Ranking polityków: SLD-UP - 23 proc., Platforma Obywatelska - 20 proc.!
Jeszcze nigdy w historii III RP liberałowie nie mieli tak dobrych notowań. Wskazuje na to zarówno wyjątkowe poparcie społeczne dla Platformy Obywatelskiej (20 proc.), jak i mocna pozycja liderów PO - Donalda Tuska, Jana Rokity i Zyty Gilowskiej. Takiego poparcia, jakie ma obecnie PO, nigdy nie zyskały ani Unia Wolności, ani Kongres Liberalno-Demokratyczny. Liderzy platformy to politycy zauważani, doceniani i traktowani poważnie. Jest to tym ważniejsze, że ta trójca była przez PO lansowana na przywódców i zabieg ten w pełni się udał. Wygrywają zarówno jednoznaczną krytyką państwa Millera, jak i programową wyrazistością. Wiadomo z grubsza, za czym stoją, jakie są ich polityczne i gospodarcze postulaty.
Takie poparcie dla Platformy Obywatelskiej jest tym większym sukcesem, że nie tak dawno opublikowano dość nieprzyjemne informacje o korupcyjnych układach w warszawskiej platformie. Te wiadomości jednak w żaden sposób nie zmieniły poglądów opinii publicznej. Wniosek z tego prosty: wiele można zyskać na programowej wyrazistości i budzących zaufanie społeczne liderach. Jest to wreszcie, a być może przede wszystkim, premia za aktywność. Przez prawie dwa lata PO była partią rzadko obecną na politycznej scenie, zagubioną, z wyjątkowo słabym liderem. Jak tylko zmieniono drużynę i na platformie zaczęło się coś dziać, od razu zyskała uznanie. Wyraźnie widać głód nowej jakości w polityce i zapewne część tych oczekiwań kieruje się w stronę liberałów.
Samotność liderów
Prawo i Sprawiedliwość, druga spośród partii opozycyjnych, raczej nie poprawi swoich notowań - głównie ze względu na obraz jej przywódców. Bracia Kaczyńscy nie cieszą się już taką popularnością, a pozycja Lecha Kaczyńskiego wyraźnie słabnie. To dla nich mocny cios. W zapasie liderzy PiS nie mają jednak nikogo. Ludwik Dorn i Zbigniew Ziobro nie są na tyle skuteczni i wyraziści, by mogli się ubiegać o wysoką społeczną ocenę. Dornowi raczej nie pomogła ostatnia bijatyka w Sejmie o marszałka Borowskiego. Ton i argumenty, jakimi się posługiwał, zasługują już nie na zlekceważenie, ale na naganę. To prosta droga może nie do politycznego piekła, ale do publicznej dyskredytacji. Na szczęście jest dość politycznych wydarzeń, które przesłoniły ten niezbyt smaczny spektakl. Nic nie wskazuje na to, że Prawu i Sprawiedliwości uda się przejąć część elektoratu Ligi Polskich Rodzin, choć coraz częściej używa haseł narodowych i antyeuropejskich. Nacjonaliści z obozu Romana Giertycha mają już zapewne trwałą bazę wyborczą i ich skromna, ale pewna pozycja nie jest zagrożona.
Zatrzymała się ekspansja Samoobrony. I dobrze im tak. Na populizmie i chamstwie, na szczęście, niewiele da się ugrać. Kiepski obraz tej rozbitej partii wzmacniają zapewne liczne afery kryminalne. Z takim wojskiem, miejmy nadzieję, Lepper daleko nie zajedzie. Tym bardziej że liczba osób jawnie mu wrogich zdecydowanie przeważa nad jego sympatykami.
