Czy da się oszukać śmierć?
Niektórzy współcześni ludzie będą mogli żyć niemal wiecznie, jeśli tylko unikną groźnych dla życia wypadków, chorób i zakażeń" - powiedział w jednym z wywiadów prof. Michael Rose z University of California w Los Angeles, biolog, który dzięki manipulacjom genetycznym wyhodował muszki owocowe żyjące prawie trzykrotnie dłużej niż przeciętne osobniki tego gatunku. "Dlaczego człowiek podobnie jak żółw nie mógłby dożyć 180 lat?" - pyta prof. Kirk-wood z University of Newcastle. Brytyjski gerontolog uważa, że starzenia się można uniknąć! Starość - twierdzi - to jedynie choroba, taka sama jak miażdżyca serca czy nowotwory, a zatem schorzenia, które coraz lepiej potrafimy leczyć. "Nie chcę być nieśmiertelny wyłącznie poprzez swoją twórczość. Pragnę osiągnąć nieśmiertelność jedynie w ten sposób, że nigdy nie umrę" - wyznał 68-letni Woody Allen. Amerykański aktor i reżyser wierzy, że dzięki postępowi biologii i medycyny dożyje co najmniej stu lat.
Biolodzy, genetycy i gerontolodzy od kilkudziesięciu lat intensywnie poszukują skutecznej metody pozwalającej przedłużyć życie oraz zachować młodość i utrzymać sprawność do późnej starości. Na razie jednak nie udało się odnaleźć symbolizującego eliksir nieśmiertelności świętego Graala, kielicha, którego - według legendy z końca XII wieku - poszukiwali rycerze Okrągłego Stołu króla Artura. "Nie ma naukowych dowodów, że choć jedna reklamowana kuracja odmładzająca odwraca, zatrzymuje lub spowalnia procesy starzenia się" - twierdzi w opublikowanym przez "Scientific American" raporcie 51 naukowców z całego świata. Wieczna młodość to największy mit zapatrzonej w rozwój nauki nowoczesnej cywilizacji.
Kliniki hochsztaplerów
W USA i Europie "kliniki długowieczności" są już niemal tak popularne jak gabinety fryzjerskie i kosmetyczne. Ponad 150 mln czterdziesto- i pięćdziesięciolatków po obu stronach Atlantyku przeznaczy w tym roku na kosmetyki prawie 5 mld USD, a roczne wydatki na zabiegi odmładzające na świecie przekraczają 160 mld USD. Na procesy starzenia się, objawiające się siwieniem włosów, zanikiem mięśni i tkanki kostnej oraz osłabieniem odporności, wpływa tak wiele genów, styl życia i środowisko, że nie ma i najprawdopodobniej nigdy nie będzie jednego cudownego leku, który mógłby leczyć starość.
"Każdy, kto twierdzi, że stworzył środek przeciwko starzeniu się, myli się albo po prostu kłamie" - ostrzegają najbardziej znani specjaliści badający procesy starzenia się: S. Jay Olshansky z University of Illinois w Chicago, Leonard Hayflick z University of California w San Francisco oraz Bruce A. Carnes z University of Chicago. Niektóre terapie poprawiają sprawność, wydolność organizmu i samopoczucie, ale nic więcej. Większość metod i środków mających przeciwdziałać starzeniu się oferowana jest przez hochsztaplerów. Żerują oni na naiwności i łatwowierności pragnących się odmłodzić ludzi. Powołują się na nieodpowiedzialne wypowiedzi niektórych, nawet uznanych naukowców oraz na eksperymenty na robakach, muchach i myszach (w Internecie pod hasłem "anti-aging" można uzyskać dostęp do ponad 100 tys. witryn poświęconych odmładzaniu!).
