Służby specjalne próbowały uwiarygodnić raport otwarcia rządu Millera
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego próbowała w nieudolny sposób ratować kompromitujący dla rządu raport otwarcia. Sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych zbada teraz, czy ABW nie naruszyła przy tej okazji prawa. Najwyższa Izba Kontroli ustaliła niedawno, że raport Ministerstwa Skarbu Państwa zawiera liczne przekłamania i pomija fakty niekorzystne dla obecnego rządu. Odkryliśmy, że tuż po tym, jak posłowie komisji skarbu zlecili NIK zbadanie wiarygodności raportu, ABW podjęła działania prewencyjne. Ich celem było zebranie materiału dowodowego na potwierdzenie rozdmuchanych tez rządowego dokumentu.
Akcja Sypek
Pod koniec ubiegłego roku funkcjonariusze ABW z Wrocławia, powołując się na nie istniejący układ z prokuraturą, usiłowali zwerbować do współpracy Marka Sypka, byłego wiceprezesa KGHM i Polkomtela. Pretekstem do podjęcia próby werbunku był zarzut postawiony Sypkowi przez prokuraturę, która oskarżyła go o bezprawne wykorzystywanie pieniędzy KGHM do spekulacji na rynku walutowym. "Marchewką" dla Sypka, który w 2001 r. spędził cztery miesiące w areszcie, miała być obietnica łagodniejszego potraktowania przez prowadzącego śledztwo. Prokuratura zapewnia, że nie upoważniała ABW do składania byłemu wiceprezesowi KGHM jakichkolwiek deklaracji. - Nie będę komentował naszych działań operacyjnych. Prowadzimy je zgodnie z prawem i w interesie państwa - zapewnił nas szef ABW Andrzej Barcikowski.
Opozycja jest zbulwersowana. - Agencja nie ma prawa przypisywać sobie uprawnień prokuratury czy sądu - mówi Zbigniew Wassermann (PiS) z sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Jej szef Konstanty Miodowicz (PO), który w latach 1990-1996 kierował kontrwywiadem UOP, zapowiedział, że komisja pilnie zajmie się próbą werbunku Marka Sypka. - Były wiceprezes KGHM był wtedy podejrzanym w śledztwie dotyczącym transakcji walutowych, więc jeśli ABW złożyła mu propozycję bez uzgodnienia z prokuratorem, było to nadużycie - ocenia Miodowicz.
Raport podkręcany
Niewiarygodność raportu MSP wyszła na jaw już w dniu jego publikacji. Media odkryły wtedy brak informacji o tym, że jeszcze na początku rządów Jerzego Buzka w jednej ze spółek KGHM dorabiał sobie jako doradca zarządu syn Leszka Millera. Uwagę przykuło też pominięcie jednej z największych i najbardziej kontrowersyjnych inwestycji Grzegorza Wieczerzaka, który ulokował pieniądze PZU Życie (225 mln zł) w funduszu grupy TDA - EEF IV. W tej firmie również pracował Miller junior. Największą mistyfikacją okazał się jednak rozdział poświęcony KGHM. Zatuszowano w nim odpowiedzialność związanych z SLD menedżerów za spowodowanie około 300 mln zł strat w związku z inwestycją w Kongu.
Fatalne wrażenie pozostawione przez raport wymagało zatarcia. Do tego celu najlepiej nadawała się ABW, z urzędu monitorująca działalność strategicznych firm.
Niech Sypek sypnie
Były wiceprezes KGHM po wyjściu za kaucją z aresztu był dla ABW idealnym kandydatem na świadka koronnego, który w zamian za zwolnienie z odpowiedzialności karnej pogrąży inne osoby związane z Polską Miedzią. Agencja liczyła, że Sypek obciąży pozostałych przedstawicieli władz koncernu, a może nawet - na co wskazywały pewne aluzje ze strony oficerów - ich politycznych mocodawców z poprzedniej ekipy rządzącej.
