Jan Kulczyk wraca do gry Dwa miliony złotych zapłacił Jan Kulczyk agencji public relations Profile, by poprawiła jego wizerunek publiczny po ujawnieniu afery związanej ze spotkaniem z Władimirem Ałganowem w Wiedniu w lipcu 2003 r. - twierdzą nasi informatorzy. Choć agencja Profile dobrze wykonała zlecenie i najbogatszy Polak od miesięcy nie gości na czołówkach gazet i w telewizji, to pogłoski o jego śmierci (biznesowej) - jak powiedziałby Mark Twain - są mocno przesadzone. Teraz Kulczyk wraca do gry! Z naszych informacji wynika, że wraz z węgierskim koncernem MOL przygotowuje plan przejęcia Orlenu. Prezes PKN Orlen Igor Chalupec niedawno spotkał się z Janem Wagą, prezesem Kulczyk Holding. Z naszych informacji wynika, że Chalupec prosił Wagę m.in. o zawieszenie broni, czyli wycofanie przez Kulczyk Holding i zależne od niego podmioty pozwów przeciwko Orlenowi i skarbowi państwa.
Przypomnijmy, zostały one wniesione do sądu po głośnym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Orlenu latem 2004 r., kiedy minister skarbu Jacek Socha "odzyskał kontrolę nad spółką" i wybrał według własnego uznania nową radę nadzorczą, a ta z kolei wybrała nowy zarząd (z Chalupcem jako prezesem). - Niech ci, którzy podjęli takie decyzje, myślą teraz, jakie mogą być konsekwencje przegranych procesów - zdawkowo komentuje prezes Waga.
W PKN Orlen i Ministerstwie Skarbu narasta obecnie atmosfera paniki, bo okazuje się, że prawnicy Kulczyka mogą doprowadzić nawet do obalenia władz Orlenu (co najmniej szefa jego rady nadzorczej Jacka Bartkiewicza) oraz do sytuacji, w której możliwe będzie wrogie przejęcie największego w Polsce paliwowego koncernu przez kogokolwiek, kto wyłoży około 2 mld USD. Na przykład przez węgierski koncern paliwowy MOL, z którym Kulczyk ma umowę o współpracy.
Dwa wesela i pogrzeb
Minister skarbu Jacek Socha zebrał pochwały za odwołanie ludzi Kulczyka z władz Orlenu i przywrócenie kontroli skarbu państwa nad spółką (państwo kontroluje w niej 27,5 proc. akcji), choć styl, w jakim tego dokonał, przypominał ostatni zajazd na Litwie. Przypomnijmy, że wymiana członków rady nadzorczej Orlenu, którą przeprowadzono 5 sierpnia 2004 r., miała umożliwić zmiany w zarządzie, po tym jak wcześniej (w nocy z 28 na 29 lipca) ówczesna rada nadzorcza wybrała na prezesa koncernu Jacka Walczykowskiego, formalnie reprezentującego skarb państwa, faktycznie - interesy Jana Kulczyka.
Skandal, którym zakończył się rzekomo profesjonalnie przygotowany konkurs na szefa Orlenu, dał Sosze pretekst do wymiany rady nadzorczej (udało się dzięki sojuszowi skarbu państwa z niektórymi prywatnymi akcjonariuszami, m.in. funduszami emerytalnymi), która odwołała potem Walczykowskiego i prezesem uczyniła Chalupca. Po tych dwóch weselach dla Ministerstwa Skarbu przyszedł czas na pogrzeb. Okazało się, że Socha jak zwykle popisał się fuszerką, bo na nowego szefa rady nadzorczej PKN Orlen wybrano Jacka Bartkiewicza (protegowanego premiera Marka Belki), a członkiem rady został Krzysztof Żyndul (dziś wiceminister skarbu). Zgodnie z prawem osoby będące we władzach spó-łek, w których skarb państwa ma większościowy udział, nie mogą zasiadać w radach nadzorczych innych spółek. Żyndul w chwili wyboru do rady nadzorczej Orlenu był zaś prezesem państwowej w 100 proc. Nafty Polskiej, a Bartkiewicz jest prezesem banku BGŻ, w którym państwo miało wtedy ponad 50 proc. akcji. Powiązana z Kulczyk Holding firma Bengodi Finance (jeden z drobnych prywatnych akcjonariuszy PKN Orlen) zaskarżyła więc wybór Bartkiewicza (rozprawę zaplanowano na 18 maja). Jeśli wygra, może się okazać, że od niemal roku PKN Orlen tak naprawdę nie ma szefa rady nadzorczej i trzeba weryfikować uchwały podjęte z udziałem Bartkiewicza.
