Ewa Krzyżewska mogła zostać drugą Sophią Loren
Całkiem niedawno amerykańscy filmowcy, obejrzawszy "Zazdrość i medycynę", zarzucili mnie pytaniami o tę fascynująca aktorkę, która wystąpiła w głównej roli - mówi "Wprost" reżyser filmu Janusz Majewski. - Chcieli zatrudnić ją do jakiejś nowej produkcji i chyba nawet się nie zorientowali, że film ma 30 lat, a jego bohaterka musi teraz wyglądać nieco inaczej - wspomina Majewski. Ewa Krzyżewska nie zagra już jednak żadnej roli. Zmarła na skutek obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym na południu Hiszpanii. Miała 64 lata i dawno porzuciła aktorstwo. Mimo to nadal rozpoznawano w niej barmankę z "Popiołu i diamentu" i niewierną Rebekę z "Zazdrości i medycyny".
W imię miłości
Nie zrobiła oszałamiającej kariery. Nie zostawiła w spadku tuzina znakomitych ról w słynnych filmach. Stworzyła jedynie kilka całkiem niezłych kreacji i w momencie, gdy jej kariera zaczęła nabierać rozpędu, zerwała z show-biznesem. Jak sama mówiła: "w imię wielkiej miłości do mężczyzny mojego życia". Dla Bolesława Kwiatkowskiego, specjalisty w dziedzinie prawa międzynarodo-wego, ojca przyszłej gwiazdy "Thais" Doroty Kwiatkowskiej, wyemigrowała do Nowego Jorku. W Polsce wszelki słuch o niej wówczas zaginął.
- Kiedy ostatnio moja żona [Zofia Nasierowska, znana fotograficzka - przyp. red.] wznowiła swój album sprzed lat, próbowaliśmy odnaleźć Ewę, bo potrzebna była jej zgoda na publikację zdjęcia. Niestety, nikt nie znał jej adresu. Próbowaliś-my nawet przez ZASP, ale i stamtąd odesłano nas z kwitkiem. Jakby zapadła się pod ziemię - opowiada Majewski.
Mało kto wiedział, że karierę aktorską Krzyżewska zamieniła na rolę żony dyplomaty, który w ONZ zajmował się problemami Trzeciego Świata. Zaczął się dla niej okres fascynujących podróży po krajach arabskich, Dalekim Wschodzie i Afryce. Krótko kierowała biblioteką radiową w siedzibie ONZ w Nowym Jorku. W Ameryce próbowała zresztą wielu zawodów - była kosmetyczką, projektantką mody, handlowała nieruchomościami. Kiedy odwiedziła Polskę wiosną tego roku, wyznała, że czasami tęskniła za aktorstwem, ale nie żałuje swojej decyzji. Po latach wojaży postawili z mężem wymarzony dom nad Morzem Śródziemnym, w Hiszpanii. Nie było im jednak dane długo się nim cieszyć.
Gwiazda mimo woli
Wszyscy, którzy zetknęli się z nią zawodowo lub prywatnie, podkreślali, że było w niej coś tajemniczego, co fascynowało.
- Pamiętam, że byłem nią zauroczony podczas pracy nad "Zaduszkami" - wspomina Tadeusz Konwicki, reżyser filmu i autor scenariusza. - Była nie tylko piękna, miała w sobie jeszcze coś nieodgadnionego, jakąś tajemnicę. Jej magia onieśmielała mnie. Jeszcze długo po zakończeniu zdjęć myślałem o niej. Był w niej jakiś rodzaj tragizmu, który nie pozwalał przejść obok obojętnie. A potem zniknęła nam z pola widzenia - dodaje Konwicki.
"Zaduszki" (1961), studium psychologiczne niezdolnego do miłości "pokolenia porażonego wojną", były sukcesem reżysera i aktorów. Film zdobył Nagrodę Specjalną na Festiwalu w Mannheim, a plotka głosi, że Carlo Ponti (włoski producent i mąż Sophii Loren) zobaczywszy na ekranie Krzyżewską, powiedział: "Przyślijcie ją do Włoch, a zrobię z niej drugą Sophię". Absolwentka krakowskiej szkoły teatralnej miała już na koncie błyskotliwy debiut. W "Popiele i diamencie" (1958) Andrzeja Wajdy zagrała urodziwą barmankę, adorowaną przez Maćka Chełmickiego (Zbigniewa Cybulskiego). Za tę kreację otrzymała Kryształową Gwiazdę Francuskiej Akademii Filmowej. Potem było kilkanaście ról, z których na uwagę zasługuje ponowne spotkanie ze Zbigniewem Cybulskim w sensacyjnym filmie Janusza Nasfetera "Zbrodniarz i panna" (1963) i niewielka, ale pamiętna rola pięknej Żydówki w "Faraonie" (1965) Jerzego Kawalerowicza. W tym czasie aktorka była związana z warszawskim Teatrem Dramatycznym, ale przyznawała, że nie zaraziła się miłością do teatru nawet od Gustawa Holoubka, u którego boku zagrała Ofelię.