Nadzieja w koźlich jądrach
Starożytni Grecy wierzyli, że na mitycznych Wyspach Szczęśliwych mieszkają ludzie, którzy dożywają nawet tysiąca lat. "Włosy mieli w złotych wieńcach laurowych, świętowali radośnie, a na starość nie znali choroby ani niemocy" - pisał poeta Pindar. Eliksiru młodości rozpaczliwie poszukiwał Aleksander Wielki (356-323 p.n.e.), gdy wyrocznia przepowiedziała mu, że będzie żył krótko, ale jego "sława będzie nieśmiertelna" (zmarł w wieku 33 lat, prawdopodobnie na skutek zakażenia). Macedończyk pragnął dotrzeć do Indii, gdy usłyszał, że na ośnieżonych stokach Himalajów nawet po kilkaset lat żyją "nadzy mnisi", nie odczuwający głodu, zimna ani pragnienia (jednym z nich miał być Swami Sarweswarananda, który urodził się w XIV wieku i żył podobno 650 lat!).
W średniowieczu alchemicy chcieli uzyskać złoto uznawane za najsilniejszy środek odmładzający. Niektórzy z nich twierdzili, że odkryli kamień filozoficzny, któ-
ry sprzedawali po kawałku jako 'pigułkę nieśmiertelności'. W XVI wieku pojawiły się pierwsze naukowe prace o starzeniu się, które jeszcze bardziej podsycały wiarę w kuracje odmładzające, przywracające starzejącym się ludziom siły witalne. Od wygnania człowieka z raju średnia wieku systematycznie się obniża, ale jest to proces całkowicie lub przynajmniej częściowo odwracalny - przekonywał Francis Bacon, uznawany za twórcę nowożytnej nauki.
Kleopatra kąpała się w kwaśnym mleku (zawierającym regenerujący skórę kwas mlekowy, wykorzystywany dziś w niektórych kosmetykach). Pliniusz Starszy, rzymski wódz i pisarz, około 24 r. n.e. zalecał jeść jądra młodych knurów lub wątrobę wilka. Świat opanowała 'gorączka przeszczepiania gonad'. Pod koniec XIX wieku znany francuski fizjolog Edouard Brown-Sequard wstrzyknął sobie i swym pacjentom wyciąg z jąder psów i świnek morskich, dodający energii życiowej i bystrości umysłu. Na początku XX wieku John Romulus Brinkley twierdził, że witalność najlepiej przywraca... przeszczepienie koźlich jąder. Amerykanin przeprowadził taką operację aż u 16 tys. głęboko wierzących purytan (zabieg kosztował 750 dolarów), zanim izba lekarska stanu Kansas pozbawiła go prawa wykonywania zawodu (Brinkley przeniósł klinikę do Meksyku, a na jego konto wpłynęła ogromna na tamte czasy suma 12 tys. dolarów).
Hormonalne oszustwo
Na początku XXI wieku kilka milionów ludzi regularnie połyka "pigułki młodości", jak nazywane są preparaty zawierające melatoninę lub hormon oznaczony skrótem DHEA (sprzedawany jako biosteron). Coraz więcej mężczyzn stosuje testosteron. Liczba recept wypisywanych co roku z tego powodu przez lekarzy amerykańskich w ostatnich pięciu latach zwiększyła się prawie dwa razy (do 1,5 mln). Prawie 300 tys. osób na świecie codziennie wstrzykuje sobie syntetyczny hormon wzrostu, choć za miesięczną kurację trzeba zapłacić co najmniej tysiąc dolarów. Taką terapię odmładzającą zafundowały sobie gwiazdy Hollywood, m.in. 61-letni aktor Nick Nolte oraz 55-letni reżyser Oliver Stone. Stosuje ją dr Christopher Renna - współczesny dr Brinkley - właściciel kliniki długowieczności LifeSpan (z siedzibą w Beverly Hills i Dallas).
