Dziewiętnastopro- centowy podatek dochodowy? Tak! Ale dla wszystkich obywateli RP
Spadek bezrobocia do amerykańskiego poziomu, meksykańska aktywność gospodarcza, malezyjska dynamika - długo by jeszcze wymieniać zalety powszechnego samozatrudnienia bźdącego nastźpstwem atrakcyjnych systemów podatkowych dla drobnych przedsiźbiorców. I oto, przekonuje nasz rząd, znaleźliśmy siź u wrót przedsiźbiorczego raju. Czy rzeczywiście? Tak! Ale jedynie pod warunkiem, że to krok w stronź powszechnego, 19-procentowego podatku liniowego.
Dla świętego spokoju
Gdy usłyszałem, że rząd zdecydował się na wprowadzenie 19-procentowej stawki dla wszystkich przedsiębiorców, przypomniało mi się, ile podatku zapłaciłem w zeszłym roku, policzyłem, ile zyskam dzięki nowym rozwiązaniom w roku przyszłym, i pomyślałem sobie tak: "Gwiazdowski, zamknij się i przestań być malkontentem. Licz, ile sam zarobisz! Co cię obchodzą inni i jakiś budżet!". Bo ja sporo zarobię.
Lek w postaci 19-procentowego podatku dla osób prowadzących działalność gospodarczą rzeczywiście pomoże - mnie i jeszcze stu tysiącom podatników, którzy przekraczają trzeci próg skali podatkowej i płacą podatek w wysokości 40 proc. Oczywiście nominalnie, bo jego efektywna stawka jest niższa, ale wyższa niż 19 proc., więc dla najlepiej zarabiających rodaków nowe rozwiązanie z całą pewnością oznacza czysty zysk. Solennie obiecuję, że zatrudnię nowego pracownika, a może nawet dwóch, żeby dać świadectwo prawdzie, iż obniżenie podatków wpływa korzystnie na stan gospodarki, zmniejsza bezrobocie itp., itd. Nowy przepis nie zmieni jednak sytuacji setek tysięcy przedsiębiorców i pracowników, których dochody mieszczą się w drugim przedziale skali podatkowej, bo oni i tak już płacą realnie podatek 17-procentowy. Nieco ponad sto tysięcy przedsiębiorców, beneficjentów nowego rozwiązania, nie jest w stanie spowodować wielkiego ożywienia gospodarczego w czterdziestomilionowym państwie. Jeśli nawet każdy z nas zatrudni kilku pracowników, bezrobocie zmniejszy się o 2-3 punkty procentowe. To i tak dużo, choć powinno spaść o 13 punktów, do poziomu nie wyższego niż 5 proc.
Dziś efektywna stawka podatkowa dla ponad półtora miliona przedsiębiorców wynosi mniej niż 10 proc. Rząd proponuje im wybór: rozliczajcie się według dotychczasowych zasad albo zdecydujcie się na podatek w wysokości 19 proc. Niektórzy się zdecydują, ale będzie ich niewielu. Głównie ci, którzy płacą mniej niż 19 proc., ale uciekając nie przed podatkiem 19-procentowym, lecz co najmniej przed 30-procentowym. W tym celu pomniejszają przychody, zawyżają koszty, słowem - robią wszystko, co się da, żeby państwo odebrało im jak najmniej pieniędzy. Uważają bowiem - całkiem słusznie - że obecny poziom opodatkowania jest nie do zaakceptowania. Jeśli jednak będą mieli płacić 19 proc. od całego dochodu, bez obawy, że od kolejnej zarobionej złotówki zostanie im zabrane 30 gr, a od następnej nawet 40 gr, przestaną kombinować. Dla świętego spokoju zapłacą państwu haracz w wysokości 19 proc. dochodu. Zrobią tak, bo kombinowanie z podatkami też kosztuje.
Koszty sprzedam
Przesadzam z tym kombinowaniem? Nie! W gazetach łatwo znaleęć ogłoszenia: "Koszty sprzedam". Koszt takiego "kupowania kosztów" wynosi zwyczajowo około 10 proc. A jak już się te koszty "kupi", to trzeba żyć w strachu, że oszustwo się wyda. Lepiej więc zapłacić państwu 19 proc. i mieć spokój. Zwłaszcza że po odjęciu kosztów "kupowania kosztów" realny zysk jest mniejszy. Jeżeli państwo zabiera tylko 19 proc., nie ma powodu się denerwować, żeby zaoszczędzić 10 proc. Spokój też jest w cenie. Stanie się tak jednak pod warunkiem, że podatnicy będą mieli pewność, iż po roku, gdy ujawnią swoje prawdziwe dochody, nic się nie zmieni. Muszą więc zaufać państwu, a z tym będzie niezwykle trudno.
