W świecie Kwaśniewskiego społeczeństwo funkcjonuje nie wedle norm i wartości, ale wedle uzgodnień Dlaczego Janowi Rokicie odjęło mowę? Nie trwale, ale podczas rozmowy w telewizyjnym studiu z gen. Wojciechem Jaruzelskim. Słuchając Jaruzelskiego, a także ostatniego premiera PRL Mieczysława Rakowskiego, można osłupieć. Oni rządzili, ale nic nie wiedzieli, na przykład o tajnych służbach i ich zbrodniach. Słuchając ich, można też zrozumieć, dlaczego prezydent Kwaśniewski, premier Belka i ich otoczenie tak natrętnie nam się z czymś kojarzą. Bo to klony Jaruzelskiego i Rakowskiego przeniesione w rzeczywistość III RP.
Zarówno Jaruzelski, jak i Kwaśniewski to nietzscheańscy immoraliści ideologicznie motywowani. Z kolei Rakowski i Belka to technokraci - ludzie do wynajęcia, gotowi zrobić wszystko dla tego, kto ich wynajmie. Marek Belka nawet nie kryje, że jest technokratyczną marionetką - premierem z leasingu, politycznym gastarbeiterem. To, czyimi marionetkami są Jaruzelski i Kwaśniewski, pozostawiam czytelnikowi.
Jeśliby wierzyć w teorię spisku, to Kwaśniewski i Belka są idealnymi tzw. śpiochami poprzedniego systemu w nowej rzeczywistości. Jak to w historii bywa, Kwaśniewski to tragifarsowa wersja Jaruzelskiego, a Belka - Rakowskiego. Tę naturalną kontynuację potwierdza prof. Zdzisław Krasnodębski ("Prawicolew"), zauważając, że "rządy lewicy zawsze prowadzą do (...) ukrytej oligarchicznej struktury panowania". W PRL ta struktura była tylko mniej ukryta niż teraz, bo nie było powodu, żeby ją kryć.
Gen. Jaruzelski do dziś pozostał komunistą. A komunista nie myśli o prawie moralnym, nie myśli o prawach człowieka, w ogóle nie myśli o jednostce. Jeśli giną stoczniowcy w Gdańsku i Gdyni czy górnicy w kopalni Wujek, to jest to po prostu mniejsze zło, które warto poświęcić na ołtarzu większego dobra. Tyle że nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że generał bronił w grudniu 1981 r. suwerenności Polski. On bronił socjalizmu, o czym zresztą otwarcie napisał do rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceauscescu. Jaruzelski w Moskwie, na trybunie przy mauzoleum Lenina, jest więc jak najbardziej na miejscu ("Lucuś Kwaśniewski", "Rosja nie powinna przepraszać", "Dzień zwycięstwa Stalina"). Kwaśniewski zresztą także - w końcu Putin chyba nie bez powodu czyni aluzje do wspólnych komsomolskich czasów, w dodatku jest równie wyrazistym immoralistą.
Jan Rokita, rozmawiając z Jaruzelskim w programie "Co z tą Polską?", wybrał złą strategię - prowadził z nim dysputę na poziomie moralnym, co było klasycznym gadaniem dziada do obrazu. Generała trzeba było wypunktować zbrodniczymi faktami z czasu jego rządów. Bo dla generała moralność, na przykład chrześcijańska, to w gruncie rzeczy tylko ideologia, konkurencyjna wobec jego własnej - komunistycznej. On przejmuje się śmiercią starego towarzysza, ale nie śmiercią ofiar swojego reżimu.
Aleksander Kwaśniewski wyznaje najpopularniejszą dziś ideo-logię - postmodernistyczny relatywizm. W świecie Kwaśniewskiego nie ma uświęconego porządku moralnego, lecz ład amoralny. W świecie Kwaśniewskiego społeczeństwo funkcjonuje nie wedle norm i wartości, ale wedle uzgodnień. Gdyby mógł, Kwaśniewski uzgadniałby nawet dekalog. Postmodernistycznej ideologii Kwaśniewskiego dobitnie dowodzi jego sposób funkcjonowania ujawniony w aferach Rywina, Orlenu i PZU. Wystarczy, że Kwaśniewski coś z kimś uzgodni, a staje się to normą. Wystarczy, że coś zinterpretuje, a taka powinna być prawda. Wystarczy, że o czymś nie chce pamiętać, a taka ma być wykładnia historii. Skądinąd Kwaśniewski za patrona mógłby sobie wybrać postmodernistycznego filozofa Michela Foucault - sadomasochistycznego anarchistę i sybarytę.
