Lewicę czeka żałosna porażka, jeśli jej liderzy nie zrobią rachunku sumienia
Badania preferencji wyborczych odnotowały rekordowo niskie poparcie dla koalicji SLD-UP. Lewica przegrywa nie tylko z coraz wyżej szybującą Platformą Obywatelską, ale także z Samoobroną, co jeszcze do niedawna wydawało się niemożliwe. Dłużej już nie można chować głowy w piasek. Strzałka notowań przesunęła się na część skali sygnalizującą awarię. Jeśli nie przystąpi się do remontu, to z lewicą będzie jak z każdym mechanizmem, który wprawdzie działa po zasygnalizowaniu alarmu, ale pracuje coraz gorzej, aż do całkowitego zniszczenia.
Złe zdanie o SLD i UP nie wynika z faktu, iż ludzie odwracają się od lewicowych poglądów. Wprost przeciwnie - badania opinii publicznej pokazują, że popularność tradycyjnych wartości lewicy jest niewiele mniejsza niż dawne 40-procentowe poparcie dla SLD-UP.
Notowania lewicy spadają, bo wyborcy mają jej za złe, że zapomniała o hasłach wypisanych na własnych sztandarach i zastąpiła je ideami swoich adwersarzy. Tak przecież stało się z podatkiem liniowym, który do niedawna był znakiem firmowym wyłącznie ortodoksyjnych liberałów. Podobny los spotkał zasadę neutralności światopoglądowej państwa, po 2001 r. schowaną głębiej niż zimowe kożuchy przez gospodynię po wiosennych porządkach. Nic też nie zostało z obietnicy rozliczenia afer, które wstrząsały Polską przed rokiem 2001. Zamiast zapowiadanych procesów sądowych pojawiły się nowe skandale, przy których stare wyglądają jak Beskidy przy Himalajach.
Czy w takich warunkach ludzie mogą się identyfikować z lewicą i życzyć jej zwycięstwa w wyborach? Nic dziwnego, że odwracają się od niej nawet ci, którzy przez socjologów zaliczani są do tzw. żelaznego elektoratu. W tej sytuacji nie pomogą półśrodki. Jeśli lewica tylko do nich się ograniczy, podzieli nieuchronnie los AWS. Nawet nie zazna radości znanej z ostatniej sceny "Greka Zorby", a biorącej się z przekonania, że wprawdzie doprowadziło się do katastrofy, ale w jakże pięknym stylu! Styl nadciągającej porażki będzie żałosny, tak jak smutne jest czekanie z założonymi rękami w obliczu mnożących się kłopotów.
Fatalnemu finałowi może zapobiec tylko szybkie przystąpienie do kapitalnego remontu coraz bardziej trzeszczącej formacji. Punktem wyjścia musi być powrót do porzuconego programu, by prześmiewcy nie mogli mówić o lewicy jako o p.o. PO. Trzeba też zasadniczo zmienić styl sprawowania władzy - afery nie mogą być synonimem lewicowości. Nie da się również uniknąć pytania o zmiany personalne. Nie wolno ich jednak dokonywać w atmosferze polowania na czarownice, bo to tylko pogorszy sytuację. Każdy z liderów lewicy powinien sam zrobić rachunek sumienia i odpowiedzieć sobie na pytanie, co bardziej przypomina: uciążliwy balast czy dodatkowy zbiornik z paliwem.
Nie wolno zwlekać z tymi działaniami, bo mechanizm, który się psuje, a nie jest remontowany, coraz szybciej zamienia się w złom.
Złe zdanie o SLD i UP nie wynika z faktu, iż ludzie odwracają się od lewicowych poglądów. Wprost przeciwnie - badania opinii publicznej pokazują, że popularność tradycyjnych wartości lewicy jest niewiele mniejsza niż dawne 40-procentowe poparcie dla SLD-UP.
Notowania lewicy spadają, bo wyborcy mają jej za złe, że zapomniała o hasłach wypisanych na własnych sztandarach i zastąpiła je ideami swoich adwersarzy. Tak przecież stało się z podatkiem liniowym, który do niedawna był znakiem firmowym wyłącznie ortodoksyjnych liberałów. Podobny los spotkał zasadę neutralności światopoglądowej państwa, po 2001 r. schowaną głębiej niż zimowe kożuchy przez gospodynię po wiosennych porządkach. Nic też nie zostało z obietnicy rozliczenia afer, które wstrząsały Polską przed rokiem 2001. Zamiast zapowiadanych procesów sądowych pojawiły się nowe skandale, przy których stare wyglądają jak Beskidy przy Himalajach.
Czy w takich warunkach ludzie mogą się identyfikować z lewicą i życzyć jej zwycięstwa w wyborach? Nic dziwnego, że odwracają się od niej nawet ci, którzy przez socjologów zaliczani są do tzw. żelaznego elektoratu. W tej sytuacji nie pomogą półśrodki. Jeśli lewica tylko do nich się ograniczy, podzieli nieuchronnie los AWS. Nawet nie zazna radości znanej z ostatniej sceny "Greka Zorby", a biorącej się z przekonania, że wprawdzie doprowadziło się do katastrofy, ale w jakże pięknym stylu! Styl nadciągającej porażki będzie żałosny, tak jak smutne jest czekanie z założonymi rękami w obliczu mnożących się kłopotów.
Fatalnemu finałowi może zapobiec tylko szybkie przystąpienie do kapitalnego remontu coraz bardziej trzeszczącej formacji. Punktem wyjścia musi być powrót do porzuconego programu, by prześmiewcy nie mogli mówić o lewicy jako o p.o. PO. Trzeba też zasadniczo zmienić styl sprawowania władzy - afery nie mogą być synonimem lewicowości. Nie da się również uniknąć pytania o zmiany personalne. Nie wolno ich jednak dokonywać w atmosferze polowania na czarownice, bo to tylko pogorszy sytuację. Każdy z liderów lewicy powinien sam zrobić rachunek sumienia i odpowiedzieć sobie na pytanie, co bardziej przypomina: uciążliwy balast czy dodatkowy zbiornik z paliwem.
Nie wolno zwlekać z tymi działaniami, bo mechanizm, który się psuje, a nie jest remontowany, coraz szybciej zamienia się w złom.
Więcej możesz przeczytać w 9/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.