Poza tym z pewnością pozostanie ponad milion takich, którzy wybiorą gehennę obecnego systemu, do którego się już przyzwyczaili. Niektórzy czują się w nim jak ryby w wodzie i nie widzą powodu, by ryzykować zmianę, która może być tylko chwilowym kaprysem władzy. Co więcej, nadal będą mieli do czynienia z absurdalnie wysokimi składkami na ZUS, zaliczkami na podatek dochodowy pracowników i przepisami chroniącymi tych pracowników nawet w sytuacji, w której nie będą w stanie ich dłużej zatrudniać. Szara strefa nadal będzie kusić. Dla tych jednak, którzy odrzucą praktyki pompowania kosztów oraz zaufają władzy, 19-procentowy podatek będzie istotnie korzystny (patrz tabela).
Na własny rachunek
Zarobią z pewnością ci - i dobrze - którzy zechcą przejść na własny rozrachunek. Zamiast płacić progresywny podatek dochodowy od wynagrodzenia w wysokości 30 proc. lub 40 proc., pozakładają własne firmy, by płacić podatek 19-procentowy. Oczywiście, najlepiej byłoby odejść od jakiejkolwiek progresji i problem by się rozwiązał. Postulatowi wprowadzenia 19-procentowej stawki podatkowej dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą towarzyszy argument, że zróżnicowanie opodatkowania w zależności od formy prawnej tej działalności nie ma uzasadnienia. Skoro osoby prawne mają płacić podatek w wysokości 19 proc., to osoby fizyczne powinny płacić taki sam. Dlaczego osoba, która na podstawie tzw. stosunku pracy kopie tunele pod ziemią jako górnik, ma płacić podatek progresywny, jeśli oczywiście jej wynagrodzenie jest odpowiednio wysokie, a osoba, która kopie doły jako "firma", już nie? Co więcej, osoby prawne to pojęcie całkowicie sztuczne. Ostatecznie udziałowcami osób prawnych są osoby fizyczne. Dywidenda, którą pobiorą od osób prawnych, będzie jeszcze raz opodatkowana. Zatem osoby fizyczne, które prowadzą działalność jako udziałowcy osób prawnych, będą poszkodowane w stosunku do pracujących na własny rachunek. Mamy więc kolejne pole do działań określanych elegancko mianem "inżynierii finansowej", która stanowi swoisty rodzaj oszustw podatkowych. Ukróci je jedno - powszechny, jednolity podatek liniowy.
Dla świętego spokoju
Gdy usłyszałem, że rząd zdecydował się na wprowadzenie 19-procentowej stawki dla wszystkich przedsiębiorców, przypomniało mi się, ile podatku zapłaciłem w zeszłym roku, policzyłem, ile zyskam dzięki nowym rozwiązaniom w roku przyszłym, i pomyślałem sobie tak: "Gwiazdowski, zamknij się i przestań być malkontentem. Licz, ile sam zarobisz! Co cię obchodzą inni i jakiś budżet!". Bo ja sporo zarobię.
Lek w postaci 19-procentowego podatku dla osób prowadzących działalność gospodarczą rzeczywiście pomoże - mnie i jeszcze stu tysiącom podatników, którzy przekraczają trzeci próg skali podatkowej i płacą podatek w wysokości 40 proc. Oczywiście nominalnie, bo jego efektywna stawka jest niższa, ale wyższa niż 19 proc., więc dla najlepiej zarabiających rodaków nowe rozwiązanie z całą pewnością oznacza czysty zysk. Solennie obiecuję, że zatrudnię nowego pracownika, a może nawet dwóch, żeby dać świadectwo prawdzie, iż obniżenie podatków wpływa korzystnie na stan gospodarki, zmniejsza bezrobocie itp., itd. Nowy przepis nie zmieni jednak sytuacji setek tysięcy przedsiębiorców i pracowników, których dochody mieszczą się w drugim przedziale skali podatkowej, bo oni i tak już płacą realnie podatek 17-procentowy. Nieco ponad sto tysięcy przedsiębiorców, beneficjentów nowego rozwiązania, nie jest w stanie spowodować wielkiego ożywienia gospodarczego w czterdziestomilionowym państwie. Jeśli nawet każdy z nas zatrudni kilku pracowników, bezrobocie zmniejszy się o 2-3 punkty procentowe. To i tak dużo, choć powinno spaść o 13 punktów, do poziomu nie wyższego niż 5 proc.