9 czerwca dojdzie natomiast do innej sądowej rozgrywki Kulczyka ze skarbem państwa. W lipcu ubiegłego roku trzy spółki powiązane z Kulczykiem (Kulczyk Holding, Bengodi Finance i Euro Agro Centrum) złożyły pozew o stwierdzenie nieważności uchwały walnego zgromadzenia akcjonariuszy Orlenu z 28 czerwca 2004 r. dotyczącej zmian w statucie spółki. Wówczas to skarb państwa przeforsował ograniczenie prywatnym akcjonariuszom Orlenu prawa do wykonywania głosów z akcji do maksymalnie 20 proc. (niezależnie od liczby posiadanych akcji mieliby najwyżej 20 proc. głosów na walnym zgromadzeniu). Wyjątek uczyniono dla skarbu państwa, któremu umożliwiono korzystanie podczas WZA spółki z tylu głosów, ile wynika z posiadanych przez państwo akcji.
MOL w szafie Orlenu
Jak się dowiedzieliśmy, zaskarżone przez Kulczyka zmiany w statucie Orlenu do dziś nie zostały zarejestrowane w sądzie, więc formalnie nie obowiązują. Oznaczałoby to, że nadal obowiązuje stary statut, który przewidywał identyczne rozwiązanie - niezgodne z kodeksem spółek handlowych. Orlen nie zmieniał bezprawnego statutu, bo skarb państwa utrzymywał dzięki niemu swą przewagę w Orlenie nad prywatnymi akcjonariuszami. Gdy najpóźniej 30 czerwca 2005 r. ograniczenia te przestaną obowiązywać, chętni do zakupu Orlenu będą mogli próbować przejąć koncern, nie obawiając się, że i tak ich głos w spółce zostanie ograniczony do 20 proc.
Dziś duże szanse na dokonanie takiego skoku na Orlen ma sojusz węgierskiego MOL i Jana Kulczyka. W listopadzie 2004 r. najbogatszy Polak sprzedał udziały w PKN Orlen (ma ich obecnie mniej niż 5 proc. i nie musi ujawnić dokładnej ich liczby). Zdaniem naszych informatorów, pieniądze ze sprzedaży PKN Orlen Kulczyk zainwestował w akcje MOL. Węgrzy nie ukrywają, że są zainteresowani przejęciem Orlenu. Temu m.in. miał służyć debiut MOL na warszawskiej giełdzie w grudniu 2004 r. Sojusz Kulczyka i MOL datuje się od 2001 r., Kulczyk miał bowiem już wtedy umowę o współpracy w inwestycjach właśnie z MOL. Prezes Waga odmawia skomentowania sprawy kontaktów Jana Kulczyka z kierownictwem węgierskiego koncernu.
Kulczykowi i Węgrom mógłby sprzątnąć sprzed nosa Orlen amerykański koncern ConocoPhillips. Jednak rządzący SLD niechętnie widzi ConocoPhillips w roli inwestora, bo wejście Amerykanów do Orlenu oznacza ograniczenie liczby synekur w koncernie i jego spółkach zależnych (pracują w nich m.in. syn Marka Ungiera, byłego szefa gabinetu prezydenta, brat premiera Marka Belki, żona byłego ministra skarbu Piotra Czyżewskiego, żona Jerzego Szmajdzińskiego itp.). Zarząd PKN Orlen także chłodno odniósł się do propozycji Conoco stworzenia wspólnej spółki zajmującej się przerobem ropy. Jak twierdzi nasz informator, głównie dlatego, że Amerykanie nie dawali żadnych gwarancji zatrudnienia szefom Orlenu.
W PKN Orlen i Ministerstwie Skarbu narasta obecnie atmosfera paniki, bo okazuje się, że prawnicy Kulczyka mogą doprowadzić nawet do obalenia władz Orlenu (co najmniej szefa jego rady nadzorczej Jacka Bartkiewicza) oraz do sytuacji, w której możliwe będzie wrogie przejęcie największego w Polsce paliwowego koncernu przez kogokolwiek, kto wyłoży około 2 mld USD. Na przykład przez węgierski koncern paliwowy MOL, z którym Kulczyk ma umowę o współpracy.
Dwa wesela i pogrzeb
Minister skarbu Jacek Socha zebrał pochwały za odwołanie ludzi Kulczyka z władz Orlenu i przywrócenie kontroli skarbu państwa nad spółką (państwo kontroluje w niej 27,5 proc. akcji), choć styl, w jakim tego dokonał, przypominał ostatni zajazd na Litwie. Przypomnijmy, że wymiana członków rady nadzorczej Orlenu, którą przeprowadzono 5 sierpnia 2004 r., miała umożliwić zmiany w zarządzie, po tym jak wcześniej (w nocy z 28 na 29 lipca) ówczesna rada nadzorcza wybrała na prezesa koncernu Jacka Walczykowskiego, formalnie reprezentującego skarb państwa, faktycznie - interesy Jana Kulczyka.
