Ludwig von Mises - ekonomista ciągle zakazany W czasach stanu wojennego, gdy byłem studentem UW i sposobiłem się do kolejnej krucjaty antykomunistycznej, wpadły mi do ręki książki Friedricha Augusta von Hayeka "The Road to Serfdom" (Droga ku poddaństwu) i Ludwiga von Misesa "Planned Chaos" (Planowany chaos). Spojrzawszy na tytuły, myślałem, że oto dostaję kolejne opisy mechanizmów zniewolenia jednostki w państwach komunistycznych. Byłem w błędzie. Uświadomiłem sobie, że spór o wolność jednostki nie przebiega tylko i wyłącznie między komunizmem a kapitalizmem; że kapitalistyczny świat nie musi być oazą wolności, w której nie istnieją żadne dla niej zagrożenia; że dla niektórych filozofów politycznych Zachodu o wiele poważniejszymi, bo bardziej realnymi zagrożeniami od sowieckich czołgów mogą być... interwencjonizm państwa i progresja podatkowa, której towarzyszy coraz szerszy zakres ingerencji organów podatkowych w życie osobiste podatnika.
Z ówczesnej polskiej perspektywy zagrożenia dla wolności indywidualnej ze strony organów podatkowych w zestawieniu z faktem zarekwirowania koledze samochodu, w którym znaleziono "książki zakazane", wydawały się groteskowe. Punkt widzenia zależy jednak od punktu siedzenia. Gdy również w Polsce można było mówić i pisać wszystko, pojawiły się inne zagrożenia dla wolności indywidualnej. Dlatego warto wrócić do dorobku twórców szkoły austriackiej w ekonomii, którzy na przełomie lat 30. i 40. ubiegłego wieku, gdy w Stanach Zjednoczonych święciły triumfy interwencjonistyczne poglądy Keynesa, wzięli na siebie ciężar walki z etatyzmem, którego smak zdążyli poznać na własnej skórze. Uciekając przed faszyzmem, schronili się w Stanach Zjednoczonych. George H. Nash utrzymuje, że ich emigracja była "rozstrzygającym wydarzeniem w intelektualnej historii naszych czasów".
Anty-Marks
W odróżnieniu od Hayeka von Mises był typowym intelektualistą. Dlatego jego prace nie cieszyły się aż takim rozgłosem, choć wkładu, jaki wniósł on w rozwój liberalnej filozofii wolności oraz teorii ekonomii, nie sposób przecenić. Znamienne wydaje się, że przed intelektualnym dorobkiem Misesa głowę pochylali także jego ideowi przeciwnicy. Zdaniem Oskara Langego, nawet socjaliści powinni być wdzięczni Misesowi, który w ich sprawie odegrał rolę advocati diaboli. "Wyzwaniem swoim zmusił ich do zrozumienia całej doniosłości zagadnienia rachunku ekonomicznego w gospodarce socjalistycznej. W wielkiej hali Centralnego Urzędu Planowania w państwie socjalistycznym posąg profesora Misesa powinien stanąć jako dowód wdzięczności za wyświadczoną przez niego wielką przysługę. Obawiam się tylko, że profesor Mises byłby niezbyt zachwycony tego rodzaju dowodem należnej mu słusznie wdzięczności" - pisał Lange.
W roku 1949 ukazała się książka Misesa "Human Action" (Działanie ludzkie). Seymour Harris nazwał ją "manifestem kapitalistycznym". Mises bronił w niej tradycyjnego kapitalizmu wolnorynkowego i jego podstaw filozoficznych. Jego zdaniem, "interwencjonizm nie jest systemem ekonomicznym, czyli metodą umożliwiającą ludziom osiąganie celów gospodarczych. Jest zbiorem procedur utrudniających funkcjonowanie gospodarki rynkowej, przeszkadza produkcji i ogranicza możliwości zaspokajania potrzeb. Nie czyni ludzi bogatszymi, lecz biedniejszymi". Działania państwa mogą poprawić na jakiś czas sytuację wybranej grupy społecznej, ale dzieje się to kosztem innych grup. Gdyby działania interwencyjne państwa nie kończyły się korektą cen rynkowych, cały ten interwencjonizm nie miałby najmniejszego sensu. Jest on podejmowany po to, aby skorygować rezultaty rynkowego prawa popytu i podaży i poprawić pozycję tych, którym działanie tego prawa nie przynosi satysfakcjonujących rezultatów. Zostają oni uprzywilejowani przez państwo. A przywileje mają wartość tylko wtedy, gdy przynoszą korzyść jakiejś mniejszości, a tracą ją, gdy stają się ogólnodostępne. Uprzywilejowanie wybrańców byłoby jednak aż nadto widoczne i w społeczeństwach demokratycznych mogłoby się spotkać z gniewem nieuprzywilejowanych. Dlatego państwo musi podejmować różne działania, żeby zaspokoić interesy różnych grup. Ich efekty znoszą się więc nawzajem. Każda z grup coś zyskuje w wyniku jakiegoś działania państwa, lecz traci w wyniku innych działań.