- Rok po moim wyjściu z aresztu zadzwonił mężczyzna, który przedstawił się nazwiskiem Markowski. Twierdził, że ma dla mnie propozycję układu i że występuje w imieniu prokuratora. Zaznaczył, że jest z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - opowiada Marek Sypek. ABW nie chciała przysłać Sypkowi oficjalnego wezwania. Do spotkania doszło w kawiarni Tutti Frutti w centrum Wrocławia. Był przy niej obecny adwokat Sypka Krzysztof Budnik, w przeszłości poseł UW i wiceminister spraw wewnętrznych. Jeden z funkcjonariuszy (ten sam, który przedstawił się jako Markowski) stwierdził, że prokuratura zgodziła się, by ABW zaoferowała Sypkowi układ. Musi on jednak złożyć zeznania dotyczące KGHM w okresie, gdy był jej wiceprezesem ds. finansowych. Chodziło m.in. o inwestycje w AIG Emerging Europe Infrastructure Fund i Telefonię Lokalną Dialog - opisane w raporcie otwarcia jako przykłady marnotrawstwa i nieudolności poprzedniego zarządu KGHM. Chociaż obie sprawy są badane od miesięcy przez prokuraturę, dotychczas nikomu nie postawiono zarzutów.
"Załatwimy panu zwrot 150 tys. zł, czyli połowy kaucji za zwolnienie z aresztu" - oznajmił oficer, obiecując, że ABW postara się też, by ze wszystkich śledztw dotyczących KGHM materiały związane z Sypkiem zostały wyłączone do odrębnego postępowania. "Finał będzie taki, że do sądu trafi w krótkim czasie akt oskarżenia, ale sędzia ze względu na niską szkodliwość czynu czy brak cech przestępstwa nie wyda wyroku dla pana niekorzystnego" - mówił funkcjonariusz. "A jeśli się nie zgodzę i nie pójdę na układ z wami?" - spytał Sypek. "Wtedy zasiądzie pan na długiej ławie oskarżonych z całym byłym zarządem i radą nadzorczą" - odparł oficer, który tym razem przedstawił się jako Jacek Biernaczyk.
Zastępca prokuratora okręgowego we Wrocławiu Marek Ratajczyk, który - według oświadczenia funkcjonariuszy ABW - stał za propozycją układu złożoną Sypkowi, stanowczo zaprzeczył, jakoby miał cokolwiek wspólnego z próbą werbunku. Stwierdził, że wszystkie czynności procesowe w sprawie zarzutu postawionego Sypkowi zlecił policji, a nie ABW. Zadzwoniliśmy na telefon komórkowy oficera operacyjnego ABW, który organizował akcję werbowania Sypka. Rozmowę z funkcjonariuszem nagraliśmy na kasecie. Zdenerwował się, gdy zrelacjonowaliśmy mu przebieg jego spotkania z Markiem Sypkiem. Nie zakwestionował jednak ani słowa.
Amatorzy pracy operacyjnej
- ABW dała pokaz amatorszczyzny, dekonspirując swe działania operacyjne w obecności adwokata werbowanej osoby, w lokalu położonym w pobliżu siedziby delegatury - mówi kpt. Czesław Rybak, szef Stowarzyszenia Obrony Praw Funkcjonariuszy Służb Mundurowych i Żołnierzy Magnum, które skupia oficerów UOP nie przyjętych do pracy w ABW.
Zdaniem przedstawicieli opozycji w Komisji ds. Służb Specjalnych, okoliczności werbunku Sypka dowodzą, że ABW przekracza granice prawa. - To była głęboko niemoralna propozycja. Nie można handlować wymiarem sprawiedliwości - ocenia Zbigniew Wassermann. Według Antoniego Macierewicza, działanie ABW nosi znamiona szantażu. - To całkowite bezprawie - mówi Macierewicz, który uważa, że jeśli agencja chciała złożyć Sypkowi propozycję współpracy, mogła skorzystać z instytucji świadka koronnego i oficjalnie wezwać go na przesłuchanie w porozumieniu z prokuraturą. Konstanty Miodowicz przypomina, że niedawno komisja zajmowała się sprawą prezesa NIK Mirosława Sekuły, który poskarżył się, że funkcjonariusz ABW próbował nakłonić związkowca z "Solidarności" do złożenia obciążających go zeznań w związku z prywatyzacją Huty Zabrze w 1996 r. Sekuła jako ówczesny wiceprezydent miasta zadecydował o oddłużeniu huty. - Upolitycznienie ABW zaowocowało zatrważającym spadkiem profesjonalizmu tej służby - ocenia Miodowicz. Jego zdaniem, agencja pilnie potrzebuje dokładnych instrukcji pracy operacyjnej, żeby skutecznie ścigać sprawców najgroźniejszych dla państwa przestępstw.