Autorzy cover story tego numeru ("Mężczyzna szympansem kobiety") zauważają, że "różnica genetyczna między płciami jest tak duża jak między Homo sapiens a małpami człekokształtnymi!". Różnica moralna między takimi ludźmi, jak Jaruzelski, Rakowski, Kwaśniewski i Belka, a Rokitą, Tuskiem czy braćmi Kaczyńskimi jest równie duża jak różnica zdolności językowych tchórzofretek a Homo sapiens. Ale co się dziwić. Stanisław Jerzy Lec zauważył kiedyś: "Raz spojrzałem za kulisy marionetek, przy sznurkach również marionetki".
Jeśliby wierzyć w teorię spisku, to Kwaśniewski i Belka są idealnymi tzw. śpiochami poprzedniego systemu w nowej rzeczywistości. Jak to w historii bywa, Kwaśniewski to tragifarsowa wersja Jaruzelskiego, a Belka - Rakowskiego. Tę naturalną kontynuację potwierdza prof. Zdzisław Krasnodębski ("Prawicolew"), zauważając, że "rządy lewicy zawsze prowadzą do (...) ukrytej oligarchicznej struktury panowania". W PRL ta struktura była tylko mniej ukryta niż teraz, bo nie było powodu, żeby ją kryć.
Gen. Jaruzelski do dziś pozostał komunistą. A komunista nie myśli o prawie moralnym, nie myśli o prawach człowieka, w ogóle nie myśli o jednostce. Jeśli giną stoczniowcy w Gdańsku i Gdyni czy górnicy w kopalni Wujek, to jest to po prostu mniejsze zło, które warto poświęcić na ołtarzu większego dobra. Tyle że nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że generał bronił w grudniu 1981 r. suwerenności Polski. On bronił socjalizmu, o czym zresztą otwarcie napisał do rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceauscescu. Jaruzelski w Moskwie, na trybunie przy mauzoleum Lenina, jest więc jak najbardziej na miejscu ("Lucuś Kwaśniewski", "Rosja nie powinna przepraszać", "Dzień zwycięstwa Stalina"). Kwaśniewski zresztą także - w końcu Putin chyba nie bez powodu czyni aluzje do wspólnych komsomolskich czasów, w dodatku jest równie wyrazistym immoralistą.
Jan Rokita, rozmawiając z Jaruzelskim w programie "Co z tą Polską?", wybrał złą strategię - prowadził z nim dysputę na poziomie moralnym, co było klasycznym gadaniem dziada do obrazu. Generała trzeba było wypunktować zbrodniczymi faktami z czasu jego rządów. Bo dla generała moralność, na przykład chrześcijańska, to w gruncie rzeczy tylko ideologia, konkurencyjna wobec jego własnej - komunistycznej. On przejmuje się śmiercią starego towarzysza, ale nie śmiercią ofiar swojego reżimu.
Aleksander Kwaśniewski wyznaje najpopularniejszą dziś ideo-logię - postmodernistyczny relatywizm. W świecie Kwaśniewskiego nie ma uświęconego porządku moralnego, lecz ład amoralny. W świecie Kwaśniewskiego społeczeństwo funkcjonuje nie wedle norm i wartości, ale wedle uzgodnień. Gdyby mógł, Kwaśniewski uzgadniałby nawet dekalog. Postmodernistycznej ideologii Kwaśniewskiego dobitnie dowodzi jego sposób funkcjonowania ujawniony w aferach Rywina, Orlenu i PZU. Wystarczy, że Kwaśniewski coś z kimś uzgodni, a staje się to normą. Wystarczy, że coś zinterpretuje, a taka powinna być prawda. Wystarczy, że o czymś nie chce pamiętać, a taka ma być wykładnia historii. Skądinąd Kwaśniewski za patrona mógłby sobie wybrać postmodernistycznego filozofa Michela Foucault - sadomasochistycznego anarchistę i sybarytę.
Autorzy cover story tego numeru ("Mężczyzna szympansem kobiety") zauważają, że "różnica genetyczna między płciami jest tak duża jak między Homo sapiens a małpami człekokształtnymi!". Różnica moralna między takimi ludźmi, jak Jaruzelski, Rakowski, Kwaśniewski i Belka, a Rokitą, Tuskiem czy braćmi Kaczyńskimi jest równie duża jak różnica zdolności językowych tchórzofretek a Homo sapiens. Ale co się dziwić. Stanisław Jerzy Lec zauważył kiedyś: "Raz spojrzałem za kulisy marionetek, przy sznurkach również marionetki".
Więcej możesz przeczytać w 18/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.