Kompleks Fouriera
Mises rozpatruje poczynania interwencjonistyczne nie tylko z punktu widzenia ich skutków ekonomicznych dla gospodarki, ale także z punktu widzenia ich skutków politycznych dla demokracji. "Według idei tkwiącej u podstaw władzy reprezentacyjnej, członkowie parlamentu mają reprezentować cały naród, a nie poszczególne regiony czy partykularne interesy grup wyborców". Jednak "parlamenty krajów interwencjonistycznych całkowicie odbiegają od tego ideału. (...) Każda zaproponowana ustawa i każdy przedsięwzięty krok wykonawczy osądzane są przez polityków jedną miarą: co to daje moim wyborcom i grupom nacisku, od których zależę?". W ten sposób "interwencjonizm przeistoczył rząd parlamentarny w rząd lobbystyczny".
Wobec takiej potęgi faktów jest zastanawiające, dlaczego zwolennicy interwencjonizmu z takim uporem tkwią przy swoich przekonaniach. Odpowiedzi na to pytanie szuka autor "Human Action" w ludzkiej psychice. Człowiek rodzi się jako aspołeczne, egoistyczne stworzenie i dopiero z czasem uczy się, że jego wola i potrzeby nie są jedyne na świecie, i by zaspokajać swoje zachcianki, musi budować konsensus z innymi ludźmi. Niektórym to się jednak nie podoba. Uważają, że zasługują na więcej, niż otrzymują, i uciekają w marzenia o świecie, w którym liczy się tylko ich własna wola. "W tym sekretnym świecie - pisze Mises - neurotyk staje się dyktatorem". W swoim umyśle uzurpuje sobie prawo bycia władcą absolutnym i decydowania o wyborach innych. Oczywiście, w państwie demokratycznego kapitalizmu, wola takiego neurotyka nie ma szans na realizację. Stąd jego poparcie dla państwa, które ma zrealizować marzenia o świecie ułożonym według jego planu. Opozycja wobec wolnego rynku "nie jest więc rezultatem rozumowania, ale patologicznego nastawienia umysłowego - urazy i neurotycznego zaburzenia, które można nazwać kompleksem Fouriera". Zwolennicy interwencjonizmu to ludzie, którym się nie powiodło w świecie konkurencji wolnorynkowej. Uciekają więc do "zbawczego kłamstwa" interwencjonizmu, które pociesza ich za przeszłe niepowodzenia i tworzy iluzję przyszłych sukcesów. Dzięki niemu znajdują uzasadnienie swoich niepowodzeń. Niestety, polski Sejm od 15 lat jest zdominowany przez takich neurotyków, co "widać, słychać i czuć" - jak śpiewa Kuba Sienkiewicz.
Anty-Marks
W odróżnieniu od Hayeka von Mises był typowym intelektualistą. Dlatego jego prace nie cieszyły się aż takim rozgłosem, choć wkładu, jaki wniósł on w rozwój liberalnej filozofii wolności oraz teorii ekonomii, nie sposób przecenić. Znamienne wydaje się, że przed intelektualnym dorobkiem Misesa głowę pochylali także jego ideowi przeciwnicy. Zdaniem Oskara Langego, nawet socjaliści powinni być wdzięczni Misesowi, który w ich sprawie odegrał rolę advocati diaboli. "Wyzwaniem swoim zmusił ich do zrozumienia całej doniosłości zagadnienia rachunku ekonomicznego w gospodarce socjalistycznej. W wielkiej hali Centralnego Urzędu Planowania w państwie socjalistycznym posąg profesora Misesa powinien stanąć jako dowód wdzięczności za wyświadczoną przez niego wielką przysługę. Obawiam się tylko, że profesor Mises byłby niezbyt zachwycony tego rodzaju dowodem należnej mu słusznie wdzięczności" - pisał Lange.
W roku 1949 ukazała się książka Misesa "Human Action" (Działanie ludzkie). Seymour Harris nazwał ją "manifestem kapitalistycznym". Mises bronił w niej tradycyjnego kapitalizmu wolnorynkowego i jego podstaw filozoficznych. Jego zdaniem, "interwencjonizm nie jest systemem ekonomicznym, czyli metodą umożliwiającą ludziom osiąganie celów gospodarczych. Jest zbiorem procedur utrudniających funkcjonowanie gospodarki rynkowej, przeszkadza produkcji i ogranicza możliwości zaspokajania potrzeb. Nie czyni ludzi bogatszymi, lecz biedniejszymi". Działania państwa mogą poprawić na jakiś czas sytuację wybranej grupy społecznej, ale dzieje się to kosztem innych grup. Gdyby działania interwencyjne państwa nie kończyły się korektą cen rynkowych, cały ten interwencjonizm nie miałby najmniejszego sensu. Jest on podejmowany po to, aby skorygować rezultaty rynkowego prawa popytu i podaży i poprawić pozycję tych, którym działanie tego prawa nie przynosi satysfakcjonujących rezultatów. Zostają oni uprzywilejowani przez państwo. A przywileje mają wartość tylko wtedy, gdy przynoszą korzyść jakiejś mniejszości, a tracą ją, gdy stają się ogólnodostępne. Uprzywilejowanie wybrańców byłoby jednak aż nadto widoczne i w społeczeństwach demokratycznych mogłoby się spotkać z gniewem nieuprzywilejowanych. Dlatego państwo musi podejmować różne działania, żeby zaspokoić interesy różnych grup. Ich efekty znoszą się więc nawzajem. Każda z grup coś zyskuje w wyniku jakiegoś działania państwa, lecz traci w wyniku innych działań.
