Miał rację towarzysz Lenin, gdy twierdził, że kino jest najważniejszą ze sztuk. Scena z komedii "Nie lubię poniedziałku", w której rozanielona niewiasta obdarowuje milicjanta rolkami papieru toaletowego, więcej mówi o PRL niż tuzin naukowych dysertacji. Rafał Marszałek dołączył do autorów rekonstruujących smaki i zapachy minionej epoki. Jak na historyka kina przystało, filtruje jednak jej obraz przez filmowe sito. Efekty są frapujące. Jeśli pominąć "nadrealizm" fabuł z lat 50., kino całkiem dobrze (choć zwykle mimochodem) dokumentowało styl życia i obsesje Polaków. Dolar jako fetysz regulujący życie ekonomiczne, powszechne schamienie, pijaństwo, będące wyrazem społecznej depresji - to wszystko widać w tych filmach, nawet jeśli skądinąd są kiepskie. Książka Marszałka spodoba się też kolekcjonerom kuriozów. Znajdą w niej tak pocieszne figury jak ów imperialistyczny dywersant z "Pościgu", perfidnie podtruwający konie w socjalistycznej stadninie.
Wiesław Chełminiak
Rafał Marszałek: "Kino rzeczy znalezionych", słowo/obraz terytoria
Więcej możesz przeczytać w 40/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.