Urodzona femme fatale
Na swoją życiową rolę w kinie musiała czekać aż do spotkania z Januszem Majewskim w 1973 r. na planie "Zazdrości i medycyny". Postać pięknej, acz niewiernej małżonki bogatego przedsiębiorcy (Mariusz Dmochowski) sprawiała wrażenie napisanej specjalnie dla niej. Film był ekranizacją głośnej w latach 30. powieści Michała Choromańskiego, a jego bohaterka, klasyczna femme fatale, niepokojąca i zmysłowa w wykonaniu Krzyżewskiej, przeszła do historii kina. - Należała do tych aktorek, o których sile oddziaływania decydował już sam wygląd. Niebywale fotogeniczna, miała w sobie to "coś", co przykuwało wzrok. Otoczona była nimbem tajemniczości., a przy tym niezwykle introwertyczna, niechętna do zwierzeń - wspomina Majewski.
Ewa Krzyżewska zmarła
27 lipca 2003 r. w hiszpańskim szpitalu, dwa dni po tragicznym wypadku. Musiały upłynąć ponad dwa tygodnie, nim wiadomość o jej śmierci dotarła do Polski. - Pamiętam, że kilkanaście lat temu mówiono, że Ewa zginęła tragicznie w wypadku samochodowym gdzieś w Turcji - wspomina Tadeusz Konwicki. - Teraz, gdy z nekrologów dowiedziałem się o wypadku, przypomniałem sobie o tym.
Fatalizm godny pióra Choromańskiego.
Całkiem niedawno amerykańscy filmowcy, obejrzawszy "Zazdrość i medycynę", zarzucili mnie pytaniami o tę fascynująca aktorkę, która wystąpiła w głównej roli - mówi "Wprost" reżyser filmu Janusz Majewski. - Chcieli zatrudnić ją do jakiejś nowej produkcji i chyba nawet się nie zorientowali, że film ma 30 lat, a jego bohaterka musi teraz wyglądać nieco inaczej - wspomina Majewski. Ewa Krzyżewska nie zagra już jednak żadnej roli. Zmarła na skutek obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym na południu Hiszpanii. Miała 64 lata i dawno porzuciła aktorstwo. Mimo to nadal rozpoznawano w niej barmankę z "Popiołu i diamentu" i niewierną Rebekę z "Zazdrości i medycyny".
W imię miłości
Nie zrobiła oszałamiającej kariery. Nie zostawiła w spadku tuzina znakomitych ról w słynnych filmach. Stworzyła jedynie kilka całkiem niezłych kreacji i w momencie, gdy jej kariera zaczęła nabierać rozpędu, zerwała z show-biznesem. Jak sama mówiła: "w imię wielkiej miłości do mężczyzny mojego życia". Dla Bolesława Kwiatkowskiego, specjalisty w dziedzinie prawa międzynarodo-wego, ojca przyszłej gwiazdy "Thais" Doroty Kwiatkowskiej, wyemigrowała do Nowego Jorku. W Polsce wszelki słuch o niej wówczas zaginął.
- Kiedy ostatnio moja żona [Zofia Nasierowska, znana fotograficzka - przyp. red.] wznowiła swój album sprzed lat, próbowaliśmy odnaleźć Ewę, bo potrzebna była jej zgoda na publikację zdjęcia. Niestety, nikt nie znał jej adresu. Próbowaliś-my nawet przez ZASP, ale i stamtąd odesłano nas z kwitkiem. Jakby zapadła się pod ziemię - opowiada Majewski.