"Terapia hormonalna jest skuteczna w leczeniu konkretnych dolegliwości, ale nie ma dowodów, że spowalnia procesy starzenia się" - twierdzą amerykańscy badacze
S. Jay Olshansky, Leonard Hayflick i Bruce A. Carnes. Niepożądane działania terapii hormonalnej mogą być większe niż ewentualne korzyści, jakie ona przynosi - ostrzegają specjaliści Narodowego Instytutu Zdrowia (NIH) w Bethesda. Hormon wzrostu zwiększa masę mięśniową, ujędrnia skórę i przyspiesza spalanie tłuszczu. Może jednak sprzyjać powstawaniu nowotworów i akromegalii, objawiającej się przerostem kości i tkanek miękkich. Hormonalna terapia zastępcza u kobiet, polegająca na jednoczesnym zażywaniu estrogenów i progestinu, nie chroni przed zawałami serca, zwiększa natomiast ryzyko pojawienia się choroby Alzheimera, udarów mózgu i raka piersi. "Firmy farmaceutyczne i niektórzy lekarze przez 25 lat oszukiwali kobiety, że jest to jedyna potwierdzona badaniami skuteczna i bezpieczna terapia" - pisze Barbara Seaman w książce "The Greatest Experiment Ever Performed on Women" (Największy eksperyment medyczny przeprowadzony na kobietach).
Antywitaminy
Od lat 50. naukowcy podejrzewają, że starzenie się przyspieszają toksyczne dla komórek molekuły tlenu (mające jeden wolny elektron), nazywane wolnymi rodnikami. Nie ma jednak pewności, czy są one skutkiem, czy jedynie przyczyną starzenia się. Wolne rodniki w ciągu dnia powodują w komórce 10 tys. uszkodzeń DNA - oblicza prof. Bruce Ames z University of Berkeley. Jego zdaniem, trwałe uszkodzenia materiału genetycznego powstają dopiero wtedy, gdy wraz z wiekiem zaczynają zawodzić mechanizmy naprawcze w komórkach. Po 30. roku życia uszkodzenia DNA - uważa uczony - powodują spadek ogólnej wydolności fizycznej człowieka średnio o 0,5 proc. każdego roku. Niewielki wpływ na działanie wolnych rodników mają reklamowane jako "witaminy młodości" środki zawierające antyoksydanty, takie jak witamina C, E i beta-karoten (prowitamina A). Tego rodzaju przeciwutleniacze jedynie w niewielkim stopniu wnikają do wnętrza komórek, gdzie dochodzi do destrukcyjnego działania wolnych rodników.
Nie ma żadnych dowodów, że preparaty antyoksydacyjne chronią przed nowotworami i chorobami serca - twierdzą w opublikowanym kilka dni temu raporcie specjaliści US Preventive Services Task Force. Zbyt duże dawki witamin i mikroelementów, szczególnie witaminy C, wapnia i żelaza, są wręcz toksyczne dla organizmu - alarmuje brytyjska Food Standards Agency. Nadmierne dawki cynku (ponad 100 mg dzienne) zwiększają u mężczyzn ryzyko wystąpienia raka prostaty - informuje w licowym wydaniu "Journal of the National Cancer Institute". Suplementy z witaminą A osłabiają kości i aż siedmiokrotnie zwiększają ryzyko złamań. Żelazo i mangan przyczyniają się do rozwoju choroby Parkinsona. Z kolei preparaty zawierające beta-karoten u palaczy tytoniu sprzyjają powstawaniu raka płuc, a u osób nadużywających alkoholu - nowotworów jelita grubego - twierdzi prof. John A. Baron na łamach tego samego pisma.
Druga rewolucja długowieczności
Eksperymenty na drożdżach, robakach, owadach, a także myszach i królikach wykazały, że wystarczy o 30-50 proc. zmniejszyć kaloryczność racji żywnościowych, żeby o tyle samo wydłużyć życie tych organizmów. Podobne badania prawie od 15 lat prowadzone są na małpach. Nikt nie wykazał jednak, że restrykcyjna dieta opóźnia starzenie się ludzi. Pierwsze obserwacje osób, które dobrowolnie poddały się diecie zawierającej mniej niż 1500 kalorii, sugerują, że obniża ona ciśnienie tętnicze krwi, poziom cholesterolu i zapotrzebowanie organizmu na insulinę, co zmniejsza ryzyko wystąpienia cukrzycy i choroby niedokrwiennej serca. Niepokojące jest jednak to, że taki sposób odżywiania się u 40 proc. osób powoduje osłabienie i spadek energii życiowej - wykazały obserwacje Caloric Restriction Society w USA.
