Hamburger po profesorsku
Tomasz Terlikowski, autor artykułu „Hamburger po profesorsku" (nr 7), trafnie zauważa, że większość powieści słynnych profesorów imponuje erudycją, ale po przeczytaniu pozostawia uczucie pustki. Monotonia powieści Davida Lodge’a czy pełne popisów erudycyjnych dzieła Umberto Eco zasługują na taką ocenę. Dziwi mnie natomiast zestawienie z nimi geniusza literatury, jakim był Władimir Nabokow. Przecież to inna klasa! Lodge, Eco i Nabokow wykładali na uczelniach, ale dwaj pierwsi tak zaplanowali swoje kariery, a w wypadku Nabokowa było to dość przypadkowe, zmuszony był bowiem do takiego kroku przez okoliczności (wygnanie z Rosji, konieczność utrzymania rodziny). Karierę naukową Nabokow zarzucił zresztą natychmiast po sukcesie „Lolity” i nigdy do niej nie wrócił. Powiedzieć o jego książkach, że są o niczym, to akt wielkiej odwagi. Owszem, jako postmodernista nie przykładał nadmiernej wagi do symboliki (prawdę mówiąc, szczerze jej nienawidził), nie interesowały go tzw. okoliczności historyczne i społeczne, ale są to książki uniwersalne.
LESZEK WÓJCIK
Kupuj polskie
Z zainteresowaniem przeczytałam artykuł „Kupuj polskie" (nr 5). Autorzy piszą o kampanii społecznej „Bądźmy dumni z polskich produktów” nakłaniającą Polaków do wspierania rodzimych przedsiębiorców. Ideę patriotyzmu konsumenckiego autorzy nazywają jednak „zakupowym nacjonalizmem”, a gotowość konsumentów do wspierania narodowej gospodarki to ich zdaniem jedynie wynik więzi kulturowych i akcji propagandowych. Szczerze żałuję, że nie zostałam poddana tego rodzaju „indoktrynacji”. Może wówczas zawstydzające wyniki badań TNS OBOP, mówiące, ze zaledwie 5 proc. Polaków, robiąc zakupy, okazuje przywiązanie do polskości, zmieniłyby się. W artykule pojawiają się orędownicy polskiej marki, ale autorzy tekstu marginalnie traktują ożywianie gospodarki przez stymulowanie wewnętrznego popytu. A przecież w tym tkwi sedno sprawy. Jako obywatele państwa tworzymy ekonomiczną wspólnotę. Kupując polskie produkty, przyczyniamy się do wzrostu PKB, a wyższe PKB to wyższe zarobki. Dlaczego to takie ważne? Bo zależy od nas, konsumentów. To my decydujemy, która wspólnota ekonomiczna zwiększy swój PKB. To my decydujemy, czy podatek zawarty w cenie kupowanego przez nas towaru trafi do polskiego, czy zagranicznego budżetu. Kupując polskie produkty, dostarczamy przedsiębiorcom pieniędzy na inwestycje, czyli m.in. na tworzenie miejsc pracy. Nie doczekamy się gospodarczego cudu, jeśli nie pożegnamy się ze stereotypem kapitalisty wyzyskiwacza. Nie uświadamiamy sobie, że to przedsiębiorca przyczynia się do zwiększenia naszego dobrobytu. Cud gospodarczy to tak naprawdę zmiana sposobu myślenia.
AGNIESZKA MICHALIK
Tomasz Terlikowski, autor artykułu „Hamburger po profesorsku" (nr 7), trafnie zauważa, że większość powieści słynnych profesorów imponuje erudycją, ale po przeczytaniu pozostawia uczucie pustki. Monotonia powieści Davida Lodge’a czy pełne popisów erudycyjnych dzieła Umberto Eco zasługują na taką ocenę. Dziwi mnie natomiast zestawienie z nimi geniusza literatury, jakim był Władimir Nabokow. Przecież to inna klasa! Lodge, Eco i Nabokow wykładali na uczelniach, ale dwaj pierwsi tak zaplanowali swoje kariery, a w wypadku Nabokowa było to dość przypadkowe, zmuszony był bowiem do takiego kroku przez okoliczności (wygnanie z Rosji, konieczność utrzymania rodziny). Karierę naukową Nabokow zarzucił zresztą natychmiast po sukcesie „Lolity” i nigdy do niej nie wrócił. Powiedzieć o jego książkach, że są o niczym, to akt wielkiej odwagi. Owszem, jako postmodernista nie przykładał nadmiernej wagi do symboliki (prawdę mówiąc, szczerze jej nienawidził), nie interesowały go tzw. okoliczności historyczne i społeczne, ale są to książki uniwersalne.
LESZEK WÓJCIK
Kupuj polskie
Z zainteresowaniem przeczytałam artykuł „Kupuj polskie" (nr 5). Autorzy piszą o kampanii społecznej „Bądźmy dumni z polskich produktów” nakłaniającą Polaków do wspierania rodzimych przedsiębiorców. Ideę patriotyzmu konsumenckiego autorzy nazywają jednak „zakupowym nacjonalizmem”, a gotowość konsumentów do wspierania narodowej gospodarki to ich zdaniem jedynie wynik więzi kulturowych i akcji propagandowych. Szczerze żałuję, że nie zostałam poddana tego rodzaju „indoktrynacji”. Może wówczas zawstydzające wyniki badań TNS OBOP, mówiące, ze zaledwie 5 proc. Polaków, robiąc zakupy, okazuje przywiązanie do polskości, zmieniłyby się. W artykule pojawiają się orędownicy polskiej marki, ale autorzy tekstu marginalnie traktują ożywianie gospodarki przez stymulowanie wewnętrznego popytu. A przecież w tym tkwi sedno sprawy. Jako obywatele państwa tworzymy ekonomiczną wspólnotę. Kupując polskie produkty, przyczyniamy się do wzrostu PKB, a wyższe PKB to wyższe zarobki. Dlaczego to takie ważne? Bo zależy od nas, konsumentów. To my decydujemy, która wspólnota ekonomiczna zwiększy swój PKB. To my decydujemy, czy podatek zawarty w cenie kupowanego przez nas towaru trafi do polskiego, czy zagranicznego budżetu. Kupując polskie produkty, dostarczamy przedsiębiorcom pieniędzy na inwestycje, czyli m.in. na tworzenie miejsc pracy. Nie doczekamy się gospodarczego cudu, jeśli nie pożegnamy się ze stereotypem kapitalisty wyzyskiwacza. Nie uświadamiamy sobie, że to przedsiębiorca przyczynia się do zwiększenia naszego dobrobytu. Cud gospodarczy to tak naprawdę zmiana sposobu myślenia.
AGNIESZKA MICHALIK
Więcej możesz przeczytać w 9/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.