Rozmowa z Janem Kuriatą, posłem PO, kolekcjonerem win
Kolekcjoner win to brzmi snobistycznie.
Nie jestem snobem. Uważam się raczej za lekko stukniętego, zresztą jak wszyscy kolekcjonerzy. Bo kto normalny poza degustowaniem wina studiuje też etykiety, a nawet korki.
Sprowadza pan trunki na zamówienie, poluje na nowości albo szczególne roczniki?
Po większość butelek wybieram się osobiście do Francji. Stamtąd pochodzą moje ulubione wina. Mam już ich w domu ponad sto.
Warto jeździć na drugi koniec Europy? Nie lepiej pójść do najbliższego sklepu?
Warto. Kiedyś pojechałem do znajomego francuskiego producenta tylko po to, żeby z kilkoma specjalistami z Europy skosztować odrobinę bordeaux z 1924 r. Było to dla nas doświadczenie wręcz mistyczne. Już pewnie nigdy nie uda mi się skosztować tak starego wina.
W młodości też był pan takim smakoszem?
Kiedy byłem na studiach, dobre trunki można było kupić tylko w Peweksie. Dla szarych ludzi pozostawało co najwyżej „patykiem pisane". Gdy wypiłem je pierwszy raz, wypaliło mi gardło i żołądek. Myślałem, że zostałem otruty. Wydaje mi się, że nadal jest w sprzedaży i nadal jest trunkiem popularnym wśród studentów.
Kolekcjoner win to brzmi snobistycznie.
Nie jestem snobem. Uważam się raczej za lekko stukniętego, zresztą jak wszyscy kolekcjonerzy. Bo kto normalny poza degustowaniem wina studiuje też etykiety, a nawet korki.
Sprowadza pan trunki na zamówienie, poluje na nowości albo szczególne roczniki?
Po większość butelek wybieram się osobiście do Francji. Stamtąd pochodzą moje ulubione wina. Mam już ich w domu ponad sto.
Warto jeździć na drugi koniec Europy? Nie lepiej pójść do najbliższego sklepu?
Warto. Kiedyś pojechałem do znajomego francuskiego producenta tylko po to, żeby z kilkoma specjalistami z Europy skosztować odrobinę bordeaux z 1924 r. Było to dla nas doświadczenie wręcz mistyczne. Już pewnie nigdy nie uda mi się skosztować tak starego wina.
W młodości też był pan takim smakoszem?
Kiedy byłem na studiach, dobre trunki można było kupić tylko w Peweksie. Dla szarych ludzi pozostawało co najwyżej „patykiem pisane". Gdy wypiłem je pierwszy raz, wypaliło mi gardło i żołądek. Myślałem, że zostałem otruty. Wydaje mi się, że nadal jest w sprzedaży i nadal jest trunkiem popularnym wśród studentów.
Więcej możesz przeczytać w 9/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.