Akcja Sypek
Pod koniec ubiegłego roku funkcjonariusze ABW z Wrocławia, powołując się na nie istniejący układ z prokuraturą, usiłowali zwerbować do współpracy Marka Sypka, byłego wiceprezesa KGHM i Polkomtela. Pretekstem do podjęcia próby werbunku był zarzut postawiony Sypkowi przez prokuraturę, która oskarżyła go o bezprawne wykorzystywanie pieniędzy KGHM do spekulacji na rynku walutowym. "Marchewką" dla Sypka, który w 2001 r. spędził cztery miesiące w areszcie, miała być obietnica łagodniejszego potraktowania przez prowadzącego śledztwo. Prokuratura zapewnia, że nie upoważniała ABW do składania byłemu wiceprezesowi KGHM jakichkolwiek deklaracji. - Nie będę komentował naszych działań operacyjnych. Prowadzimy je zgodnie z prawem i w interesie państwa - zapewnił nas szef ABW Andrzej Barcikowski.
Opozycja jest zbulwersowana. - Agencja nie ma prawa przypisywać sobie uprawnień prokuratury czy sądu - mówi Zbigniew Wassermann (PiS) z sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Jej szef Konstanty Miodowicz (PO), który w latach 1990-1996 kierował kontrwywiadem UOP, zapowiedział, że komisja pilnie zajmie się próbą werbunku Marka Sypka. - Były wiceprezes KGHM był wtedy podejrzanym w śledztwie dotyczącym transakcji walutowych, więc jeśli ABW złożyła mu propozycję bez uzgodnienia z prokuratorem, było to nadużycie - ocenia Miodowicz.
Raport podkręcany
Niewiarygodność raportu MSP wyszła na jaw już w dniu jego publikacji. Media odkryły wtedy brak informacji o tym, że jeszcze na początku rządów Jerzego Buzka w jednej ze spółek KGHM dorabiał sobie jako doradca zarządu syn Leszka Millera. Uwagę przykuło też pominięcie jednej z największych i najbardziej kontrowersyjnych inwestycji Grzegorza Wieczerzaka, który ulokował pieniądze PZU Życie (225 mln zł) w funduszu grupy TDA - EEF IV. W tej firmie również pracował Miller junior. Największą mistyfikacją okazał się jednak rozdział poświęcony KGHM. Zatuszowano w nim odpowiedzialność związanych z SLD menedżerów za spowodowanie około 300 mln zł strat w związku z inwestycją w Kongu.
Fatalne wrażenie pozostawione przez raport wymagało zatarcia. Do tego celu najlepiej nadawała się ABW, z urzędu monitorująca działalność strategicznych firm.
Niech Sypek sypnie
Były wiceprezes KGHM po wyjściu za kaucją z aresztu był dla ABW idealnym kandydatem na świadka koronnego, który w zamian za zwolnienie z odpowiedzialności karnej pogrąży inne osoby związane z Polską Miedzią. Agencja liczyła, że Sypek obciąży pozostałych przedstawicieli władz koncernu, a może nawet - na co wskazywały pewne aluzje ze strony oficerów - ich politycznych mocodawców z poprzedniej ekipy rządzącej.
- Rok po moim wyjściu z aresztu zadzwonił mężczyzna, który przedstawił się nazwiskiem Markowski. Twierdził, że ma dla mnie propozycję układu i że występuje w imieniu prokuratora. Zaznaczył, że jest z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - opowiada Marek Sypek. ABW nie chciała przysłać Sypkowi oficjalnego wezwania. Do spotkania doszło w kawiarni Tutti Frutti w centrum Wrocławia. Był przy niej obecny adwokat Sypka Krzysztof Budnik, w przeszłości poseł UW i wiceminister spraw wewnętrznych. Jeden z funkcjonariuszy (ten sam, który przedstawił się jako Markowski) stwierdził, że prokuratura zgodziła się, by ABW zaoferowała Sypkowi układ. Musi on jednak złożyć zeznania dotyczące KGHM w okresie, gdy był jej wiceprezesem ds. finansowych. Chodziło m.in. o inwestycje w AIG Emerging Europe Infrastructure Fund i Telefonię Lokalną Dialog - opisane w raporcie otwarcia jako przykłady marnotrawstwa i nieudolności poprzedniego zarządu KGHM. Chociaż obie sprawy są badane od miesięcy przez prokuraturę, dotychczas nikomu nie postawiono zarzutów.
