Walka o nasz rynek paliw staje się wewnętrzną rozgrywką rosyjskich gigantów
Jak ustalili dziennikarze "Wprost", premier podjął już decyzję, że państwo sprzeda udziały w Orlenie i Rafinerii Gdańskiej do końca 2004 r. Rozważane są dwa scenariusze. Grupa Lotos i PKN Orlen mogą się stać częścią środkowoeuropejskiego koncernu tworzonego wspólnie z węgierskim MOL. Alternatywne rozwiązanie to prywatyzacja grupy Lotos przez warszawską giełdę i sprzedaż 28 proc. udziałów, które ma skarb państwa w Orlenie, w ofercie publicznej. Wpływy z tych prywatyzacji mogą sięgnąć 5 mld zł. Sytuacja budżetu państwa jest dramatyczna, więc te transakcje będą konieczne, by ratować finanse publiczne.
- Kontrola nad PKN Orlen jest kluczem do opanowania rynków naszej części Europy - mówi "Wprost" Maciej Gierej, prezes Nafty Polskiej. Jedno nie ulega wątpliwości: nie uda nam się uchronić przed znaczącym wpływem na nasz rynek któregoś z rosyjskich gigantów - Łukoilu lub Jukosu, albo i jednego, i drugiego.
Inspektor Clouseau na tropie Wróbla
Pierwszą ofiarą wojny nerwów na froncie paliwowym ma być prezes PKN Orlen Zbigniew Wróbel, którego odwołania domaga się członek rady nadzorczej spółki Krzysztof Kluzek (zwany przez kolegów z rady inspektorem Clouseau). Scenariusz najbliższego posiedzenia rady nadzorczej PKN Orlen, które odbędzie się 25 września, ma - wedle uzyskanych przez nas informacji - wyglądać następująco: jeżeli wniosek o odwołanie Wróbla nie zostanie przegłosowany, jeden z członków rady nadzorczej "złoży doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez najwyższe kierownictwo koncernu". Zdaniem naszych informatorów, ów "jeden z członków rady nadzorczej" to właśnie Kluzek. W sierpniu prasa zarzuciła kierownictwu spółki, że 15 maja zleciło "kontrolowany przeciek" do mediów informacji o unieważnieniu przez Ministerstwo Skarbu przetargu na sprzedaż Rafinerii Gdańskiej (w rzeczywistości taka decyzja zapadła 14 lipca). Fałszywą informację otrzymało Radio Zet i PAP. Opublikowała ją jednak, bez weryfikacji, tylko państwowa PAP! Przypadek? W efekcie kurs akcji spółki spadł, a po zdementowaniu informacji przez Naftę Polską i Ministerstwo Skarbu wzrósł. Przeciek miał jakoby wywrzeć presję na Ministerstwo Skarbu i zwiększyć szansę Orlenu na kupno RG. Ta operacja - jak ustaliliśmy - mogła być prowokacją mającą posłużyć za pretekst do odwołania Wróbla. Nie do końca wiadomo, kto ją zlecił. Premier, gdyby chciał odwołać Zbigniewa Wróbla, bez trudu by przeforsował swą decyzję na posiedzeniu rady nadzorczej. Trudno również podejrzewać o to "obóz prezydencki", gdyż Wróbel jest mile widziany w pałacu (w 2001 r. w Nowym Jorku członkowie amerykańskiej delegacji nazwali go doormanem, bo stale otwierał drzwi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu).
Obecny prezes PKN Orlen jest zwolennikiem powołania koncernu środkoweuropejskiego. Jego trzonem, oprócz Orlenu, miałyby być węgierski MOL i austriacki ÖMV. Ten wariant raczej nie zostanie jednak zrealizowany, gdyż ÖMV stracił zainteresowanie polskim rynkiem, ale rozmowy Orlenu z MOL są zaawansowane. Oba koncerny wspólnie planują wzięcie udziału w prywatyzacji firm naftowych w Rumunii (Petrom) i w Czechach (Unipetrol). Oficjalnie mają to ogłosić 19 września. Patronem współpracy polsko-węgierskiej jest rosyjski Jukos (kontroluje duży pakiet akcji MOL). Na niedopuszczeniu do sojuszu Orlenu i MOL, a więc pośrednio i Jukosu, zależy przede wszystkim Łukoilowi.
