Od seksu bardziej wolimy oglądanie telewizji.
W społeczeństwie, w którym hasło "kochajcie się" (czytaj: współżyjcie z sobą) nie oznacza przyzwolenia, ale wręcz nakaz, coraz mniej ludzi ma ochotę na seks - mówi John Bancroft z Instytutu Kinseya. Kiedy kilka lat temu na rynku pojawiła się viagra, seksuolodzy triumfalnie ogłosili drugą rewolucję seksualną. Aktywne życie seksualne mieli prowadzić nawet siedemdziesięciolatkowie. Tymczasem zamiast kolejnej rewolucji seksualnej mamy kontrrewolucję - coraz więcej osób, szczególnie w krajach najwyżej rozwiniętych, deklaruje, że nie ma ochoty na seks.
Koniec apetytu na seks?
W najnowszym badaniu Pentora dla "Wprost" co trzecia osoba deklaruje, że seks nie jest dla niej tak ważny, jak jeszcze kilka lat temu (tak twierdzi 37 proc. mężczyzn i 27 proc. kobiet). Najbardziej aktywność seksualną ograniczyły osoby o dochodach powyżej 4 tys. zł (60 proc.), pracownicy biuro-wi (42,9 proc.) i robotnicy (40,7 proc.). Z "Raportu seksualności Polaków - Pfizer" wynika, że z 95 proc. do 85 proc. spadła liczba 20-30-latków, którzy w ogóle uprawiają seks. Z badań przeprowadzonych przez prof. Zbigniewa Izdebskiego wynika, że w Polsce od końca lat 80. maleje częstotliwość małżeńskich kontaktów seksualnych. Dziesieć lat temu więcej niż raz w tygodniu seks uprawiało 36 proc. małżeństw, obecnie - 26 proc.
W jeszcze większej skali zjawisko występuje na Zachodzie. Badania przeprowadzone przez Instytut Kinseya potwierdzają, że Amerykanie powyżej 25. roku życia mają o 32 proc. stosunków seksualnych mniej niż w latach 70., szczególnie dotyczy to kobiet (o 37 proc. mniej). Zamężne Amerykanki częściej uprawiały seks w latach 50. niż obecnie. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii, gdzie 42 proc. badanych skarży się na obniżenie poziomu libido. W konsekwencji trzy czwarte z nich współżyje rzadziej niż raz w tygodniu. Kłopoty ma 27 proc. zamężnych Włoszek i co trzecia Francuzka. Nie lepiej jest w Singapurze, gdzie częstotliwość stosunków seksualnych spadła w ostatnich 20 latach o 39 proc. Według badań Instytutu Psychologii Uniwersytetu w Hamburgu, w połowie lat 70. tylko 8 proc. pań było znudzonych seksem, podczas gdy obecnie już 74 proc. Liczba mężczyzn zmęczonych seksem wzrosła z 4 proc. do 27 proc.
Więcej kobiet = więcej seksu
Badania seksuologów dowodzą, że Amerykanie i Europejczycy najintensywniej uprawiali seks na przełomie lat 60. i 70. W latach 80. aktywność seksualna Brytyjczyków oraz Amerykanów spadła do poziomu z lat 50. i od tego czasu stale się obniża. Reay Tannahill, autor "Historii seksu", wskazuje, że wpływ na aktywność seksualną zawsze wywierały czynniki demograficzne. Liczba kontaktów seksualnych malała, gdy przybywało mężczyzn. Jednocześnie kwitła wówczas prostytucja. W XIV-wiecznej Anglii, gdy na sto kobiet przypadało prawie stu trzydziestu mężczyzn, domy rozpusty wyrastały jak grzyby po deszczu (nad dwoma najlepszymi pieczę sprawował jeden z biskupów). Liczba kontaktów seksualnych wzrasta (a prostytucja maleje), gdy więcej jest kobiet niż mężczyzn.