Prof. Barbara Hansen twierdzi, że opracowała pigułkę, która działa na organizm jak dieta niskokaloryczna, i to bez konieczności narzucania sobie dietetycznego reżimu - łykając ten lek, można się bezkarnie objadać. Wielu specjalistów obawia się, że taka tabletka długowieczności spowoduje przesterowanie przemiany materii, a zażywający ją ludzie będą szybciej tyli i krócej żyli.
"Ten, kto twierdzi, że ludzie, którzy przyjdą na świat za 20 lat, będą dożywali nawet dwustu lat, opowiada głupstwa" - twierdzi prof. Leonard Hayflick w książce "How and Why We Age" (Jak i dlaczego się starzejemy). Jego zdaniem, starzenie się jest nieuniknione. Człowiek nigdy nie będzie mógł żyć dłużej niż 125 lat. Przed 10-20 tys. lat większość ludzi żyła zaledwie 20-30 lat. Od 160 lat przeciętna długość życia wydłuża się średnio o 2,5 roku w ciągu dekady. Błędne jest jednak przekonanie, że będzie to możliwe w nieskończoność.
W minionym stuleciu przeciętna długość życia wydłużyła się w USA z 47 lat do 77 lat głównie dzięki zmniejszeniu śmiertelności wśród niemowląt, upowszechnieniu higieny i opanowaniu chorób zakaźnych. W tym stuleciu leczenie schorzeń wieku starczego, takich jak demencja, choroby serca, udar mózgu i nowotwory, pozwoli wydłużyć życie nie więcej niż o 15 lat - ocenia prof. Hayflick. Na tym będzie polegać druga rewolucja długowieczności - uważa prof. Olshansky. Pragnienie odkrycia eliksiru młodości będzie rosło. "Choć raz w życiu, przez jedną tylko śmiertelną chwilę, trzeba się zdobyć na skok ku nieśmiertelności, inaczej nie ma po co żyć" - powiedział Sylvester Stallone. To chyba jedyna sensowna recepta na wieczną młodość.
Biolodzy, genetycy i gerontolodzy od kilkudziesięciu lat intensywnie poszukują skutecznej metody pozwalającej przedłużyć życie oraz zachować młodość i utrzymać sprawność do późnej starości. Na razie jednak nie udało się odnaleźć symbolizującego eliksir nieśmiertelności świętego Graala, kielicha, którego - według legendy z końca XII wieku - poszukiwali rycerze Okrągłego Stołu króla Artura. "Nie ma naukowych dowodów, że choć jedna reklamowana kuracja odmładzająca odwraca, zatrzymuje lub spowalnia procesy starzenia się" - twierdzi w opublikowanym przez "Scientific American" raporcie 51 naukowców z całego świata. Wieczna młodość to największy mit zapatrzonej w rozwój nauki nowoczesnej cywilizacji.
Kliniki hochsztaplerów
W USA i Europie "kliniki długowieczności" są już niemal tak popularne jak gabinety fryzjerskie i kosmetyczne. Ponad 150 mln czterdziesto- i pięćdziesięciolatków po obu stronach Atlantyku przeznaczy w tym roku na kosmetyki prawie 5 mld USD, a roczne wydatki na zabiegi odmładzające na świecie przekraczają 160 mld USD. Na procesy starzenia się, objawiające się siwieniem włosów, zanikiem mięśni i tkanki kostnej oraz osłabieniem odporności, wpływa tak wiele genów, styl życia i środowisko, że nie ma i najprawdopodobniej nigdy nie będzie jednego cudownego leku, który mógłby leczyć starość.
"Każdy, kto twierdzi, że stworzył środek przeciwko starzeniu się, myli się albo po prostu kłamie" - ostrzegają najbardziej znani specjaliści badający procesy starzenia się: S. Jay Olshansky z University of Illinois w Chicago, Leonard Hayflick z University of California w San Francisco oraz Bruce A. Carnes z University of Chicago. Niektóre terapie poprawiają sprawność, wydolność organizmu i samopoczucie, ale nic więcej. Większość metod i środków mających przeciwdziałać starzeniu się oferowana jest przez hochsztaplerów. Żerują oni na naiwności i łatwowierności pragnących się odmłodzić ludzi. Powołują się na nieodpowiedzialne wypowiedzi niektórych, nawet uznanych naukowców oraz na eksperymenty na robakach, muchach i myszach (w Internecie pod hasłem "anti-aging" można uzyskać dostęp do ponad 100 tys. witryn poświęconych odmładzaniu!).