Gromosław z jasnego nieba
Scenariusz prowokacji przeciwko Wróblowi do złudzenia przypomina to, co działo się półtora roku temu przy wymianie ówczesnego zarządu PKN Orlen. 7 lutego 2002 r., tuż przed posiedzeniem rady nadzorczej, funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa aresztowali szefa koncernu Andrzeja Modrzejewskiego. Kilka miesięcy później sąd uznał, że było to działanie bezpodstawne. Zmiany personalne w PKN Orlen wspierał, jak wówczas ustaliliśmy, Wojciech Kostrzewa, prezes BRE, którego zapleczem politycznym są ludzie kojarzeni z lewicą. W radzie nadzorczej BRE zasiada też były szef UOP Gromosław Czempiński. Krzysztof Kluzek, działający na rzecz odwołania Zbigniewa Wróbla, formalnie reprezentuje w radzie nadzorczej PZU, mimo że od ponad roku nie jest już pracownikiem firmy. Dlatego 28 czerwca zeszłego roku na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy PKN Orlen Kluzek został odwołany z rady nadzorczej. Kilka godzin później został jednak ponownie wybrany! Z nieznanych przyczyn w głosowaniu nie wzięli udziału przedstawiciele skarbu państwa.
Odwołanie Zbigniewa Wróbla do czasu zakończenia przez prokuraturę śledztwa w sprawie "przecieku" do PAP jest mało prawdopodobne. - Wróbel musiałby utracić zaufanie premiera - tłumaczy nasz informator. Giełda nazwisk kandydatów do objęcia schedy po Wróblu już jednak ruszyła. Pierwsze miejsca na tej liście zajmują członkowie zarządu spółki: Janusz Wiśniewski i Jacek Strzelecki.
Rosjanie w blokach startowych
Rozgrywki w Polsce z ogromnym zainteresowaniem śledzą szefowie rosyjskich megakoncernów Jukos i Łukoil. Wagit Alekpierow, szef Łukoilu, w zeszłym tygodniu otwarcie powiedział w wywiadzie udzielonym rosyjskiemu "Kommiersantowi", że jego firma nadal chce kupić Rafinerię Gdańską i przygotowuje konkretną propozycję. "Mam nadzieję, że polski rząd przy prywatyzacji będzie się kierował przede wszystkim rachunkiem ekonomicznym. W żadnym razie nie zamierzamy jednak zostawić polskiego rynku" - podsumował Alekpierow. Zdobycie Rafinerii Gdańskiej ma dla Rosjan kluczowe znaczenie, zmierzają bowiem wydobywać ropę w rejonie Mierzei Kurońskiej w obwodzie kaliningradzkim. Łukoil zamierza rozpocząć tam odwierty jeszcze w tym roku. Jego specjaliści szacują, że znajdujące się tam złoża będą dostarczać 700 tys. ton ropy rocznie co najmniej przez 25 lat. Transport tej ropy do RG byłby najtańszy i najprostszy.
Na polskim rynku chce być obecny także Jukos, firma znacznie bardziej - jak oceniają Rosjanie - "cywilizowana" (jak na standardy europejskie). Kiedy w grudniu zeszłego roku Łukoil odmówił rozmów z Orlenem na temat dostaw ropy do polskiej spółki, zastąpił go właśnie Jukos. Łukoil to faworyt prezydenta Władimira Putina, szef tego koncernu cieszy się poparciem gospodarza Kremla. Kierownictwo Jukosu jest natomiast kojarzone z opozycyjnym liberalnym ugrupowaniem Jabłoko. Nic dziwnego, że z nimi Putin rozmawia za pośrednictwem milicji i prokuratury (kilka miesięcy temu aresztowano wiceprezesa Jukosu, a siedzibę firmy najechały służby specjalne). Nie da się jednak wykluczyć - jak ustaliliśmy - taktycznego aliansu rosyjskich koncernów naftowych. Czy zatem powstanie Łukosoil Polska? Dlaczego nie, przynajmniej w pierwszej fazie rozgrywki o duży rynek.
