Zasłużona w walce z dyktaturami Amnesty International zamienia się w tubę lewicy
Friedrich von Schiller mawiał, że "pozory rządzą światem, a sprawiedliwość jest tylko na scenie". Przez ostatnie pół wieku Amnesty International starała się udowodnić, że to nieprawda. W tym czasie upomniała się o 44 600 więźniów sumienia w ponad stu krajach. Właśnie walka o ich prawa była powodem powstania tej organizacji, gdy pod koniec 1961 r. zakładali ją brytyjski prawnik Peter Benenson i jego przyjaciel Eric Baker. Ostatnio jednak z raportów AI można wysnuć wniosek, że największymi wrogami ludzkości są przywódcy USA i Izraela, a ich zakładnikami - "biedna i bezbronna" reszta świata. Organizacja, która samą siebie nazywa "bezstronną oraz niezależną od jakiegokolwiek rządu, myśli politycznej, interesów ekonomicznych czy regionu", niebezpiecznie traci zdobyty dotychczas kapitał zaufania, m.in. wśród Polaków. Trudno znaleźć szczegółowe raporty o okrucieństwach reżimu w Korei Północnej. Za to krytyka Izraela i prześladowań amerykańskich gejów, "którzy codziennie są ofiarami nadużyć", zdaje się wszechobecna.
Peter Benenson i Eric Baker, założyciele AI, zostali zainspirowani historią dwóch portugalskich studentów, których reżim António de Oliveira Salazara skazał na siedem lat więzienia za "wzniesienie niewłaściwego toastu". Wymyślili akcję pisania listów do dyktatora. Skończyła się wielkim sukcesem. Dziś Amnesty International liczy prawie 2 mln członków i działa w 162 krajach.
Wrogowie Sowietów
Początkowo na celowniku AI znalazł się ZSRR. Z dokumentów ujawnionych na początku lat 90. w Moskwie wynika, że Sowieci obawiali się działalności AI, szczególnie po tym jak wskutek wielkiej kampanii w 1986 r. zmuszono ich do uwolnienia Natana Szczarańskiego, skazanego za szpiegostwo bliskiego współpracownika Andrieja Sacharowa. Organizacja pomagała też więźniom w RPA, Wietnamie, Grecji, Pakistanie, ostro krytykowała Organizację Wyzwolenia Palestyny. W 1977 r. uhonorowano ją Pokojową Nagrodą Nobla za kampanię przeciw stosowaniu tortur. Amnesty była już wtedy aktywna także w Polsce. Jej pierwsza akcja dotyczyła obrony robotników represjonowanych w Ursusie i Radomiu w 1976 r.
Zwrot w organizacji zaczął się, gdy upadł ZSRR i AI musiała zmienić tradycyjne cele na front ideologiczno-obyczajowy. Cykl przemian dopełniło powołanie na sekretarza generalnego organizacji w 2001 r. Irene Khan, pochodzącej z Pakistanu "pierwszej kobiety, muzułmanki i Azjatki". Wówczas doszło także do rozłamu w polskim oddziale organizacji. Część działaczy zrezygnowała, a władze zdominował nurt lewicowo-radykalny.
