Jeszcze chwila i Toeplitz zaproponuje, aby nękanemu przez gawiedź Rywinowi ufundować pomnik Z Krzysztofem Teodorem Toeplitzem polemizuję bardzo niechętnie. Pamiętam, poczynając od lat 60., jego świetne audycje i teksty, z których wiele osób mojego pokolenia czerpało wiedzę o świecie i ludziach. Także obecnie jego felietony drukowane w "Przeglądzie" należą do moich ulubionych lektur.
Nawet beczka miodu przestaje jednak smakować, kiedy dokłada się do niej łyżkę dziegciu. A tylko tak można ocenić zamieszczony ostatnio w "Przeglądzie" felieton K.T.T., uznający Rywina za ofiarę politycznych prześladowań i bezlitośnie atakujący wszystkich mających inne zdanie w tej sprawie. Według Toeplitza, Rywin "od dwóch lat jest obiektem nieustannej nagonki, obelg i inwektyw". Ludzie krytykujący jego zachowanie dają upust najniższym instynktom, bo "podeptanie człowieka zamożnego, światowego, znanego, kulturalnego jest rozkoszą gawiedzi". Żądna krwi tłuszcza nie jest w stanie zrozumieć, że "osadzenie Rywina w celi więziennej będzie oznaczać nie tylko okrucieństwo fizyczne, lecz także uwięzienie człowieka, którego dotychczasowe postępowanie było nienaganne i przyniosło kolosalne korzyści kulturze narodowej".
Jeszcze chwila i Toeplitz zaproponuje, aby nękanemu przez gawiedź Rywinowi ufundować pomnik, a do więzienia posłać jego prześladowców, na czele z Adamem Michnikiem. Temu ostatniemu K.T.T. nie szczędzi uszczypliwości, pisząc o "wątpliwej etycznie praktyce nagrywania na taśmę rozmów ze znajomymi".
Czytając powyższe sądy, można odnieść wrażenie, że ostatnie dwa lata Toeplitz spędził na Księżycu, gdzie nie docierały żadne informacje. Gdyby było inaczej, ten bystry obserwator nie broniłby Rywina, lecz - wręcz przeciwnie - byłby zaszokowany jego uczynkiem. Nie mieściłoby mu się w głowie, że do największej polskiej gazety, kierowanej przez herosa dawnej antykomunistycznej opozycji, może przyjść człowiek zasłużony dla kultury i bez zażenowania zaproponować sprzedanie przygotowywanej przez Sejm RP ustawy za gigantyczną łapówkę 17,5 mln dolarów.
A ten fakt nie ulega najmniejszej wątpliwości. Nawet gdyby Toeplitz upodobnił się do okaleczonego przez Krzyżaków Juranda i nie mógł dostrzec tego wszystkiego, co na temat afery Rywina ustaliła sejmowa komisja śledcza, musiałby zauważyć, że łapówkarskiej propozycji złożonej Michnikowi przez Rywina zanegować nie sposób. Nie pozostawia co do tego wątpliwości zarejestrowana na taśmie rozmowa, której nie da się zdezawuować wytknięciem towarzyskiej niestosowności takiego nagrania.
Wydawałoby się, że uchodzący za sumienie polskiej inteligencji Toeplitz dla uczynku Rywina będzie miał tylko słowa potępienia. Tymczasem broni on emisariusza korupcji i nie przejmuje się konsekwencjami jego zachowania. Oby jak najszybciej przemówił dawny Toeplitz, walczący z patologiami naszej rzeczywistości, bo ten osłaniający Rywina nie napawa otuchą.
Jeszcze chwila i Toeplitz zaproponuje, aby nękanemu przez gawiedź Rywinowi ufundować pomnik, a do więzienia posłać jego prześladowców, na czele z Adamem Michnikiem. Temu ostatniemu K.T.T. nie szczędzi uszczypliwości, pisząc o "wątpliwej etycznie praktyce nagrywania na taśmę rozmów ze znajomymi".
Czytając powyższe sądy, można odnieść wrażenie, że ostatnie dwa lata Toeplitz spędził na Księżycu, gdzie nie docierały żadne informacje. Gdyby było inaczej, ten bystry obserwator nie broniłby Rywina, lecz - wręcz przeciwnie - byłby zaszokowany jego uczynkiem. Nie mieściłoby mu się w głowie, że do największej polskiej gazety, kierowanej przez herosa dawnej antykomunistycznej opozycji, może przyjść człowiek zasłużony dla kultury i bez zażenowania zaproponować sprzedanie przygotowywanej przez Sejm RP ustawy za gigantyczną łapówkę 17,5 mln dolarów.
A ten fakt nie ulega najmniejszej wątpliwości. Nawet gdyby Toeplitz upodobnił się do okaleczonego przez Krzyżaków Juranda i nie mógł dostrzec tego wszystkiego, co na temat afery Rywina ustaliła sejmowa komisja śledcza, musiałby zauważyć, że łapówkarskiej propozycji złożonej Michnikowi przez Rywina zanegować nie sposób. Nie pozostawia co do tego wątpliwości zarejestrowana na taśmie rozmowa, której nie da się zdezawuować wytknięciem towarzyskiej niestosowności takiego nagrania.
Wydawałoby się, że uchodzący za sumienie polskiej inteligencji Toeplitz dla uczynku Rywina będzie miał tylko słowa potępienia. Tymczasem broni on emisariusza korupcji i nie przejmuje się konsekwencjami jego zachowania. Oby jak najszybciej przemówił dawny Toeplitz, walczący z patologiami naszej rzeczywistości, bo ten osłaniający Rywina nie napawa otuchą.
Więcej możesz przeczytać w 18/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.