujący w Rzymie dominikanin.
Wiele wskazuje na to, że współpraca o. Hejmy ze służbami specjalnymi była świadoma. Już w latach 70. donosił na współbraci dominikanów i to właśnie te raporty zrobiły tak wielkie wrażenie na o. Macieju Ziębie, prowincjale polskich dominikanów.
Agent Delta
Kiedy prof. Leon Kieres ujawnił, że w otoczeniu Jana Pawła II był agent, cień podejrzeń padł na wszystkich byłych współpracowników Karola Wojtyły. Stąd ujawnienie nazwiska Hejmy wielu z nich przyjęło jako oczyszczenie z zarzutów. Jednym z nich był ks. Mieczysław Maliński, przyjaciel papieża jeszcze sprzed wstąpienia do seminarium. "Według mnie, ks. Maliński nie powinien się tłumaczyć" - powiedział prof. Kieres, co wielu potraktowało jako ostateczne oczyszczenie duchownego. Chyba jednak zbyt pochopnie. Z badań historyków IPN wynika, że ks. Mieczysław Maliński był przez SB zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseudonimie Delta. Wbrew zapewnieniom ks. Malińskiego, że rozmawiał z funkcjonariuszami, by ich ewangelizować, jego analizy zdecydowanie wykraczały poza tematy ewangeliczne. W Archiwum Akt Nowych odnalazła się notatka pracownika Urzędu ds. Wyznań (ściśle współpracującego z SB) z rozmowy z ks. Malińskim w grudniu 1967 r. Wynika z niej, że przyjaciel papieża analizował stosunki w Kościele katolickim, zwłaszcza relacje między kardynałami Wyszyńskim i Wojtyłą. Dokumenty trafiły później do SB. "Autorytet kard. Wyszyńskiego w kręgach rzymskich spada z każdym dniem i miesiącem. Dopóki nie było drugiego kardynała w Polsce, to koła watykańskie wykorzystywały tego niedouczonego kardynała dla swoich celów. Obecnie stawia się na Wojtyłę" - mówił ks. Maliński. Szczegółowo relacjonował także podziały i koterie wśród polskich duchownych w Rzymie. Autor notatki tak charakteryzował ks. Malińskiego: "Zamiłowanie do samochodu, częste wyjazdy, wypoczynek poza miejscem zamieszkania, a nie krzewienie wiary, do której sam zresztą nie jest przekonany".
Delta okazał się szczególnie cennym agentem w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. W ocenie SB, podczas pierwszej pielgrzymki papieża do ojczyzny w 1979 r. agent o tym kryptonimie był jednym z najważniejszych tajnych współpracowników SB relacjonujących papieską wizytę. Oficerem prowadzącym Delty był kpt. Bogdan Podolski. Mimo że duża część teczki pracy Delty została pod koniec lat 80. zniszczona, zachowane dokumenty pozwalają na jego zidentyfikowanie. Ks. Maliński w rozmowie z "Wprost" zaprzecza, by był agentem SB kryjącym się pod kryptonimem Delta. - Pierwszy raz też słyszę o kapitanie Podolskim - zapewnia kapłan. - Maliński to ostatnia osoba, która ma moralne prawo, by wypowiadać się na temat o. Hejmy - mówi dr Andrzej Grajewski, historyk zajmujący się inwigilacją polskiego Kościoła, członek kolegium IPN.
Literat z SB?
W najbliższych dniach historycy zapowiadają publikacje, w których ujawnią nazwiska kolejnych agentów donoszących na Karola Wojtyłę i polskich hierarchów. "Wprost" dotarł do materiałów, z których wynika, że jednym z agentów mógł być Konrad Strzelewicz, obecny prezes krakowskiego Związku Literatów Polskich, w młodości związany m.in. ze środowiskiem "Tygodnika Powszechnego". Miał on się posługiwać kryptonimami Ewa, Magister i Adolf (o agencie ukrywającym się pod takimi kryptonimami pisze w tym numerze "Wprost" Marek Lasota, historyk IPN). Strzelewicz w rozmowie z "Wprost" zaprzeczył, by kiedykolwiek pracował dla SB. Tak jak niemal każdy z ujawnionych dotychczas agentów bezpieki.
