Prezesa PGNiG, jednej z największych polskich firm, wybrano w trybie farsy
To plany zawodowe, a nie zła sytuacja w górnictwie, jest powodem złożenia rezygnacji przez Marka Kossowskiego z funkcji wiceministra gospodarki" - przekonywał pod koniec maja Jerzy Hausner. Rzeczywiście, odchodząc ze stanowiska, Kossowski wiedział już, gdzie będzie pracował. Przeprowadzony miesiąc później konkurs na stanowisko szefa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, jednej z największych polskich firm, wyglądał od początku do końca na fikcję. Miał go wygrać były wiceminister gospodarki Marek Kossowski - ustalił "Wprost".
By media nie oskarżyły rządu o upartyjnianie gospodarki, odegrano farsę "Konkurs na stanowisko prezesa PGNiG". Odpowiedzialna za wybór prezesa rada nadzorcza nie wypełniła wszystkich zaleceń określonych w rozporządzeniu Rady Ministrów z 18 marca 2003 r., które precyzuje, jak powinno przebiegać postępowanie kwalifikacyjne. - Złamanie rozporządzenia byłoby wystarczającą podstawą, by właściciel, czyli minister skarbu, odwołał radę nadzorczą, a w konsekwencji niezgodnie z prawem wybrany zarząd - uważa Grzegorz Wlazło, ekspert prawny Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. "Rządzący w Polsce często się zmieniają, ale problemy walki z nieuczciwością i korupcją pozostają. (...) Prawo jest fundamentem demokratycznego ładu i porządku, bo bez niego wszystko, co się dokonało w ciągu ostatnich 14 lat, byłoby całkowicie bez znaczenia. (...)" - powiedział 10 lipca w Sejmie Leszek Miller. Jeśli chce dotrzymać słowa, nie ma innego wyjścia, jak wyjaśnić, czy konkurs przeprowadzono zgodnie z prawem. Jeśli nie, to jego obowiązkiem byłoby odwołanie odpowiedzialnej za złamanie prawa rady nadzorczej i ponownie przeprowadzenie konkursu na stanowisko prezesa PGNiG.
Lewe prawo
Rozporządzenie wydane przez rząd precyzuje, jak powinno zostać przeprowadzone postępowanie kwalifikacyjne na funkcje członków zarządu w państwowych firmach. Kandydaci powinni się wykazać w czasie rozmowy kwalifikacyjnej między innymi wiedzą o spółce i sektorze, w którym przyjdzie im działać, znajomością zarządzania, funkcjonowania spółek handlowych, zasad wynagradzania w spółkach z udziałem skarbu państwa i nadzoru właścicielskiego, audytu i kontroli finansowej przedsiębiorstwa oraz rachunkowości zarządczej. Tymczasem z 15 kandydatami, którzy przeszli wstępną selekcję, odbyto rozmowy trwające... 6-10 minut. Podczas tych spotkań kandydaci na prezesa mieli przedstawić także swój program restrukturyzacji firmy (sic!). - Samej prezentacji programu miałem osiem stron. Zdążyłem przedstawić tylko wstęp - opowiada dr Piotr Głowacki, jeden z kandytatów na stanowisko prezesa PGNiG. - Rozmowa trwała około 10 minut. Odpowiedziałem na trzy pytania, z których jedno dotyczyło mojego obywatelstwa - informuje Thomas Kolaja, również starający się o fotel prezesa.
- Pierwsza rozmowa trwała pięć, druga 15 minut. Postępowanie kwalifikacyjne było bardzo pobieżne. Wielokrotnie uczestniczyłem w różnych konkursach na stanowisko prezesa i zwykle trawało ono wiele godzin - dziwi się Tadeusz Rzemykowski, senator SLD, który wraz z trzema innymi osobami dotarł do drugiego etapu postępowania kwalifikacyjnego. Marek Kossowski musiał być więc naprawdę przekonujący, bo z gazownictwem zetknął się tylko przy palnikach kuchenki. W latach 1977-1982 pracował w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich i KW PZPR w Katowicach. W 1982 r. został wicedyrektorem URM i doradcą premiera. Od 1988 r. do 1993 r. był zatrudniony w państwowych firmach związanych z górnictwem. Cztery lata przed objęciem urzędu ministerialnego pracował w firmach budowlanych.
Chwała nam i naszym kolegom
"A może byś wrócił do Piotrka Urbankowskiego, to jest świetny koleś, pracowity i lojalny, lubię go i cenię. Precz z siepactwem, chwała nam i naszym kolegom, ch... precz!"- ten SMS napisał kilka miesięcy temu Adam Halber, ówczesny członek KRRiTV, do prezesa TVP Robert Kwiatkowskiego. Okazuje się, że nie był to wyjątek, ale reguła działania polityków lewicy, którzy w niczym nie ustępują działaczom AWS, krytykowanym przez SLD za praktyczną realizację hasła TKM - "Teraz k.... my!".
PGNiG nie udostępniło nam protokołu z rozmów z kandydtami na stanowisko prezesa. Nikt z firmy nie chciał również wypowiadać się w sprawie konkursu.
