POLSKĄ WSTRZĄSNĘŁA SPRAWA LISTU PANI BEATY KEMPY. Wszyscyśmy – zupełnie jak w 89. minucie niedawnego meczu z Niemcami – wrzasnęli: „Niemożliwe!!!". W przypadku meczu „niemożliwe” znaczyło „NIEMOŻLIWE”, w przypadku listu pani Kempy raz znaczyło „Wspaniale! Hura!”, a raz „Beata, nie odchodź” (chlipnięcie i łezka). Wkrótce jednak wszystko wróciło do normy – Niemcy jak to Niemcy strzelili gola w ostatniej minucie, a pani Beata wyjaśniła, że to nie list, tylko spisek. A nam trochę ulżyło, bo człowiek lubi mieć poczucie, że rzeczywistość podlega pewnym prawom i dzięki temu jest przewidywalna. Ja jednak, tęskniąc za tymi zbiorowymi uniesieniami, przedstawiam kilka innych listów. Najprawdopodobniej też okażą się nieprawdziwe, ale… nadzieja gaśnie przecież ostatnia.
OD: Cezary Grabarczyk
DO: Naród
CC: Zły Tusku
CEZAR ZAWSZE TRIUMFUJE, ale czasem przegrywa. Taka jest kolej rzeczy i teraz ta kolej przyszła na mnie. Wcześniej zaśmiałbym się z tej dwuznaczności, bo lubię kalambury i lubię swoje dowcipy. Ale dziś nie. Dosyć wolnych żartów, przegnały je wolna kolej i żarty z dróg. Cały czas próbuję żartować – wiem. Ale wiem też, że to śmiech przez łzy. Bo zawiodłem. Zawiodłem swoją rodzinę i swoją spółdzielnię. Dlatego – czesu czesu – i do zobaczenia. Odjeżdżam swoją drezyną (i znów żart).
OD: Jarosław Kaczyński
DO: nikogo konkretnie
CC: Bóg, Honor, Ojczyzna
OCZYWISTOŚCIĄ STAŁO SIĘ DLA MNIE, że zachowuję się skrajnie nieodpowiedzialnie. Rostowski tworzy Mount Everesty chaosu w Europie, ja natomiast wykopuję Rowy Mariańskie pomiędzy Polakami. To przynajmniej zarzucają mi reżimowi dziennikarze. Od siebie dorzucam coś ważniejszego – mój główny grzech to uwznioślanie w nas, Polakach, tego co marne: zawiści, podejrzliwości, pogardy. Codziennie uspokajam tych, którym skądinąd ciężko, że za ich niepowodzenia odpowiadają wyłącznie jacyś inni. I tak, na krótką metę daję im wytchnienie, ale na dłuższą skazuję na wieczną frustrację i żółć. I właśnie dlatego – w trosce o innych przechodzę na emeryturę. Żegnaj, Warszawo, witaj, Sulejówku.
OD: Eugeniusz Kłopotek
DO: Eugeniusz Kłopotek
CC: Bogdan Rymanowski
NIKT SIĘ JUŻ MNIE NIE BOI. Mogę nie wiem jak łapą machać, że w pysk dam grozić, a ci się tylko śmieją i śmieją. Albo udadzą, że się wystraszyli, a za plecami znowu w śmiech. „Zaproście Kłopotka, będzie wesoło" – słyszę co rusz, a ani Smoleniem, ani Laskowikiem być nie chcę. Nie na to mnie rodzice uczyli. Może rację ma ten Hofman? Pogubiłem się. Pora odpocząć, wrócić, do siebie, do gąsek. Więcej już na żadne „taś, taś” salonów nie odpowiem.
LISTÓW JEST OCZYWIŚCIE DUŻO WIĘCEJ. W imieniu wszystkich Polaków i wszystkich listonoszy wyrażam nadzieję, że może jednak któryś z nich zostanie wysłany.
OD: Cezary Grabarczyk
DO: Naród
CC: Zły Tusku
CEZAR ZAWSZE TRIUMFUJE, ale czasem przegrywa. Taka jest kolej rzeczy i teraz ta kolej przyszła na mnie. Wcześniej zaśmiałbym się z tej dwuznaczności, bo lubię kalambury i lubię swoje dowcipy. Ale dziś nie. Dosyć wolnych żartów, przegnały je wolna kolej i żarty z dróg. Cały czas próbuję żartować – wiem. Ale wiem też, że to śmiech przez łzy. Bo zawiodłem. Zawiodłem swoją rodzinę i swoją spółdzielnię. Dlatego – czesu czesu – i do zobaczenia. Odjeżdżam swoją drezyną (i znów żart).
OD: Jarosław Kaczyński
DO: nikogo konkretnie
CC: Bóg, Honor, Ojczyzna
OCZYWISTOŚCIĄ STAŁO SIĘ DLA MNIE, że zachowuję się skrajnie nieodpowiedzialnie. Rostowski tworzy Mount Everesty chaosu w Europie, ja natomiast wykopuję Rowy Mariańskie pomiędzy Polakami. To przynajmniej zarzucają mi reżimowi dziennikarze. Od siebie dorzucam coś ważniejszego – mój główny grzech to uwznioślanie w nas, Polakach, tego co marne: zawiści, podejrzliwości, pogardy. Codziennie uspokajam tych, którym skądinąd ciężko, że za ich niepowodzenia odpowiadają wyłącznie jacyś inni. I tak, na krótką metę daję im wytchnienie, ale na dłuższą skazuję na wieczną frustrację i żółć. I właśnie dlatego – w trosce o innych przechodzę na emeryturę. Żegnaj, Warszawo, witaj, Sulejówku.
OD: Eugeniusz Kłopotek
DO: Eugeniusz Kłopotek
CC: Bogdan Rymanowski
NIKT SIĘ JUŻ MNIE NIE BOI. Mogę nie wiem jak łapą machać, że w pysk dam grozić, a ci się tylko śmieją i śmieją. Albo udadzą, że się wystraszyli, a za plecami znowu w śmiech. „Zaproście Kłopotka, będzie wesoło" – słyszę co rusz, a ani Smoleniem, ani Laskowikiem być nie chcę. Nie na to mnie rodzice uczyli. Może rację ma ten Hofman? Pogubiłem się. Pora odpocząć, wrócić, do siebie, do gąsek. Więcej już na żadne „taś, taś” salonów nie odpowiem.
LISTÓW JEST OCZYWIŚCIE DUŻO WIĘCEJ. W imieniu wszystkich Polaków i wszystkich listonoszy wyrażam nadzieję, że może jednak któryś z nich zostanie wysłany.
Więcej możesz przeczytać w 38/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.