- Kobiety muszą wtedy intensywniej rywalizować o samców, łatwiej godzą się więc na stosunki seksualne. Potwierdzają to badania na amerykańskich uczelniach, gdzie większość studentów stanowią kobiety. Tam życie erotyczne kwitnie, podczas gdy w pozostałej populacji, szczególnie w rodzinach, jest odwrotnie - mówi Bogusław Pawłowski, antropolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Z badań Instytutu Masters i Johnson w St. Louis wynika, że zainteresowanie seksem tracą głównie osoby, które robią karierę zawodową. Dwukrotnie częściej niż u innych spada u nich poziom libido. Dla ponad 60 proc. kobiet i 40 proc. mężczyzn badanych przez Instytut Kinseya seks jest zbyt męczącym zajęciem. Po całym dniu spędzonym w pracy nie mają ochoty jeszcze się oddawać miłosnym igraszkom. - Niekiedy jedynym rozwiązaniem pozostaje wpisywanie partnera do kalendarza zajęć - zauważa prof. Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog.
Wstrzemięźliwość singli
W społeczeństwach Zachodu częstotliwość kontaktów seksualnych maleje, bo cały czas wzrasta odsetek osób, które dłużej żyją samotnie. Kiedy Kinsey prowadził swoje pierwsze badania, czyli na przełomie lat 40. i 50., kobiety szybciej zawierały związki małżeńskie, a potem regularnie współżyły ze swoimi mężami. Obecnie mamy do czynienia z tzw. kulturą singli, czyli dorosłych żyjących samotnie z wyboru. W niektórych społeczeństwach, na przykład w Niemczech, Francji czy Włoszech, single stanowią 20 proc. społeczeństwa (w Hamburgu, Frankfurcie czy Monachium co trzeci mieszkaniec jest singlem). Nawet, jeśli singel ma stałego partnera, to najczęściej mieszka samotnie, więc nie uprawia seksu zbyt często. - Osoby takie często zmieniają partnera, co powoduje, że w efekcie zaniżają seksualną średnią całego społeczeństwa, ponieważ między jednym a drugim partnerem zdarzają się spore przerwy. Właśnie z tego powodu nawet znane aktorki, obiekty westchnień milionów, uprawiają statystycznie rzadziej seks niż przeciętne mężatki - wyjaśnia Bogusław Pawłowski.
Seks kontra kultura masowa
Seks stał się mniej atrakcyjny, bo obecnie przeciętny człowiek ma do wyboru nawet kilkanaście razy więcej innych ciekawych zajęć niż na przykład w pierwszej połowie XX wieku. Z najnowszych badań Pentora dla "Wprost" wynika, że 47,7 proc. Polaków (70,4 proc. pracowników umysłowych wyższego szczebla i menedżerów oraz 50 proc. osób z wyższym wykształceniem) zamiast uprawiać seks, woli oglądać telewizję, robić zakupy bądź się spotykać z przyjaciółmi. Na pierwszym miejscu wśród różnych przyjemności seks stawiają obecnie jedynie Australijczycy - wynika z badań firmy Durex. Chińczycy wolą oglądać telewizję, Meksykanie wybierają interesującą pracę, a Tajlandczycy - drzemkę.
Zdaniem Marii Beisert, psycholog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, seks przegrywa z coraz atrakcyjniejszymi propozycjami kultury masowej przede wszystkim wśród par, które są z sobą co najmniej 4-5 lat. - W przeszłości, gdy nie było takiego wyboru, osoby te próbowałyby odnaleźć się w seksie. Dziś bez poczucia straty z tego rezygnują - mówi Beisert. Im dłużej trwa związek, tym seks ma coraz mniejsze znaczenie. Ma to zresztą swoje biologiczne uzasadnienie. Na począt-ku każdego związku ludzki organizm wytwarza substancję stymulującą zwaną fenyloetyloaminą. Dzięki jej obecności w organizmie partnerzy pozostają w swego rodzaju transie. Jednak z czasem organizm uodpornia się na tę substancję, a także nie jest w stanie jej więcej wydzielać, by zapewnić człowiekowi stan ciągłej euforii. Na uniwersytecie Ontario w Kanadzie przeprowadzono badania, z których wynika, że po 2-
-3 latach rozpada się najwięcej związków - ma to wynikać z obniżenia poziomu fenyloetyloaminy. W dalszej fazie związku organizm wytwa-rza morfinopodobną substancję zwaną endorfiną. Przewaga endorfiny nad fenyloetyloaminą powoduje, że wystarcza nam już obecność partnera, byśmy się czuli szczęśliwi i bezpieczni. Obecność endorfiny odpowiada za uczucie przywiązania oraz przyjaźni. Seks schodzi na dalszy plan. Z badań niemieckiego seksuologa Michaela Klusmana wynika, że już po roku od rozpoczęcia współżycia częstotliwość kontaktów erotycznych partnerów spada aż o połowę. Po trzech latach napięcie seksualne w wypadku mężczyzn stabilizuje się na pewnym poziomie, u kobiet zaś spada czasem nawet do zera. Stanisław Dulko, seksuolog, uważa, że owo ochłodzenie wynika także z tego, że kobiety znacznie częściej niż kiedyś mówią dziś "nie" swojemu partnerowi, kiedy nie mają ochoty na seks. - Kiedyś kobiety były przekonane, że seks jest być może czasem przykry, ale zarazem jest obowiązkiem, który mężczyźnie należy się w zamian za utrzymanie i zapewnienie bezpieczeństwa. W momencie, gdy kobiety zdobyły niezależność ekonomiczną, zaczęły odmawiać - podkreśla Dulko.