Siła przeciągania
Dla Kowalskiego nie ma znaczenia, kto będzie kontrolował polski rynek paliw, bo w znikomym stopniu wpłynie to na kieszeń przeciętnego Polaka. Dla państwa ma to jednak znaczenie zasadnicze - do czasu gdy silniki, generatory itp. zaczną być napędzane wodorem lub innymi paliwami, to ropa będzie decydować o jego suwerenności. Zachowanie dwóch niezależnych od siebie, konkurujących firm Orlen i Lotos to mit, którym kolejni ministrowie tłumaczyli opóźnienia w prywatyzacji. Już dziś między Orlenem a Rafinerią Gdańską nie ma właściwie konkurencji. Obie spółki, ustalając cenę sprzedaży, kierują się przede wszystkim tym, aby nieopłacalny był import paliw. No, ale przy tej okazji daje o sobie znać wielka polityka.
"Sprzedaż państwowego majątku musi być przeprowadzona szybko, w przeciwnym razie rozmaite grupy interesów będą miały dość czasu, by się zmobilizować i przeciągać ludzi władzy na swoją stronę" - radził Roger Douglas, były minister finansów Nowej Zelandii i autor udanej liberalnej terapii szokowej, którą przeprowadzono w tym kraju pod koniec lat 80. Właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w Polsce. Rafinerię Gdańską kolejni ministrowie skarbu - za pośrednictwem Nafty Polskiej (nominalnego właściciela 90 proc. akcji Grupy Lotos i 17,38 proc. akcji Orlenu) - próbują sprzedać od sześciu lat. Mniej więcej tyle samo trwa prywatyzacja PKN Orlen, gdzie skarb państwa kontroluje w sumie 28 proc. udziałów (a akcjonariat spółki jest bardzo rozproszony). W koncernie KGHM państwo nadal ma prawie 45 proc. udziałów, a sprzedaż takich molochów jak PZU czy PKO BP w ogóle nie jest planowana. Wygląda na to, że nasza władza lubi być - jak powiada
Douglas - "przeciągana". PKN Orlen, który jest kluczem do opanowania rynku w naszej części Europy, jest jednak spółką prywatną. - Nafta Polska kalkuluje, że niepodejmowanie działań doprowadzi do utraty kontroli nad Orlenem, na przykład na skutek wrogiego przejęcia firmy na giełdzie przez duży międzynarodowy koncern - ostrzega Maciej Gierej. Wówczas dalej będzie można grać, tyle że o nic.
- Kontrola nad PKN Orlen jest kluczem do opanowania rynków naszej części Europy - mówi "Wprost" Maciej Gierej, prezes Nafty Polskiej. Jedno nie ulega wątpliwości: nie uda nam się uchronić przed znaczącym wpływem na nasz rynek któregoś z rosyjskich gigantów - Łukoilu lub Jukosu, albo i jednego, i drugiego.
Inspektor Clouseau na tropie Wróbla
Pierwszą ofiarą wojny nerwów na froncie paliwowym ma być prezes PKN Orlen Zbigniew Wróbel, którego odwołania domaga się członek rady nadzorczej spółki Krzysztof Kluzek (zwany przez kolegów z rady inspektorem Clouseau). Scenariusz najbliższego posiedzenia rady nadzorczej PKN Orlen, które odbędzie się 25 września, ma - wedle uzyskanych przez nas informacji - wyglądać następująco: jeżeli wniosek o odwołanie Wróbla nie zostanie przegłosowany, jeden z członków rady nadzorczej "złoży doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez najwyższe kierownictwo koncernu". Zdaniem naszych informatorów, ów "jeden z członków rady nadzorczej" to właśnie Kluzek. W sierpniu prasa zarzuciła kierownictwu spółki, że 15 maja zleciło "kontrolowany przeciek" do mediów informacji o unieważnieniu przez Ministerstwo Skarbu przetargu na sprzedaż Rafinerii Gdańskiej (w rzeczywistości taka decyzja zapadła 14 lipca). Fałszywą informację otrzymało Radio Zet i PAP. Opublikowała ją jednak, bez weryfikacji, tylko państwowa PAP! Przypadek? W efekcie kurs akcji spółki spadł, a po zdementowaniu informacji przez Naftę Polską i Ministerstwo Skarbu wzrósł. Przeciek miał jakoby wywrzeć presję na Ministerstwo Skarbu i zwiększyć szansę Orlenu na kupno RG. Ta operacja - jak ustaliliśmy - mogła być prowokacją mającą posłużyć za pretekst do odwołania Wróbla. Nie do końca wiadomo, kto ją zlecił. Premier, gdyby chciał odwołać Zbigniewa Wróbla, bez trudu by przeforsował swą decyzję na posiedzeniu rady nadzorczej. Trudno również podejrzewać o to "obóz prezydencki", gdyż Wróbel jest mile widziany w pałacu (w 2001 r. w Nowym Jorku członkowie amerykańskiej delegacji nazwali go doormanem, bo stale otwierał drzwi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu).