Nierówna miara
Państwo żydowskie jest dziś celem numer jeden AI. Jerozolimskie Centrum Spraw Publicznych porównało, jaką uwagę Amnesty przykłada do Izraela, a jaką do toczącej się od 20 lat wojny w Sudanie, jednego z najkrwawszych konfliktów świata. "W latach 2000-2003 AI opublikowała 52 raporty na temat Sudanui 192 o Izraelu. To poważny brak równowagi i oczywiste polityczne uprzedzenie, niezgodne z oficjalną misją organizacji" - napisali autorzy raportu. Irene Khan odpiera zarzuty: "Wszystkie kraje mają tak samo przestrzegać praw człowieka. Nie możemy się zgodzić na to, że tylko dlatego, iż jeden kraj jest otwarty, a drugi zamknięty na nasze badania, ten pierwszy będzie traktowany ulgowo". Kiedy jednak Amnesty raportuje o KRLD czy o tym, że w Chinach wycina się organy skazańcom, organizacja "nadal weryfikuje" zarzuty. Kiedy autorom raportów przychodzi krytykować Jerozolimę, choćby po niedawnej interwencji w Libanie, donoszą o "zbrodniarzach wojennych", którzy działają "rozmyślnie", "masowo", "niedopuszczalnie" i "przeciw cywilom". Podobnie waga faktów idzie na bok, gdy rzecz dotyczy tajnych lotów CIA. AI nazywa wówczas Europę "wspólnikiem zbrodni", a CIA "globalną pajęczą siecią rozciągającą się od Azji po Guant+namo". W lipcu 2005 r. Khan porównała obóz w Guant+namo do "współczesnego gułagu". Słowa te wywołały oburzenie, protestowała przeciw nim nawet Anne Appelbaum, autorka książki "Gułag 44".
"Im bardziej kraj jest wolny, tym większą jest dyktaturą w oczach obrońców praw człowieka" - to prawo sformułowane przez Daniela "Pata" Moynihana, amerykańskiego polityka i socjologa. Amnesty zdaje się obecnie potwierdzać jego słuszność. Jednocześnie organizacja, która zgodnie z hasłami lewicy za cel stawia sobie globalną wolność i równość, nie przyjmuje do wiadomości, że czasem wolność i równość mogą być nie do pogodzenia, czego dowodzi historia komunizmu. W zwycięstwie, nad którym Amnesty naprawdę bardzo się zasłużyła.
Peter Benenson i Eric Baker, założyciele AI, zostali zainspirowani historią dwóch portugalskich studentów, których reżim António de Oliveira Salazara skazał na siedem lat więzienia za "wzniesienie niewłaściwego toastu". Wymyślili akcję pisania listów do dyktatora. Skończyła się wielkim sukcesem. Dziś Amnesty International liczy prawie 2 mln członków i działa w 162 krajach.
Wrogowie Sowietów
Początkowo na celowniku AI znalazł się ZSRR. Z dokumentów ujawnionych na początku lat 90. w Moskwie wynika, że Sowieci obawiali się działalności AI, szczególnie po tym jak wskutek wielkiej kampanii w 1986 r. zmuszono ich do uwolnienia Natana Szczarańskiego, skazanego za szpiegostwo bliskiego współpracownika Andrieja Sacharowa. Organizacja pomagała też więźniom w RPA, Wietnamie, Grecji, Pakistanie, ostro krytykowała Organizację Wyzwolenia Palestyny. W 1977 r. uhonorowano ją Pokojową Nagrodą Nobla za kampanię przeciw stosowaniu tortur. Amnesty była już wtedy aktywna także w Polsce. Jej pierwsza akcja dotyczyła obrony robotników represjonowanych w Ursusie i Radomiu w 1976 r.
Zwrot w organizacji zaczął się, gdy upadł ZSRR i AI musiała zmienić tradycyjne cele na front ideologiczno-obyczajowy. Cykl przemian dopełniło powołanie na sekretarza generalnego organizacji w 2001 r. Irene Khan, pochodzącej z Pakistanu "pierwszej kobiety, muzułmanki i Azjatki". Wówczas doszło także do rozłamu w polskim oddziale organizacji. Część działaczy zrezygnowała, a władze zdominował nurt lewicowo-radykalny.