Spadek po Millerze
Sojusz Lewicy Demokratycznej i krąg jego polityków coraz bardziej tracą na wiarygodności. Poparcie dla postkomunistów stale się zmniejsza i chyba już skurczyło się do tak zwanego twardego jądra, czyli stałych, nieuleczalnych sympatyków tej orientacji. Przypomnijmy, że w wyborach w 1997 r. SLD zyskał 23 proc. głosów. O poparciu dla premiera nie ma co mówić. Miller dla dobra swojej partii powinien już ustąpić. Nie pomogą mu żadne zabiegi kosmetyczne. Kiepsko jest też jednak z jego ewentualnymi zmiennikami. Ani Józef Oleksy, ani Włodzimierz Cimoszewicz nie wyglądają na mocnych następców. Z kolei Jerzy Hausner nadal jest politykiem mało znanym. Jerzy Jaskiernia, Aleksandra Jakubowska i reszta nie liczą się dla opinii publicznej. Razem z postkomunistami wciąż słabnie pozycja prezydenta. Płaci on wysoką cenę za związki z SLD, za wycofanie się, milczenie w trudnej sytuacji państwa, ale także za złamane słowo. Chyba będzie mu się pamiętać zobowiązanie o przyspieszonych wyborach, o czym szybko i bezszelestnie zapomniał.
Nowa prawica
Unia Wolności już chyba przeszła do podręczników najnowszej historii. PSL ma natomiast tak duże wewnętrzne kłopoty, że niewiele już ugra. Można więc w tej sytuacji mówić o tym, że następny rząd - jeśli nastroje społeczne bardzo się nie zmienią - znów wróci do partii zwanych prawicowymi, że będzie to kolejna niepewna koalicja, a przede wszystkim będzie ona dysponować słabą większością parlamentarną. To oznacza trudne rządzenie, a oczekiwania społeczne wcale nie będą małe. Tym bardziej że w spadku prawica otrzyma zdewastowane państwo i wysoki deficyt budżetowy. Być może ta nowa formacja będzie nie tylko silniejsza od AWS (ta zdobyła 33 proc. głosów, a koalicja PO-PiS miałaby ich 36 proc.), ale i bardziej czytelna. Wszak partia Krzaklewskiego przegrała, bo była skłócona, rozedrgana ambicjami partyjnych liderków. Tym razem, i to jest szansa na przyszłość, ewentualne podziały byłyby od początku wyraziste, a tym samym w miarę przewidywalne.
Można zaryzykować optymistyczną hipotezę. Przez ostatnie dwa lata wahadło przesuwało się od socjaldemokratów do populistów. Gdy wygrywali postkomuniści, rosły też notowania Samoobrony. Teraz linia politycznych podziałów być może zaczyna się kształtować inaczej. Miejmy nadzieję, że lepiej rozumiemy, iż lekarstwem na polskie problemy nie jest walka z Leszkiem Balcerowiczem ani pusta krytyka AWS. Samą demagogią i obietnicami bez pokrycia nie sposób już będzie zjednać wyborców. Potrzebne są rzetelne, w miarę zrozumiałe i realistyczne zachowania i propozycje. Widać, że jakiś proces samoedukacji obywatelskiej postępuje, co może oznaczać, iż więcej od polityków wymagamy, że zaczyna się coraz bardziej liczyć kompetencja, rzeczowość i umiarkowanie. Samym zacietrzewieniem Ludwik Dorn nie przysporzy swej partii sympatyków.
Punkty za komisję śledczą
Sondaż Pentora pokazuje - nie wprost - jak wielkie znaczenie zyskała w Polsce sejmowa komisja śledcza. Udział w niej jest dostrzegalny, a w wielu wypadkach nobilitujący. Dzięki pracy w komisji bardzo dużo zyskali Jan Maria Rokita, Zbigniew Ziobro, a nawet Tomasz Nałęcz. Ten spektakl jest oglądany, a co najważniejsze, polska polityka jest oceniana przez pryzmat tego, co dzieje się w komisji. Upadek Millera wiązałbym po części z jego domniemaną rolą w aferze Rywina. Udało się, przede wszystkim dzięki posłom opozycyjnym, nadać wysoką rangę pracom komisji, a wyniki jej posiedzeń zaczęto traktować poważnie.