Nadzieja w koźlich jądrach
Starożytni Grecy wierzyli, że na mitycznych Wyspach Szczęśliwych mieszkają ludzie, którzy dożywają nawet tysiąca lat. "Włosy mieli w złotych wieńcach laurowych, świętowali radośnie, a na starość nie znali choroby ani niemocy" - pisał poeta Pindar. Eliksiru młodości rozpaczliwie poszukiwał Aleksander Wielki (356-323 p.n.e.), gdy wyrocznia przepowiedziała mu, że będzie żył krótko, ale jego "sława będzie nieśmiertelna" (zmarł w wieku 33 lat, prawdopodobnie na skutek zakażenia). Macedończyk pragnął dotrzeć do Indii, gdy usłyszał, że na ośnieżonych stokach Himalajów nawet po kilkaset lat żyją "nadzy mnisi", nie odczuwający głodu, zimna ani pragnienia (jednym z nich miał być Swami Sarweswarananda, który urodził się w XIV wieku i żył podobno 650 lat!).
W średniowieczu alchemicy chcieli uzyskać złoto uznawane za najsilniejszy środek odmładzający. Niektórzy z nich twierdzili, że odkryli kamień filozoficzny, któ-
ry sprzedawali po kawałku jako 'pigułkę nieśmiertelności'. W XVI wieku pojawiły się pierwsze naukowe prace o starzeniu się, które jeszcze bardziej podsycały wiarę w kuracje odmładzające, przywracające starzejącym się ludziom siły witalne. Od wygnania człowieka z raju średnia wieku systematycznie się obniża, ale jest to proces całkowicie lub przynajmniej częściowo odwracalny - przekonywał Francis Bacon, uznawany za twórcę nowożytnej nauki.
Kleopatra kąpała się w kwaśnym mleku (zawierającym regenerujący skórę kwas mlekowy, wykorzystywany dziś w niektórych kosmetykach). Pliniusz Starszy, rzymski wódz i pisarz, około 24 r. n.e. zalecał jeść jądra młodych knurów lub wątrobę wilka. Świat opanowała 'gorączka przeszczepiania gonad'. Pod koniec XIX wieku znany francuski fizjolog Edouard Brown-Sequard wstrzyknął sobie i swym pacjentom wyciąg z jąder psów i świnek morskich, dodający energii życiowej i bystrości umysłu. Na początku XX wieku John Romulus Brinkley twierdził, że witalność najlepiej przywraca... przeszczepienie koźlich jąder. Amerykanin przeprowadził taką operację aż u 16 tys. głęboko wierzących purytan (zabieg kosztował 750 dolarów), zanim izba lekarska stanu Kansas pozbawiła go prawa wykonywania zawodu (Brinkley przeniósł klinikę do Meksyku, a na jego konto wpłynęła ogromna na tamte czasy suma 12 tys. dolarów).
Hormonalne oszustwo
Na początku XXI wieku kilka milionów ludzi regularnie połyka "pigułki młodości", jak nazywane są preparaty zawierające melatoninę lub hormon oznaczony skrótem DHEA (sprzedawany jako biosteron). Coraz więcej mężczyzn stosuje testosteron. Liczba recept wypisywanych co roku z tego powodu przez lekarzy amerykańskich w ostatnich pięciu latach zwiększyła się prawie dwa razy (do 1,5 mln). Prawie 300 tys. osób na świecie codziennie wstrzykuje sobie syntetyczny hormon wzrostu, choć za miesięczną kurację trzeba zapłacić co najmniej tysiąc dolarów. Taką terapię odmładzającą zafundowały sobie gwiazdy Hollywood, m.in. 61-letni aktor Nick Nolte oraz 55-letni reżyser Oliver Stone. Stosuje ją dr Christopher Renna - współczesny dr Brinkley - właściciel kliniki długowieczności LifeSpan (z siedzibą w Beverly Hills i Dallas).
