Trójkąt Niemcy - Francja - Wielka Brytania pozostaje w sferze wirtualnej
Czerwony dywan z festiwalu Berlinale, po którym niedawno stąpał Jack Nicholson, starannie wytrzepano i rozwinięto przed Urzędem Kanclerskim. Czarne limuzyny, kamery, tłum zagranicznych dziennikarzy... Spotkanie prezydenta Jacques'a Chiraca, kanclerza Gerharda Schrödera i premiera Tony'ego Blaira miało być wielkim spektaklem. To był błąd reżyserów berlińskiego zjazdu: w świetle jupiterów wszyscy mogli dostrzec, że scenariusz tego widowiska jest pozbawiony treści. Trójkąt Niemcy - Francja - Wielka Brytania pozostaje w sferze wirtualnej.
Konkretem okazało się tylko podpisanie listów do Irlandii, która objęła unijną prezydencję, oraz do Romano Prodiego, szefa Komisji Europejskiej. Miało powstać wrażenie, że rodzi się rządzący Europą nowy układ mocarstw. Nic z tego nie wyszło. Na pytanie, czy nowy trójkąt ma zastąpić berlińsko-paryskie partnerstwo, Chirac odpowiedział: "W żadnym razie, stosunki Francji i Niemiec są bardzo bliskie, a dokooptowanie Wielkiej Brytanii to forma koordynacji działań". Konflikt wokół interwencji w Iraku i pęknięcie kontynentu na "starą" i "nową" Europę uświadomiły Francji i Niemcom, że by utrzymać pierwszoplanową rolę, muszą połączyć siły z Anglikami. We trójkę reprezentują połowę ludności UE i dysponują ponad połową jej potencjału gospodarczego.
Wystąpienie Chiraca i Schrödera w tej spółce wynika z niepewności. Opinię Chiraca obciąża odium afer, a Schröder ugrzązł w problemach wewnątrzpartyjnych. Trójkę różni tylko jedno: przywódcy Francji i Niemiec chcą dyktować tempo postępu w unii, choć ich kraje stały się jej hamulcowymi, a Blair jest przekonany (czemu dał wyraz w Berlinie), że brytyjska gospodarka i system socjalny funkcjonują lepiej niż w Niemczech czy Francji.
Spotkanie w stolicy Niemiec było wstępem do rozgrywki na ostatnim szczycie UE przed jej poszerzeniem. Francja i Niemcy chciałyby, aby Londyn wystąpił w roli łącznika w dialogu z Hiszpanią na temat europejskiej konstytucji. Jak sądzą, jeśli Madryt ustąpi, Polska złoży broń.
Jest jeszcze kwestia podziału stanowisk w nowej Komisji Europejskiej. W roli jej przewodniczącego Niemcy i Francja widzą Jean-Claude'a Junckera, szefa luksemburskiego rządu. Ten polityczny pasierb Helmuta Kohla jest zwolennikiem integracji, a przede wszystkim krytykował interwencję USA w Iraku. Co ważne, pochodzi z małego państwa, więc wytrąca argumenty z rąk tych, którzy zarzucają Niemcom i Francuzom próbę zdominowania Europy. Ta kandydatura niezbyt podoba się Brytyjczykom. Zaakceptują ją, jeśli dostaną funkcję "wiceprzewodniczącego", na przykład superkomisarza do spraw przemysłu, gospodarki i konkurencji.
Pozostaje pytanie, co dalej z planami wielkiej trójki? Nastąpi wielkie czekanie: do wyborów w Hiszpanii, do wkroczenia NATO do Iraku, do wyborów europejskich, do wyborów w Rosji, wobec której Paryż - Berlin i Londyn zamierzają zaostrzyć ton, i do wyborów w USA. Wolfgang Schäuble, wiceszef frakcji CDU/CSU, odpowiedzialny za politykę zagraniczną, europejską i bezpieczeństwa, w rozmowie z "Wprost" poparł szczyt trójki z jednym zastrzeżeniem: - Gdy dochodziło do nieporozumień między Londynem, Paryżem i Berlinem, wytykaliśmy politykom, że nasze kraje nie mówią jednym głosem. Skoro próbują znaleźć wspólny język, nie możemy ich krytykować. Pod warunkiem że czynią to w służbie Europie, dla jej postępu, by pozyskać innych, na przykład Polskę, jako nowego członka unii. Nie może to jednak wywoływać wrażenia, że trójka chce dominować nad innymi...
