IM LEPIEJ, TYM GORZEJ
Prezes Sławomir Skrzypek w artykule "Im lepiej, tym gorzej" (nr 33/34) roztoczył przed czytelnikami idylliczną wizję polskiej gospodarki, kwitnącej pod rządami silnego premiera Kaczyńskiego, która nijak się ma do czarnowidztwa i ostrzeżeń rodzimych ekonomistów. Stan naszej gospodarki faktycznie jest niezły, a przy ożywieniu gospodarczym na świecie i płynących do Polski środkach strukturalnych z Unii Europejskiej można się spodziewać dość wysokiej dynamiki PKB w nadchodzących latach. Problem jednak w tym, że wzrostu gospodarczego żadną miarą nie da się przypisać geniuszowi ekonomicznemu obecnej ekipy rządzącej. Dziękować za ożywienie powinniśmy przede wszystkim rodzimym przedsiębiorcom, którzy przez ostatnich pięć lat, ogromnym wysiłkiem, zrestrukturyzowali swoje firmy, obniżyli koszty, podnieśli efektywność. Dziękować należy inwestorom zagranicznym, pompującym w polską gospodarkę kwoty w wysokości zbliżonej do dziury budżetowej (30 mld rocznie). Dziękować trzeba rządom Stanów Zjednoczonych i Chin, że dzięki sensownej polityce gospodarczej doprowadziły do globalnego ożywienia i wzrostu popytu na nasz eksport. Wreszcie, dziękować powinniśmy Unii Europejskiej, że zatrudniając naszych rodaków, zmniejsza nam bezrobocie i generuje transfer dewiz do Polski, ale nie rządowi, bo ten jak dotychczas dla tworzenia miejsc pracy i obniżania kosztów prowadzenia działalności gospodarczej - niestety - niczego nie zrobił.
Sztandarowy projekt Prawa i Sprawiedliwości, redukujący podatek dochodowy od osób fizycznych do 18 proc. i 30 proc., co prawda znajduje się w Sejmie, ale ma wejść w życie w 2009 r. Coraz częściej słyszy się o planach rezygnacji Ministerstwa Finansów z obniżenia o 4,6 proc. składek ZUS (niższe stawki miały obowiązywać od przyszłego roku), a sami pracownicy ministerstwa przyznają, że reforma finansów publicznych (kluczowa, jeśli posłuchać exposé premierów Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego) nie znajduje się nawet w fazie przedwstępnych przygotowań. Zamiast tego szykuje się nam wprowadzenie nowych podatków (na przykład podatek samochodowy) i podnoszenie stawek akcyzy. Skoro firmy dobrze prosperują, to oczywiste jest, że mogą zapłacić więcej.
Jakub Szulc
ekonomista, poseł na Sejm PO
Prezes Sławomir Skrzypek w artykule "Im lepiej, tym gorzej" (nr 33/34) roztoczył przed czytelnikami idylliczną wizję polskiej gospodarki, kwitnącej pod rządami silnego premiera Kaczyńskiego, która nijak się ma do czarnowidztwa i ostrzeżeń rodzimych ekonomistów. Stan naszej gospodarki faktycznie jest niezły, a przy ożywieniu gospodarczym na świecie i płynących do Polski środkach strukturalnych z Unii Europejskiej można się spodziewać dość wysokiej dynamiki PKB w nadchodzących latach. Problem jednak w tym, że wzrostu gospodarczego żadną miarą nie da się przypisać geniuszowi ekonomicznemu obecnej ekipy rządzącej. Dziękować za ożywienie powinniśmy przede wszystkim rodzimym przedsiębiorcom, którzy przez ostatnich pięć lat, ogromnym wysiłkiem, zrestrukturyzowali swoje firmy, obniżyli koszty, podnieśli efektywność. Dziękować należy inwestorom zagranicznym, pompującym w polską gospodarkę kwoty w wysokości zbliżonej do dziury budżetowej (30 mld rocznie). Dziękować trzeba rządom Stanów Zjednoczonych i Chin, że dzięki sensownej polityce gospodarczej doprowadziły do globalnego ożywienia i wzrostu popytu na nasz eksport. Wreszcie, dziękować powinniśmy Unii Europejskiej, że zatrudniając naszych rodaków, zmniejsza nam bezrobocie i generuje transfer dewiz do Polski, ale nie rządowi, bo ten jak dotychczas dla tworzenia miejsc pracy i obniżania kosztów prowadzenia działalności gospodarczej - niestety - niczego nie zrobił.
Sztandarowy projekt Prawa i Sprawiedliwości, redukujący podatek dochodowy od osób fizycznych do 18 proc. i 30 proc., co prawda znajduje się w Sejmie, ale ma wejść w życie w 2009 r. Coraz częściej słyszy się o planach rezygnacji Ministerstwa Finansów z obniżenia o 4,6 proc. składek ZUS (niższe stawki miały obowiązywać od przyszłego roku), a sami pracownicy ministerstwa przyznają, że reforma finansów publicznych (kluczowa, jeśli posłuchać exposé premierów Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego) nie znajduje się nawet w fazie przedwstępnych przygotowań. Zamiast tego szykuje się nam wprowadzenie nowych podatków (na przykład podatek samochodowy) i podnoszenie stawek akcyzy. Skoro firmy dobrze prosperują, to oczywiste jest, że mogą zapłacić więcej.
Jakub Szulc
ekonomista, poseł na Sejm PO
Więcej możesz przeczytać w 37/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.