Prostytutka na receptę
Jeszcze w latach 50. w holly-woodzkich filmach serwowano wizję małżeństwa jako największego dobrodziejstwa dla kobiety. Obecnie dominuje obraz wyemancypowanej kobiety, która sama wybiera, kiedy chce uprawiać seks (mówią o tym seriale jak na przykład "Seks w wielkim mieście" czy "Ally McBeal"). Zdaniem części psychologów, w ostatnich latach mamy do czynienia z seksizmem ? rebours: kobiety, szczególnie te, które odniosły sukces, domagają się od swoich mężów i kochanków, aby koncentrowali się przede wszystkim na nich. To wywołuje sprzeciw mężczyzn, co najczęściej kończy się spadkiem ich aktywności seksualnej. W Niemczech problem ten dotyczy 17 proc. pozostających w stałych związkach. - Zawsze istniała grupa mężczyzn, która unikała bliskości z kobietą, obawiając się odrzucenia lub zdominowania. Coraz więcej z nich przyznaje, że wolą sekstelefon lub pornostrony w Internecie. Z żywymi kobietami nie próbują nawet nawiązywać jakichkolwiek relacji - mówi Zofia Milska-Wrzosińska, psychoterapeutka.
Zdaniem niektórych seksuologów, ograniczenie kontaktów seksualnych obserwowane w ostatnich latach wcale nie jest korzystne. "Seks ma decydujący wpływ na zachowanie młodego wyglądu, pozwala utrzymać dobrą sylwetkę, a nawet przeciwdziała zawałom" - twierdzi David Weeks z Royal Edinburgh Hospital. Osoby aktywne seksualnie są bardziej towarzyskie, zadowolone z życia, rzadziej chorują. "Regularne współżycie seksualne poprawia również wydolność umysłową. Po stosunku szare komórki są bardziej dotlenione" - przekonują psychologowie z uniwersytetu w San Francisco. Z ich raportu wynika, że deficyt cielesnej rozkoszy powoduje nerwowość i depresje.
We współczesnych społeczeństwach maleje aktywność seksualna, a jednocześnie seks pomaga lepiej wykonywać inne rodzaje aktywności. Milton Friedman, wybitny ekonomii i nieprzejednany liberał uważa, że wyjściem z tej sytuacji jest legalizacja prostytucji i wręcz zalecanie korzystanie z tej formy seksu, tak jak korzysta się z masażu, solarium czy kąpieli (!). Czy jednak może być coś bardziej nudnego niż seks na receptę?
Koniec apetytu na seks?
W najnowszym badaniu Pentora dla "Wprost" co trzecia osoba deklaruje, że seks nie jest dla niej tak ważny, jak jeszcze kilka lat temu (tak twierdzi 37 proc. mężczyzn i 27 proc. kobiet). Najbardziej aktywność seksualną ograniczyły osoby o dochodach powyżej 4 tys. zł (60 proc.), pracownicy biuro-wi (42,9 proc.) i robotnicy (40,7 proc.). Z "Raportu seksualności Polaków - Pfizer" wynika, że z 95 proc. do 85 proc. spadła liczba 20-30-latków, którzy w ogóle uprawiają seks. Z badań przeprowadzonych przez prof. Zbigniewa Izdebskiego wynika, że w Polsce od końca lat 80. maleje częstotliwość małżeńskich kontaktów seksualnych. Dziesieć lat temu więcej niż raz w tygodniu seks uprawiało 36 proc. małżeństw, obecnie - 26 proc.
