Polska nie jest już dla Niemiec petentem, jest ich partnerem
Konflikt iracki i wydarzenia ostatnich miesięcy wniosły nowe elementy w stosunki polsko-niemieckie. Pojawiły się chwile kryzysu zaufania, na przykład wtedy, gdy Polska podpisała osławiony "listu ośmiu", a francusko-niemieckie działania zostały wymierzone w politykę międzynarodową administracji prezydenta Busha i po części Polski. Wszystko to pokazało, jak nieodzowna jest stała komunikacja między Warszawą i Berlinem, zwłaszcza teraz, kiedy zmienia się pozycja Polski w świecie. Odmienne interesy i nieporozumienia spowodowane brakiem wzajemnej opinii pokazują, że nasze stosunki dwustronne należy ponownie przedyskutować w nowym, europejskim kontekście. Powinniśmy zatem mówić nie o kryzysie, ale o wyzwaniu. W tym świetle zagadnienie rysuje się nie tyle jako problem polsko-niemiecki, ale ogólnoeuropejski. Wspólna przyszłość wymaga odpowiedzi na pytanie, jak daleko może i musi sięgać europejska solidarność, aby Europa nie została zmarginalizowana.
Francusko-niemiecko-polski trójkąt nierównoramienny
Dziś Polska nie jest już petentem Niemiec, jak wówczas gdy starała się o wejście do Unii Europejskiej. Częściowo dzięki wsparciu Stanów Zjednoczonych staje się równorzędnym partnerem nie tylko dla Berlina, ale także dla Paryża. Dla Niemców, ale przede wszystkim dla Francuzów nowa rola Polski w Europie i świecie była szokiem, który jednak dał dużo do myślenia o partnerstwie w ramach trójkąta weimarskiego i powinien się przyczynić do wzmocnienia jego roli w najbliższej przyszłości. Dla Berlina zawsze będzie ważne, aby w stosunkach z Polską uwzględniać stanowisko Francji. Gdy rozmawiamy o nieporozumieniach między Niemcami a Polską, musimy rozmawiać o nieporozumieniach w ramach trójkąta Paryż - Berlin - Warszawa. Musimy nawiązać nowy, dojrzały dialog europejski, którego wcześniej nie było.
Wyniki referendum akcesyjnego pokazały wyraźnie, że polskie społeczeństwo jest dojrzalsze niż część polityków nad Wisłą. Populistyczne ugrupowania przez wiele miesięcy straszyły powrotem Niemców na ziemie niegdyś przez nich zamieszkiwane lub próbą ich przejęcia. Polacy skutecznie udowodnili, że nie dadzą sobą manipulować. W Niemczech nie ma masowego zainteresowania utraconą własnością na ziemiach polskich i Polacy o tym wiedzą - największe poparcie dla wejścia do UE było w województwach dolnośląskim, górnośląskim, na Pomorzu, Warmii i Mazurach oraz na ziemi lubuskiej, czyli na tych terenach, gdzie obawy przed Niemcami powinny być największe. Kwestie własności i odszkodowań dla Niemców nie są elementem rozmów polsko-niemieckich i nic nie wskazuje na to, aby stały się nimi w przyszłości.
W ostatnim czasie Niemcy na nowo odkrywają swoją historię: wiedzą, że byli sprawcami ogromnej tragedii - i dla samych Niemiec, i dla całego kontynentu - ale nie chcą, by zapominano, że stali się także ofiarą. Oczekują, że o ciężarach historii będzie się rozmawiać odpowiedzialnie i ze zrozumieniem. Temat wypędzenia stał się przedmiotem debaty publicznej, ponieważ w przeszłości political correctness wzbraniała wspominać w dialogu z sąsiadami o milionach niemieckich ofiar. Historycy z Polski i Niemiec wspólnie opracowują historię wypędzenia i wysiedlenia Niemców z obszarów od dawna przez nich zamieszkiwanych. To ważna sprawa dla porozumienia i dla samych wypędzonych - od ich losu społeczeństwo niemieckie przez kilkadziesiąt lat odwracało oczy.
Ciężar historii Rzeszy
Mimo debaty na temat krzywd wyrządzonych po wojnie Niemcom nie dojdzie do rewizji historii i pominięcia zła, które się samemu wyrządziło - pokolenie niemieckich polityków, które właśnie znajduje się u władzy, ma głęboką wiedzę historyczną i wrażliwość i zdaje sobie sprawę z tego, jak wielki ciężar dźwigają Niemcy. Joschka Fischer, Markus Meckel czy inni politycy czerwono-zielonej koalicji rządzącej w Berlinie wielokrotnie dowodzili, że problemu wypędzenia Niemców nie można wyrwać z kontekstu całej historii. Pamiętajmy, że osobą, która podjęła temat odszkodowań, nie był dobrze w Polsce postrzegany Helmut Kohl, ale Gerhard Schröder, którego zwycięstwo w 1998 r. przyjęto z dużym sceptycyzmem. Jest to najlepszy dowód odpowiedzialności za niemiecką historię i chęć definitywnego zakończenia głównych sporów.
Historia sukcesu EWG i UE to historia godzenia sprzecznych interesów przez przyjaciół politycznych, którzy w przeszłości byli wrogami. Jest to również szansa dla Polski i Niemiec, które staną przed wyzwaniami w dziedzinie wspólnej polityki zagranicznej, tożsamości obronnej, polityki rolnej czy też tymi związanymi z budżetem unii. Podczas debat, które będą się toczyły w najbliższych latach, Polacy i Niemcy nie zawsze będą stali po tej samej stronie. Jak jednak pokazuje historia, w której jest wiele gorących sporów francusko-niemieckich, zawsze można znaleźć kompromisowe wyjście. W określonych sprawach, na przykład dotyczących rolnictwa, Polska będzie miała wspólne interesy z Francją, a Berlin nie będzie zainteresowany. Polacy będą musieli zrozumieć, że choć kompromis kosztuje, to brak kompromisu kosztuje wszystkich partnerów dużo więcej.
