Zdradzę Wam swój słaby punkt. Drażni mnie określanie mianem "kabaretu" głupich poczynań polityków, wariackich sytuacji w Sejmie, bzdur dominujących w życiu publicznym.
Nazbyt często koledzy żurnaliści nie znajdują lepszego słowa niż "kabaret", pisząc o jakimś idiotyzmie. Ludzie kochani, zostawcie kabaret w spokoju! W obecnych czasach to ostoja rozsądku i równowagi psychicznej, etyki i estetyki. Porównujcie sobie parlament do cyrku, bo okrągły, posłów do osłów, bo się rymują, ale od kabaretu się odstosunkujcie! W przyrodzie występują różne gatunki poczucia humoru. W polskiej tradycji akurat kabaret satyryczny zajmuje miejsce szczególne. Nie wygłup i błazenada, lecz ironiczny paradoks jest tej tradycji podstawą. Nie durna mina, lecz przewrotna myśl od stu lat przyciąga do kabaretu publiczność.
Pewnie lekko idealizuję swoją robotę i pozuję na teoretyka, a to dlatego, że mam do Szanownych Czytelników prośbę. Mianowicie, pragnę wydać coś w rodzaju wspomnień o dwóch kabaretach, w których spędziłem życie - o Hybrydach i Pod Egidą. Ponieważ rzecz obejmuje przeszło czterdzieści lat pracy wśród ludzi i dla ludzi, marzę, by w książce znalazły się również anegdoty, incydenty zapamiętane przez uczestników naszych spotkań. Sam trochę pamiętam, ale zbiorowa pamięć ma zupełnie inny wymiar niż pojedyńczy Alzheimer. Apeluję więc o nadsyłanie tekstów odnotowujących nastrój wesołych czasów, w których przeleciało nasze śmieszne życie (adres: 00-480 Warszawa, ul. Wiejska 17 m 1; e-mail: [email protected]).
W dodatku last but not least istotna twórczość kabaretowa zawsze jest tępiona i zakazywana. Niezwykle rzadko udaje się zarejestrować jakiś program dla radia lub telewizji. I to jedynie w kształcie wykastrownym przez cenzurę. Nadęte wały i smutne cepy lubią limitować prawo do śmiechu. Tylko pamięć P.T. Publiczności może dać świadectwo prawdzie.
Od dawna jestem przekonany, że życie jest jedynie smutniejszą formą kabaretu. Z Waszą pomocą spróbuję to udowodnić.
Pewnie lekko idealizuję swoją robotę i pozuję na teoretyka, a to dlatego, że mam do Szanownych Czytelników prośbę. Mianowicie, pragnę wydać coś w rodzaju wspomnień o dwóch kabaretach, w których spędziłem życie - o Hybrydach i Pod Egidą. Ponieważ rzecz obejmuje przeszło czterdzieści lat pracy wśród ludzi i dla ludzi, marzę, by w książce znalazły się również anegdoty, incydenty zapamiętane przez uczestników naszych spotkań. Sam trochę pamiętam, ale zbiorowa pamięć ma zupełnie inny wymiar niż pojedyńczy Alzheimer. Apeluję więc o nadsyłanie tekstów odnotowujących nastrój wesołych czasów, w których przeleciało nasze śmieszne życie (adres: 00-480 Warszawa, ul. Wiejska 17 m 1; e-mail: [email protected]).
W dodatku last but not least istotna twórczość kabaretowa zawsze jest tępiona i zakazywana. Niezwykle rzadko udaje się zarejestrować jakiś program dla radia lub telewizji. I to jedynie w kształcie wykastrownym przez cenzurę. Nadęte wały i smutne cepy lubią limitować prawo do śmiechu. Tylko pamięć P.T. Publiczności może dać świadectwo prawdzie.
Od dawna jestem przekonany, że życie jest jedynie smutniejszą formą kabaretu. Z Waszą pomocą spróbuję to udowodnić.
Więcej możesz przeczytać w 30/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.