Podczas konferencji prasowej wielkiej trójki w Berlinie zadzwonił telefon komórkowy. Sygnał zwrócił uwagę Blaira, który nie bacząc na wypowiedź Chiraca, spytał: "Co to za motyw?". "Z 'Egzorcysty'" - padła odpowiedź z sali. "O Boże" - skomentował Blair.
Konkretem okazało się tylko podpisanie listów do Irlandii, która objęła unijną prezydencję, oraz do Romano Prodiego, szefa Komisji Europejskiej. Miało powstać wrażenie, że rodzi się rządzący Europą nowy układ mocarstw. Nic z tego nie wyszło. Na pytanie, czy nowy trójkąt ma zastąpić berlińsko-paryskie partnerstwo, Chirac odpowiedział: "W żadnym razie, stosunki Francji i Niemiec są bardzo bliskie, a dokooptowanie Wielkiej Brytanii to forma koordynacji działań". Konflikt wokół interwencji w Iraku i pęknięcie kontynentu na "starą" i "nową" Europę uświadomiły Francji i Niemcom, że by utrzymać pierwszoplanową rolę, muszą połączyć siły z Anglikami. We trójkę reprezentują połowę ludności UE i dysponują ponad połową jej potencjału gospodarczego.
Wystąpienie Chiraca i Schrödera w tej spółce wynika z niepewności. Opinię Chiraca obciąża odium afer, a Schröder ugrzązł w problemach wewnątrzpartyjnych. Trójkę różni tylko jedno: przywódcy Francji i Niemiec chcą dyktować tempo postępu w unii, choć ich kraje stały się jej hamulcowymi, a Blair jest przekonany (czemu dał wyraz w Berlinie), że brytyjska gospodarka i system socjalny funkcjonują lepiej niż w Niemczech czy Francji.
Spotkanie w stolicy Niemiec było wstępem do rozgrywki na ostatnim szczycie UE przed jej poszerzeniem. Francja i Niemcy chciałyby, aby Londyn wystąpił w roli łącznika w dialogu z Hiszpanią na temat europejskiej konstytucji. Jak sądzą, jeśli Madryt ustąpi, Polska złoży broń.
Jest jeszcze kwestia podziału stanowisk w nowej Komisji Europejskiej. W roli jej przewodniczącego Niemcy i Francja widzą Jean-Claude'a Junckera, szefa luksemburskiego rządu. Ten polityczny pasierb Helmuta Kohla jest zwolennikiem integracji, a przede wszystkim krytykował interwencję USA w Iraku. Co ważne, pochodzi z małego państwa, więc wytrąca argumenty z rąk tych, którzy zarzucają Niemcom i Francuzom próbę zdominowania Europy. Ta kandydatura niezbyt podoba się Brytyjczykom. Zaakceptują ją, jeśli dostaną funkcję "wiceprzewodniczącego", na przykład superkomisarza do spraw przemysłu, gospodarki i konkurencji.
Pozostaje pytanie, co dalej z planami wielkiej trójki? Nastąpi wielkie czekanie: do wyborów w Hiszpanii, do wkroczenia NATO do Iraku, do wyborów europejskich, do wyborów w Rosji, wobec której Paryż - Berlin i Londyn zamierzają zaostrzyć ton, i do wyborów w USA. Wolfgang Schäuble, wiceszef frakcji CDU/CSU, odpowiedzialny za politykę zagraniczną, europejską i bezpieczeństwa, w rozmowie z "Wprost" poparł szczyt trójki z jednym zastrzeżeniem: - Gdy dochodziło do nieporozumień między Londynem, Paryżem i Berlinem, wytykaliśmy politykom, że nasze kraje nie mówią jednym głosem. Skoro próbują znaleźć wspólny język, nie możemy ich krytykować. Pod warunkiem że czynią to w służbie Europie, dla jej postępu, by pozyskać innych, na przykład Polskę, jako nowego członka unii. Nie może to jednak wywoływać wrażenia, że trójka chce dominować nad innymi...
Podczas konferencji prasowej wielkiej trójki w Berlinie zadzwonił telefon komórkowy. Sygnał zwrócił uwagę Blaira, który nie bacząc na wypowiedź Chiraca, spytał: "Co to za motyw?". "Z 'Egzorcysty'" - padła odpowiedź z sali. "O Boże" - skomentował Blair.
Więcej możesz przeczytać w 9/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.