Nasz rynek funduszy inwestycyjnych rozwija się najszybciej na świecie!
Prawie 600 tys. USD wydał w 2002 r. Amerykanin Scott Bauer na zakup apartamentu na wyspie Maui na Hawajach. Zamierza tam spędzać wolny czas na emeryturze, po przepracowaniu niemal pół wieku w oddziale US Postal Service w Chicago. Bauer jest listonoszem. Milionerem uczyniły go fundusze inwestycyjne. Od 47 lat systematycznie wpłacał do nich... dolara dziennie. Rocznie odkładał raptem 365 USD, więc powinien uzbierać w ten sposób 17,1 tys. USD. Na jego kontach inwestycyjnych znajduje się jednak prawie 2 mln USD! Dzięki korzystnym lokatom kapitału dokonywanym przez fundusze wartość oszczędności na rachunkach Bauera rosła średnio o 13,7 proc. rocznie.
Czy na równie miłą niespodziankę może liczyć przynajmniej część z ponad 500 tys. Polaków, którzy powierzyli pieniądze funduszom inwestycyjnym? Najlepsi specjaliści w dziedzinie zarządzania aktywami powiększyli od 2000 r. oszczędności swoich klientów średnio o 60 proc. Dlatego Polacy niemal szturmują placówki towarzystw inwestycyjnych zarządzających funduszami: w ostatnich 42 miesiącach wartość aktywów przez nie zgromadzonych wzrosła dziesięciokrotnie i sięgnęła 31,5 mld zł! W ubiegłym roku polski rynek funduszy inwestycyjnych rozwijał się najszybciej na świecie. W błyskawicznym tempie - wraz z kolejnymi cięciami stóp procentowych - pada mit banku jako instytucji, której najlepiej powierzyć pieniądze.
Pomnik dla ministra
Jeśli Marek Belka, były minister finansów, doczeka się kiedyś własnego pomnika, to zapewne ufundują go prezesi towarzystw funduszy inwestycyjnych (TFI). Zdrowy rozsądek i rachunek zysków skłoniłby zapewne Polaków do szukania korzystniejszych możliwości oszczędzania niż ROR czy lokaty w banku (o skrytce pod łóżkiem nie wspominając), ale bez wprowadzonego od grudnia 2001 r. tzw. podatku Belki fundusze mogłyby tylko marzyć o tylu klientach, ilu mają dzisiaj. - Podatek od zysków kapitałowych sprowadził do nas ludzi poirytowanych perspektywą oddawania fiskusowi co miesiąc 20 proc. pieniędzy zarobionych na odsetkach w banku - wyjaśnia Marek Łukaszewski, szef Stowarzyszenia Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych. Pieniędzy wpłaconych do funduszy przed 1 grudnia 2001 r. nie opodatkowano, czyli zyski z nich nie są obłożone "belkowym" niezależnie od tego, kiedy klienci je wypłacili bądź wypłacą. TFI wzorowo wykorzystały okazję do wystąpienia w roli obrońców naszych zysków i przejęły większość pieniędzy w pośpiechu wycofywanych dwa lata temu z banków (choć Marek Belka i ówczesna wiceminister finansów Irena Ożóg odgrażali się, że znajdą sposób na "te wszystkie sprytne lokaty"). W ciągu zaledwie miesiąca poprzedzającego wprowadzenie podatku Belki do wszystkich funduszy wpłynęło 3,2 mld zł, czyli prawie połowa tego, co ulokowano w nich przez osiem poprzednich lat!
Bieg z procentami
Wszyscy, którzy od 1 grudnia 2001 r. wpłacali pieniądze do TFI, zapłacą podatek przy ich wycofywaniu z rachunku, jednak śnieżna kula oszczędności wędrujących z banków do funduszy toczy się dalej. Od początku 2003 r. do TFI trafiło 9,2 mld zł. - Co miesiąc wpłacam do różnych funduszy około 3 tys. zł. Od marca tego roku zarobiłem dzięki temu około 350 zł - mówi Rafał Zadykowicz, informatyk zatrudniony w Polsacie. W tym samym okresie w banku zyskałby w najlepszym wypadku około 100 zł. Józef Oleksy, były premier i poseł SLD, na rachunkach w funduszach zgromadził dotychczas już 100 tys. zł.