Kompleks Fouriera
Mises rozpatruje poczynania interwencjonistyczne nie tylko z punktu widzenia ich skutków ekonomicznych dla gospodarki, ale także z punktu widzenia ich skutków politycznych dla demokracji. "Według idei tkwiącej u podstaw władzy reprezentacyjnej, członkowie parlamentu mają reprezentować cały naród, a nie poszczególne regiony czy partykularne interesy grup wyborców". Jednak "parlamenty krajów interwencjonistycznych całkowicie odbiegają od tego ideału. (...) Każda zaproponowana ustawa i każdy przedsięwzięty krok wykonawczy osądzane są przez polityków jedną miarą: co to daje moim wyborcom i grupom nacisku, od których zależę?". W ten sposób "interwencjonizm przeistoczył rząd parlamentarny w rząd lobbystyczny".
Wobec takiej potęgi faktów jest zastanawiające, dlaczego zwolennicy interwencjonizmu z takim uporem tkwią przy swoich przekonaniach. Odpowiedzi na to pytanie szuka autor "Human Action" w ludzkiej psychice. Człowiek rodzi się jako aspołeczne, egoistyczne stworzenie i dopiero z czasem uczy się, że jego wola i potrzeby nie są jedyne na świecie, i by zaspokajać swoje zachcianki, musi budować konsensus z innymi ludźmi. Niektórym to się jednak nie podoba. Uważają, że zasługują na więcej, niż otrzymują, i uciekają w marzenia o świecie, w którym liczy się tylko ich własna wola. "W tym sekretnym świecie - pisze Mises - neurotyk staje się dyktatorem". W swoim umyśle uzurpuje sobie prawo bycia władcą absolutnym i decydowania o wyborach innych. Oczywiście, w państwie demokratycznego kapitalizmu, wola takiego neurotyka nie ma szans na realizację. Stąd jego poparcie dla państwa, które ma zrealizować marzenia o świecie ułożonym według jego planu. Opozycja wobec wolnego rynku "nie jest więc rezultatem rozumowania, ale patologicznego nastawienia umysłowego - urazy i neurotycznego zaburzenia, które można nazwać kompleksem Fouriera". Zwolennicy interwencjonizmu to ludzie, którym się nie powiodło w świecie konkurencji wolnorynkowej. Uciekają więc do "zbawczego kłamstwa" interwencjonizmu, które pociesza ich za przeszłe niepowodzenia i tworzy iluzję przyszłych sukcesów. Dzięki niemu znajdują uzasadnienie swoich niepowodzeń. Niestety, polski Sejm od 15 lat jest zdominowany przez takich neurotyków, co "widać, słychać i czuć" - jak śpiewa Kuba Sienkiewicz.
LUDWIG VON MISES |
---|
Kiedy w 1973 r. w Nowym Jorku zmarł Ludwig von Mises, prawie nikt się nie zorientował, że odszedł jeden z najtęższych ekonomicznych umysłów w historii świata. Sławę zyskali dopiero jego uczniowie, którzy kontynuowali dzieło mistrza, m.in. Friedrich von Hayek. Von Mises urodził się w 1881 r. we Lwowie (należącym wówczas do Austro-Węgier). Studiował na Uniwersytecie Wiedeńskim. W wieku 27 lat zrobił doktorat. Cztery lata później opublikował pierwszą większą pracę "Theorie des Geldes und der Umlaufs-mittel" (Teoria pieniądza i kredytu), która przyniosła mu uznanie w Europie. Po zakończeniu I wojny światowej pracował dla rządu austriackiego; jego zasługą jest to, że Austria nie popadła w hiperinflację, jaka dotknęła Niemcy. Założył Austriacki Instytut Badań Cyklów Koniunkturalnych i zatrudnił Friedricha von Hayeka jako pierwszego dyrektora instytutu (Hayek później dostał Nagrodę Nobla za pracę na temat misesowskiej teorii cyklów handlowych). Mises był jednym z nielicznych ekonomistów, którzy przewidzieli wielki kryzys. Po zajęciu Austrii przez III Rzeszę musiał wyemigrować do Szwajcarii. W 1940 r. wraz z żoną wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Tam jednak nie znalazł zrozumienia dla swoich prawicowych poglądów ekonomicznych. W latach 1945-1969 wykładał na Uniwersytecie Nowojorskim. Gdy w wieku 87 lat przeszedł na emeryturę, miał w dorobku 25 książek i ponad 250 artykułów naukowych. Jego studentem był m.in. Ludwig Erhard, jeden z ojców niemieckiego cudu gospodarczego. |
Więcej możesz przeczytać w 18/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.