Nierówna miara
Państwo żydowskie jest dziś celem numer jeden AI. Jerozolimskie Centrum Spraw Publicznych porównało, jaką uwagę Amnesty przykłada do Izraela, a jaką do toczącej się od 20 lat wojny w Sudanie, jednego z najkrwawszych konfliktów świata. "W latach 2000-2003 AI opublikowała 52 raporty na temat Sudanui 192 o Izraelu. To poważny brak równowagi i oczywiste polityczne uprzedzenie, niezgodne z oficjalną misją organizacji" - napisali autorzy raportu. Irene Khan odpiera zarzuty: "Wszystkie kraje mają tak samo przestrzegać praw człowieka. Nie możemy się zgodzić na to, że tylko dlatego, iż jeden kraj jest otwarty, a drugi zamknięty na nasze badania, ten pierwszy będzie traktowany ulgowo". Kiedy jednak Amnesty raportuje o KRLD czy o tym, że w Chinach wycina się organy skazańcom, organizacja "nadal weryfikuje" zarzuty. Kiedy autorom raportów przychodzi krytykować Jerozolimę, choćby po niedawnej interwencji w Libanie, donoszą o "zbrodniarzach wojennych", którzy działają "rozmyślnie", "masowo", "niedopuszczalnie" i "przeciw cywilom". Podobnie waga faktów idzie na bok, gdy rzecz dotyczy tajnych lotów CIA. AI nazywa wówczas Europę "wspólnikiem zbrodni", a CIA "globalną pajęczą siecią rozciągającą się od Azji po Guant+namo". W lipcu 2005 r. Khan porównała obóz w Guant+namo do "współczesnego gułagu". Słowa te wywołały oburzenie, protestowała przeciw nim nawet Anne Appelbaum, autorka książki "Gułag 44".
"Im bardziej kraj jest wolny, tym większą jest dyktaturą w oczach obrońców praw człowieka" - to prawo sformułowane przez Daniela "Pata" Moynihana, amerykańskiego polityka i socjologa. Amnesty zdaje się obecnie potwierdzać jego słuszność. Jednocześnie organizacja, która zgodnie z hasłami lewicy za cel stawia sobie globalną wolność i równość, nie przyjmuje do wiadomości, że czasem wolność i równość mogą być nie do pogodzenia, czego dowodzi historia komunizmu. W zwycięstwie, nad którym Amnesty naprawdę bardzo się zasłużyła.
Oto niektórzy więźniowie sumienia o których upomniała się AI: Constantin Noica - rumuński filozof skazany na 25 lat więzienia za to, że po tym jak władze zesłały go na wieś, by nie wykładał na uniwersytecie, przez cały czas przyjmował swoich studentów. Został uwolniony Wielebny Ashton Jones - jeden z działaczy antyrasistowskich w USA, który za swoją działalność był kilkakrotnie bity, a potem uwięziony. Został uwolniony Kardynał Mindszenty - węgierski kardynał przez wiele lat prze-bywał w areszcie domowym na terytorium ambasady USA w Bu-dapeszcie. Został uwolniony Arcybiskup Józef Beran - kiedy w 1961 r. rozpoczęła się akcja "Appeal for Amnesty", czeski arcybiskup Beran przebywał w więzieniu od 13 lat. Przeszedł także przez dwa nazistowskie obozy koncentracyjne. W 1948 r. został aresztowany za kazanie, w którym sprzeciwił się nowej komunistycznej władzy. Uwolniono go w 1967 r. Na cześć tego wydarzenia w Rzymie zapalono świecę Amnesty International Toni Ambatielos - grecki komunista został uwięziony za działal-ność w związkach zawodowych. Został uwolniony Dr Agostino Neto - angolski poeta i lekarz prześladowany przez dyktaturę Salazara w Portugalii. Zanim został aresztowany, na oczach rodziny wychłostano go. Jego zbrodnią była próba popra-wienia sytemu opieki zdrowotnej w kraju. Uciekł z aresztu do-mowego. Kilka lat później został pierwszym prezydentem niepodległej Angoli 11 więźniów sumienia, o uwolnienie których walczyła Amnesty International, zostało głowami państw lub rządów. |
Więcej możesz przeczytać w 37/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.