W jeszcze większej skali zjawisko występuje na Zachodzie. Badania przeprowadzone przez Instytut Kinseya potwierdzają, że Amerykanie powyżej 25. roku życia mają o 32 proc. stosunków seksualnych mniej niż w latach 70., szczególnie dotyczy to kobiet (o 37 proc. mniej). Zamężne Amerykanki częściej uprawiały seks w latach 50. niż obecnie. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii, gdzie 42 proc. badanych skarży się na obniżenie poziomu libido. W konsekwencji trzy czwarte z nich współżyje rzadziej niż raz w tygodniu. Kłopoty ma 27 proc. zamężnych Włoszek i co trzecia Francuzka. Nie lepiej jest w Singapurze, gdzie częstotliwość stosunków seksualnych spadła w ostatnich 20 latach o 39 proc. Według badań Instytutu Psychologii Uniwersytetu w Hamburgu, w połowie lat 70. tylko 8 proc. pań było znudzonych seksem, podczas gdy obecnie już 74 proc. Liczba mężczyzn zmęczonych seksem wzrosła z 4 proc. do 27 proc.
Więcej kobiet = więcej seksu
Badania seksuologów dowodzą, że Amerykanie i Europejczycy najintensywniej uprawiali seks na przełomie lat 60. i 70. W latach 80. aktywność seksualna Brytyjczyków oraz Amerykanów spadła do poziomu z lat 50. i od tego czasu stale się obniża. Reay Tannahill, autor "Historii seksu", wskazuje, że wpływ na aktywność seksualną zawsze wywierały czynniki demograficzne. Liczba kontaktów seksualnych malała, gdy przybywało mężczyzn. Jednocześnie kwitła wówczas prostytucja. W XIV-wiecznej Anglii, gdy na sto kobiet przypadało prawie stu trzydziestu mężczyzn, domy rozpusty wyrastały jak grzyby po deszczu (nad dwoma najlepszymi pieczę sprawował jeden z biskupów). Liczba kontaktów seksualnych wzrasta (a prostytucja maleje), gdy więcej jest kobiet niż mężczyzn.
- Kobiety muszą wtedy intensywniej rywalizować o samców, łatwiej godzą się więc na stosunki seksualne. Potwierdzają to badania na amerykańskich uczelniach, gdzie większość studentów stanowią kobiety. Tam życie erotyczne kwitnie, podczas gdy w pozostałej populacji, szczególnie w rodzinach, jest odwrotnie - mówi Bogusław Pawłowski, antropolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Z badań Instytutu Masters i Johnson w St. Louis wynika, że zainteresowanie seksem tracą głównie osoby, które robią karierę zawodową. Dwukrotnie częściej niż u innych spada u nich poziom libido. Dla ponad 60 proc. kobiet i 40 proc. mężczyzn badanych przez Instytut Kinseya seks jest zbyt męczącym zajęciem. Po całym dniu spędzonym w pracy nie mają ochoty jeszcze się oddawać miłosnym igraszkom. - Niekiedy jedynym rozwiązaniem pozostaje wpisywanie partnera do kalendarza zajęć - zauważa prof. Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog.
Wstrzemięźliwość singli
W społeczeństwach Zachodu częstotliwość kontaktów seksualnych maleje, bo cały czas wzrasta odsetek osób, które dłużej żyją samotnie. Kiedy Kinsey prowadził swoje pierwsze badania, czyli na przełomie lat 40. i 50., kobiety szybciej zawierały związki małżeńskie, a potem regularnie współżyły ze swoimi mężami. Obecnie mamy do czynienia z tzw. kulturą singli, czyli dorosłych żyjących samotnie z wyboru. W niektórych społeczeństwach, na przykład w Niemczech, Francji czy Włoszech, single stanowią 20 proc. społeczeństwa (w Hamburgu, Frankfurcie czy Monachium co trzeci mieszkaniec jest singlem). Nawet, jeśli singel ma stałego partnera, to najczęściej mieszka samotnie, więc nie uprawia seksu zbyt często. - Osoby takie często zmieniają partnera, co powoduje, że w efekcie zaniżają seksualną średnią całego społeczeństwa, ponieważ między jednym a drugim partnerem zdarzają się spore przerwy. Właśnie z tego powodu nawet znane aktorki, obiekty westchnień milionów, uprawiają statystycznie rzadziej seks niż przeciętne mężatki - wyjaśnia Bogusław Pawłowski.