Do wyborów prezydenckich i parlamentarnych mamy jeszcze sporo czasu. Scena polityczna zdaje się jednak porządkować, co nie znaczy, że nie będzie niespodzianek. Nie sposób wszakże wykluczyć ani trwałego sojuszu Samoobrony z SLD (a byłaby to koalicja potężna), ani pojawienia się partii zwanej prezydencką. A wtedy gra zacznie się właściwie od początku.
Takie poparcie dla Platformy Obywatelskiej jest tym większym sukcesem, że nie tak dawno opublikowano dość nieprzyjemne informacje o korupcyjnych układach w warszawskiej platformie. Te wiadomości jednak w żaden sposób nie zmieniły poglądów opinii publicznej. Wniosek z tego prosty: wiele można zyskać na programowej wyrazistości i budzących zaufanie społeczne liderach. Jest to wreszcie, a być może przede wszystkim, premia za aktywność. Przez prawie dwa lata PO była partią rzadko obecną na politycznej scenie, zagubioną, z wyjątkowo słabym liderem. Jak tylko zmieniono drużynę i na platformie zaczęło się coś dziać, od razu zyskała uznanie. Wyraźnie widać głód nowej jakości w polityce i zapewne część tych oczekiwań kieruje się w stronę liberałów.
Samotność liderów
Prawo i Sprawiedliwość, druga spośród partii opozycyjnych, raczej nie poprawi swoich notowań - głównie ze względu na obraz jej przywódców. Bracia Kaczyńscy nie cieszą się już taką popularnością, a pozycja Lecha Kaczyńskiego wyraźnie słabnie. To dla nich mocny cios. W zapasie liderzy PiS nie mają jednak nikogo. Ludwik Dorn i Zbigniew Ziobro nie są na tyle skuteczni i wyraziści, by mogli się ubiegać o wysoką społeczną ocenę. Dornowi raczej nie pomogła ostatnia bijatyka w Sejmie o marszałka Borowskiego. Ton i argumenty, jakimi się posługiwał, zasługują już nie na zlekceważenie, ale na naganę. To prosta droga może nie do politycznego piekła, ale do publicznej dyskredytacji. Na szczęście jest dość politycznych wydarzeń, które przesłoniły ten niezbyt smaczny spektakl. Nic nie wskazuje na to, że Prawu i Sprawiedliwości uda się przejąć część elektoratu Ligi Polskich Rodzin, choć coraz częściej używa haseł narodowych i antyeuropejskich. Nacjonaliści z obozu Romana Giertycha mają już zapewne trwałą bazę wyborczą i ich skromna, ale pewna pozycja nie jest zagrożona.
Zatrzymała się ekspansja Samoobrony. I dobrze im tak. Na populizmie i chamstwie, na szczęście, niewiele da się ugrać. Kiepski obraz tej rozbitej partii wzmacniają zapewne liczne afery kryminalne. Z takim wojskiem, miejmy nadzieję, Lepper daleko nie zajedzie. Tym bardziej że liczba osób jawnie mu wrogich zdecydowanie przeważa nad jego sympatykami.
Spadek po Millerze
Sojusz Lewicy Demokratycznej i krąg jego polityków coraz bardziej tracą na wiarygodności. Poparcie dla postkomunistów stale się zmniejsza i chyba już skurczyło się do tak zwanego twardego jądra, czyli stałych, nieuleczalnych sympatyków tej orientacji. Przypomnijmy, że w wyborach w 1997 r. SLD zyskał 23 proc. głosów. O poparciu dla premiera nie ma co mówić. Miller dla dobra swojej partii powinien już ustąpić. Nie pomogą mu żadne zabiegi kosmetyczne. Kiepsko jest też jednak z jego ewentualnymi zmiennikami. Ani Józef Oleksy, ani Włodzimierz Cimoszewicz nie wyglądają na mocnych następców. Z kolei Jerzy Hausner nadal jest politykiem mało znanym. Jerzy Jaskiernia, Aleksandra Jakubowska i reszta nie liczą się dla opinii publicznej. Razem z postkomunistami wciąż słabnie pozycja prezydenta. Płaci on wysoką cenę za związki z SLD, za wycofanie się, milczenie w trudnej sytuacji państwa, ale także za złamane słowo. Chyba będzie mu się pamiętać zobowiązanie o przyspieszonych wyborach, o czym szybko i bezszelestnie zapomniał.