"Terapia hormonalna jest skuteczna w leczeniu konkretnych dolegliwości, ale nie ma dowodów, że spowalnia procesy starzenia się" - twierdzą amerykańscy badacze
S. Jay Olshansky, Leonard Hayflick i Bruce A. Carnes. Niepożądane działania terapii hormonalnej mogą być większe niż ewentualne korzyści, jakie ona przynosi - ostrzegają specjaliści Narodowego Instytutu Zdrowia (NIH) w Bethesda. Hormon wzrostu zwiększa masę mięśniową, ujędrnia skórę i przyspiesza spalanie tłuszczu. Może jednak sprzyjać powstawaniu nowotworów i akromegalii, objawiającej się przerostem kości i tkanek miękkich. Hormonalna terapia zastępcza u kobiet, polegająca na jednoczesnym zażywaniu estrogenów i progestinu, nie chroni przed zawałami serca, zwiększa natomiast ryzyko pojawienia się choroby Alzheimera, udarów mózgu i raka piersi. "Firmy farmaceutyczne i niektórzy lekarze przez 25 lat oszukiwali kobiety, że jest to jedyna potwierdzona badaniami skuteczna i bezpieczna terapia" - pisze Barbara Seaman w książce "The Greatest Experiment Ever Performed on Women" (Największy eksperyment medyczny przeprowadzony na kobietach).
Antywitaminy
Od lat 50. naukowcy podejrzewają, że starzenie się przyspieszają toksyczne dla komórek molekuły tlenu (mające jeden wolny elektron), nazywane wolnymi rodnikami. Nie ma jednak pewności, czy są one skutkiem, czy jedynie przyczyną starzenia się. Wolne rodniki w ciągu dnia powodują w komórce 10 tys. uszkodzeń DNA - oblicza prof. Bruce Ames z University of Berkeley. Jego zdaniem, trwałe uszkodzenia materiału genetycznego powstają dopiero wtedy, gdy wraz z wiekiem zaczynają zawodzić mechanizmy naprawcze w komórkach. Po 30. roku życia uszkodzenia DNA - uważa uczony - powodują spadek ogólnej wydolności fizycznej człowieka średnio o 0,5 proc. każdego roku. Niewielki wpływ na działanie wolnych rodników mają reklamowane jako "witaminy młodości" środki zawierające antyoksydanty, takie jak witamina C, E i beta-karoten (prowitamina A). Tego rodzaju przeciwutleniacze jedynie w niewielkim stopniu wnikają do wnętrza komórek, gdzie dochodzi do destrukcyjnego działania wolnych rodników.
Nie ma żadnych dowodów, że preparaty antyoksydacyjne chronią przed nowotworami i chorobami serca - twierdzą w opublikowanym kilka dni temu raporcie specjaliści US Preventive Services Task Force. Zbyt duże dawki witamin i mikroelementów, szczególnie witaminy C, wapnia i żelaza, są wręcz toksyczne dla organizmu - alarmuje brytyjska Food Standards Agency. Nadmierne dawki cynku (ponad 100 mg dzienne) zwiększają u mężczyzn ryzyko wystąpienia raka prostaty - informuje w licowym wydaniu "Journal of the National Cancer Institute". Suplementy z witaminą A osłabiają kości i aż siedmiokrotnie zwiększają ryzyko złamań. Żelazo i mangan przyczyniają się do rozwoju choroby Parkinsona. Z kolei preparaty zawierające beta-karoten u palaczy tytoniu sprzyjają powstawaniu raka płuc, a u osób nadużywających alkoholu - nowotworów jelita grubego - twierdzi prof. John A. Baron na łamach tego samego pisma.