Jaruzelski rżnie głupa
W sprawie śledzenia papieża powinni się dziś tłumaczyć głównie mocodawcy bezpieki. Tymczasem ci "rżną głupa". - To dla mnie kompletne zaskoczenie. Bardzo byłem poruszony tą informacją - oświadczył gen. Wojciech Jaruzelski tuż po ogłoszeniu rewelacji IPN o ojcu Hejmie. - Ja też nic nie wiedziałem. Nie sądzę, żeby jakikolwiek premier lub wicepremier wiedział - wtórował mu ostatni premier PRL Mieczysław Rakowski. A Kazimierz Kąkol, szef wyspecjalizowanego w walce z Kościołem Urzędu ds. Wyznań, dodawał: "Nie mój resort, nie moje działanie, nie potrafię się ustosunkować. To myśmy byli inwigilowani. Aparatura podsłuchowa była w moim gabinecie".Z dokumentu, do którego dotarli dziennikarze "Wprost", wynika, że zarówno Jaruzelski, jak i Rakowski otrzymywali informacje sporządzone na podstawie raportów agentów z Watykanu. Zdobyty przez nas dokument pochodzi z kwietnia 1988 r. i jest opatrzony klauzulą "tajne". Jest relacją z narady, która odbyła się w Watykanie 29 marca 1988 r. z udziałem Jana Pawła II, kard. Casarolego, abp. Silvestriniego, abp. Colasuonno oraz prałatów Saint-Munoza i Bolonka. Z dokumentu podpisanego przez gen. Zdzisława Sarewicza, ówczesnego dyrektora wywiadu, wynika, że był on przeznaczony dla dwunastu osób, w tym generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, ówczesnego premiera Zbigniewa Messnera i wicepremiera Mieczysława Rakowskiego. Uwagę zwraca dopisek: "Informacja ze względu na źródło wywiadowcze podlega szczególnej ochronie". To źródło wywiadowcze musiało mieć dostęp do najwyższych dostojników Watykanu, czyli raczej nie był to ojciec Hejmo.
Sekcja Watykan
W strukturze PRL-owskiego MSW rozpracowywaniem Watykanu zajmowała się kilkuosobowa sekcja Watykan działająca w ramach III wydziału I Departamentu MSW. Polskie służby były elementem nadzorowanej w Moskwie struktury do walki z Kościołem i Stolicą Apostolską. Raporty w tej sprawie, wysyłane z Warszawy do Moskwy, znajdują się m.in. w archiwum Mitrochina. Śladem tej działalności jest "Grafik spotkań roboczych delegacji Dep. I MSW i bratnich służb wywiadowczych w 1989 r.". W dokumencie z 7 marca 1989 r. jest mowa o "naradzie roboczej w celu oceny i wymiany doświadczeń w pracy przeciwko USA, RFN, NATO i Watykanowi". Do udziału w czterodniowej naradzie w Budapeszcie w III kwartale 1989 r., czyli już po wyborach czerwcowych w Polsce, MSW oddelegowało aż pięciu funkcjonariuszy, w tym wiceszefa wywiadu. Razem z węgierskimi towarzyszami zajęli się oni uzgodnieniem "wspólnych akcji na odcinku przedsięwzięć aktywnych".
Dowodem na to, że tajne służby PRL były tylko trybikiem w machinie KGB, jest tzw. połączony system ewidencji danych o przeciwniku (PSED). Sygnatariusze porozumienia dotyczącego PSED byli zobligowani do przekazywania danych do centrali w Moskwie raz na dwa tygodnie. Część polskiej dokumentacji systemu - zgodnie z sugestią rezydentury KGB w Warszawie - SB zniszczyła na przełomie lat 1989/1990. Kopie pozostały w moskiewskiej centrali.
Hejmo pod obcą flagą
Z dokumentów IPN dotyczących o. Konrada Hejmy wynika, że o swojej watykańskiej współpracy z SB dowiedział się dopiero po śmierci papieża. Był przekonany, że zwerbował go zachodnioniemiecki wywiad (BND). Był to typowy przykład werbunku pod obcą flagą. Dominikanin dostawał wynagrodzenie w markach, w RFN miał kontakty wywiadowcze, podpisywał sporządzoną w języku niemieckim dokumentację. Jak ustalili dziennikarze "Wprost", ojciec Hejmo informował SB o relacjach papieża z polskimi biskupami. Szczególnie wnikliwie rozpracowywał prymasa Józefa Glempa. Inwigilował też polską emigrację, a w raportach często wymieniał publicystę Bohdana Cywińskiego. W latach 80. Cywiński mieszkał w Szwajcarii, gdzie wydawał emigracyjne pismo "Widnokrąg". - W tym czasie dość często spotykałem się z o. Hejmą, stąd nie jestem tym faktem szczególnie zaskoczony - mówi "Wprost" Cywiński. Nie przypuszczał jednak, że jednym ze źródeł donosów mógł być pracujący w Rzymie dominikanin.