Seks kontra kultura masowa
Seks stał się mniej atrakcyjny, bo obecnie przeciętny człowiek ma do wyboru nawet kilkanaście razy więcej innych ciekawych zajęć niż na przykład w pierwszej połowie XX wieku. Z najnowszych badań Pentora dla "Wprost" wynika, że 47,7 proc. Polaków (70,4 proc. pracowników umysłowych wyższego szczebla i menedżerów oraz 50 proc. osób z wyższym wykształceniem) zamiast uprawiać seks, woli oglądać telewizję, robić zakupy bądź się spotykać z przyjaciółmi. Na pierwszym miejscu wśród różnych przyjemności seks stawiają obecnie jedynie Australijczycy - wynika z badań firmy Durex. Chińczycy wolą oglądać telewizję, Meksykanie wybierają interesującą pracę, a Tajlandczycy - drzemkę.
Zdaniem Marii Beisert, psycholog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, seks przegrywa z coraz atrakcyjniejszymi propozycjami kultury masowej przede wszystkim wśród par, które są z sobą co najmniej 4-5 lat. - W przeszłości, gdy nie było takiego wyboru, osoby te próbowałyby odnaleźć się w seksie. Dziś bez poczucia straty z tego rezygnują - mówi Beisert. Im dłużej trwa związek, tym seks ma coraz mniejsze znaczenie. Ma to zresztą swoje biologiczne uzasadnienie. Na począt-ku każdego związku ludzki organizm wytwarza substancję stymulującą zwaną fenyloetyloaminą. Dzięki jej obecności w organizmie partnerzy pozostają w swego rodzaju transie. Jednak z czasem organizm uodpornia się na tę substancję, a także nie jest w stanie jej więcej wydzielać, by zapewnić człowiekowi stan ciągłej euforii. Na uniwersytecie Ontario w Kanadzie przeprowadzono badania, z których wynika, że po 2-
-3 latach rozpada się najwięcej związków - ma to wynikać z obniżenia poziomu fenyloetyloaminy. W dalszej fazie związku organizm wytwa-rza morfinopodobną substancję zwaną endorfiną. Przewaga endorfiny nad fenyloetyloaminą powoduje, że wystarcza nam już obecność partnera, byśmy się czuli szczęśliwi i bezpieczni. Obecność endorfiny odpowiada za uczucie przywiązania oraz przyjaźni. Seks schodzi na dalszy plan. Z badań niemieckiego seksuologa Michaela Klusmana wynika, że już po roku od rozpoczęcia współżycia częstotliwość kontaktów erotycznych partnerów spada aż o połowę. Po trzech latach napięcie seksualne w wypadku mężczyzn stabilizuje się na pewnym poziomie, u kobiet zaś spada czasem nawet do zera. Stanisław Dulko, seksuolog, uważa, że owo ochłodzenie wynika także z tego, że kobiety znacznie częściej niż kiedyś mówią dziś "nie" swojemu partnerowi, kiedy nie mają ochoty na seks. - Kiedyś kobiety były przekonane, że seks jest być może czasem przykry, ale zarazem jest obowiązkiem, który mężczyźnie należy się w zamian za utrzymanie i zapewnienie bezpieczeństwa. W momencie, gdy kobiety zdobyły niezależność ekonomiczną, zaczęły odmawiać - podkreśla Dulko.