To plany zawodowe, a nie zła sytuacja w górnictwie, jest powodem złożenia rezygnacji przez Marka Kossowskiego z funkcji wiceministra gospodarki" - przekonywał pod koniec maja Jerzy Hausner. Rzeczywiście, odchodząc ze stanowiska, Kossowski wiedział już, gdzie będzie pracował. Przeprowadzony miesiąc później konkurs na stanowisko szefa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, jednej z największych polskich firm, wyglądał od początku do końca na fikcję. Miał go wygrać były wiceminister gospodarki Marek Kossowski - ustalił "Wprost".
By media nie oskarżyły rządu o upartyjnianie gospodarki, odegrano farsę "Konkurs na stanowisko prezesa PGNiG". Odpowiedzialna za wybór prezesa rada nadzorcza nie wypełniła wszystkich zaleceń określonych w rozporządzeniu Rady Ministrów z 18 marca 2003 r., które precyzuje, jak powinno przebiegać postępowanie kwalifikacyjne. - Złamanie rozporządzenia byłoby wystarczającą podstawą, by właściciel, czyli minister skarbu, odwołał radę nadzorczą, a w konsekwencji niezgodnie z prawem wybrany zarząd - uważa Grzegorz Wlazło, ekspert prawny Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. "Rządzący w Polsce często się zmieniają, ale problemy walki z nieuczciwością i korupcją pozostają. (...) Prawo jest fundamentem demokratycznego ładu i porządku, bo bez niego wszystko, co się dokonało w ciągu ostatnich 14 lat, byłoby całkowicie bez znaczenia. (...)" - powiedział 10 lipca w Sejmie Leszek Miller. Jeśli chce dotrzymać słowa, nie ma innego wyjścia, jak wyjaśnić, czy konkurs przeprowadzono zgodnie z prawem. Jeśli nie, to jego obowiązkiem byłoby odwołanie odpowiedzialnej za złamanie prawa rady nadzorczej i ponownie przeprowadzenie konkursu na stanowisko prezesa PGNiG.
Lewe prawo
Rozporządzenie wydane przez rząd precyzuje, jak powinno zostać przeprowadzone postępowanie kwalifikacyjne na funkcje członków zarządu w państwowych firmach. Kandydaci powinni się wykazać w czasie rozmowy kwalifikacyjnej między innymi wiedzą o spółce i sektorze, w którym przyjdzie im działać, znajomością zarządzania, funkcjonowania spółek handlowych, zasad wynagradzania w spółkach z udziałem skarbu państwa i nadzoru właścicielskiego, audytu i kontroli finansowej przedsiębiorstwa oraz rachunkowości zarządczej. Tymczasem z 15 kandydatami, którzy przeszli wstępną selekcję, odbyto rozmowy trwające... 6-10 minut. Podczas tych spotkań kandydaci na prezesa mieli przedstawić także swój program restrukturyzacji firmy (sic!). - Samej prezentacji programu miałem osiem stron. Zdążyłem przedstawić tylko wstęp - opowiada dr Piotr Głowacki, jeden z kandytatów na stanowisko prezesa PGNiG. - Rozmowa trwała około 10 minut. Odpowiedziałem na trzy pytania, z których jedno dotyczyło mojego obywatelstwa - informuje Thomas Kolaja, również starający się o fotel prezesa.
- Pierwsza rozmowa trwała pięć, druga 15 minut. Postępowanie kwalifikacyjne było bardzo pobieżne. Wielokrotnie uczestniczyłem w różnych konkursach na stanowisko prezesa i zwykle trawało ono wiele godzin - dziwi się Tadeusz Rzemykowski, senator SLD, który wraz z trzema innymi osobami dotarł do drugiego etapu postępowania kwalifikacyjnego. Marek Kossowski musiał być więc naprawdę przekonujący, bo z gazownictwem zetknął się tylko przy palnikach kuchenki. W latach 1977-1982 pracował w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich i KW PZPR w Katowicach. W 1982 r. został wicedyrektorem URM i doradcą premiera. Od 1988 r. do 1993 r. był zatrudniony w państwowych firmach związanych z górnictwem. Cztery lata przed objęciem urzędu ministerialnego pracował w firmach budowlanych.
Chwała nam i naszym kolegom
"A może byś wrócił do Piotrka Urbankowskiego, to jest świetny koleś, pracowity i lojalny, lubię go i cenię. Precz z siepactwem, chwała nam i naszym kolegom, ch... precz!"- ten SMS napisał kilka miesięcy temu Adam Halber, ówczesny członek KRRiTV, do prezesa TVP Robert Kwiatkowskiego. Okazuje się, że nie był to wyjątek, ale reguła działania polityków lewicy, którzy w niczym nie ustępują działaczom AWS, krytykowanym przez SLD za praktyczną realizację hasła TKM - "Teraz k.... my!".
PGNiG nie udostępniło nam protokołu z rozmów z kandydtami na stanowisko prezesa. Nikt z firmy nie chciał również wypowiadać się w sprawie konkursu.
Więcej możesz przeczytać w 34/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.