Obecny prezes PKN Orlen jest zwolennikiem powołania koncernu środkoweuropejskiego. Jego trzonem, oprócz Orlenu, miałyby być węgierski MOL i austriacki ÖMV. Ten wariant raczej nie zostanie jednak zrealizowany, gdyż ÖMV stracił zainteresowanie polskim rynkiem, ale rozmowy Orlenu z MOL są zaawansowane. Oba koncerny wspólnie planują wzięcie udziału w prywatyzacji firm naftowych w Rumunii (Petrom) i w Czechach (Unipetrol). Oficjalnie mają to ogłosić 19 września. Patronem współpracy polsko-węgierskiej jest rosyjski Jukos (kontroluje duży pakiet akcji MOL). Na niedopuszczeniu do sojuszu Orlenu i MOL, a więc pośrednio i Jukosu, zależy przede wszystkim Łukoilowi.
Gromosław z jasnego nieba
Scenariusz prowokacji przeciwko Wróblowi do złudzenia przypomina to, co działo się półtora roku temu przy wymianie ówczesnego zarządu PKN Orlen. 7 lutego 2002 r., tuż przed posiedzeniem rady nadzorczej, funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa aresztowali szefa koncernu Andrzeja Modrzejewskiego. Kilka miesięcy później sąd uznał, że było to działanie bezpodstawne. Zmiany personalne w PKN Orlen wspierał, jak wówczas ustaliliśmy, Wojciech Kostrzewa, prezes BRE, którego zapleczem politycznym są ludzie kojarzeni z lewicą. W radzie nadzorczej BRE zasiada też były szef UOP Gromosław Czempiński. Krzysztof Kluzek, działający na rzecz odwołania Zbigniewa Wróbla, formalnie reprezentuje w radzie nadzorczej PZU, mimo że od ponad roku nie jest już pracownikiem firmy. Dlatego 28 czerwca zeszłego roku na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy PKN Orlen Kluzek został odwołany z rady nadzorczej. Kilka godzin później został jednak ponownie wybrany! Z nieznanych przyczyn w głosowaniu nie wzięli udziału przedstawiciele skarbu państwa.
Odwołanie Zbigniewa Wróbla do czasu zakończenia przez prokuraturę śledztwa w sprawie "przecieku" do PAP jest mało prawdopodobne. - Wróbel musiałby utracić zaufanie premiera - tłumaczy nasz informator. Giełda nazwisk kandydatów do objęcia schedy po Wróblu już jednak ruszyła. Pierwsze miejsca na tej liście zajmują członkowie zarządu spółki: Janusz Wiśniewski i Jacek Strzelecki.
Rosjanie w blokach startowych
Rozgrywki w Polsce z ogromnym zainteresowaniem śledzą szefowie rosyjskich megakoncernów Jukos i Łukoil. Wagit Alekpierow, szef Łukoilu, w zeszłym tygodniu otwarcie powiedział w wywiadzie udzielonym rosyjskiemu "Kommiersantowi", że jego firma nadal chce kupić Rafinerię Gdańską i przygotowuje konkretną propozycję. "Mam nadzieję, że polski rząd przy prywatyzacji będzie się kierował przede wszystkim rachunkiem ekonomicznym. W żadnym razie nie zamierzamy jednak zostawić polskiego rynku" - podsumował Alekpierow. Zdobycie Rafinerii Gdańskiej ma dla Rosjan kluczowe znaczenie, zmierzają bowiem wydobywać ropę w rejonie Mierzei Kurońskiej w obwodzie kaliningradzkim. Łukoil zamierza rozpocząć tam odwierty jeszcze w tym roku. Jego specjaliści szacują, że znajdujące się tam złoża będą dostarczać 700 tys. ton ropy rocznie co najmniej przez 25 lat. Transport tej ropy do RG byłby najtańszy i najprostszy.