Prostytutka na receptę
Jeszcze w latach 50. w holly-woodzkich filmach serwowano wizję małżeństwa jako największego dobrodziejstwa dla kobiety. Obecnie dominuje obraz wyemancypowanej kobiety, która sama wybiera, kiedy chce uprawiać seks (mówią o tym seriale jak na przykład "Seks w wielkim mieście" czy "Ally McBeal"). Zdaniem części psychologów, w ostatnich latach mamy do czynienia z seksizmem ? rebours: kobiety, szczególnie te, które odniosły sukces, domagają się od swoich mężów i kochanków, aby koncentrowali się przede wszystkim na nich. To wywołuje sprzeciw mężczyzn, co najczęściej kończy się spadkiem ich aktywności seksualnej. W Niemczech problem ten dotyczy 17 proc. pozostających w stałych związkach. - Zawsze istniała grupa mężczyzn, która unikała bliskości z kobietą, obawiając się odrzucenia lub zdominowania. Coraz więcej z nich przyznaje, że wolą sekstelefon lub pornostrony w Internecie. Z żywymi kobietami nie próbują nawet nawiązywać jakichkolwiek relacji - mówi Zofia Milska-Wrzosińska, psychoterapeutka.
Zdaniem niektórych seksuologów, ograniczenie kontaktów seksualnych obserwowane w ostatnich latach wcale nie jest korzystne. "Seks ma decydujący wpływ na zachowanie młodego wyglądu, pozwala utrzymać dobrą sylwetkę, a nawet przeciwdziała zawałom" - twierdzi David Weeks z Royal Edinburgh Hospital. Osoby aktywne seksualnie są bardziej towarzyskie, zadowolone z życia, rzadziej chorują. "Regularne współżycie seksualne poprawia również wydolność umysłową. Po stosunku szare komórki są bardziej dotlenione" - przekonują psychologowie z uniwersytetu w San Francisco. Z ich raportu wynika, że deficyt cielesnej rozkoszy powoduje nerwowość i depresje.
We współczesnych społeczeństwach maleje aktywność seksualna, a jednocześnie seks pomaga lepiej wykonywać inne rodzaje aktywności. Milton Friedman, wybitny ekonomii i nieprzejednany liberał uważa, że wyjściem z tej sytuacji jest legalizacja prostytucji i wręcz zalecanie korzystanie z tej formy seksu, tak jak korzysta się z masażu, solarium czy kąpieli (!). Czy jednak może być coś bardziej nudnego niż seks na receptę?
KATARZYNA SKRZYNECKA aktorka, piosenkarka Przez wystawienie miłości na sprzedaż straciła ona wiele na atrakcyjności. Często seks przywodzi na myśl raczej zapasy niż miłość. Zamiast wywoływać we mnie pozytywne uczucia, kojarzy mi się z czymś mało podniecającym. | |
KORA JACKOWSKA piosenkarka Seks przestał być interesujący, jest go za dużo w telewizji i w filmach. Miłość bardziej podniecała, kiedy była tematem tabu; gdy nie mówiło się o niej głośno i otwarcie. Również goniące nas terminy, napięte plany źle wpływają na to, co się dzieje za drzwiami sypialni. Kiedy jest się zmęczonym, nie ma się ochoty na seks. | |
MAREK BUKOWSKI reżyser, scenarzysta Supermarket zastąpił łóżko. Zamiast uprawiać seks wolimy poświęcać swój czas na kupowanie kolejnej niepotrzebnej rzeczy. Bardziej podnieca nas możliwość kupienia nowego grilla niż spędzenie upojnej nocy z partnerką. | |
MICHAŁ KAMIŃSKI poseł Prawa i Sprawiedliwości Poświęcenie się pracy odbywa się kosztem mojego życia prywatnego. Stres, jaki towarzyszy nam codziennie, nie pomaga życiu erotycznemu. Ciągłe podróże i spotkania wpływają źle na samopoczucie, a wszystkie troski dnia codziennego niekorzystnie odbijają się na życiu intymnym. Poza tym za dużo jest seksu na ekranie, stracił on swą tajemniczość i nie jest już tak atrakcyjny. | |
PRZEMYSŁAW SALETA sportowiec Moje intymne spotkania zabija przemęczenie. Mam coraz mniej czasu, żeby poświęcać go partnerce. Bardziej zajmują mnie starania o podpisanie kolejnego kontraktu niż zwracanie uwagi na potrzeby bliskich osób. Zdaję sobie sprawę z tego, że za dużo energii poświęcam firmie, a za mało ukochanej osobie. | |
Zdjęcia: M. Stelmach, K. Pacuła |
Więcej możesz przeczytać w 38/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.