Druga rewolucja długowieczności
Eksperymenty na drożdżach, robakach, owadach, a także myszach i królikach wykazały, że wystarczy o 30-50 proc. zmniejszyć kaloryczność racji żywnościowych, żeby o tyle samo wydłużyć życie tych organizmów. Podobne badania prawie od 15 lat prowadzone są na małpach. Nikt nie wykazał jednak, że restrykcyjna dieta opóźnia starzenie się ludzi. Pierwsze obserwacje osób, które dobrowolnie poddały się diecie zawierającej mniej niż 1500 kalorii, sugerują, że obniża ona ciśnienie tętnicze krwi, poziom cholesterolu i zapotrzebowanie organizmu na insulinę, co zmniejsza ryzyko wystąpienia cukrzycy i choroby niedokrwiennej serca. Niepokojące jest jednak to, że taki sposób odżywiania się u 40 proc. osób powoduje osłabienie i spadek energii życiowej - wykazały obserwacje Caloric Restriction Society w USA.
Prof. Barbara Hansen twierdzi, że opracowała pigułkę, która działa na organizm jak dieta niskokaloryczna, i to bez konieczności narzucania sobie dietetycznego reżimu - łykając ten lek, można się bezkarnie objadać. Wielu specjalistów obawia się, że taka tabletka długowieczności spowoduje przesterowanie przemiany materii, a zażywający ją ludzie będą szybciej tyli i krócej żyli.
"Ten, kto twierdzi, że ludzie, którzy przyjdą na świat za 20 lat, będą dożywali nawet dwustu lat, opowiada głupstwa" - twierdzi prof. Leonard Hayflick w książce "How and Why We Age" (Jak i dlaczego się starzejemy). Jego zdaniem, starzenie się jest nieuniknione. Człowiek nigdy nie będzie mógł żyć dłużej niż 125 lat. Przed 10-20 tys. lat większość ludzi żyła zaledwie 20-30 lat. Od 160 lat przeciętna długość życia wydłuża się średnio o 2,5 roku w ciągu dekady. Błędne jest jednak przekonanie, że będzie to możliwe w nieskończoność.
W minionym stuleciu przeciętna długość życia wydłużyła się w USA z 47 lat do 77 lat głównie dzięki zmniejszeniu śmiertelności wśród niemowląt, upowszechnieniu higieny i opanowaniu chorób zakaźnych. W tym stuleciu leczenie schorzeń wieku starczego, takich jak demencja, choroby serca, udar mózgu i nowotwory, pozwoli wydłużyć życie nie więcej niż o 15 lat - ocenia prof. Hayflick. Na tym będzie polegać druga rewolucja długowieczności - uważa prof. Olshansky. Pragnienie odkrycia eliksiru młodości będzie rosło. "Choć raz w życiu, przez jedną tylko śmiertelną chwilę, trzeba się zdobyć na skok ku nieśmiertelności, inaczej nie ma po co żyć" - powiedział Sylvester Stallone. To chyba jedyna sensowna recepta na wieczną młodość.
Stulecie Matuzalemów W ostatnich 10 latach dwukrotnie zwiększyła się liczba osób, które doczekały setnych urodzin. Amerykański Narodowy Instytut Gerontologii (NIA) ocenia, że w USA jest ponad 70 tys. ludzi w wieku co najmniej stu lat (w Polsce mieszka ponad 2 tys. takich osób). Przewiduje się, że w połowie XXI stulecia będzie żyć 1-4 mln stulatków. Wśród sędziwych osób przeważają kobiety (80 proc.). Najstarsza żyjąca dotychczas osoba - Francuzka Jeanne Calment, zmarła w 1997 r., mając 122 lat. 5 proc. najdłużej żyjących osób na świecie mieszka na Sardynii. Najstarszym z nich jest 112-letni Giovanni Frau. |
Geny długowieczności Długowieczność jest cechą rodzinną - twierdzą specjaliści z Narodowego Instytutu Gerontologii (NIA) w USA. Osoby, które wśród najbliższych krewnych miały choć jednego stulatka, również często dożywają sędziwego wieku i są bardziej odporne na nowotwory, cukrzycę, zawały serca i udary mózgu. - Badania polskich stulatków sugerują, że geny w 60 proc. przyczyniają się do wolniejszego starzenia się - powiedziała "Wprost" prof. Ewa Sikora z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. Nenckiego w Warszawie. Błędne jest jednak przekonanie, istnieją "geny długowieczności". Organizm człowieka nie ma żadnych zakodowanych w DNA instrukcji wyznaczających tempo starzenia się. |
Więcej możesz przeczytać w 30/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.