Nowa prawica
Unia Wolności już chyba przeszła do podręczników najnowszej historii. PSL ma natomiast tak duże wewnętrzne kłopoty, że niewiele już ugra. Można więc w tej sytuacji mówić o tym, że następny rząd - jeśli nastroje społeczne bardzo się nie zmienią - znów wróci do partii zwanych prawicowymi, że będzie to kolejna niepewna koalicja, a przede wszystkim będzie ona dysponować słabą większością parlamentarną. To oznacza trudne rządzenie, a oczekiwania społeczne wcale nie będą małe. Tym bardziej że w spadku prawica otrzyma zdewastowane państwo i wysoki deficyt budżetowy. Być może ta nowa formacja będzie nie tylko silniejsza od AWS (ta zdobyła 33 proc. głosów, a koalicja PO-PiS miałaby ich 36 proc.), ale i bardziej czytelna. Wszak partia Krzaklewskiego przegrała, bo była skłócona, rozedrgana ambicjami partyjnych liderków. Tym razem, i to jest szansa na przyszłość, ewentualne podziały byłyby od początku wyraziste, a tym samym w miarę przewidywalne.
Można zaryzykować optymistyczną hipotezę. Przez ostatnie dwa lata wahadło przesuwało się od socjaldemokratów do populistów. Gdy wygrywali postkomuniści, rosły też notowania Samoobrony. Teraz linia politycznych podziałów być może zaczyna się kształtować inaczej. Miejmy nadzieję, że lepiej rozumiemy, iż lekarstwem na polskie problemy nie jest walka z Leszkiem Balcerowiczem ani pusta krytyka AWS. Samą demagogią i obietnicami bez pokrycia nie sposób już będzie zjednać wyborców. Potrzebne są rzetelne, w miarę zrozumiałe i realistyczne zachowania i propozycje. Widać, że jakiś proces samoedukacji obywatelskiej postępuje, co może oznaczać, iż więcej od polityków wymagamy, że zaczyna się coraz bardziej liczyć kompetencja, rzeczowość i umiarkowanie. Samym zacietrzewieniem Ludwik Dorn nie przysporzy swej partii sympatyków.
Punkty za komisję śledczą
Sondaż Pentora pokazuje - nie wprost - jak wielkie znaczenie zyskała w Polsce sejmowa komisja śledcza. Udział w niej jest dostrzegalny, a w wielu wypadkach nobilitujący. Dzięki pracy w komisji bardzo dużo zyskali Jan Maria Rokita, Zbigniew Ziobro, a nawet Tomasz Nałęcz. Ten spektakl jest oglądany, a co najważniejsze, polska polityka jest oceniana przez pryzmat tego, co dzieje się w komisji. Upadek Millera wiązałbym po części z jego domniemaną rolą w aferze Rywina. Udało się, przede wszystkim dzięki posłom opozycyjnym, nadać wysoką rangę pracom komisji, a wyniki jej posiedzeń zaczęto traktować poważnie.
Do wyborów prezydenckich i parlamentarnych mamy jeszcze sporo czasu. Scena polityczna zdaje się jednak porządkować, co nie znaczy, że nie będzie niespodzianek. Nie sposób wszakże wykluczyć ani trwałego sojuszu Samoobrony z SLD (a byłaby to koalicja potężna), ani pojawienia się partii zwanej prezydencką. A wtedy gra zacznie się właściwie od początku.
Więcej możesz przeczytać w 38/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.