Z powodu obniżania stóp oprocentowanie ROR-ów - najpopularniejszej dotychczas formy oszczędzania w Polsce - spadło dziś do około 2 proc. rocznie, a w niektórych bankach jest bliskie zeru. Nawet fundusze ostrożnie inwestujące w państwowe obligacje przynoszą zysk o 1,5-2 punktów procentowych wyższy (w wypadku zagranicznych obligacji w euro nawet czterokrotnie wyższy).
Większość Polaków boi się grać na giełdzie, która kojarzy się im wciąż z hazardem, nie chce też kupować obligacji. Zaledwie co setny rodak korzysta z rachunku w biurze maklerskim. Dla osób, które chcą aktywnie inwestować i zarabiać więcej niż na bankowych lokatach, fundusze okazały się doskonałym rozwiązaniem: można niemal swobodnie wpłacać i wypłacać z nich pieniądze (czas realizacji transakcji to zwykle 2-3 dni), a kapitał lokują w imieniu klientów profesjonalni doradcy inwestycyjni. W ostatnich latach znacznie spadła wysokość pierwszej wpłaty, wymaganej przez TFI. Wiele z nich zadowala się na początek zaledwie 50-100 zł (potem w każdej chwili można wpłacać dowolną kwotę). Klient ma coraz mniej kłopotu ze znalezieniem funduszu. W oddziałach banków działają ich własne TFI, a do funduszy towarzystw ubezpieczeniowych zapisują agenci. mBank uruchomił na stronach WWW tzw. supermarket funduszy inwestycyjnych. Pozwala on otwierać w Internecie konta w funduszach, dokonywać elektronicznie wszelkich transferów i obserwować codzienne zmiany wartości jednostek uczestnictwa, na jakie przeliczane są nasze pieniądze.
Cierpliwi milionerzy
Trzeba cierpliwości, by zostać milionerem. Amerykański listonosz Scott Bauer jeszcze w 1988 r., a więc po 32 latach oszczędzania w funduszach, miał niewiele ponad 200 tys. USD. Pierwszy milion na jego koncie pojawił się w 1996 r., drugi - trzy lata później. - Nie chcę ruszać pieniędzy z funduszy przed sześćdziesiątką, czyli przez 25 lat - wyjaśnia Tomasz Koterski, prawnik z kancelarii w Gdańsku, od pięciu lat wpłacający do funduszu inwestycyjnego 300 zł miesięcznie.
Któremu funduszowi powierzyć oszczędności? W Polsce działa ich 116 - od tzw. agresywnych, inwestujących w akcje, poprzez zrównoważone (mające w portfelu do 20-30 proc. akcji, a resztę obligacji), do bezpiecznych (kupujących głównie obligacje skarbu państwa). Jak zbadali niegdyś amerykańscy psychologowie, główną motywacją ludzi inwestujących własne pieniądze nie jest wcale "zarobić", lecz... "nie stracić". Dziewięć z każdych dziesięciu złotówek wpłacanych przez Polaków do TFI trafia do bezpiecznych funduszy. - W ten sposób można było stosunkowo szybko pomnożyć pieniądze trzy lata temu. Dobra passa funduszy obligacyjnych już się jednak skończyła - uprzedza Grzegorz Szymański, doradca inwestycyjny CA IB Investment Management. W 2000 r. oprocentowanie obligacji skarbu państwa przekraczało 16 proc., dziś wynosi około 5 proc., czyli nieco więcej, niż oferują banki. - W ostatnim roku akcje co trzeciej dużej firmy na giełdzie przyniosły inwestorom ponad 50 proc. zysku - podpowiada Marek Przybylski, prezes Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych Commercial Union. Najlepsze w ostatnich dwunastu miesiącach okazały się właśnie fundusze akcyjne, które zwiększyły oszczędności klientów nawet o 30-50 proc. W II kwartale tego roku indeks warszawskiej giełdy wzrósł prawie o 20 proc., a hossa trwa nadal.
Upodabniamy się zatem do rynków rozwiniętych. Z badań przeprowadzonych przez spółkę Dow Jones, wydawcę dziennika "The Wall Street Journal", wynika, że średni zysk z długoterminowych lokat bankowych w USA wynosi 3,05 proc. rocznie, z państwowych obligacji 6,03 proc., a w funduszach akcyjnych można zarobić aż 14 proc. w ciągu roku. Trzeba tylko zachować zimną krew, bo w czasie bessy wartość naszego kapitału inwestowanego w akcje może dramatycznie spadać. - Zysk i ryzyko to nierozłączni bracia. Rośnie ostatnio liczba klientów, którzy to ryzyko podejmują - mówi Konrad Łapiński, zarządzający funduszami akcyjnymi w TFI Skarbiec. Wbrew pozorom marzący o milionach posiadacze rachunków w funduszach inwestycyjnych nie muszą wcale kłaść na szali majątku. Wystarczy równowartość dolara dziennie...
