Drogi Bobku! Piszę do Ciebie z Sopotu znad smażonej fląderki, która jeszcze dziś rano pływała w wodach Zatoki Gdańskiej, nie przejmując się sinicami, tymi, co przepłoszyły stąd masę letników.
Sam wykąpię się w jednym z kaszubskich jezior (a piękne są te akweny, zaiste!). Tymczasem popławię się w innych atrakcjach rodzinnego miasta Klausa Kinskiego. Należą do nich m.in. niezwykle tutaj zagęszczone restauracje z ponadprzeciętną kuchnią.
Mam apetyt na ryby. W końcu jestem nad morzem, gdzie codziennie rybacy wyjmują je z sieci, a zarazem krok od jezior obfitujących w jadalne stworzenia słodkowodne. Do tego jest lato, które budzi w człowieku pragnienie, by odpocząć od mięsiwa, i poczuć w ustach delikatne mięso fauny pływającej.
Dokoła mnóstwo ofert z owocami morza, na przykład wysoko notowany wśród Japończyków sushi-bar w hotelu Zhong-Hua przy sopockim molo lub znakomita Baola, gdzie podają faszerowaną jarzynami świeżą doradę. Są to rzeczy pyszne, ale drogie, bo importowane. A mnie się chce coś bezpretensjonalnie tutejszego.
A więc piszę znad fląderki usmażonej na świeżutkim oleju, siedząc na balkonie tawerny Rybaki z widokiem na morze, od którego dzieli mnie 50 metrów rozgrzanego piasku.
Mam też do dyspozycji świeżego łososia bałtyckiego, czyli troć, dorsza, a gdy Neptun łaskawy, to i turbot trafi się w sieciach. Kucharz gotuje także ostrą rybną zupę rybacką oraz kartoflankę z łososiem.
Ale prawdziwy hit tawerny Rybaki to arcyciekawa potrawa kaszubska wprowadzona do jadłospisu przez Pierwszego Kaszuba Rzeczypospolitej Donalda Tuska. Jest to ikra dorszowa podsmażana z rozkawałkowanym wędzonym łososiem, podawana na plackach ziemniaczanych robionych bez cebuli, ale za to z czosnkiem. Ikra z dorsza uchodzi na świecie za wielki delikates, lecz u nas nawet większość Kaszubów o niej zapomniała. Cała ikra z odławianych u nas dorszy idzie na eksport.
W tawernie Rybaki jest ładnie i smacznie, ale warto też podkreślić, że niedrogo - za 100 g flądry płaci się 3 zł, zaś porcje (150 g) dorsza i łososia kosztują 8 zł, zupy - 6 zł, natomiast placki z ikrą - 24 zł.
A więc Twoje zdrowie, gdyż rybka lubi pływać!
Bikont Chwilowo Skaszubiały
Piotrusiu!
Zbyt rzadko rozmawiamy ze sobą na tematy kulinarne, bowiem najwyraźniej nie miałem okazji Ci powiedzieć, że bawiąc prawie rok temu w Sopocie, zażerałem się niemiłosiernie plackami z dorszową ikrą, a nawet udało mi się sprawić, że ich przyrządzaniu przyglądało się bezstronnie oko kamery. Tak, tak! Ikra dorszowa rzeczywiście jest u nas w niezrozumiałej pogardzie, a przecież wystarczy wspomnieć, że bez niej wysiada kulinarnie cały świat helleński. To podstawowy składnik taramasalaty, bez której Grek nie wytrzyma dnia. Próbowałem też prasowanej podwędzanej dorszowej ikry, którą pałaszują na Sycylii. Jeśli jednak będziesz smażył jajeczka dorszy, musisz pamiętać, by czynić to uporczywie, a mniej więcej w połowie odlać płyn, który na patelni się wydzieli. Jest to tłusta rzecz, a rybi tłuszcz ma smak tranu, choć coś mi majaczy, że jako dziecko cierpiałeś na przedziwną chorobę polegającą na miłości do rzeczonego specyfiku.
Też jem rybki bez umiaru. Jak wspominałem, przeniosłem się z Dalmacji na Węgry, więc folguję słodkowodnym przyjemnościom. Paprykarz z suma, zupa z karpia - to już mam za sobą. Teraz wypatruję w restauracyjnych kartach fogasza - sandaczowatej ryby żyjącej w Balatonie. Białe, jędrne mięso, prawdziwy cymesik! Co ja mówię! Lepiej znacznie, bo cymes to w rzeczywistości dość ohydny deser z marchwi. I jak tu wierzyć przysłowiom? Choć myślę, że tam, gdzie jesteś, musi sprawdzać się stare kaszubskie porzekadło: "Flądrę świeżą zjesz, pięćdziesiątkę zimną wypijesz".