"Załatwimy panu zwrot 150 tys. zł, czyli połowy kaucji za zwolnienie z aresztu" - oznajmił oficer, obiecując, że ABW postara się też, by ze wszystkich śledztw dotyczących KGHM materiały związane z Sypkiem zostały wyłączone do odrębnego postępowania. "Finał będzie taki, że do sądu trafi w krótkim czasie akt oskarżenia, ale sędzia ze względu na niską szkodliwość czynu czy brak cech przestępstwa nie wyda wyroku dla pana niekorzystnego" - mówił funkcjonariusz. "A jeśli się nie zgodzę i nie pójdę na układ z wami?" - spytał Sypek. "Wtedy zasiądzie pan na długiej ławie oskarżonych z całym byłym zarządem i radą nadzorczą" - odparł oficer, który tym razem przedstawił się jako Jacek Biernaczyk.
Zastępca prokuratora okręgowego we Wrocławiu Marek Ratajczyk, który - według oświadczenia funkcjonariuszy ABW - stał za propozycją układu złożoną Sypkowi, stanowczo zaprzeczył, jakoby miał cokolwiek wspólnego z próbą werbunku. Stwierdził, że wszystkie czynności procesowe w sprawie zarzutu postawionego Sypkowi zlecił policji, a nie ABW. Zadzwoniliśmy na telefon komórkowy oficera operacyjnego ABW, który organizował akcję werbowania Sypka. Rozmowę z funkcjonariuszem nagraliśmy na kasecie. Zdenerwował się, gdy zrelacjonowaliśmy mu przebieg jego spotkania z Markiem Sypkiem. Nie zakwestionował jednak ani słowa.
Amatorzy pracy operacyjnej
- ABW dała pokaz amatorszczyzny, dekonspirując swe działania operacyjne w obecności adwokata werbowanej osoby, w lokalu położonym w pobliżu siedziby delegatury - mówi kpt. Czesław Rybak, szef Stowarzyszenia Obrony Praw Funkcjonariuszy Służb Mundurowych i Żołnierzy Magnum, które skupia oficerów UOP nie przyjętych do pracy w ABW.
Zdaniem przedstawicieli opozycji w Komisji ds. Służb Specjalnych, okoliczności werbunku Sypka dowodzą, że ABW przekracza granice prawa. - To była głęboko niemoralna propozycja. Nie można handlować wymiarem sprawiedliwości - ocenia Zbigniew Wassermann. Według Antoniego Macierewicza, działanie ABW nosi znamiona szantażu. - To całkowite bezprawie - mówi Macierewicz, który uważa, że jeśli agencja chciała złożyć Sypkowi propozycję współpracy, mogła skorzystać z instytucji świadka koronnego i oficjalnie wezwać go na przesłuchanie w porozumieniu z prokuraturą. Konstanty Miodowicz przypomina, że niedawno komisja zajmowała się sprawą prezesa NIK Mirosława Sekuły, który poskarżył się, że funkcjonariusz ABW próbował nakłonić związkowca z "Solidarności" do złożenia obciążających go zeznań w związku z prywatyzacją Huty Zabrze w 1996 r. Sekuła jako ówczesny wiceprezydent miasta zadecydował o oddłużeniu huty. - Upolitycznienie ABW zaowocowało zatrważającym spadkiem profesjonalizmu tej służby - ocenia Miodowicz. Jego zdaniem, agencja pilnie potrzebuje dokładnych instrukcji pracy operacyjnej, żeby skutecznie ścigać sprawców najgroźniejszych dla państwa przestępstw.
Więcej możesz przeczytać w 38/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.