Czy na równie miłą niespodziankę może liczyć przynajmniej część z ponad 500 tys. Polaków, którzy powierzyli pieniądze funduszom inwestycyjnym? Najlepsi specjaliści w dziedzinie zarządzania aktywami powiększyli od 2000 r. oszczędności swoich klientów średnio o 60 proc. Dlatego Polacy niemal szturmują placówki towarzystw inwestycyjnych zarządzających funduszami: w ostatnich 42 miesiącach wartość aktywów przez nie zgromadzonych wzrosła dziesięciokrotnie i sięgnęła 31,5 mld zł! W ubiegłym roku polski rynek funduszy inwestycyjnych rozwijał się najszybciej na świecie. W błyskawicznym tempie - wraz z kolejnymi cięciami stóp procentowych - pada mit banku jako instytucji, której najlepiej powierzyć pieniądze.
Pomnik dla ministra
Jeśli Marek Belka, były minister finansów, doczeka się kiedyś własnego pomnika, to zapewne ufundują go prezesi towarzystw funduszy inwestycyjnych (TFI). Zdrowy rozsądek i rachunek zysków skłoniłby zapewne Polaków do szukania korzystniejszych możliwości oszczędzania niż ROR czy lokaty w banku (o skrytce pod łóżkiem nie wspominając), ale bez wprowadzonego od grudnia 2001 r. tzw. podatku Belki fundusze mogłyby tylko marzyć o tylu klientach, ilu mają dzisiaj. - Podatek od zysków kapitałowych sprowadził do nas ludzi poirytowanych perspektywą oddawania fiskusowi co miesiąc 20 proc. pieniędzy zarobionych na odsetkach w banku - wyjaśnia Marek Łukaszewski, szef Stowarzyszenia Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych. Pieniędzy wpłaconych do funduszy przed 1 grudnia 2001 r. nie opodatkowano, czyli zyski z nich nie są obłożone "belkowym" niezależnie od tego, kiedy klienci je wypłacili bądź wypłacą. TFI wzorowo wykorzystały okazję do wystąpienia w roli obrońców naszych zysków i przejęły większość pieniędzy w pośpiechu wycofywanych dwa lata temu z banków (choć Marek Belka i ówczesna wiceminister finansów Irena Ożóg odgrażali się, że znajdą sposób na "te wszystkie sprytne lokaty"). W ciągu zaledwie miesiąca poprzedzającego wprowadzenie podatku Belki do wszystkich funduszy wpłynęło 3,2 mld zł, czyli prawie połowa tego, co ulokowano w nich przez osiem poprzednich lat!
Bieg z procentami
Wszyscy, którzy od 1 grudnia 2001 r. wpłacali pieniądze do TFI, zapłacą podatek przy ich wycofywaniu z rachunku, jednak śnieżna kula oszczędności wędrujących z banków do funduszy toczy się dalej. Od początku 2003 r. do TFI trafiło 9,2 mld zł. - Co miesiąc wpłacam do różnych funduszy około 3 tys. zł. Od marca tego roku zarobiłem dzięki temu około 350 zł - mówi Rafał Zadykowicz, informatyk zatrudniony w Polsacie. W tym samym okresie w banku zyskałby w najlepszym wypadku około 100 zł. Józef Oleksy, były premier i poseł SLD, na rachunkach w funduszach zgromadził dotychczas już 100 tys. zł.
Z powodu obniżania stóp oprocentowanie ROR-ów - najpopularniejszej dotychczas formy oszczędzania w Polsce - spadło dziś do około 2 proc. rocznie, a w niektórych bankach jest bliskie zeru. Nawet fundusze ostrożnie inwestujące w państwowe obligacje przynoszą zysk o 1,5-2 punktów procentowych wyższy (w wypadku zagranicznych obligacji w euro nawet czterokrotnie wyższy).