Twój zapaprykowany RM
Mam apetyt na ryby. W końcu jestem nad morzem, gdzie codziennie rybacy wyjmują je z sieci, a zarazem krok od jezior obfitujących w jadalne stworzenia słodkowodne. Do tego jest lato, które budzi w człowieku pragnienie, by odpocząć od mięsiwa, i poczuć w ustach delikatne mięso fauny pływającej.
Dokoła mnóstwo ofert z owocami morza, na przykład wysoko notowany wśród Japończyków sushi-bar w hotelu Zhong-Hua przy sopockim molo lub znakomita Baola, gdzie podają faszerowaną jarzynami świeżą doradę. Są to rzeczy pyszne, ale drogie, bo importowane. A mnie się chce coś bezpretensjonalnie tutejszego.
A więc piszę znad fląderki usmażonej na świeżutkim oleju, siedząc na balkonie tawerny Rybaki z widokiem na morze, od którego dzieli mnie 50 metrów rozgrzanego piasku.
Mam też do dyspozycji świeżego łososia bałtyckiego, czyli troć, dorsza, a gdy Neptun łaskawy, to i turbot trafi się w sieciach. Kucharz gotuje także ostrą rybną zupę rybacką oraz kartoflankę z łososiem.
Ale prawdziwy hit tawerny Rybaki to arcyciekawa potrawa kaszubska wprowadzona do jadłospisu przez Pierwszego Kaszuba Rzeczypospolitej Donalda Tuska. Jest to ikra dorszowa podsmażana z rozkawałkowanym wędzonym łososiem, podawana na plackach ziemniaczanych robionych bez cebuli, ale za to z czosnkiem. Ikra z dorsza uchodzi na świecie za wielki delikates, lecz u nas nawet większość Kaszubów o niej zapomniała. Cała ikra z odławianych u nas dorszy idzie na eksport.
W tawernie Rybaki jest ładnie i smacznie, ale warto też podkreślić, że niedrogo - za 100 g flądry płaci się 3 zł, zaś porcje (150 g) dorsza i łososia kosztują 8 zł, zupy - 6 zł, natomiast placki z ikrą - 24 zł.
A więc Twoje zdrowie, gdyż rybka lubi pływać!
Bikont Chwilowo Skaszubiały
Piotrusiu!
Zbyt rzadko rozmawiamy ze sobą na tematy kulinarne, bowiem najwyraźniej nie miałem okazji Ci powiedzieć, że bawiąc prawie rok temu w Sopocie, zażerałem się niemiłosiernie plackami z dorszową ikrą, a nawet udało mi się sprawić, że ich przyrządzaniu przyglądało się bezstronnie oko kamery. Tak, tak! Ikra dorszowa rzeczywiście jest u nas w niezrozumiałej pogardzie, a przecież wystarczy wspomnieć, że bez niej wysiada kulinarnie cały świat helleński. To podstawowy składnik taramasalaty, bez której Grek nie wytrzyma dnia. Próbowałem też prasowanej podwędzanej dorszowej ikry, którą pałaszują na Sycylii. Jeśli jednak będziesz smażył jajeczka dorszy, musisz pamiętać, by czynić to uporczywie, a mniej więcej w połowie odlać płyn, który na patelni się wydzieli. Jest to tłusta rzecz, a rybi tłuszcz ma smak tranu, choć coś mi majaczy, że jako dziecko cierpiałeś na przedziwną chorobę polegającą na miłości do rzeczonego specyfiku.
Też jem rybki bez umiaru. Jak wspominałem, przeniosłem się z Dalmacji na Węgry, więc folguję słodkowodnym przyjemnościom. Paprykarz z suma, zupa z karpia - to już mam za sobą. Teraz wypatruję w restauracyjnych kartach fogasza - sandaczowatej ryby żyjącej w Balatonie. Białe, jędrne mięso, prawdziwy cymesik! Co ja mówię! Lepiej znacznie, bo cymes to w rzeczywistości dość ohydny deser z marchwi. I jak tu wierzyć przysłowiom? Choć myślę, że tam, gdzie jesteś, musi sprawdzać się stare kaszubskie porzekadło: "Flądrę świeżą zjesz, pięćdziesiątkę zimną wypijesz".
Twój zapaprykowany RM
Kartoflanka z Łososiem podaje Iwona Koko Pawłowska z tawerny Rybaki |
---|
Ziemniaki obrać, pokroić w średnią kostkę, włożyć do garnka i zalać 2 litrami wody. Dodać prawie całe masło, ziele angielskie i liść laurowy. Gotować, aż ziemniaki będą miękkie. Na reszcie masła podsmażyć posiekaną cebulę i dodać do garnka razem z drobno posiekanym porem oraz drobno pokrojonym łososiem. Doprawić do smaku i zaciągnąć śmietaną. Majeranek (rozcierany w rękach) dodać na koniec, żeby nie odebrał smaku rybom. |
Więcej możesz przeczytać w 34/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.