"Odkąd pamiętam, chciałem być gangsterem, to lepsze od bycia prezydentem USA" - wspominał bohater "Chłopców z ferajny". Brytyjskim odpowiednikiem ambitnych gangsterów zza oceanu jest zadziorny londyński żul - Mały Frankie. Posturę ma mikrą, ale plany wielkie. Handel prochami w słonecznej Hiszpanii to zajęcie o wiele przyjemniejsze od szlifowania londyńskich bruków. Jakoś trzeba zarobić na swojego pierwszego mercedesa - i zostać kimś. Plenery z palmami i luksusowe samochody przypominają nieco klimaty z "Miami Vice". Zwłaszcza że akcja toczy się w latach 80. i soundtrack pełen jest hitów z tamtej epoki. Jednak "Biznes" to przeciwieństwo filmu Michaela Manna, w którym przerost formy nad treścią sięgnął zenitu. Nick Love woli analizować relacje między bohaterami, a pomysłów na zakręty fabuły starczyłoby na sześć "Miami Vice". W obsadzie błyszczą Danny Dyer jako Frankie (ma kpiący uśmieszek Jamesa Deana i wdzięk młodego Marka Wahlberga) oraz Geoff Bell jako furiat Sammy. "Biznes" to udane skrzyżowanie brytyjskiego i amerykańskiego kina gangsterskiego, doprawione szczyptą amoralności w stylu Tarantino. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby z filmu wyciąć łopatologiczne monologi wewnętrzne głównego bohatera.
Piotr Gociek
"Biznes", reż. Nick Love, Monolith
Więcej możesz przeczytać w 40/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.