Dziś efektywna stawka podatkowa dla ponad półtora miliona przedsiębiorców wynosi mniej niż 10 proc. Rząd proponuje im wybór: rozliczajcie się według dotychczasowych zasad albo zdecydujcie się na podatek w wysokości 19 proc. Niektórzy się zdecydują, ale będzie ich niewielu. Głównie ci, którzy płacą mniej niż 19 proc., ale uciekając nie przed podatkiem 19-procentowym, lecz co najmniej przed 30-procentowym. W tym celu pomniejszają przychody, zawyżają koszty, słowem - robią wszystko, co się da, żeby państwo odebrało im jak najmniej pieniędzy. Uważają bowiem - całkiem słusznie - że obecny poziom opodatkowania jest nie do zaakceptowania. Jeśli jednak będą mieli płacić 19 proc. od całego dochodu, bez obawy, że od kolejnej zarobionej złotówki zostanie im zabrane 30 gr, a od następnej nawet 40 gr, przestaną kombinować. Dla świętego spokoju zapłacą państwu haracz w wysokości 19 proc. dochodu. Zrobią tak, bo kombinowanie z podatkami też kosztuje.
Koszty sprzedam
Przesadzam z tym kombinowaniem? Nie! W gazetach łatwo znaleęć ogłoszenia: "Koszty sprzedam". Koszt takiego "kupowania kosztów" wynosi zwyczajowo około 10 proc. A jak już się te koszty "kupi", to trzeba żyć w strachu, że oszustwo się wyda. Lepiej więc zapłacić państwu 19 proc. i mieć spokój. Zwłaszcza że po odjęciu kosztów "kupowania kosztów" realny zysk jest mniejszy. Jeżeli państwo zabiera tylko 19 proc., nie ma powodu się denerwować, żeby zaoszczędzić 10 proc. Spokój też jest w cenie. Stanie się tak jednak pod warunkiem, że podatnicy będą mieli pewność, iż po roku, gdy ujawnią swoje prawdziwe dochody, nic się nie zmieni. Muszą więc zaufać państwu, a z tym będzie niezwykle trudno.
Poza tym z pewnością pozostanie ponad milion takich, którzy wybiorą gehennę obecnego systemu, do którego się już przyzwyczaili. Niektórzy czują się w nim jak ryby w wodzie i nie widzą powodu, by ryzykować zmianę, która może być tylko chwilowym kaprysem władzy. Co więcej, nadal będą mieli do czynienia z absurdalnie wysokimi składkami na ZUS, zaliczkami na podatek dochodowy pracowników i przepisami chroniącymi tych pracowników nawet w sytuacji, w której nie będą w stanie ich dłużej zatrudniać. Szara strefa nadal będzie kusić. Dla tych jednak, którzy odrzucą praktyki pompowania kosztów oraz zaufają władzy, 19-procentowy podatek będzie istotnie korzystny (patrz tabela).
Na własny rachunek
Zarobią z pewnością ci - i dobrze - którzy zechcą przejść na własny rozrachunek. Zamiast płacić progresywny podatek dochodowy od wynagrodzenia w wysokości 30 proc. lub 40 proc., pozakładają własne firmy, by płacić podatek 19-procentowy. Oczywiście, najlepiej byłoby odejść od jakiejkolwiek progresji i problem by się rozwiązał. Postulatowi wprowadzenia 19-procentowej stawki podatkowej dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą towarzyszy argument, że zróżnicowanie opodatkowania w zależności od formy prawnej tej działalności nie ma uzasadnienia. Skoro osoby prawne mają płacić podatek w wysokości 19 proc., to osoby fizyczne powinny płacić taki sam. Dlaczego osoba, która na podstawie tzw. stosunku pracy kopie tunele pod ziemią jako górnik, ma płacić podatek progresywny, jeśli oczywiście jej wynagrodzenie jest odpowiednio wysokie, a osoba, która kopie doły jako "firma", już nie? Co więcej, osoby prawne to pojęcie całkowicie sztuczne. Ostatecznie udziałowcami osób prawnych są osoby fizyczne. Dywidenda, którą pobiorą od osób prawnych, będzie jeszcze raz opodatkowana. Zatem osoby fizyczne, które prowadzą działalność jako udziałowcy osób prawnych, będą poszkodowane w stosunku do pracujących na własny rachunek. Mamy więc kolejne pole do działań określanych elegancko mianem "inżynierii finansowej", która stanowi swoisty rodzaj oszustw podatkowych. Ukróci je jedno - powszechny, jednolity podatek liniowy.
Więcej możesz przeczytać w 38/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.