Skandal, którym zakończył się rzekomo profesjonalnie przygotowany konkurs na szefa Orlenu, dał Sosze pretekst do wymiany rady nadzorczej (udało się dzięki sojuszowi skarbu państwa z niektórymi prywatnymi akcjonariuszami, m.in. funduszami emerytalnymi), która odwołała potem Walczykowskiego i prezesem uczyniła Chalupca. Po tych dwóch weselach dla Ministerstwa Skarbu przyszedł czas na pogrzeb. Okazało się, że Socha jak zwykle popisał się fuszerką, bo na nowego szefa rady nadzorczej PKN Orlen wybrano Jacka Bartkiewicza (protegowanego premiera Marka Belki), a członkiem rady został Krzysztof Żyndul (dziś wiceminister skarbu). Zgodnie z prawem osoby będące we władzach spó-łek, w których skarb państwa ma większościowy udział, nie mogą zasiadać w radach nadzorczych innych spółek. Żyndul w chwili wyboru do rady nadzorczej Orlenu był zaś prezesem państwowej w 100 proc. Nafty Polskiej, a Bartkiewicz jest prezesem banku BGŻ, w którym państwo miało wtedy ponad 50 proc. akcji. Powiązana z Kulczyk Holding firma Bengodi Finance (jeden z drobnych prywatnych akcjonariuszy PKN Orlen) zaskarżyła więc wybór Bartkiewicza (rozprawę zaplanowano na 18 maja). Jeśli wygra, może się okazać, że od niemal roku PKN Orlen tak naprawdę nie ma szefa rady nadzorczej i trzeba weryfikować uchwały podjęte z udziałem Bartkiewicza.
9 czerwca dojdzie natomiast do innej sądowej rozgrywki Kulczyka ze skarbem państwa. W lipcu ubiegłego roku trzy spółki powiązane z Kulczykiem (Kulczyk Holding, Bengodi Finance i Euro Agro Centrum) złożyły pozew o stwierdzenie nieważności uchwały walnego zgromadzenia akcjonariuszy Orlenu z 28 czerwca 2004 r. dotyczącej zmian w statucie spółki. Wówczas to skarb państwa przeforsował ograniczenie prywatnym akcjonariuszom Orlenu prawa do wykonywania głosów z akcji do maksymalnie 20 proc. (niezależnie od liczby posiadanych akcji mieliby najwyżej 20 proc. głosów na walnym zgromadzeniu). Wyjątek uczyniono dla skarbu państwa, któremu umożliwiono korzystanie podczas WZA spółki z tylu głosów, ile wynika z posiadanych przez państwo akcji.
MOL w szafie Orlenu
Jak się dowiedzieliśmy, zaskarżone przez Kulczyka zmiany w statucie Orlenu do dziś nie zostały zarejestrowane w sądzie, więc formalnie nie obowiązują. Oznaczałoby to, że nadal obowiązuje stary statut, który przewidywał identyczne rozwiązanie - niezgodne z kodeksem spółek handlowych. Orlen nie zmieniał bezprawnego statutu, bo skarb państwa utrzymywał dzięki niemu swą przewagę w Orlenie nad prywatnymi akcjonariuszami. Gdy najpóźniej 30 czerwca 2005 r. ograniczenia te przestaną obowiązywać, chętni do zakupu Orlenu będą mogli próbować przejąć koncern, nie obawiając się, że i tak ich głos w spółce zostanie ograniczony do 20 proc.
Dziś duże szanse na dokonanie takiego skoku na Orlen ma sojusz węgierskiego MOL i Jana Kulczyka. W listopadzie 2004 r. najbogatszy Polak sprzedał udziały w PKN Orlen (ma ich obecnie mniej niż 5 proc. i nie musi ujawnić dokładnej ich liczby). Zdaniem naszych informatorów, pieniądze ze sprzedaży PKN Orlen Kulczyk zainwestował w akcje MOL. Węgrzy nie ukrywają, że są zainteresowani przejęciem Orlenu. Temu m.in. miał służyć debiut MOL na warszawskiej giełdzie w grudniu 2004 r. Sojusz Kulczyka i MOL datuje się od 2001 r., Kulczyk miał bowiem już wtedy umowę o współpracy w inwestycjach właśnie z MOL. Prezes Waga odmawia skomentowania sprawy kontaktów Jana Kulczyka z kierownictwem węgierskiego koncernu.
Kulczykowi i Węgrom mógłby sprzątnąć sprzed nosa Orlen amerykański koncern ConocoPhillips. Jednak rządzący SLD niechętnie widzi ConocoPhillips w roli inwestora, bo wejście Amerykanów do Orlenu oznacza ograniczenie liczby synekur w koncernie i jego spółkach zależnych (pracują w nich m.in. syn Marka Ungiera, byłego szefa gabinetu prezydenta, brat premiera Marka Belki, żona byłego ministra skarbu Piotra Czyżewskiego, żona Jerzego Szmajdzińskiego itp.). Zarząd PKN Orlen także chłodno odniósł się do propozycji Conoco stworzenia wspólnej spółki zajmującej się przerobem ropy. Jak twierdzi nasz informator, głównie dlatego, że Amerykanie nie dawali żadnych gwarancji zatrudnienia szefom Orlenu.
Więcej możesz przeczytać w 18/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.