Na polskim rynku chce być obecny także Jukos, firma znacznie bardziej - jak oceniają Rosjanie - "cywilizowana" (jak na standardy europejskie). Kiedy w grudniu zeszłego roku Łukoil odmówił rozmów z Orlenem na temat dostaw ropy do polskiej spółki, zastąpił go właśnie Jukos. Łukoil to faworyt prezydenta Władimira Putina, szef tego koncernu cieszy się poparciem gospodarza Kremla. Kierownictwo Jukosu jest natomiast kojarzone z opozycyjnym liberalnym ugrupowaniem Jabłoko. Nic dziwnego, że z nimi Putin rozmawia za pośrednictwem milicji i prokuratury (kilka miesięcy temu aresztowano wiceprezesa Jukosu, a siedzibę firmy najechały służby specjalne). Nie da się jednak wykluczyć - jak ustaliliśmy - taktycznego aliansu rosyjskich koncernów naftowych. Czy zatem powstanie Łukosoil Polska? Dlaczego nie, przynajmniej w pierwszej fazie rozgrywki o duży rynek.
Siła przeciągania
Dla Kowalskiego nie ma znaczenia, kto będzie kontrolował polski rynek paliw, bo w znikomym stopniu wpłynie to na kieszeń przeciętnego Polaka. Dla państwa ma to jednak znaczenie zasadnicze - do czasu gdy silniki, generatory itp. zaczną być napędzane wodorem lub innymi paliwami, to ropa będzie decydować o jego suwerenności. Zachowanie dwóch niezależnych od siebie, konkurujących firm Orlen i Lotos to mit, którym kolejni ministrowie tłumaczyli opóźnienia w prywatyzacji. Już dziś między Orlenem a Rafinerią Gdańską nie ma właściwie konkurencji. Obie spółki, ustalając cenę sprzedaży, kierują się przede wszystkim tym, aby nieopłacalny był import paliw. No, ale przy tej okazji daje o sobie znać wielka polityka.
"Sprzedaż państwowego majątku musi być przeprowadzona szybko, w przeciwnym razie rozmaite grupy interesów będą miały dość czasu, by się zmobilizować i przeciągać ludzi władzy na swoją stronę" - radził Roger Douglas, były minister finansów Nowej Zelandii i autor udanej liberalnej terapii szokowej, którą przeprowadzono w tym kraju pod koniec lat 80. Właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w Polsce. Rafinerię Gdańską kolejni ministrowie skarbu - za pośrednictwem Nafty Polskiej (nominalnego właściciela 90 proc. akcji Grupy Lotos i 17,38 proc. akcji Orlenu) - próbują sprzedać od sześciu lat. Mniej więcej tyle samo trwa prywatyzacja PKN Orlen, gdzie skarb państwa kontroluje w sumie 28 proc. udziałów (a akcjonariat spółki jest bardzo rozproszony). W koncernie KGHM państwo nadal ma prawie 45 proc. udziałów, a sprzedaż takich molochów jak PZU czy PKO BP w ogóle nie jest planowana. Wygląda na to, że nasza władza lubi być - jak powiada
Douglas - "przeciągana". PKN Orlen, który jest kluczem do opanowania rynku w naszej części Europy, jest jednak spółką prywatną. - Nafta Polska kalkuluje, że niepodejmowanie działań doprowadzi do utraty kontroli nad Orlenem, na przykład na skutek wrogiego przejęcia firmy na giełdzie przez duży międzynarodowy koncern - ostrzega Maciej Gierej. Wówczas dalej będzie można grać, tyle że o nic.
Więcej możesz przeczytać w 38/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.