Notował Michał Szwed
Tekst publikujemy dzięki współpracy ze Wschodnią Szkołą Letnią Uniwersytetu Warszawskiego
Francusko-niemiecko-polski trójkąt nierównoramienny
Dziś Polska nie jest już petentem Niemiec, jak wówczas gdy starała się o wejście do Unii Europejskiej. Częściowo dzięki wsparciu Stanów Zjednoczonych staje się równorzędnym partnerem nie tylko dla Berlina, ale także dla Paryża. Dla Niemców, ale przede wszystkim dla Francuzów nowa rola Polski w Europie i świecie była szokiem, który jednak dał dużo do myślenia o partnerstwie w ramach trójkąta weimarskiego i powinien się przyczynić do wzmocnienia jego roli w najbliższej przyszłości. Dla Berlina zawsze będzie ważne, aby w stosunkach z Polską uwzględniać stanowisko Francji. Gdy rozmawiamy o nieporozumieniach między Niemcami a Polską, musimy rozmawiać o nieporozumieniach w ramach trójkąta Paryż - Berlin - Warszawa. Musimy nawiązać nowy, dojrzały dialog europejski, którego wcześniej nie było.
Wyniki referendum akcesyjnego pokazały wyraźnie, że polskie społeczeństwo jest dojrzalsze niż część polityków nad Wisłą. Populistyczne ugrupowania przez wiele miesięcy straszyły powrotem Niemców na ziemie niegdyś przez nich zamieszkiwane lub próbą ich przejęcia. Polacy skutecznie udowodnili, że nie dadzą sobą manipulować. W Niemczech nie ma masowego zainteresowania utraconą własnością na ziemiach polskich i Polacy o tym wiedzą - największe poparcie dla wejścia do UE było w województwach dolnośląskim, górnośląskim, na Pomorzu, Warmii i Mazurach oraz na ziemi lubuskiej, czyli na tych terenach, gdzie obawy przed Niemcami powinny być największe. Kwestie własności i odszkodowań dla Niemców nie są elementem rozmów polsko-niemieckich i nic nie wskazuje na to, aby stały się nimi w przyszłości.
W ostatnim czasie Niemcy na nowo odkrywają swoją historię: wiedzą, że byli sprawcami ogromnej tragedii - i dla samych Niemiec, i dla całego kontynentu - ale nie chcą, by zapominano, że stali się także ofiarą. Oczekują, że o ciężarach historii będzie się rozmawiać odpowiedzialnie i ze zrozumieniem. Temat wypędzenia stał się przedmiotem debaty publicznej, ponieważ w przeszłości political correctness wzbraniała wspominać w dialogu z sąsiadami o milionach niemieckich ofiar. Historycy z Polski i Niemiec wspólnie opracowują historię wypędzenia i wysiedlenia Niemców z obszarów od dawna przez nich zamieszkiwanych. To ważna sprawa dla porozumienia i dla samych wypędzonych - od ich losu społeczeństwo niemieckie przez kilkadziesiąt lat odwracało oczy.
Ciężar historii Rzeszy
Mimo debaty na temat krzywd wyrządzonych po wojnie Niemcom nie dojdzie do rewizji historii i pominięcia zła, które się samemu wyrządziło - pokolenie niemieckich polityków, które właśnie znajduje się u władzy, ma głęboką wiedzę historyczną i wrażliwość i zdaje sobie sprawę z tego, jak wielki ciężar dźwigają Niemcy. Joschka Fischer, Markus Meckel czy inni politycy czerwono-zielonej koalicji rządzącej w Berlinie wielokrotnie dowodzili, że problemu wypędzenia Niemców nie można wyrwać z kontekstu całej historii. Pamiętajmy, że osobą, która podjęła temat odszkodowań, nie był dobrze w Polsce postrzegany Helmut Kohl, ale Gerhard Schröder, którego zwycięstwo w 1998 r. przyjęto z dużym sceptycyzmem. Jest to najlepszy dowód odpowiedzialności za niemiecką historię i chęć definitywnego zakończenia głównych sporów.
Historia sukcesu EWG i UE to historia godzenia sprzecznych interesów przez przyjaciół politycznych, którzy w przeszłości byli wrogami. Jest to również szansa dla Polski i Niemiec, które staną przed wyzwaniami w dziedzinie wspólnej polityki zagranicznej, tożsamości obronnej, polityki rolnej czy też tymi związanymi z budżetem unii. Podczas debat, które będą się toczyły w najbliższych latach, Polacy i Niemcy nie zawsze będą stali po tej samej stronie. Jak jednak pokazuje historia, w której jest wiele gorących sporów francusko-niemieckich, zawsze można znaleźć kompromisowe wyjście. W określonych sprawach, na przykład dotyczących rolnictwa, Polska będzie miała wspólne interesy z Francją, a Berlin nie będzie zainteresowany. Polacy będą musieli zrozumieć, że choć kompromis kosztuje, to brak kompromisu kosztuje wszystkich partnerów dużo więcej.
Notował Michał Szwed
Tekst publikujemy dzięki współpracy ze Wschodnią Szkołą Letnią Uniwersytetu Warszawskiego
Więcej możesz przeczytać w 30/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.