Mało kto wiedział, że karierę aktorską Krzyżewska zamieniła na rolę żony dyplomaty, który w ONZ zajmował się problemami Trzeciego Świata. Zaczął się dla niej okres fascynujących podróży po krajach arabskich, Dalekim Wschodzie i Afryce. Krótko kierowała biblioteką radiową w siedzibie ONZ w Nowym Jorku. W Ameryce próbowała zresztą wielu zawodów - była kosmetyczką, projektantką mody, handlowała nieruchomościami. Kiedy odwiedziła Polskę wiosną tego roku, wyznała, że czasami tęskniła za aktorstwem, ale nie żałuje swojej decyzji. Po latach wojaży postawili z mężem wymarzony dom nad Morzem Śródziemnym, w Hiszpanii. Nie było im jednak dane długo się nim cieszyć.
Gwiazda mimo woli
Wszyscy, którzy zetknęli się z nią zawodowo lub prywatnie, podkreślali, że było w niej coś tajemniczego, co fascynowało.
- Pamiętam, że byłem nią zauroczony podczas pracy nad "Zaduszkami" - wspomina Tadeusz Konwicki, reżyser filmu i autor scenariusza. - Była nie tylko piękna, miała w sobie jeszcze coś nieodgadnionego, jakąś tajemnicę. Jej magia onieśmielała mnie. Jeszcze długo po zakończeniu zdjęć myślałem o niej. Był w niej jakiś rodzaj tragizmu, który nie pozwalał przejść obok obojętnie. A potem zniknęła nam z pola widzenia - dodaje Konwicki.
"Zaduszki" (1961), studium psychologiczne niezdolnego do miłości "pokolenia porażonego wojną", były sukcesem reżysera i aktorów. Film zdobył Nagrodę Specjalną na Festiwalu w Mannheim, a plotka głosi, że Carlo Ponti (włoski producent i mąż Sophii Loren) zobaczywszy na ekranie Krzyżewską, powiedział: "Przyślijcie ją do Włoch, a zrobię z niej drugą Sophię". Absolwentka krakowskiej szkoły teatralnej miała już na koncie błyskotliwy debiut. W "Popiele i diamencie" (1958) Andrzeja Wajdy zagrała urodziwą barmankę, adorowaną przez Maćka Chełmickiego (Zbigniewa Cybulskiego). Za tę kreację otrzymała Kryształową Gwiazdę Francuskiej Akademii Filmowej. Potem było kilkanaście ról, z których na uwagę zasługuje ponowne spotkanie ze Zbigniewem Cybulskim w sensacyjnym filmie Janusza Nasfetera "Zbrodniarz i panna" (1963) i niewielka, ale pamiętna rola pięknej Żydówki w "Faraonie" (1965) Jerzego Kawalerowicza. W tym czasie aktorka była związana z warszawskim Teatrem Dramatycznym, ale przyznawała, że nie zaraziła się miłością do teatru nawet od Gustawa Holoubka, u którego boku zagrała Ofelię.
Urodzona femme fatale
Na swoją życiową rolę w kinie musiała czekać aż do spotkania z Januszem Majewskim w 1973 r. na planie "Zazdrości i medycyny". Postać pięknej, acz niewiernej małżonki bogatego przedsiębiorcy (Mariusz Dmochowski) sprawiała wrażenie napisanej specjalnie dla niej. Film był ekranizacją głośnej w latach 30. powieści Michała Choromańskiego, a jego bohaterka, klasyczna femme fatale, niepokojąca i zmysłowa w wykonaniu Krzyżewskiej, przeszła do historii kina. - Należała do tych aktorek, o których sile oddziaływania decydował już sam wygląd. Niebywale fotogeniczna, miała w sobie to "coś", co przykuwało wzrok. Otoczona była nimbem tajemniczości., a przy tym niezwykle introwertyczna, niechętna do zwierzeń - wspomina Majewski.
Ewa Krzyżewska zmarła
27 lipca 2003 r. w hiszpańskim szpitalu, dwa dni po tragicznym wypadku. Musiały upłynąć ponad dwa tygodnie, nim wiadomość o jej śmierci dotarła do Polski. - Pamiętam, że kilkanaście lat temu mówiono, że Ewa zginęła tragicznie w wypadku samochodowym gdzieś w Turcji - wspomina Tadeusz Konwicki. - Teraz, gdy z nekrologów dowiedziałem się o wypadku, przypomniałem sobie o tym.
Fatalizm godny pióra Choromańskiego.
Więcej możesz przeczytać w 34/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.