Wiele wskazuje na to, że współpraca o. Hejmy ze służbami specjalnymi była świadoma. Już w latach 70. donosił na współbraci dominikanów i to właśnie te raporty zrobiły tak wielkie wrażenie na o. Macieju Ziębie, prowincjale polskich dominikanów.
Agent Delta
Kiedy prof. Leon Kieres ujawnił, że w otoczeniu Jana Pawła II był agent, cień podejrzeń padł na wszystkich byłych współpracowników Karola Wojtyły. Stąd ujawnienie nazwiska Hejmy wielu z nich przyjęło jako oczyszczenie z zarzutów. Jednym z nich był ks. Mieczysław Maliński, przyjaciel papieża jeszcze sprzed wstąpienia do seminarium. "Według mnie, ks. Maliński nie powinien się tłumaczyć" - powiedział prof. Kieres, co wielu potraktowało jako ostateczne oczyszczenie duchownego. Chyba jednak zbyt pochopnie. Z badań historyków IPN wynika, że ks. Mieczysław Maliński był przez SB zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseudonimie Delta. Wbrew zapewnieniom ks. Malińskiego, że rozmawiał z funkcjonariuszami, by ich ewangelizować, jego analizy zdecydowanie wykraczały poza tematy ewangeliczne. W Archiwum Akt Nowych odnalazła się notatka pracownika Urzędu ds. Wyznań (ściśle współpracującego z SB) z rozmowy z ks. Malińskim w grudniu 1967 r. Wynika z niej, że przyjaciel papieża analizował stosunki w Kościele katolickim, zwłaszcza relacje między kardynałami Wyszyńskim i Wojtyłą. Dokumenty trafiły później do SB. "Autorytet kard. Wyszyńskiego w kręgach rzymskich spada z każdym dniem i miesiącem. Dopóki nie było drugiego kardynała w Polsce, to koła watykańskie wykorzystywały tego niedouczonego kardynała dla swoich celów. Obecnie stawia się na Wojtyłę" - mówił ks. Maliński. Szczegółowo relacjonował także podziały i koterie wśród polskich duchownych w Rzymie. Autor notatki tak charakteryzował ks. Malińskiego: "Zamiłowanie do samochodu, częste wyjazdy, wypoczynek poza miejscem zamieszkania, a nie krzewienie wiary, do której sam zresztą nie jest przekonany".
Delta okazał się szczególnie cennym agentem w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. W ocenie SB, podczas pierwszej pielgrzymki papieża do ojczyzny w 1979 r. agent o tym kryptonimie był jednym z najważniejszych tajnych współpracowników SB relacjonujących papieską wizytę. Oficerem prowadzącym Delty był kpt. Bogdan Podolski. Mimo że duża część teczki pracy Delty została pod koniec lat 80. zniszczona, zachowane dokumenty pozwalają na jego zidentyfikowanie. Ks. Maliński w rozmowie z "Wprost" zaprzecza, by był agentem SB kryjącym się pod kryptonimem Delta. - Pierwszy raz też słyszę o kapitanie Podolskim - zapewnia kapłan. - Maliński to ostatnia osoba, która ma moralne prawo, by wypowiadać się na temat o. Hejmy - mówi dr Andrzej Grajewski, historyk zajmujący się inwigilacją polskiego Kościoła, członek kolegium IPN.
Literat z SB?
W najbliższych dniach historycy zapowiadają publikacje, w których ujawnią nazwiska kolejnych agentów donoszących na Karola Wojtyłę i polskich hierarchów. "Wprost" dotarł do materiałów, z których wynika, że jednym z agentów mógł być Konrad Strzelewicz, obecny prezes krakowskiego Związku Literatów Polskich, w młodości związany m.in. ze środowiskiem "Tygodnika Powszechnego". Miał on się posługiwać kryptonimami Ewa, Magister i Adolf (o agencie ukrywającym się pod takimi kryptonimami pisze w tym numerze "Wprost" Marek Lasota, historyk IPN). Strzelewicz w rozmowie z "Wprost" zaprzeczył, by kiedykolwiek pracował dla SB. Tak jak niemal każdy z ujawnionych dotychczas agentów bezpieki.
Więcej możesz przeczytać w 18/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.