Większość Polaków boi się grać na giełdzie, która kojarzy się im wciąż z hazardem, nie chce też kupować obligacji. Zaledwie co setny rodak korzysta z rachunku w biurze maklerskim. Dla osób, które chcą aktywnie inwestować i zarabiać więcej niż na bankowych lokatach, fundusze okazały się doskonałym rozwiązaniem: można niemal swobodnie wpłacać i wypłacać z nich pieniądze (czas realizacji transakcji to zwykle 2-3 dni), a kapitał lokują w imieniu klientów profesjonalni doradcy inwestycyjni. W ostatnich latach znacznie spadła wysokość pierwszej wpłaty, wymaganej przez TFI. Wiele z nich zadowala się na początek zaledwie 50-100 zł (potem w każdej chwili można wpłacać dowolną kwotę). Klient ma coraz mniej kłopotu ze znalezieniem funduszu. W oddziałach banków działają ich własne TFI, a do funduszy towarzystw ubezpieczeniowych zapisują agenci. mBank uruchomił na stronach WWW tzw. supermarket funduszy inwestycyjnych. Pozwala on otwierać w Internecie konta w funduszach, dokonywać elektronicznie wszelkich transferów i obserwować codzienne zmiany wartości jednostek uczestnictwa, na jakie przeliczane są nasze pieniądze.
Cierpliwi milionerzy
Trzeba cierpliwości, by zostać milionerem. Amerykański listonosz Scott Bauer jeszcze w 1988 r., a więc po 32 latach oszczędzania w funduszach, miał niewiele ponad 200 tys. USD. Pierwszy milion na jego koncie pojawił się w 1996 r., drugi - trzy lata później. - Nie chcę ruszać pieniędzy z funduszy przed sześćdziesiątką, czyli przez 25 lat - wyjaśnia Tomasz Koterski, prawnik z kancelarii w Gdańsku, od pięciu lat wpłacający do funduszu inwestycyjnego 300 zł miesięcznie.
Któremu funduszowi powierzyć oszczędności? W Polsce działa ich 116 - od tzw. agresywnych, inwestujących w akcje, poprzez zrównoważone (mające w portfelu do 20-30 proc. akcji, a resztę obligacji), do bezpiecznych (kupujących głównie obligacje skarbu państwa). Jak zbadali niegdyś amerykańscy psychologowie, główną motywacją ludzi inwestujących własne pieniądze nie jest wcale "zarobić", lecz... "nie stracić". Dziewięć z każdych dziesięciu złotówek wpłacanych przez Polaków do TFI trafia do bezpiecznych funduszy. - W ten sposób można było stosunkowo szybko pomnożyć pieniądze trzy lata temu. Dobra passa funduszy obligacyjnych już się jednak skończyła - uprzedza Grzegorz Szymański, doradca inwestycyjny CA IB Investment Management. W 2000 r. oprocentowanie obligacji skarbu państwa przekraczało 16 proc., dziś wynosi około 5 proc., czyli nieco więcej, niż oferują banki. - W ostatnim roku akcje co trzeciej dużej firmy na giełdzie przyniosły inwestorom ponad 50 proc. zysku - podpowiada Marek Przybylski, prezes Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych Commercial Union. Najlepsze w ostatnich dwunastu miesiącach okazały się właśnie fundusze akcyjne, które zwiększyły oszczędności klientów nawet o 30-50 proc. W II kwartale tego roku indeks warszawskiej giełdy wzrósł prawie o 20 proc., a hossa trwa nadal.
Upodabniamy się zatem do rynków rozwiniętych. Z badań przeprowadzonych przez spółkę Dow Jones, wydawcę dziennika "The Wall Street Journal", wynika, że średni zysk z długoterminowych lokat bankowych w USA wynosi 3,05 proc. rocznie, z państwowych obligacji 6,03 proc., a w funduszach akcyjnych można zarobić aż 14 proc. w ciągu roku. Trzeba tylko zachować zimną krew, bo w czasie bessy wartość naszego kapitału inwestowanego w akcje może dramatycznie spadać. - Zysk i ryzyko to nierozłączni bracia. Rośnie ostatnio liczba klientów, którzy to ryzyko podejmują - mówi Konrad Łapiński, zarządzający funduszami akcyjnymi w TFI Skarbiec. Wbrew pozorom marzący o milionach posiadacze rachunków w funduszach inwestycyjnych nie muszą wcale kłaść na szali majątku. Wystarczy równowartość dolara dziennie...
Więcej możesz przeczytać w 30/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.